Akalabeth i Ucieczka przed władzą
Wstępne omówienie:Opowiadanie określa czas i miejsce mojego świata-Środka(W pełnej wersi Middgaard)Językiem naukowym jest Lirn,akcja dzieje się w prowincjach ludzi.Ród Halmamy w równej linii pochodzi o Alucarada(Króla Ludzi),Akali to dziedziczka tronu prowincji Miugalabethu która kapryśnie...nie chce być królową.
I. Akalabeth. Tak się nazywała.
Niezwykłe jest to jak imiona nas kształtują, co znaczą. Imię Akal-abeth znaczyło Jaśniejąca Nocą. Posiadała przezwisko Akali co znaczy promyk. Nie posiadała dzieci ,o rodzinie nic nie wiadomo. Jednak jest i swędzi radę a oni nie chcą tego pryszcza rozdrapać. Najwyższa wieża zamku Novifartallen ucichła, by po chwili rozbrzmieć nikłymi szeptami.
-Tylko tyle o niej wiemy?- rzucił ktoś z tylnych ławek.
-Tylko tyle, no i oczywiście to że płynie w niej krew Halmamy…
-Zbrukana krew- ktoś wrzasnął- Z nieprawego łoża coś czuję-Wiele osób mruknęło coś pod nosem.
-Może i tak ale to nadal krew Halmamy, prawej i jedynej władczyni prowincji Miuigalabethu no i przepowiednia musimy ją odnaleźć.
Radny z prawem ultimatum wstał i oznajmił:
-Według mnie mnie jest w lasach bo…
-Aj, Hildorze znowu zaczynasz? Nie wiemy gdzie jest bo się ukrywa, może być nawet za drzwiami, a my i tak dużo nie możemy zrobić - odburknęła siwa staruszka, która nie wiadomo jak powiedziała to wszystko na jednym wydechu. Hildor, rudy mężczyzna w średnim wieku, siadając mocno westchnął.
Gwardzista usłyszał już wszystko co chciał usłyszeć. Wyszedł chyłkiem, przebrał się w strój jaki nosili wieśniacy i odszedł poruszając długimi, fioletowymi włosami. Po chwili wszedł w pobliski lasek
i przekazał informację. Informacja przekazywana była od driady do driady aż w końcu….
II. -Jest Promyk?- zawołała młoda kobieta sama zajmująca się pasterstwem.
-Od rana nie wychodzi –odpowiedziało drzewo ale Jilian interesowało tylko jedno. Bezceremonialnie krzyknęła:
-Otwierać te cholerne drzwi, mam mało czasu.
Z liści i konarów utworzył się olbrzymi łuk, zamigotał, zatrząsł się. Po chwili wyłoniły się też konary, które wpuściły Jilian do ukrytego miasta. Niczym się nie zdziwiła bo wszystko było na swoim miejscu. Domki na drzewach olbrzymie dziury w konarach, w których trzymano zapasy, szkoła łucznicza, nawet stary Berd al Geth nie posiwiał. Wszyscy witali ją sympatycznie i z uśmiechem ale ona nie przyszła tu w odwiedziny. Wspięła się na 4 piętro domku, zobaczyła małą izbę z klasycznym obudowaniem z liści forwiathu. Drzwi były uchylone. Zapukała grzecznie.
-Czego tam?- usłyszała Jilian
-Wieści mam Akali, widzę że dobrze się trzymasz- powiedziała z uśmiechem gdy zobaczyła ją w łóżku leżącą pod ciepłym futrem.
-Tak, co masz za nowiny?-
-No więc znowu cię poszukują- Akali prychnęła i mruknęła coś pod nosem.
-Ale to nie wszystko, zachodni DonBartan jest w stanie wojny domowej- Akalabeth usiadła i wytrzeszczyła oczy
-Z kim? Dlaczego?- zapytała Akali ale Jilian wzruszyła tylko ramionami.
-Stary Yuan del Kess został zasztyletowany we własnym mieszkaniu, a wiesz że syna nie miał- dodała po chwili
-No tak, był bardzo...czarujący- podsumowała Akali
-No i mam jeszcze ten liścik dla Ciebie-Jilian podała jej oprawiony w biały pergamin kartę z fioletowymi rogami
-Od kogo?-
-Nie wiem, to fiolet kolor rady, nie mi go otwierać- mruknęła Jilian .Akali pokiwała głową i otworzyła liścik. Jako że był napisany runami musiała wziąć specjalną księgę z runami bo naukę zakończyła w wieku 17 lat.
-No skończyłam-powiedziała dumnie.
-Przeczytaj jestem przeziębiona-nakazała po chwili
-Więc…- zaczęła Jilian Uiand-Zostałaś zdemaskowana,mało czasu.Uciekaj.
Promyk wytężyła słuch ale przed nimi powstała mgła a z niej wyłonił się młody o szlachetnych rysach mężczyzna. I powiedział:
-Akalabeth la Mindi, v’ol mi agno der se pande ul’turi,holve joil hu tasta- po tym rozpłynął się razem z mgłą(Jaśniejąca Nocą,nie ma czasu,do cyklu pięć lat a potem nic,ruszaj w drogę)
-Co to znaczy?- zapytała Jilian. Była zszokowana, nigdy czegoś takiego nie widziała.
-Ech,t o magia Yuli tak zwany transparent, trochę jak list ale widzisz co druga osoba robi, tak robią tylko wykwalifikowani magowi.
- -Hmm ale to i już i tak oznacza że nie jesteś bezpieczna, wracaj do stolicy Promyku, tam dostaniesz urząd na całym Miuigalabethem, twoja matka by tak zrobiła na pewno …-powiedziała szybko Jilian
-Gadanie…, Władzę trzyma rada starych dziadów-skwitowała Akali
Jilian nie wiedziała co powiedzieć. Promyk był jakby lekko rozbawiony otrzymaną wiadomością. Z zamyślenia wyrwało ich wejście Yioba. Był to żartowniś a zarazem dowódca skromnej armii, która pozostała przy królowej. Jilian zaczerwieniła się z wściekłości bo Yiob nawet na nią nie spojrzał a przecież byli przez jakiś czas parą. Uśmiechnął się tylko do Akalabeth i powiedział dumnie:
-Witaj królewno - Promyk się zerwał i już miała go uderzyć jako że bardzo mało osób wiedziało kim jest naprawdę, powstrzymała ją delikatnie Jilian. Akali po chwili warknęła:
-Czego chcesz?-
-Pomóc-zapewnił -Jak zawsze- Pokręcił głową z zarzucając czarnymi włosami..
-To co mi doradzasz? Mądry Yiobie?-
-Uciekać-powiedział poważnie
-Gdzie?- spytała się Jilian - Wszędzie pełno gwardii rady, niewielka reszta jest pod twoimi rozkazami - dodała.
-Na północ, do Wiftweth, krainy lasów i bagien-
Cisza.
-Do Wiftwethu to nie bardzo, ostatnio za dużo tam dzikich i podstępnych garmonów-
-Racja-potwierdziła mądrze Jilian - Ostatnio to ich za dużo wszędzie – wymownie spojrzała na Yioba.
-Zostaje Moglojberg z totalitarnym Uin vol Kephenem, ale cóż za wolnością i niezależnością to ty chyba na koniec świata podążysz -.powiedział Yiob. Jilian kiwnęła głową a Promyk po chwili namysłu powiedziała:
-Choćby na koniec świata-
-Więc do Moglojbergu…idziemy -
-Ty z nami nie-powiedziały jednocześnie dziewczyny
-Tak? To idę do babki i mówię kim jesteś-odrzekł szczerze Yiob. Babka była starszą wioski, osobą podejmującą ważne decyzje dla osady, znającą magię.
-Tak, nie ma to jak twoja babka Yiob… słyszałam że cię nie lubi …- syknęła Jilian.
-Może i nie lubi ale wierzy w każde moje słowo - przerwał jej Yiob.
-To chcesz iść z nami do Koljonegru, do totalitarnego prowincji, z którą nawet sam Alucarad, nasz król nie mógł sobie poradzić?-
-Tak chcę-odrzekł dumnie.
-Nie mamy innego wyboru niż przyjąć ten balast-rzekła po chwili Akali.
Po spakowaniu się ruszyli w drogę na północny zachód. Ruszyli po wolność.
Proszę wybaczyć mi za błędy.I Proszę o komentarze.(Konstruktywna krytyka mile widziana)
pełne opko:http://moc-wyobrazni.blog.pl/akalabe...-przed-wladza/
Zakładki