Stan: w trakcie
Autor: DageRee
Gatunki: dramat, okruchy życia, romans, stosunki międzyludzkie
Blog: kampai.blogujący.pl
Od autora: Jest to moja pierwsza historia, którą tworzę całkowicie sama :) Zanim wstawię tu rozdział, pierw umieszcze go na moim blogu, a później poprawie i dopiero znajdzie się on tu, pod warunkiem, że będzie nim jakiekolwiek zainteresowanie. Przepraszam jeszcze za wulgaryzmy na samym początku, ale ten kawałek był mocno nacechowany emocjonalnie. Mam nadzieje, że się wam spodoba :)
Rozdział 1.1
Jestem wściekła. Totalnie wkurwiona. Mam gdzieś co ten stary dziad sobie do cholery myśli! Nawet jeżeli jest on moim ojcem, to nie powinien beze mnie decydować o tak poważnych sprawach jak małżeństwo. Co ta ma kurwa być?! Nie zgadzam się na to! Nigdy w życiu!!! A już na pewno nie za tego egoistycznego dupka i playboya!
~*~
Właśnie skończyły się wykłady, więc po zabraniu laptopa i reszty materiałów wyszłam z sali na korytarz. Nie miałam zbyt dużo czasu, bo ojciec powiedział, żebym wróciła wcześniej(obiad z kimś ważnym lub coś w tym stylu). Ponieważ przez telefon nie poświęcił mi więcej czasu niż wydało mu się to konieczne, więcej informacji pozostanie dla mnie zagadką.
Tata rzadko każe mi się pojawiać na jego wspólnych posiłkach z innymi osobistościami. Jeżeli w ogóle przy tym uczestniczyłam to tylko po to, aby ojciec mógł się pochwalić swoją ‘’ wspaniałą córeczką”, jak to mnie określił pewien łysy prezes firmy obuwniczej, który co chwile rzucał sucharami. A oczywiście moi kochani rodzice udawali, że ich to bawi. Pamiętam jaką dostałam wtedy od nich naganę za to, że się tylko uśmiechałam zamiast śmiać. Tylko pytanie z czego miałam się niby śmiać? Z kawałów, które już słyszałam? Z tych o tematyce rasistowskiej(widać było jego zdanie o murzynach)? A może z ”- Dlaczego blondynka klęka przed klamką? - Bo jest napisane "ciągnąć".’’? Nic nie poradzę, że nie uważam tego za zabawne. Jeżeli miałam się z czegoś śmiać to chyba z tego łysego pana, któremu zabrakło antyperspirantu i pocił się niczym świnia.
Nie myśląc o tym więcej przeszłam cały korytarz, aż dotarłam do schodów spostrzegając, że u ich stóp stoi Olivier ze swoim kolegą Harrym. Uśmiechnęłam się do nich i pomachałam im. Olivier odwzajemnił mi samym (cholernie słodkim)uśmiechem, podczas gdy drugi kolega nawet mnie nie zauważył, stojąc do mnie tyłem. Był tak pochłonięty swoim monologiem o ich ostatniej wygranej w koszykówce, że mu to darowałam. Znając jego zamiłowanie do tego sportu, podczas rozmowy o nim nie zauważy mnie nawet jak obok niego przejdę. Zobaczmy… trzy, dwa, jeden.
- O, cześć Emily! – pomachał mi tak szybko jak powiedział i nie czekając aż ja to zrobię wrócił do swojej pochłaniającej rozmowy.
Olivier jeszcze raz się do mnie o uśmiechnął swoim cholernie słodkim uśmiechem zarezerwowanym. Przy okazji jest on moim ‘’bliższym” przyjacielem. Już na samą myśl o naszych wczorajszych wyczynach na moich ustach pojawia się delikatny uśmiech z równie delikatnym rumieńcem.
~*~
Gdy tylko przekroczyłam próg domu, nasza pokojówka Janet oznajmiła mi, że ojciec wyczekuje mnie w swoim gabinecie. Westchnęłam cicho i dwubiegowymi schodami z marmuru weszłam na pierwsze piętro, gdzie owy gabinet się znajduje. Otworzyłam lakierowane kasztanowe drzwi i wchodząc po szkarłatnym dywanie podeszłam do mężczyzny po czterdziestce, który nadzwyczaj dobrze się trzymał jak na swój wiek. Znad biurka, przy którym siedział widziałam tylko niewielką część jego ubioru. Z zadowoleniem stwierdziłam, że w jego skład wchodzi ciemna marynarka, którą mu sprezentowałam na ostatnie urodziny. Pod nią miał jasnogranatową koszule, która dobrze się prezentowała wraz z jego zeszłorocznym prezentem.
Pokój w którym się znajdowaliśmy miał ciemno zielone ściany do połowy obite panelami (naprawdę nie rozumiem jak można na co dzień przebywać w tak ciemnym miejscu). Panele były ciemne, podobnie jak na podłodze. Z nieco jaśniejszego drewna były regały, po brzegi wypełnione książkami różnego rodzaju, nie uporządkowane ani tematyką, ani w żaden inny sposób. Do tej pory zastanawia mnie w jaki sposób jest on wstanie znaleźć pożądaną w danej chwili lekturę. To w końcu było sześć, po brzegi wypełnionych regałów, po siedem półek każda! Tuż za biurkiem z wenge na ścianie wisiał plazmowy telewizor, na który jest dobry widok z czerwonej, bardzo stylowej sofy. Ozdobą dla jednej z ścian była jeszcze bardzo staranna reprodukcja jednego z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Boscha, „Ogród rozkoszy ziemskich”. Składa się on z trzech paneli (tak jak w oryginale), od lewej: z raju ziemskiego, ogrodu ziemskich rozkoszy oraz piekła.
W pokoju tata trzyma jeszcze wielki globus odcieni żółtych, który jest tak naprawdę schowkiem na alkohol(odkryłam to 6 lat temu), zdjęcie rodzinne i parę innych drobiazgów. W całym pokoju nie ma żadnych kwiatów i jest tylko jedno, za to pokaźnych rozmiarów, okno.
-Już jestem-powiedziałam, oznajmiając tacie moją obecność, której do tej pory nie zauważył, bo był zbyt pochłonięty jakimiś papierami przed nim leżącymi(pewnie znów wziął prace do domu).
-To dobrze. Idź się przebierz w coś w miarę eleganckiego. O 17.00 mamy mieć obiadokolacje z Mensonami, więc do wpół do bądź gotowa – nie zawracając sobie dłużej czasu moją osobą, wrócił do przerwanej wcześniej czynności przeglądania papierów. Ogółem to ostatnim razem, kiedy się jeszcze mną przejmował, był zanim mama odeszła. Miałam w tedy 11 lat. No ale trudno. Trzeba żyć dalej.
~*~
Musze przyznać, że dom tej rodziny jest naprawdę okazały. Jest to dużych rozmiarów, piętrowa willa o ścianach zewnętrznych koloru brązowego. Bardziej od budynku podoba mi się otoczenie. Wszędzie jest zielono – czyli tak jak lubię. Żywopłoty prezentowały się elegancko. Ich rozłożenie było starannie zaprojektowane i ładnie balansowały między szpalerami, żywopłotami liściastymi i (tymi, które najbardziej mi się podobały) różowymi, nieformowanymi. Znajdowały się one w 2 rogach działki, od strony wejścia. Odcinek między bramą główną, a drzwiami wejściowymi mierzył 15-20m. Dość mało jak na taką posiadłość, ale sądzę, że bardziej okazały okażę się odcinek za domem. Taką mam przynajmniej nadzieje, bo skrycie liczę, że będzie on przykładem wspaniałej architektury ogrodowej.
Żeby dostać się do środka, trzeba było się przebyć przez siedmiostopniowe schodki jasnobrązowego koloru. Wielkie dwuskrzydłowe drzwi wejściowe z ciemnego drewna były ozdobione ciemnym szkłem na 2/3 długości drzwi i 1/5 ich szerokości. W przedpokoju powitała nas pani tego domu - Louis. Gdyby nie fakt, że w samochodzie ojciec mi powiedział ile ma ona lat, to nigdy bym nie uwierzyła, że ma ona 48. Po tym jak ją zobaczyłam, stwierdziłabym, że ma góra 40, chociaż bardziej bym obstawiała na 37. Miała jasne blond włosy . Z lewej strony były one zaczesane za ucho, a po drugiej puszczone luzem. Dość krótkie, niesięgające nawet do ramion; proste. Miała ona niebieskie oczy i lekko opaloną cerę. Ubrana w ciemnofioletową spódnice do kolan i koszulkę bez rękawów w odcieniach brązowo i zielonych. Kolory na jej koszulce jakby walczyły o dominacje przeplatając się na zmianę. Buty miała na grubych obcasach. Złożone były one z wielu pasków koloru fioletowego i brunatnego. Ręce jej zdobiły srebrne bransoletki, a na szyj wisiał, również srebrny, naszyjnik z gwiazdą.
-Cieszę się, że już jesteście – przemówiła do nas właścicielka posiadłości.
-Miło Cię znowu widzieć, Louis- mówiąc to mój tata uśmiechną się nieznacznie. – Tak jak obiecałem, przyprowadziłem dzisiaj ze sobą moją córkę.
-A więc to jest Emily. Na żywo wyglądasz jeszcze ładniej niż na zdjęciach – uśmiechnęła się do mnie tak mocno, że jej białe zęby prawie mnie oślepiły.
- Miło mi poznać, proszę pani – widząc jej (nienajlepszą) reakcję na słowo „pani” stwierdziłam, że bezpieczniej na przyszłość będzie tak nie mówić.
-Oj dziecinko. Mów mi po prostu Louis. A kto wie, może niedługo będziesz mówić do mnie „mamo” – puściła mi oczko i odwróciła się do nas prowadząc nas do ogrodu, w którym, jak się okazało, będziemy jeść posiłek.
Szczerze powiedziawszy trochę zmieszała mnie jej wypowiedź. „Mamo”. Tata mówił mi, że ci państwo mają syna rok ode mnie starszego, a ona najwyraźniej ma na dzieje, że coś między nami zaiskrzy. Mam tylko nadzieje, że ojciec nie sprowadził mnie tu tylko dlatego, aby urzeczywistnić wizje wspólnej przyszłości mojej i syna Mensonów. Modlę się, aby nie.
CDN
Zakładki