Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 5 z 5

Temat: [DageRee] Requiem duszy mojej

  1. #1
    Anonim

    Domyślny [DageRee] Requiem duszy mojej

    Tytuł: Requiem duszy mojej
    Stan: w trakcie
    Autor: DageRee
    Gatunki: dramat, okruchy życia, romans, stosunki międzyludzkie
    Blog: kampai.blogujący.pl
    Od autora: Jest to moja pierwsza historia, którą tworzę całkowicie sama :) Zanim wstawię tu rozdział, pierw umieszcze go na moim blogu, a później poprawie i dopiero znajdzie się on tu, pod warunkiem, że będzie nim jakiekolwiek zainteresowanie. Przepraszam jeszcze za wulgaryzmy na samym początku, ale ten kawałek był mocno nacechowany emocjonalnie. Mam nadzieje, że się wam spodoba :)

    Rozdział 1.1


    Jestem wściekła. Totalnie wkurwiona. Mam gdzieś co ten stary dziad sobie do cholery myśli! Nawet jeżeli jest on moim ojcem, to nie powinien beze mnie decydować o tak poważnych sprawach jak małżeństwo. Co ta ma kurwa być?! Nie zgadzam się na to! Nigdy w życiu!!! A już na pewno nie za tego egoistycznego dupka i playboya!

    ~*~
    Właśnie skończyły się wykłady, więc po zabraniu laptopa i reszty materiałów wyszłam z sali na korytarz. Nie miałam zbyt dużo czasu, bo ojciec powiedział, żebym wróciła wcześniej(obiad z kimś ważnym lub coś w tym stylu). Ponieważ przez telefon nie poświęcił mi więcej czasu niż wydało mu się to konieczne, więcej informacji pozostanie dla mnie zagadką.
    Tata rzadko każe mi się pojawiać na jego wspólnych posiłkach z innymi osobistościami. Jeżeli w ogóle przy tym uczestniczyłam to tylko po to, aby ojciec mógł się pochwalić swoją ‘’ wspaniałą córeczką”, jak to mnie określił pewien łysy prezes firmy obuwniczej, który co chwile rzucał sucharami. A oczywiście moi kochani rodzice udawali, że ich to bawi. Pamiętam jaką dostałam wtedy od nich naganę za to, że się tylko uśmiechałam zamiast śmiać. Tylko pytanie z czego miałam się niby śmiać? Z kawałów, które już słyszałam? Z tych o tematyce rasistowskiej(widać było jego zdanie o murzynach)? A może z ”- Dlaczego blondynka klęka przed klamką? - Bo jest napisane "ciągnąć".’’? Nic nie poradzę, że nie uważam tego za zabawne. Jeżeli miałam się z czegoś śmiać to chyba z tego łysego pana, któremu zabrakło antyperspirantu i pocił się niczym świnia.
    Nie myśląc o tym więcej przeszłam cały korytarz, aż dotarłam do schodów spostrzegając, że u ich stóp stoi Olivier ze swoim kolegą Harrym. Uśmiechnęłam się do nich i pomachałam im. Olivier odwzajemnił mi samym (cholernie słodkim)uśmiechem, podczas gdy drugi kolega nawet mnie nie zauważył, stojąc do mnie tyłem. Był tak pochłonięty swoim monologiem o ich ostatniej wygranej w koszykówce, że mu to darowałam. Znając jego zamiłowanie do tego sportu, podczas rozmowy o nim nie zauważy mnie nawet jak obok niego przejdę. Zobaczmy… trzy, dwa, jeden.
    - O, cześć Emily! – pomachał mi tak szybko jak powiedział i nie czekając aż ja to zrobię wrócił do swojej pochłaniającej rozmowy.
    Olivier jeszcze raz się do mnie o uśmiechnął swoim cholernie słodkim uśmiechem zarezerwowanym. Przy okazji jest on moim ‘’bliższym” przyjacielem. Już na samą myśl o naszych wczorajszych wyczynach na moich ustach pojawia się delikatny uśmiech z równie delikatnym rumieńcem.

    ~*~
    Gdy tylko przekroczyłam próg domu, nasza pokojówka Janet oznajmiła mi, że ojciec wyczekuje mnie w swoim gabinecie. Westchnęłam cicho i dwubiegowymi schodami z marmuru weszłam na pierwsze piętro, gdzie owy gabinet się znajduje. Otworzyłam lakierowane kasztanowe drzwi i wchodząc po szkarłatnym dywanie podeszłam do mężczyzny po czterdziestce, który nadzwyczaj dobrze się trzymał jak na swój wiek. Znad biurka, przy którym siedział widziałam tylko niewielką część jego ubioru. Z zadowoleniem stwierdziłam, że w jego skład wchodzi ciemna marynarka, którą mu sprezentowałam na ostatnie urodziny. Pod nią miał jasnogranatową koszule, która dobrze się prezentowała wraz z jego zeszłorocznym prezentem.
    Pokój w którym się znajdowaliśmy miał ciemno zielone ściany do połowy obite panelami (naprawdę nie rozumiem jak można na co dzień przebywać w tak ciemnym miejscu). Panele były ciemne, podobnie jak na podłodze. Z nieco jaśniejszego drewna były regały, po brzegi wypełnione książkami różnego rodzaju, nie uporządkowane ani tematyką, ani w żaden inny sposób. Do tej pory zastanawia mnie w jaki sposób jest on wstanie znaleźć pożądaną w danej chwili lekturę. To w końcu było sześć, po brzegi wypełnionych regałów, po siedem półek każda! Tuż za biurkiem z wenge na ścianie wisiał plazmowy telewizor, na który jest dobry widok z czerwonej, bardzo stylowej sofy. Ozdobą dla jednej z ścian była jeszcze bardzo staranna reprodukcja jednego z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Boscha, „Ogród rozkoszy ziemskich”. Składa się on z trzech paneli (tak jak w oryginale), od lewej: z raju ziemskiego, ogrodu ziemskich rozkoszy oraz piekła.
    W pokoju tata trzyma jeszcze wielki globus odcieni żółtych, który jest tak naprawdę schowkiem na alkohol(odkryłam to 6 lat temu), zdjęcie rodzinne i parę innych drobiazgów. W całym pokoju nie ma żadnych kwiatów i jest tylko jedno, za to pokaźnych rozmiarów, okno.
    -Już jestem-powiedziałam, oznajmiając tacie moją obecność, której do tej pory nie zauważył, bo był zbyt pochłonięty jakimiś papierami przed nim leżącymi(pewnie znów wziął prace do domu).
    -To dobrze. Idź się przebierz w coś w miarę eleganckiego. O 17.00 mamy mieć obiadokolacje z Mensonami, więc do wpół do bądź gotowa – nie zawracając sobie dłużej czasu moją osobą, wrócił do przerwanej wcześniej czynności przeglądania papierów. Ogółem to ostatnim razem, kiedy się jeszcze mną przejmował, był zanim mama odeszła. Miałam w tedy 11 lat. No ale trudno. Trzeba żyć dalej.

    ~*~
    Musze przyznać, że dom tej rodziny jest naprawdę okazały. Jest to dużych rozmiarów, piętrowa willa o ścianach zewnętrznych koloru brązowego. Bardziej od budynku podoba mi się otoczenie. Wszędzie jest zielono – czyli tak jak lubię. Żywopłoty prezentowały się elegancko. Ich rozłożenie było starannie zaprojektowane i ładnie balansowały między szpalerami, żywopłotami liściastymi i (tymi, które najbardziej mi się podobały) różowymi, nieformowanymi. Znajdowały się one w 2 rogach działki, od strony wejścia. Odcinek między bramą główną, a drzwiami wejściowymi mierzył 15-20m. Dość mało jak na taką posiadłość, ale sądzę, że bardziej okazały okażę się odcinek za domem. Taką mam przynajmniej nadzieje, bo skrycie liczę, że będzie on przykładem wspaniałej architektury ogrodowej.
    Żeby dostać się do środka, trzeba było się przebyć przez siedmiostopniowe schodki jasnobrązowego koloru. Wielkie dwuskrzydłowe drzwi wejściowe z ciemnego drewna były ozdobione ciemnym szkłem na 2/3 długości drzwi i 1/5 ich szerokości. W przedpokoju powitała nas pani tego domu - Louis. Gdyby nie fakt, że w samochodzie ojciec mi powiedział ile ma ona lat, to nigdy bym nie uwierzyła, że ma ona 48. Po tym jak ją zobaczyłam, stwierdziłabym, że ma góra 40, chociaż bardziej bym obstawiała na 37. Miała jasne blond włosy . Z lewej strony były one zaczesane za ucho, a po drugiej puszczone luzem. Dość krótkie, niesięgające nawet do ramion; proste. Miała ona niebieskie oczy i lekko opaloną cerę. Ubrana w ciemnofioletową spódnice do kolan i koszulkę bez rękawów w odcieniach brązowo i zielonych. Kolory na jej koszulce jakby walczyły o dominacje przeplatając się na zmianę. Buty miała na grubych obcasach. Złożone były one z wielu pasków koloru fioletowego i brunatnego. Ręce jej zdobiły srebrne bransoletki, a na szyj wisiał, również srebrny, naszyjnik z gwiazdą.
    -Cieszę się, że już jesteście – przemówiła do nas właścicielka posiadłości.
    -Miło Cię znowu widzieć, Louis- mówiąc to mój tata uśmiechną się nieznacznie. – Tak jak obiecałem, przyprowadziłem dzisiaj ze sobą moją córkę.
    -A więc to jest Emily. Na żywo wyglądasz jeszcze ładniej niż na zdjęciach – uśmiechnęła się do mnie tak mocno, że jej białe zęby prawie mnie oślepiły.
    - Miło mi poznać, proszę pani – widząc jej (nienajlepszą) reakcję na słowo „pani” stwierdziłam, że bezpieczniej na przyszłość będzie tak nie mówić.
    -Oj dziecinko. Mów mi po prostu Louis. A kto wie, może niedługo będziesz mówić do mnie „mamo” – puściła mi oczko i odwróciła się do nas prowadząc nas do ogrodu, w którym, jak się okazało, będziemy jeść posiłek.
    Szczerze powiedziawszy trochę zmieszała mnie jej wypowiedź. „Mamo”. Tata mówił mi, że ci państwo mają syna rok ode mnie starszego, a ona najwyraźniej ma na dzieje, że coś między nami zaiskrzy. Mam tylko nadzieje, że ojciec nie sprowadził mnie tu tylko dlatego, aby urzeczywistnić wizje wspólnej przyszłości mojej i syna Mensonów. Modlę się, aby nie.
    CDN

  2. #2
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Ocenianiem treści się nie zajmuję, bo to zupełnie nie moje klimaty, także przejrzałem tylko tekst pod kątem poprawności i nie dostrzegłem żadnych poważniejszych błędów poza:
    "Po tym jak ją zobaczyłam, stwierdziłabym, że ma góra 40, chociaż bardziej bym obstawiała na 37." - rozumiem, że kobiety mają jakiś skaner w oczach, że oceniają wiek z dokładnością co do jednego roku?
    No i jeszcze:
    "mówiąc to mój tata uśmiechną się nieznacznie."
    ł zjadłaś : D.

    Pisz dalej, pozdrawiam.

  3. Reklama
  4. #3
    Anonim

    Domyślny

    Rozdział 1.2

    Tata wspominał mi również, że podobnie jak ja studiuje na Univesity of California w Los Angeles. Różnica jest taka, że on na socjologii(podobnie jak Olivier), a ja na prawie. Szczerze mówiąc nigdy nie zwróciłam nawet na niego uwagi, więc o tym jak w ogóle wygląda dowiem się dopiero za chwile. Jednak to, że go nigdy nie widziałam nie znaczy wcale, że o nim nie słyszałam. Rose mi kiedyś opowiadała jak bardzo zakochana w nim jest, jakie to z niego ciacho oraz jak wielką ma konkurencje w swojej drodze po miłość. Innymi słowy to casanova. Szczerze powiedziawszy nie za bardzo interesuje mnie znajomość z kimś takim, ale prawdopodobnie nie mam wyboru.
    Przeszliśmy spory kawałek zanim dotarliśmy na tyły domu. Wychodząc przez, w dużej mierze, szklane drzwi, znaleźliśmy się na dworze. Bardzo mnie zadowoliło to co zobaczyłam. Trawa była prawie wszędzie. Jedynymi miejscami jej braku były wytorowane jasnym żwirem drogi. Tak jak podejrzewałam, z tej strony znajdował się większy kawał ziemi niż przed budynkiem. Nie byłam w stanie jej całej ogarnąć wzrokiem. Na jej środku postawiona była średnich rozmiarów fontanna z Posejdonem, a w dali widać było szklarnie. Znajdowało sie tutaj wiele rodzajów drzew i kwiatów, ale najbardziej podobały mi się te obok drewnianej huśtawki. Były to kilkuletnie kwiaty wiśni i jacarandy. Tutaj w Ameryce Północnej naprawdę trudno gdzieś takie zobaczyć. Różowy kolor sakury pięknie komponował się z błękitno-fioletowym drzewkiem tropikalnym.
    Jakieś pięć metrów przed huśtawkami był cel naszej podróży.
    Pod białym parasolem ogrodowym czekał na nas naszykowany już stół z pięcioma krzesłami. Dwa z nich były już zajęte przez Richarda (pana tego domu) oraz jego syna Daniela. Plotki mówiły prawdę, bo był naprawdę przystojny, więc nie dziwię się powierzchownym dziewczynom, że obrały go sobie za cel. Miał ok. 180 cm wzrostu, a pod jego białą, obcisłą bluzką prześwitywały mięśnie. „Pewnie coś trenuje” – pomyślałam. Opalenizna tylko dodawała mu uroku, choć i tak najlepsze były jego oczy – piękne, błękitne, które odziedziczył po matce. Jedynym podobieństwem między nim a ojcem, był prosty, lekko zadziorny nos. Pana Richarda z wyglądu charakteryzował sporych rozmiarów brzuszek i lekka łysina na czubku głowy. Ubrany był bardziej na luzie niż mój tata: jasna koszula w kratkę i jasne dżinsy.
    Jak tylko ta dwójka nas ujrzała, wstała i przyszła się z nami przywitać, przy czym Daniel posłał mi taki uśmiech, że może mniej odporna dziewczyna mogłaby oszaleć.
    Na posiłek składały się różnego typu sałatki i owoce morza. Później przynieśli danie mięsne, a jedna z pracujących tu dziewczyn omal(w wyniku potknięcia) nie wyrzuciła wszystkiego na pana Richarda. Szkoda. Może wreszcie wydarzyłoby się tu coś ciekawego. Już sobie wyobrażam jego reakcję. Zapewne byłby cały czerwony ze złości i zacząłby się wydzierać na biedną Anne(bo tak jej było na imię). Mimowolnie na tą myśl na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech, który chyba zauważył Daniel.
    Temu chłopakowi zdarzało się zawiesić na mnie swój wzrok, jednakże nie jestem pewna czy mu się podobam. Kiedy spoglądał na mnie, to było bardziej jakby mnie analizował. Jakby próbował mnie rozgryźć lub coś w tym stylu. Jego wzrok był bardzo przenikliwy. Mimo to ignorowałam to, choć lekko mnie to rozpraszało i denerwowało.
    Rozmowa ogólnie była w miarę przyjemna, podobnie jak atmosfera. Ja osobiście starałam się w niej nie uczestniczyć, chyba że nie miałam wyboru. Mówili trochę o interesach, pogodzie i tym podobne. Zadali mi parę pytań na temat mojej osoby. Odpowiedziałam na wszystkie bez wyjątku. Po jakimś czasie pytania zaczął kierować mój tata do chłopaka. Mimochodem dowiedziałam się o nim parę nowych rzeczy:
    *podobnie jak Harry trenuje koszykówkę;
    *nie ma dziewczyny(przynajmniej stałej);
    *lubi chodzić na wyścigi;
    *dobrze się uczy;
    *jak skończy socjologię zajmie się jeszcze marketingiem i zarządzaniem;
    *ma starszego brata, który w przyszłości przejmie firmę.
    Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia na co mi te informacje. Kolejne zapychacze dla mózgu.
    Nasi rodzice nadal rozmawiali, a podczas tej wymiany zdań przewinęło się już parę tematów. Nagle ni stąd ni zowąd Louis zwróciła się do mnie:
    - Emily, kochanie, a może poszłabyś z Danielem? Pokazałby Ci ogród. Widzę jak często spoglądasz w jego stronę. Zresztą wspominałaś wcześniej, że interesowałaś się roślinami. Nasze rozmowy Cię pewnie nie za bardzo interesują.
    -Nie, nie trzeba. Przyznaję, że bardzo lubię tego typu rzeczy, ale nie czuje jakiejś silnej…
    -Chętnie ją oprowadzę – wtrącił Daniel przerywając mi w trakcie zdania.
    -W takim razie opiekuj się moją córką – zwrócił się do niego mój tata. Widocznie nie miałam nic do powiedzenia.
    Odeszliśmy od stołu, a Daniel powiedział tylko jeszcze do siedzących przy stole coś na odchodne. Ja tylko uraczyłam ich uśmiechem.
    -To co? Idziemy do szklarni? – mówiąc to wskazał palcem miejsce o, którym mówił.
    -Może być.
    Uśmiechnął się do mnie i poprowadził na miejsce. Jak tylko weszliśmy do środka obejrzałam jakie rodzaje roślin tutaj są hodowane. Przykucnęłam przy goździkach. Były bardzo zadbane i ładnie pachniały. Tuż obok były storczyki. Nawet jeżeli nie są to jakieś wyszukane kwiaty, to i tak należą do moich ulubionych.
    -Ty naprawdę lubisz kwiaty, co?
    -Nie da się zaprzeczyć. Zawsze jak jestem otoczona przez kwiaty to się uspokajam – odpowiedziałam do niego z większym luzem niż powinnam. Bez żadnych oporów. Tak właśnie działają na mnie kwiaty i drzewa.
    -U was też masz pewnie ich pełno.
    -Nie za bardzo. Tata za nimi nie przepada, więc jest ich dość mała ilość… Zachował jakieś gdzie niegdzie, aby zachować dobry smak. Nie więcej niż uznał za potrzebne – mówiąc to poczułam lekki smutek.- Prawdę powiedziawszy, kiedyś mieliśmy całą masę kwiatów, ale kiedy mama odeszła, tata całkowicie przekształcił otoczenie naszej posiadłości. Ona też bardzo kochała kwiaty.
    -Jeśli chcesz to zawsze możesz przyjść tu jeżeli będzie Ci ich brakować – jego głos zmienił się. Dawał wrażenie jakby chciał mnie teraz uwieść. Wypowiadając to zdanie ukucną za mną w lekkim rozkroku, kładąc swoje ręce na moich biodrach, a ostatnie trzy słowa wypowiedział tuż przy moim uchu.
    Żeby dać mu delikatnie do zrozumienia, że nie jestem zbytnio nim zainteresowana wstałam delikatnie, przy czym on zdjął ręce ze mnie. Jak tylko dokonałam czynności odeszłam dwa kroki od niego i powiedziałam tylko: „Nie musisz się o mnie martwić”. Ten koleś raczej nie przejął się tym za bardzo.
    Chwile jeszcze podziwiałam kwiaty w szklarni, a potem jeszcze rośliny w ogrodzie obok niej. Ani ja, ani on nie odzywaliśmy się do siebie. Jednak czułam na sobie jego wzrok jakby chciał mnie nim rozebrać. Jednakże, mimo tego czego się mogłam spodziewać po takim playboy’u, patrzył mi się na twarz, a nie na piersi, czy tyłek, na którym białe spodnie się opinały. Ogólnie mój ubiór składał się z jasnoróżowych Coverse’ów na koturnie o białej podeszwie, z gładkich białych spodni oraz koszulki z lekkiego , lekko prześwitującego materiału. Nie była ona typem obcisłej podkoszulki, ale była ściągana gumą u dołu. Guziki były tego samego koloru co cała bluzka – brzoskwiniowego różu. Moją opaloną skórę ozdabiała srebrna bransoletka. Jasnobrązowe włosy puszczone były luzem i sięgały do połowy pleców, a lekko cieniowane były one od wysokości brody. Nie będąc skromna powiem, że wyglądałam naprawdę nieźle. Kiedy już mówimy o moim wyglądzie to mam zielone oczy, malinowe usta i lekko(ale tylko lekko) azjatycką urodę, a to z tego powodu, że w ź jestem japonką. Ogółem jestem chuda, ale nie koścista. Mój wzrost to 168 cm.
    ~*~
    Kiedy już wyszliśmy z małego ogródka, który był przy szklarni spostrzegłam dwie drewniane huśtawki: jedną jednoosobową, a drugą taką, aby z 3 lub 4 osoby mogły na niej usiąść. Z większym uśmiechem na ustach niż do tej pory wzrokowo pokazałam Danielowi gdzie teraz chce się skierować. Był ociupinkę skołowany, ale szybko wrócił do normy również kierując w moją stronę uśmiech. Ale nie taki, jak wcześniej, to było coś bardziej … trudno mi to określić. Z czułością? Sama nie wiem, ale na pewno inny niż te, którymi już zdążył mnie obdarować.
    Nie przejmując się tym zbytnio ruszyłam w stronę pojedynczej huśtawki. Od razu zaczęłam się na niej bujać, a mój dobry humor się utrzymywał. Kiedy następnym razem zwróciłam uwagę na mojego towarzysza siedział on już na huśtawce obok z jedną nogą zgiętą w pół. Prawdopodobnie cały czas się we mnie wpatrywał, bo robił to również w tej chwili. Zatrzymałam huśtawkę i przez moment patrzyłam niebieskookiemu w oczy. Trwało to jakieś 3 sekundy.
    - Co tak na mnie patrzysz? – spytał lekko zdziwiony, ale chwile później pojawił się nikły uśmiech zadowolenia.
    Prychnęłam na to – to przecież ty ciągle się na mnie patrzysz – powiedziałam mu prosto w twarz.
    - A więc zauważyłaś, co?
    - A kto by nie zauważył? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Trochę mnie już ta wymiana zdań zaczęła irytować.
    Daniel podniósł się z huśtawki i podszedł do mnie. Będąc naprzeciwko mnie złapał mnie za ręce, które ciągle trzymały się metalowych prętów. Pochylił swoją twarz nad moją, a po chwili wyszeptał mi do ucha: „To dobrze, że nie jesteś taka łatwa. Dzięki temu będzie ciekawiej zanim się we mnie zakochasz”. Myślałam, że zabije tego gnoja, kiedy to powiedział tym cholernie pewnym siebie głosem.
    -Chyba śnisz głąbie, jeśli myślisz, że to jest możliwe. Puść mnie! – szczerze powiedziawszy miałam go gdzieś. Zdenerwował mnie tym zachowaniem, ale starałam się aby moja twarz nie wyrażała zbytnio emocji. Jedynie moje oczy mogły mnie zdradzić w tym, że denerwuje mnie swoim zachowaniem. Nie zmieniało to jednak faktu, że ciągle trzymał moje ręce i, mimo że próbowałam się wyrwać z jego uścisku, to miał on więcej siły. Podczas gdy się tak rwałam on zaciskał swoje dłonie coraz mocniej, tak bardzo, że bolały mnie strasznie, zwłaszcza, że były one gniecione między jego rękoma, a metalową powierzchnią prętów od huśtawki.
    Cholernie denerwowało mnie to, że potem nawet się nie odezwał. Kiedy podniosłam głowę po kolejnej próbie uwolnienia się, jego głowa była jeszcze bliżej. Za blisko. Stykaliśmy się już nosami. Ciągle patrząc mi w oczy zbliżył się jeszcze bardziej. Usta się już prawie stykały. „Jego niedoczekanie” – pomyślałam. Zamknęłam oczy i szybkim ruchem odsunęłam głowę i z całej siły przywaliłam moim czołem w jego nos. Ułamek sekundy później kopnęłam go w jego przyrodzenie.
    Ból, który ogarnął go w dwóch miejscach dał mi szansę na ucieczkę. Uwolniłam się z jego uścisku i przepychając się obok niego chciałam udać się w stronę szklarni. Niestety mój przeciwnik w zadziwiająco szybkim tempie się otrząsną i odnalazł w sytuacji. Szybkim i stanowczym ruchem złapał mnie za rękę, a ja omal się nie wywaliłam na tych butach. Wykorzystując to przybliżył się do mnie i złapał mnie za drugą dłoń. Znowu ten cholernie mocny uścisk.
    -Myślisz, że jesteś cwana? – zapytał podczas gdy ja wycofywałam się lekko do tyłu mając nadzieje, że niedługą pojawi się kolejna okazja na ucieczkę.
    -Myślę, że powinieneś wejść na drzewo i dokończyć ewolucji.
    -Heh, zabawne – uśmiechną się tym (według mnie) krzywym uśmiechem, a ja ciągle się wycofywałam. Miałam jednak wrażenie jakby to on kierował, w którą stronę to robię. Miał nade mną dużą przewagę.
    Niestety miałam rację. Podczas tych ruchów zagonił mnie pod drzewo. Znowu sytuacja bez wyjścia.
    -Zawsze dostaję to czego chcę. Zapamiętaj to sobie – po chwili jeszcze dodał.- A co to za skrzywiona twarz? Dużo ładniej ci z uśmiechem na ustach. Aż tak Ci się nie podobam?
    -Wybacz, ale należę do tych ludzi, którzy bardziej od wyglądu cenią sobie charakter.
    - Jednak będziesz na mnie od teraz skazana. Dopilnuje tego, więc nie musisz się martwić, moja żono – zakończył zdanie mocno akcentując ostatnie słowo.
    -Mało smaczny żart.
    -Może jeszcze nią nie jesteś, ale wkrótce będziesz – zwolnił uścisk moich dłoni. Widząc moją zdziwioną reakcję na to, że puścił mnie tak po prostu oraz z powodu jego nadzwyczaj wielkiej pewności siebie, dodał tylko jedno zdanie zanim odszedł: „Nie martw się, bo będę miał jeszcze sporo okazji żeby zrobić to co dzisiaj miałem zamiar”. Domyśliłam się, że też już muszę iść. Domyślam się, że jego samotny powrót zwróciłby uwagę rodziców. Zaczęłyby się wtedy dość niewygodne pytania, których lepiej uniknąć.
    Jak tylko się otrzepałam, ruszyłam za Danielem. Nie zamieniliśmy już ani słowa.
    ~*~
    Zaraz po tym jak przyszliśmy tata oznajmił, że będziemy się zaraz zbierać. W duchu się naprawdę ucieszyłam, bo miałam już dość tego popierdolonego wymoczka z manią wyższości. A niech go muchy zjedzą, bo ja mam go już dość. Najgorsze, że przez cały czas dopóki nie weszłam do samochodu, patrzył się na mnie jak dupa na sedes. Szczerze powiedziawszy, dawno nikt nie popsuł mi tak humoru, a to jeszcze nie miał być koniec. W dodatku przez cały czas musiałam ukrywać to burzące uczucie.
    ~*~
    Jak wróciliśmy do domu, było już ciemno. Wróciłam do pokoju i od razu zadzwoniłam do Natashy – mojej jedynej prawdziwej przyjaciółki. Komuś w końcu musiałam powiedzieć o tym już na spokojnie. Jedyne co mogła mi poradzić to żebym trzymała się od niego z daleka. Szkoda, że okazało się to niemożliwe…

    koniec rozdziału 1

  5. #4
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Dobre opowiadanie(a), plynna narracja, wyraziste opisy, ciekawy opis scen.
    Jutro, gdy bede na komputerze, edytuje posta i wskaze bledy techniczne.

    Cytuj Anonim napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    A już na pewno nie wyjdę za tego egoistycznego dupka i playboya!

    ~*~
    Jeżeli w ogóle przy tym uczestniczyłam to tylko po to, aby ojciec mógł się pochwalić swoją ‘’bez spacjiwspaniałą córeczką”, jak to mnie określił pewien łysy prezes firmy obuwniczej, który co chwile rzucał sucharami. Z kawałów, które już słyszałam? Z tych o tematyce rasistowskiej(widać było jego zdanie o murzynach)? jedna spacja wystarczy i powtarzają się w innych częściach tekstu też Uśmiechnęłam się do nich i pomachałam im. Olivier odwzajemnił mi samym (cholernie słodkim)spacjauśmiechem, podczas gdy drugi kolega nawet mnie nie zauważył, stojąc do mnie tyłem.
    Olivier jeszcze raz się do mnie [COLOR="#0000CD"]o[(?)/COLOR] uśmiechnął swoim cholernie słodkim uśmiechem zarezerwowanym(??). Pod nią miał jasno-granatową koszule, która dobrze się prezentowała wraz z jego zeszłorocznym prezentem.
    Pokój w którym się znajdowaliśmy miał ciemno-zielone ściany do połowy obite panelami (naprawdę nie rozumiem jak można na co dzień przebywać w tak ciemnym miejscu).
    -Już jestemspacja-spacja(przed i po myślnikach spacja zawsze)powiedziałam, oznajmiając tacie moją obecność, której do tej pory nie zauważył, bo był zbyt pochłonięty jakimiś papierami przed nim leżącymispacja(pewnie znów wziął prace do domu).
    Dość mało jak na taką posiadłość, ale sądzę, że bardziej okazały okażę się odcinek za domem. Taką mam przynajmniej nadzieje, bo skrycie liczę, że będzie on przykładem wspaniałej architektury ogrodowej.

    -Miło Cię(w dialogach w opowiadaniach/prozie zwroty grzecznościowe piszemy z małej) znowu widzieć, Louis- mówiąc to mój tata uśmiechn[COLOR="#0000CD"]ą[(ął)/COLOR] się nieznacznie. – Tak jak obiecałem, przyprowadziłem dzisiaj ze sobą moją córkę.
    -A więc to jest Emily. Na żywo wyglądasz jeszcze ładniej niż na zdjęciach – uśmiechnęła się do mnie tak mocno, że jej białe zęby prawie mnie oślepiły.
    - Miło mi poznać, proszę pani. – widząc jej (nienajlepszą) reakcję na słowo „pani” stwierdziłam, że bezpieczniej na przyszłość będzie tak nie mówić.
    Wg mnie niepoprawnie jeszcze mieszasz czas przeszły z teraźniejszym.Te wydarzenia, które odbyły się kiedyś tworzymy w przeszłym, a to co się dzieje aktualnie w teraźniejszym. Z treści wynika zupełnie co innego.


    Cytuj Anonim napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Rozdział 1.2

    Tata wspominał mi również, że podobnie jak ja studiuje na Univesity of California w Los Angeles. Różnica jest taka, że on na socjologiispacja(podobnie jak Olivier), a ja na prawie. Szczerze mówiąc nigdy nie zwróciłam nawet na niego uwagi, więc o tym jak w ogóle wygląda dowiem się dopiero za chwile. Jednak to, że go nigdy nie widziałam nie znaczy wcale, że o nim nie słyszałam. Rose mi kiedyś opowiadała jak bardzo zakochana w nim jest, jakie to z niego ciacho oraz jak wielką ma konkurencje w swojej drodze po miłość. Innymi słowy to casanova. Szczerze powiedziawszy nie za bardNa jej środku postawiona była średnich rozmiarów fontanna z Posejdonem, a w dali widać było szklarnie(jedną czy kilka?). Znajdowało sie tutaj wiele rodzajów drzew i kwiatów, ale najbardziej podobały mi się te obok drewnianej huśtawki.
    Plotki mówiły prawdę, bo był naprawdę przystojny, więc nie dziwię się powierzchownym dziewczynom, że obrały go sobie za cel. Miał ok. (skrótom w opowiadaniach mowimy nie ;d)180 cm wzrostu, a pod jego białą, obcisłą bluzką prześwitywały(odznaczały się lepiej brzmi) mięśnie.
    - Emily, kochanie, a może poszłabyś z Danielem? Pokazałby Ci ogród. Widzę jak często spoglądasz w jego stronę. Zresztą wspominałaś wcześniej, że interesowałaś się roślinami. Nasze rozmowy Cię pewnie nie za bardzo interesują.
    -To co? Idziemy do szklarni? – mówiąc to wskazał palcem miejsce, o,(noł) którym mówił.
    Zachował jakieś gdzie niegdzie(gdzieniegdzie), aby zachować dobry smak. Nie więcej niż uznał za potrzebne – mówiąc to poczułam lekki smutek.Kiedy już mówimy o moim wyglądzie to mam zielone oczy, malinowe usta i lekko(ale tylko lekko) azjatycką urodę, a to z tego powodu, że w ź jestem japonką.
    -Heh, zabawne – uśmiechną(ął) się tym (według mnie) krzywym uśmiechem, a ja ciągle się wycofywałam.
    -Może jeszcze nią nie jesteś, ale wkrótce będziesz. – zwolnił uścisk moich dłoni.
    stawiasz albo za dużo spacji, albo żadnej. Poprzestań na jednej przed myślnikami i po myślnikach oraz po jednej przed nawiasami. I między słowami też jedna starczy.
    Interpunkcja czasami kuleje, ale nie będę wszystkich miejsc wskazywać.
    Ostatnio zmieniony przez ProEda : 29-11-2012, 13:43
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  6. #5
    Avatar Celestian hunter
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Gliwice
    Wiek
    32
    Posty
    1,059
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Masz bardzo fajny, niemalże profesjonalny styl pisania - tym bardziej dziwię się, że to Twoja pierwsza praca. Gatunek wprawdzie niekoniecznie mi podchodzi, ale mimo to opowiadanie czytało się przyjemnie.
    Mam jednak drobne uwagi co do opisów - wydaje mi się, że momentami były nazbyt szczegółowe: na przykład opis drzwi wejściowych, czy wyglądu pani Louis. Takie rzeczy na dłuższą metę mogą być uciążliwe do czytania i zapamiętywania.
    Choć być może to też kwestia gustu i innym to nie przeszkadza ;)

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Shanarian - Życie mojej druidki.
    Przez shanarin w dziale Zdjęcia
    Odpowiedzi: 40
    Ostatni post: 11-07-2018, 17:36
  2. Spod mojej ręcy.
    Przez Słotka Anielka w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 11
    Ostatni post: 08-09-2012, 20:13
  3. Historia mojej postaci
    Przez ForumowiczPACC w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post: 28-07-2010, 14:39
  4. Wężowa Wieża I Rubin Duszy.
    Przez flahu w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 558
    Ostatni post: 16-07-2008, 09:15

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •