Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 11 z 11

Temat: 'Łańcuszek śmierci'

  1. #1
    Czarna

    Domyślny 'Łańcuszek śmierci'

    Rozdział I 'Cień'

    Po raz pierwszy miałam dzisiaj spać w domu odziedziczonym po mojej babci, która zmarła tydzień temu.
    O 20:00 przyjechała ekipa meblowa. Gdy już każde z pomieszczeń było umeblowane i zapadł zmierzch, poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki, na ścianie zobaczyłam cień. Nie był zwyczajny, na pewno nie mój. Postura przypominała człowieka, lecz było w nim coś niezwykłego. Tak! Ten cień miał skrzydła! Wystraszyłam się i energicznie spojrzałam za siebie. Nikogo nie było. Cień na ścianie jednak pozostał. Znowu się obróciłam, ale jak poprzednio nikogo tam nie było. Wystraszyłam się. Byłam przecież sama w wielkiej posiadłości. Poszłam do sypialni. ,,To przez zmęczenie'' - pomyślałam, po czym położyłam się w wygodnym i ciepłym łóżku.
    On mnie obserwował. Czułam jego wzrok na moim ciele. Z niepewnością i lękiem otworzyłam oczy. Tak jak myślałam, był tam. Zawahałam się, ale wstałam z łóżka i podeszłam do ściany, na której pojawił się cień. Dotknęłam ściany. Nie odstawała od normy. Odwróciłam się. Nie było nikogo. Szybko spojrzałam na ścianę. Cień tam był. Odwróciłam się i wyciągnęłam drżącą rękę. Było tam coś niewidzialnego dla ludzkiego oka. A jednak! Popatrzyłam na ścianę. Nie było tam już cienia. Pozostał tylko napis : ,,JUŻ NIEDŁUGO DOWIESZ SIĘ KIM JESTEM''. Krzyknęłam. Powoli zbliżyłam się do ściany z napisem. Była taka jak zwykle, ale skrywała jakąś tajemnicę.
    Już wiedziałam, co będę robić jutro.

    Rozdział II 'Szkice'


    ****Nazajutrz poszłam na strych. Było tam bardzo ciemno. Nie zmartwiłam się tym faktem. Miałam pod ręką latarkę. Żółte światło padło na stere, zakurzone pudło. Podeszłam do niego. Były tam dawne fotografie, zeszyty z przepisami oraz przeróżne szpargały. Ale to, co przykuło moje spojrzenie, znajdowało się na samym dnie. Były to szkice mojej babci. Najbardziej zastanowiło mnie to, że na każdym z nich był cień. Taki sam, jaki widziałam wczoraj wieczorem. Postanowiłam zadzwonić do mamy. Przecież do dnia dzisiejszego nie odkryto przyczyny śmierci babci. Zeszłam na dół. Drżącymi rękoma trzymałam słuchawkę i wykręcałam numer.
    -Halo? - odezwała się moja mama.
    -Cześć mamo. To ja, Marta. Obudziłam Cię? - zapytałam.
    -Nie, jeszcze się nie położyłam. Stało się coś? Czemu dzwonisz? - usłyszałam zatroskany głos matki.
    -Hmmm - nie wiedziałam, czy powiedzieć jej o tym, co się tutaj dzieje, czy po prostu wymyślić dobre kłamstwo. Mama zapewne się niecierpliwiła, więc dodałam szybko :
    -Wiesz już coś na temat śmierci babci Klary?
    -Dlaczego pytasz? - zaciekawiła się.
    -Bez powodu. Po prostu bardzo za nią tęsknię.
    -Wiem. Każdemu z nas jej brakuje.
    -To... Wiesz coś na ten temat? - spytałam z nadzieją.
    -Niestety. Takie sprawy zazwyczaj długo się ciągną.
    ****Usłyszałam jakiś odgłos dochodzący ze strychu.
    -Mamo, muszę już kończyć. Zadzwonię później.
    -Coś się stało?
    -Nie, nic - powiedziałam trochę wystraszona - Dobranoc!
    -Pa, pa córeczko. Uważaj na siebie.
    ****Odłożyłam słuchawkę i poszłam sprawdzić co się stało. ,,O nie. Tylko nie to! '' - pomyślałam.
    Przede mną leżały porozrzucane szkice babci Klary. Niestety nie były one do odszyfrowania. Poopalane z każdej strony nadawały się do użytku. W oczach stanęły mi łzy.. Nigdy wcześniej nie czułam się taka smutna.
    ****Czułam jak krew się we mnie gotuje. Nienawidziłam tego cienia czymkolwiek lub kimkolwiek był. Miałam ochotę po prostu wezwać egzorcystę i mieć to już za sobą. Ale wewnętrzny głos podpowiadał mi, że to nic nie da, że nikt nie będzie w stanie mi pomóc. Z uciskiem w sercu zeszłam na dół. Do czasu, gdy zasnęłam nie widziałam cienia.
    ****Niepokojący był tylko sen, który mi się przyśnił...


    Rozdział III 'Sen'

    ****Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Z ostatniego wieczoru pamiętam tylko widok spalonych szkiców. Ranek był wyjątkowo zimny, jak na jesienne dni. Zeszłam na dół do kuchni, by zrobić sobie śniadanie i napić się czegoś ciepłego.
    Zaczęłam się zastanawiać nad moim snem. Teraz wszystko sobie przypomniałam. Każdy najmniejszy szczegół. ,,Dość tego! '' - pomyślałam - ,,Muszę o tym komuś powiedzieć ! Mamie ? Nie. Zaczęłaby się martwić... Sylwii? Tak. Ona mnie zrozumie; a przynajmniej powinna, w końcu jest moja przyjaciółką ''. Wykręciłam więc numer do Sylwii.
    -Cześć Marta ! - odezwał się głos Sylwii w słuchawce. - Coś się stało ?
    -Czemu pytasz ?
    -Ponieważ jest czwarta rano, a ty dzwonisz do mnie i przerywasz mi sen.
    ****Popatrzyłam na zegarek. Rzeczywiście, było bardzo wcześnie.
    Sen. Właśnie o tym chciałam pogadać z przyjaciółką.
    -Posłuchaj...Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale na pewno nie przez telefon. Przyjedziesz ?
    -Teraz ? - jęknęła.
    -Tak.
    -OK. Ale najpierw się doprowadzę do porządku. Mogłabyś się przestraszyć... Będę za dwadzieścia minut.



    * * *



    -Mam nadzieję, że masz naprawdę ważny powód, żeby o tej porze wyciągać mnie z domu. Co się dzieje ? - Sylwia popatrzyła na mnie, po czym wypiła łyk kawy.
    -Dziś w nocy śniło mi się coś dziwnego.
    -I tylko z powodu jakiegoś koszmaru ściągasz mnie tutaj o czwartej rano?!
    -Daj mi dokończyć - popatrzyłam na nią z błagalnym spojrzeniem. Kiwnęła głową. - Jak wiesz, odziedziczyłam ten dom po mojej babci. - wskazałam ręką ściany z poodklejanymi od starości tapetami.
    -Przykro mi z powodu babci.
    -Dziękuję. Śniła mi się dziś.
    -Po śmierci bliskiej osoby, często tak bywa.
    -Ale ona nie śniła się mi w białej sukni w otoczeniu aniołków! -wrzasnęłam.
    -A jak wyglądało to wasze ,,spotkanie" ?
    -Byłam w kostnicy. Pełno tam było zimnych ciał okrytymi białymi prześcieradłami. Zauważyłam ciało babci i podeszłam do niego. Gdy pochyliłam się nad nią, ktoś poklepał mnie po ramieniu - pociągnęłam łyk kawy - gdy się obróciłam, stał nade mną mężczyzna w białym fartuchu. Powiedział, że babcia przedawkowała...
    Wbiłam wzrok w Sylwię. Byłam ciekawa jak zareaguje. Wyśmieje mnie czy może będzie mi współczuć takich znów ?
    -Co z tego ? - odezwała się po chwili namysłu. - Może faktycznie tak było. Wzięła którychś tabletek za dużo i... Przecież była stara. Mogła się pomylić. Może myślała, że to inne tabletki. - skwitowała Sylwia.
    -No właśnie w tym właśnie problem. Ona nie miała w domu żadnych leków. Trzy razy dziennie przyjeżdżała do niej pielęgniarka. Nawet, gdy miała ból głowy! Nie mogła przedawkować.
    -Poczekaj, - zamyśliła się - lekarz nie powiedział, co przedawkowała. Równie dobrze mógłby być to alkohol.
    -Co ?! Przecież moja babcia nie piła! Dobrze o tym wiesz!
    -Ei. Marta, wyluzuj. To był tylko sen.
    ,,Tak, to był tylko sen, ale był taki realistyczny ! ''
    -Rozmawiałam z mamą na temat śmierci babci - odezwałam się po chwili.
    -I jak ? Już wiedzą dlaczego umarła ?
    -Nie. - nagle poczułam się senna. Nawet bardzo.
    ****Pożegnałam się z Sylwią, tłumacząc, że muszę posprzątać w domu.
    ****Gdy tylko Sylwia wyszła, pobiegłam na górę i położyłam się w łóżku. Zupełnie nie wiem kiedy zasnęłam.
    ****Znowu ten koszmarny sen. Szpital, ja, babcia i mężczyzna w białym kasztanie. Wszystko było jak poprzednio. Straszna kostnica, dużo zimnych ciał, przykrytych prześcieradłami, stara, ledwo świecąca się lampa. Czyli klimat jak z horroru. Jednakże we śnie coś się zmieniło. Pojawił się w nim ten okropny cień. Siedział na jednym z łóżek. Gdy mnie spostrzegł, ruszył w moją stronę wolnym krokiem.
    Całą sobą pragnęłam się obudzić. Nic z tego! Mój sen był twardy jak nigdy. Dopiero, gdy dotknął mojej ręki - a raczej podrapał pazurami ostrymi jak u tygrysa - obudziłam się gwałtownie. Popatrzyłam w lustro. Moją chudą twarz pokrytą piegami oblał pot.
    ****Wiedziałam, że to tylko sen, ale i tak popatrzyłam na prawą rękę. Zobaczyłam ślady po pazurach i lekki strumień krwi. A jednak... To nie był taki zwyczajny sen.
    ,,Musze iść z tym do lekarza'' - pomyślałam - ,,Jeżeli mam jakieś zakażenie, lepiej żebym o tym wiedziała. Tylko co powiem lekarzowi ?... Może <podrapał mnie kot> ".


    **** - oznacza akapit ;D ;*


    Rozdział IV 'Szpital'

    ****Wylegiwałam się w łóżku, kiedy nagle w cichym domu rozległ się dźwięk telefonu.
    -Marta ? - odezwał się głos mamy - już wiadomo czemu babcia Klara zmarła. Trzeba jechać do szpitala. Przez telefon nie chcą powiedzieć. Ja mam dziś dyżur w pracy... Mogłabyś pójść ?
    -Jasne. I tak wybieram się dziś do szpitala - za późno ugryzłam się w język. ,,Jak zwykle będzie się martwić''.
    -Coś się stało ? Źle się czujesz ?
    -Nie, nie. Badania okresowe. - Nie kłamałam. Na pewno nie w całości.
    -To dobrze. - powiedziała z ulgą.
    -Pa mamo. Zadzwonię jak wrócę.
    -Pa kochanie. Tylko przygotuj się na to, że pokażą ci babcię.
    -Dobrze. Pa !
    -Pa córeczko !
    * * *


    ****Stanęłam przed wysokim budynkiem, z dużym napisem ,,SZPITAL". Popatrzyłam ze zgrozą na najwyższe piętro. Nie byłam pewna, czy to, co widziałam to wytwór mojej wyobraźni, czy też prawda.
    ****Ten cień mnie prześladował. Chodzi za mną, gdziekolwiek się znajdę. Nawet w takiej chwili nie dał mi spokoju.



    * * *


    ****Już na wejściu poczułam specyficzną woń. Zastanawiałam się, czy iść najpierw do lekarza w sprawie ręki, czy w sprawie babci. ,,Pójdę najpierw w sprawie ręki, nie chce mieć napuchniętych oczu przy moim badaniu. Pomyślą, ze to objawy zakażenia''. Pojechałam windą na trzecie piętro. Drugie drzwi na lewo. Lekarz rodzinny.
    -Dzień dobry - odezwałam się niepewnie.
    -Dzień dobry - odpowiedział mały, gruby, łysiejący człowiek. - W czym mogę pani pomóc ?
    -Zastanawiałam się, czy tu - odsłoniłam rękę - mogło wdać się zakażenie.
    -Co się pani stało ? - spytał oglądając dokładnie ranę.
    -Kot mnie podrapał. - powiedziałam szybko i zdecydowanie.
    -Czy miał wściekliznę ? - siedział na kręconym fotelu, pisał coś w papierach.
    - Nie, chyba nie. Nie wiem... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie wiedziałam w ogóle, czy cień może mieć wściekliznę.
    -Pobierzemy krew dla pewności.
    Wyszedł na chwile, po czym wrócił z pielęgniarka. Po pobraniu krwi poczułam się słaba, lecz musiałam wytrzymać w gabinecie, jeszcze co najmniej dziesięć minut.
    Posypała się lawina terminów medycznych. Nie zrozumiałam ani słowa.
    -Wyniki przyjdą pocztą - powiedział doktor.
    -Dobrze. Dziękuję. Do widzenia.
    -Do widzenia.
    * * *


    ****Winda. Podświetlony numer ,,-2''.
    ****Nagle winda staje, a drzwi się otwierają.
    ****Jak w śnie - dużo łóżek, białych prześcieradeł, lekkie światło lampy.
    ****Na końcu sali biurko. Mężczyzna przy nim pisze coś zawzięcie. Na mój widok wzdrygnął się i przestał pisać. Podeszłam wolnym krokiem, z trudem powstrzymując odruchy wymiotne.
    -Pani znowu tutaj ? -przywitał mnie.
    -Jak to znowu ? - oburzyłam się. - Jestem tutaj pierwszy raz !
    -Nie. Przecież raz tu pani była. Dwa dni temu.
    -Na pewno nie! - sprzeciwiłam się.
    -Zapamiętałem panią. To znak, że pani tu była. Pytała pani o babcię.
    -Nie było mnie tutaj ! Ale istotnie, przyszłam w sprawie babci.
    -Już pani mówiłem. Przedawkowała - powiedział spokojnie.
    -Ale co ?
    -Strach.
    -Co ?! Jak to ? - byłam bardziej wściekła niż smutna.
    -Umarła ze strachu.
    -Nie bardzo rozumiem.
    -Ktoś ją wystraszył. Tak bardzo, że umarła.
    -Jak państwo do tego doszli? Przecież mogły być inne przyczyny.
    -Po pierwsze, miała otwarte usta, jak gdyby krzyczała. Ponadto w oczach miała coś dziwnego. Kazaliśmy to sprawdzić specjalistom w tych sprawach. Powiedzieli, że umarła, bo ktoś sa wystraszył. W tym wieku to bardzo możliwe. -Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
    -Dziękuję. To ja już pójdę.
    -Niech pani chwilkę zaczeka.
    -Tak ? - odwróciłam się stojąc już przy windzie.
    -To dziwne, ale pani mi się śniła.
    -Rozumiem pana. Mam to samo.
    ****Patrzyliśmy na siebie. Miał dziwne oczy, takie puste, bez życia.
    -Do widzenia. - odezwałam się beznamiętnym tonem.
    -Do widzenia. - powiedział, odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi.
    Wyszłam ze szpitala. Poczułam skażone spalinami powietrze. Tego potrzebowałam. Popatrzyłam na zegarek. W szpitalu spędziłam przeszło godzinę.


    * * *


    ****Weszłam do autobusu numer 824. Usiadłam przy oknie, przez które widziałam przystanek. Kto siedział na ławce ? Niespodzianka! Cień! ,,Co On tu robi ?'' - zastanawiałam się - ,,Od jak dawna mnie śledzi ? Po co ?!''
    ****Odsunęłam te myśli od siebie. Autobus ruszył, a ja myślałam już tylko o słowach lekarza. ,,Ktoś ją wystraszył. Tak bardzo, że umarła''.


    Rozdział V 'Litery'

    -I co powiedział lekarz ? - spytała mama.
    -Że przedawkowała - popatrzyła na mnie w inny niż dotychczas sposób, po czym zaczęła się śmiać.
    -Ja nie żartuję - jej twarz spoważniała.
    -Jak to przedawkowała ?! Marta! Przecież wiesz, jaka była sytuacja. Nie mogła... - Rozpłakała się. Wstała z pięknego, drewnianego fotela babci, i zaczęła nerwowao chodzić po już teraz moim domu.
    -Co... Co przedawkowała ? - wychlipiała.
    -Wiem, że to wydaje się niedorzeczne i pomyślisz, że...
    -Wyduś to wreszcie ! - syknęła przez zęby.
    -Strach. Przyczyną śmierci był strach.
    -Co ?! Jak to możliwe ?!
    -Lekarz powiedział, że ktoś ja wystraszył. Tak bardzo, że... Kto mógł to zrobić ? - Spytałam podejrzliwie.
    -Nie wiem. Zupełnie nie rozumiem, kto mógłby chcieć ją zabić. Przecież nigdy nikomu nic złego nie zrobiła. Pamiętam jak kiedyś pewien chłopak bardzo ją skrzywdził.
    -Pobił babcię ?!
    -Nie... Posypały się słowa, których babcia przenigdy nie chciała usłyszeć.
    -Czyli ?
    -Że jest stara, że do niczego się nie nadaje...
    -Ale przecież to nieprawda, mamo !
    -Wiem to. Ona - wskazała portret babci, tak bardzo do mnie podobnej - też to wiedziała. Gdy wydawało się, że zaraz odeprze atak tych bredni odwróciła się do chłopaka, i go przytuliła. Wydawało się to dziwne, ale odwzajemnił uścisk. Wyżalił się jej. Powiedział, ze nigdy nie poznał rodziców, nie poznał dziadków.
    -Babcia była cudowna - rozmarzyłam się.
    -Kiedyś twoi znajomi zaczepili ją, gdy poszła na zakupy.
    -Pamiętam. Myśleli, że to ja - uśmiechnęłam się na widok moich kumpli i babci.
    -Tak... byłyście jak dwie krople wody.
    -Wiem. Czułam się, jakbym miała bliźniaczkę.
    -Tak, tylko taka ze zmarszczkami - zaśmiała się.
    ****Od śmierci babci nie widziałam, żeby na jej twarzy pojawił się jakiś uśmiech, a ona się śmiała ! Uśmiechnęłam się do niej, a ona speszona sytuacją spojrzała na zegarek.
    - Ojej. Już tak późno. Pójdę już.
    -Przecież dopiero siódma. Posiedź jeszcze.
    -Nie mogę. Juto idę do pracy.
    -Och, dobrze.
    ****Wstałyśmy z foteli. Odprowadziłam matkę do drzwi, po czym poszłam na strych z nadzieją, że może chociaż jeden szkic się zachował. Zaczęłam szukać. Pudełko po pudełku. Nie znalazłam nic, co w tej chwili, by się przydało.
    ****Jednak znalazłam coś, co na pewno przyda się na dole. ,,Zakryje brzydką tapetę'' - pomyślałam, patrząc na obraz z miską owoców. Zmęczona poszukiwaniami schodziłam na dół z nowym nabytkiem, gdy na podłodze zauważyłam coś błyszczącego. ,,Co to ?" - podeszłam do świecącego miejsca. Zatkało mnie. Spodziewałam się rozsypanego brokatu, drobnych kolczyków, które babcia tak uwielbiała. Niestety. To co błyszczało, okazała się litera 'T', a obok napis : ,,SZUKAJ NASTĘPNYCH". Uciekłam ze strachu, zapominając o obrazie. ,,Nie wrócę po ten obraz. A już miałam dla niego miejsce...".
    ****Zeszłam do kuchni, by napić się kawy. Kolejna litera. Tym razem ,,A". Nie miałam zamiaru bawić się w gierki cienia. Zabrałam kubek z gorącym płynem i poszłam do salonu. ,,O nie. On wszędzie umieścił te swoje literki ?!'' - pomyślałam gniewnie patrząc na kolejną ,,G'' umieszczoną na starym, zabytkowym radiu.
    ****W strachu weszłam do sypialni. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Obraz, który został na strychu teraz był tutaj. Na miejscu, w których chciałam go zamieścić.
    ****Z nadmiaru emocji poszłam spać. Obudziłam się w nocy. Rozejrzałam się po pokoju. No obrazie z owocami widniał teraz napis: ,,ZAPISZ". ,,Ale co mam zapisać?''. Znowu zasnęłam.
    ****Gdy rano się obudziłam, wiedziałam, co musiałam zapisać. Znalazłam kartkę i spisałam wszystkie litery, które wczoraj widziałam.
    ,,TGE - przecież to nie ma sensu'' - pomyślałam , schodząc na dół. Lecz gdy weszłam do łazienki znalazłam kolejną literę : ,,O". postanowiłam przeszukać cały dom w poszukiwaniu tajemniczych liter.
    ****,,TAMGOORO" - co to ma znaczyć ? '' - biłam się z myślami. W głowie układałam z liter różne nazwiska, nazwy. Nic nie mogłam wymyślić. Jedno wiedziałam. Cokolwiek to było, nie było na pewno w języku polskim.


    Rozdział VI 'Biblioteka'


    ****Po południu wybrałam się do biblioteki.
    -Czym mogę służyć ? - odezwała się starsza pani za kontuarem.
    -Czy są tutaj akty własności ?
    -To zależy moje dziecko. Niektórzy właściciele nie życzyli sobie umieszczenia tych akt w bibliotece.
    -A moja babcia ? - spytałam z nadzieją w głosie.
    -Ach. To ty jesteś wnuczką Klary...
    -Tak... To ja.
    -Jesteście bardzo podobne.
    -Tak, wiem - uśmiechnęłam się na myśl o niej - więc babcia wyraziła zgodę na udostępnienie akt ?
    -Tak. Nie miała nic do ukrycie.
    -Czy mogłabym je zobaczyć ?
    -Drugi rząd, piąty regał, trzecia półka od góry.
    -Dziękuję bardzo.
    -Tylko musisz trochę poszukać. Jest tam kilka pudeł tych akt.
    -Nie są posegregowane ?
    -Niestety nie. Moje kości są już stare. Nie dałam rady tego posegregować.
    -Dobrze, dziękuje.
    ****Poszłam we wskazane miejsce. Sześć dużych, kartonowych pudeł, a w jednym z nich akta własności domu, w którym mieszkałam. Przeglądnęłam pierwsze pudło. Nic nie znalazłam.
    Gdy już kończyłam przeglądać zawartość piątego pudła, znalazłam akta własności mojego domu.
    -Babcia Klara... - wyszeptałam - Tylko do niej należał ten dom. Co więc oznacza ,,TOARMOGO''?
    ****Zaczęłam przeglądać pudła jeszcze raz, sprawdzając, czy nazwiska, bądź imiona można ułożyć z tych liter. Nic z tego. Żaden akt nie pasował.
    ****Popatrzyłam przez okno. Widziałam park. Dużo żółtych i brązowych barw. Liście już opadły, zostały gołe drzewa. Na jednym z nich ostatni liść się trzyma. Lekki podmuch wiatru i już ląduje na ziemi. W tym samym czasie pudło z gazetami spadło. Podeszłam do niego. Zaczęłam szukać. ,,To nie mógł być przypadek. On chce mi pomóc. A przynajmniej chce, żebym wiedziała jak ma na imię" - pomyślałam przeglądając już trzecią gazetę.
    Bibliotekarka otworzyła okno. Z regału spadła jeszcze jedna gazeta. Chwyciłam ją w locie. Już na pierwszej stronie widniał napis :
    *****************************************TRAGICZNE SAMOBÓJSTWO.
    ****Otworzyłam na tym artykule:
    ****,,24-letni Tom Agroo, który przyjechał do Polski w poszukiwaniu pracy, w drugim dniu pobytu został napadnięty i okradziony. Gdy przyszedł do domu, okazało się, że czeka go eksmisja. Załamany wyszedł z mieszkania, co potwierdzają nagrania z pobliskiego monitoringu. Bez pieniędzy nie mógł wrócić do ojczystego kraju. Zdesperowany zamienił najcenniejsze rzeczy na pieniądze, po czym zakupił broń. Jak zeznali świadkowie, Tom poszedł do dyskoteki. Możliwe, ze chciał zabić nie tylko siebie. Osoba, która wezwała karetkę, jest z nami.
    -Marto, dlaczego zostałaś w dyskotece, skoro wszyscy uciekli ? - zapytałam naszą rozmówczynię.
    -Ciężko się przyznać, ale byłam wtedy za młoda na tę dyskotekę. Gdybym policjanci mnie zauważyli, dostałabym grzywnę. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Schowałam się więc za stolikiem.
    -Co widziałaś? Możesz opisać tę sytuację ?
    -Zauważyłam mężczyznę z pistoletem. Przyłożył go sobie do skroni i oddał strzał.
    -Zadzwoniłaś po pomoc ?
    -Tak, ale dopiero po chwili.
    -Dlaczego ?
    -Sparaliżował mnie strach. Gdy dotarło do mnie, co się stało, wezwałam Policję. Byłam ostatnią osobą, którą widział...
    -Dziękuję za rozmowę Marto.
    -Ja również dziękuję.
    ****Po intensywnej akcji ratowników, Tom zmarł w szpitalu. Rodzina nie sprowadziła ciała do kraju. Pochowano go na polskim cmentarzu. Jego rodzina nie zgłosiła się po ciało do tej pory.''
    ****Odchyliłam się na krześle i zamknęłam oczy.
    -Pamiętam - wyszeptałam do siebie - Ale czemu?
    ****Nic z tego nie rozumiałam. Jest cień, podaje mi litery, sprowadza do biblioteki i pokazuje mi ten artykuł... Ale co to ma wspólnego z ,,TOARMOGO'' ?
    ****Wyciągnęłam kartkę z literami. Teraz wszystko zaczęło układać się w logiczną całość.


    Rozdział VII 'Tom Agroo'

    - ,,Urodził się 26 czerwca 1985r. Trzeciego października popełnił samobójstwo.
    ****Do Polski przyjechał w poszukiwaniu pracy. Okradziono go, wyrzucono z mieszkania, po czym Tom załamał się.''
    ****-Tylko tyle znalazłam na jego temat - powiedziała miła bibliotekarka.
    -Rozumiem. A jest może jakieś zdjęcie ?
    -Tak. O tutaj - wskazała na ekran komputera.
    -A czy mogłaby mi pani wydrukować te informacje ?
    -Ależ oczywiście. Już drukuję.
    ****Wyszłam z biblioteki z kartką w ręku. Nad miastem wisiały burzliwe chmury.


    * * *

    ****Rozpętała się burza. Przed długi czas wpatrywałam się w zdjęcie Toma.
    ****Siedziałam w pięknym fotelu babci, gdy nagle w całym domu zgasło światło. Zabrakło mi odwagi, by zejść do piwnicy, więc podeszłam do regału i z szuflady wyjęłam świeczkę. Kiedy ją zapaliłam, podeszłam do zdjęcia Toma. Krzyknęłam! Oczy mężczyzny zaczęły się ruszać. Przyglądały mi się, oglądały dom.
    ****Światło znów rozbłysło. Oczy Toma znów stały się nieruchome. Po chwili namysłu rozpaliłam w kominku, po czym wrzuciłam zdjęcie do ognia.
    ****Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i patrzyłam jak fotografia spaliła się, w wyniku czego została kupka popiołu. Studiowałam informacje. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, czego szukać.
    -Zmarł trzeciego października... Za pięć dni będzie pierwsza rocznica - powiedziałam sama do siebie.
    **** Podeszłam do okna. Widok rozciągał się na uschnięte kwiaty, drzewa, krzewy.
    **** W powietrzu unosiło się coś niepokojącego. Miałam wrażenie, że nie jestem sama. ,,To tylko złudzenie" - pomyślałam.
    **** Byłam zmęczona, więc postanowiłam pójść spać. Musiałam jeszcze wstąpić do łazienki, by umyć zęby. Kiedy sięgnęłam po klamkę, usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Obróciłam się, lecz nikogo nie zobaczyłam. Jednak kroki zbliżały się coraz szybciej. Nerwowo otworzyłam drzwi do łazienki, by się ukryć.
    **** Zobaczyłam postać. Gdy zapaliłam w pomieszczeniu światło, ujrzałam Toma Agroo. Sparaliżowało mnie. Zdążyłam tylko zauważyć dziurę po kuli, z której wylewała się krew. Wyglądał jak w dniu swojej śmierci. Wybiegłam czym prędzej z domu. Nie chciałam już wracać do tego miejsca. Postanowiłam, że dziś spędzę noc w hotelu.

    Rozdział VIII 'Hotel'
    ****W hotelu znalazłam się około godziny dwudziestej trzeciej.
    -Dobry wieczór. Chciałabym wynająć pokój jednoosobowy.
    -Dobry wieczór. Oczywiście - powiedział młody człowiek, o niebieskich oczach. - Zaraz poszukam klucza.
    ****Dostałam pokój numer trzynaście. Wsunęłam klucz do zamka i lekko go przekręciłam. Blade światło padało na chude łóżko, przy którym stało biurko oraz nocna lampka. Po lewej stronie znajdowała się lodówka. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jaka jestem głodna. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Ku mojemu zdziwieniu, w lodówce nie było nic. Nawet okruszków. Zadzwoniłam po obsługę hotelową.
    ****Szybko się zjawiła.
    -Czym mogę służyć ? - odezwał się wysoki chłopak z brązową czupryną postawioną na żelu.
    -Ja chciałabym zamówić coś do jedzenia... - po chwili odważnie dodałam - Czemu lodówka jest pusta ? Przecież to nie byle jaki hotel...
    -Nie zamówiła pani pokoju z pełną lodówką. Jeżeli by pani to zrobiła, napełnilibyśmy ją. Co chciałaby pani zamówić ?
    ****Popatrzyłam mu prosto w oczy. Były puste i bez życia, takie jakie miał mężczyzna z kostnicy.
    -Poproszę dzisiejsze danie dnia.
    -Dobrze. Zaraz przyniosę.
    ****Zamknęłam drzwi. Tym razem na klucz. Podeszłam do łóżka. Usiadłam na nim i popatrzyłam przez okno. Zobaczyłam Toma Agroo unoszącego się w powietrzu z nożem w ręce. Zemdlałam...


    Rozdział IX 'Krew i nóż'

    ****Obudziło mnie pukanie do drzwi. Podeszłam, aby je otworzyć, gdy nagle coś spłynęło mi po policzku. Zlekceważyłam to, myśląc, że to pot. W końcu wczoraj nieźle się przestraszyłam. Przez Judasza zobaczyłam lokaja.
    -O Boże! Co się pani stało ?! Wezwać karetkę ?
    -Nie, nie trzeba. Czuję się dobrze. Tylko zemdlałam...
    -Tylko?! Pani krwawi! - jego wzrok powędrował na moją głowę.
    ****Dotknęłam jej ręką. Faktycznie krwawiłam. Pobiegłam do łazienki. Popatrzyłam w lustro i znieruchomiałam. W głowie miałam dziurę po nożu. ,,Cholerny cień! ''
    -Czemu pani to sobie zrobiła ? - dobiegł mnie cichy głos chłopaka.
    -Co ?! Przecież nic sobie nie zrobiłam! -odkrzyknęłam.
    -Tutaj leży nów... - pokazał narzędzie leżące na łóżku, gdy podeszłam do niego z zabandażowaną głową. Miał podejrzany uśmiech.
    -Ale... To nie ja! Cenie swoje życie. Nie odebrałabym go sobie!
    ****Chłopak milczał, patrząc na moją głowę. Czułam się speszona. Popatrzyłam przez okno, by uniknąć jego oczu. Utkwiłam wzrok na wysokim budynku.
    -Przyniosłem dla pani danie dnia...
    -Oh. To dobrze. Umieram z głodu.
    ****Chłopak nadal nie wychodził. Zabrałam się do jedzenia, lecz jego uciążliwy wzrok mnie peszył. Nie mogłam nic przełknąć.
    -Może chcesz trochę ? - spytałam, gdy po raz kolejny przyłapałam go na patrzeniu w moją stronę.
    -Nie.
    ****Więcej się nie odezwał. Ja również. Chłopak wciąż nie wychodził. Zignorowałam jego wzrok i zaczęłam jeść szpinakowy naleśnik. Byłam tak zajęta tą pyszną potrawą, że nie zauważyłam jak brązowowłosy chłopak chwycił za nóż. Kątem oka zauważyłam, że idzie w moją stronę. Obróciłam się. Nic sobie z tego nie robił. Szedł dalej w moim kierunku. Zaczęłam krzyczeć i rzucać w niego różnymi rzeczami. Wszystkie przechodziły przez niego jak przez cień. ,,Nie! Nie! Nie! Proszę! Tylko nie to! ''
    ****Rozglądnęłam się nerwowo po pomieszczeniu. Jedyne, co przyszło mi do głowy to okno. Nawet jeśli nie przeżyję, przynajmniej będę mieć tego Toma z głowy. Podbiegłam do okna. Otworzyłam je szeroko. Ostatnie spojrzenie na cień... Czułam już tylko lekkość.


    Rozdział X 'Zapowiedź śmierci'


    ****Otworzyłam oczy. Ten obraz znałam już za dobrze. Stare, zniszczone tapety i obraz, już bez napisu ,,ZAPISZ". ,,To był sen'' - pomyślałam ucieszona - ,,To było tylko złudzenie! Może ja przez cały czas spałam? Nic tak naprawdę się nie stało... Ciągle spałam''.
    ****Żeby się o tym przekonać, podciągnęłam rekaw.
    ****,,To chyba koszmar!'' - pomyślałam, patrząc na rękę.
    ****W tym momencie drzwi się otworzyły. Nikt nie wszedł. Po chwili drzwi się zamknęły, a w miarę odległości widziałam Toma coraz wyraźniej. Bałam się. Nie wiedziałam do czego jest zdolny... Przez jaki czas ja spałam? Co było jawą a co snem?
    -Nie bój się. Nie skrzywdzę cię - powiedział półprzeźroczysty mężczyzna ze złośliwym uśmiechem.
    -Czego ode mnie chcesz?! - zapytałam.
    -Niczego. Jeszcze... - wypowiadając ostatnie słowo rozpłynął się w powietrzu.
    ****Przez resztę dnia już się nie pokazał.
    ****Leżałam w łóżku z ciepłą herbatą w ręku, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Bez przesadnego entuzjazmu zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w ich stronę. Zeszłam już ze schodów.
    -Już ide, idę! - krzyknęłam w stronę drzwi.
    ***Wyjżałam przez szybkę w drzwiach. Zobaczyłam starą, pulchną cygankę. Otworzyłam drzwi.
    -Dzień dobry. Jestem Rossalita - przedstawiła się kobieta.
    -Dzień dobry - odpowiedziałam trochę zmieszana.
    -Jeżeli pani chce, mogę przepowiedzieć przyszłość. Oczywiscie za drobną opłatą.
    ****Zastanowiłam się przez chwilę, po czym zaprosiłam staruszkę do środka gestem ręki. ,,Jeżeli mówi prawdę, będę wiedzieć, co mnie czeka. Jeżeli jednak kłamie, będzie to przynajmniej dobra zabawa'' - przekonywałam sama siebie.
    ****Usiadłyśmy w salonie na starych fotelach babci.
    -Byłabym wdzięczna za filiżankę kawy, a i lepiej by mi się wróżyło - powiedziała po dłuższej chwili ciszy, gdy karty do tarota na moim stole były ułożone.
    -Dobrze, zaraz zaparzę.
    ****Poszłam do kuchni. Nie ufałam za bardzo tej kobiecie. W pośpiechu zrobiłam kawę i prawie wbiegłam do salonu. Kobieta rozglądała się po pokoju.
    -Emanuje tu zła energia - usłyszałam, gdy stawiałam kawę na stoliku.
    -Proszę? - spytałam, nie do końca rozumiejąc.
    -Wyczuwam tu obecność ducha... Złego ducha - powiedziała bardzo spokojnie Rossalita i upiła łyk kawy.
    -Dobrze. Może postawię ci tarota, drogie dziecko - zaproponowała, jakby już zapomniała o duchu.
    ****Patrzyłam w milczeniu, jak staruszka przestawiała karty.
    -Oo! Niedobrze! - powiedziała, podnosząc jedną z kart.
    -Co się stało? - spytałam beznamiętnie. Nie bardzo mnie to interesowało. Już nieraz słyszałam o staruszkach, które przychodza do jakiegoś domu, ustawiają karty, nie mając pojęcia, co robią i tylko cię straszą mówiąc o klątwie rzuconej na ciebie, twoją rodzinę, żądając wysokich sum za jej przezwyciężenie.
    -Niedobrze - usłyszałam ponownie, zamiast odpowiedzi.
    ****Nie dopytywałam dalej. Rossalita siedziała, wpatrując się w jedną, jedyną kartę. Na chwilę otworzyła, po czym zamknęła usta.
    -Nie wiem, jak ci to powiedzieć...
    ****Nie ukrywam, że się przestraszyłam tonu jej głosu. Kobieta przez dłuższą chwilę zastanawiała się, co powiedzieć.
    ****W końcu wydusiła:
    -Więc... - cisza. Ta okropna cisza, która dla tej kobiety mogła znaczyć tylko jedno. Oczy Rossality stały się nieruchome. Ramiona nie poruszały się. Umarła! Rozpłakałam się. Długo, może aż za długo wpatrywałam się w nieruchomą staruszkę. W szoku podeszłam do telefonu. Podniosłam słuchawkę, wykręciłam numer, który jako jedyny przyszedł mi do głowy. Po drugim sygnale telefonicznym dotarła do mnie świadomość, kogo to numer. Zastanawiałam się właśnie, czy odbierze właściwa osoba, gdy usłyszałam znajomy głos:
    -Halo? - Zdębiałam. Odebrał. To naprawdę on. - Halo?! - powtórzył ze zniecierpliwieniem.
    -Tak... Eee... Z tej strony Marta... - zamilkłam.
    ****Po drugiej stronie również zapadła cisza. Bałam się. Żeby tylko teraz nie rozłączył. Potrzebowałam Go. Potrzebowałam Go teraz najbardziej. Nie potrzebowałam Go tak nawet, gdy mnie zostawił.
    -Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś do mnie zadzwonisz... To znaczy... Cieszę się, ale... Po prostu mnie zaskoczyłaś i...
    -Wiem... - przerwałam - Rozumiem cię. Też się nie spodziewałam - głos mi się załamał, w oczach stanęły mi łzy.
    -Marta! Co się dzieje?!
    ****Był naprawdę zmartwiony. Nie chciałam mu się zwierzać. Już raz mu zaufałam. Wtedy mnie porzucił, jak zabawkę, którą się znudził. Zanim wszystko uporządkowałam w głowie, moje usta same opowiedziały całą historię, nie pomijając śmieri babci, rany na prawej ręce, historii Toma i oczywiście kobiety w moim fotelu.
    -Marta, proszę, powiedz, że opowiedziałaś mi horror, na ktorym byłaś w kinie... - z mojej strony cisza - To może chociaż powiedz : ,,ładna pogoda''!
    -Przykro mi... To był fragment z mojego życia - byłam już bliska płaczu...
    -Gdzie teraz mieszkasz?
    -Makowa 430.
    -Dom twojej babci - bardziej stwierdził niż spytał.
    -Tak. Zamieszkałam w nim, gdy babci... - już nie wytrzymałam i rozpłakałam się jak dziecko.
    -Nie martw się. Już do ciebie jadę.
    ****Gdy odłożyłam słuchawkę, na drzwiach do pokoju zobaczyłam napis ,,TY BĘDZIESZ NASTĘPNA'', który był napisany ta samą czcionką, co wcześniejsze...


    Rozdział XI 'To już jutro'

    ****Właśnie nastawiłam wodę na kawę, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Drgnęłam na myśl o tym spotkaniu.
    ****Ostatnio widziałam ojca dziesięć lat temu. Pamiętam ten dzień do dziś.


    ****Mieszkaliśmy w pięknym domku oddalonym o kilka kilometrów od morza i ciepłego, złotego piasku. Rodzice bardzo się kłócili z powodu problemu alkoholowego mamy. Wtedy tata zagroził jej rozwodem. W rozpaczy mama obiecała, że już nigdy nie sięgnie po kieliszek. Następnego dnia zapisała się do AA. Wszystko było dobrze, dopóki któregoś dnia nie znalazłam butelki whisky za kanapą. Rozpłakałam się. W tym stanie znalazł mnie tata. Pocieszał mnie. Gdy przyszła mama, odesłała mnie do pokoju. Ciekawość zwyciężyła i usłyszałam jak tata krzyczy, że miała się przecież leczyć. Ona jednak broniła się, tłumacząc, że tę butelkę schowała tam już dawno, jeszcze przed tym, jak zapisała się do grupy wsparcia, że już zapomniała o tej butelce. Ojca to nie obchodziło. Powiedział, że to wszystko miała wyrzucić, po czym spakował się i z torbami wszedł do mojego pokoju. Dał mi swój numer telefonu mówiąc, że gdybym miała kłopoty lub chciała pogadać, to mam dzwonić. Musiałam się wtedy szybko usamodzielnić. Podtrzymywałam mamę na duchu, zajmowałam się domem i oczywiście wyrzuciłam alkohol z mieszkania. Mama znalazła mniej płatną pracę niż tata, więc musiałyśmy się przenieść bliżej babci. Tam posiadłości były znacznie tańsze. Dwa tygodnie później rozwiedli się. Zostałam z mamą. Ona potrzebowała mnie bardziej. Z numeru taty nigdy nie korzystałam. Nie żebym go zapomniała, nic z tych rzeczy. Po prostu czułam się oszukana, zawiedziona jego zachowaniem.
    ****A teraz on siedział w kuchni, przy mahoniowym stole i pił kawę.
    -Musimy zadzwonić na policje… - powiedział, gdy zerknął w stronę pokoju, w którym leżały zwłoki kobiety. Przeszły mnie dreszcze na samą myśl.
    -Wiem… Ale chciałam, żeby ktoś tu ze mną był –powiedziałam niepewnie. ,,Ciekawe jak zareaguje’’ – pomyślałam.
    ****Poszedł do pokoju ze zwłokami. Wyjął telefon i zaczął wykręcać numer.
    -Nie bój się – szepnął do mnie, po czym zaczął rozmawiać z komendantem.
    ****Policja przyjechała dziesięć minut później a razem z nią pogotowie.
    -Jak do tego doszło? – pytał mnie już trzeci policjant.
    -Tak samo jak wtedy, gdy mówiłam to pana poprzednikom.
    ****Popatrzył na mnie tak, jakby chciał mnie zabić i odszedł niezadowolony faktem, iż nie usłyszał odpowiedzi.
    ****Dużo policjantów kręciło się po pokoju. Gdy rozmawiałam z ojcem, lekarze zabrali kobietę do kostnicy.
    -Marta! Jezu, Marta! Co tu się stało?! Nic ci nie jest?! Maarta! – mama krzyczała na cały głos.
    -Mamo… Nic mi nie jest – uśmiechnęłam się do niej, ale ona nie odwzajemniła uśmiechu. Jej wzrok utkwiony był w ojcu.
    -Co ty tutaj roisz?! – robiła groźną minę, ale ja widziałam w jej oczach radość.
    -Przejeżdżałem tędy i zobaczyłem policję. Wstąpiłem więc, by dowiedzieć się czegoś więcej o tej sprawie – popatrzył na mnie znacząco. Nie chciał, by mama dowiedziała się, że najpierw zadzwoniłam do niego.
    -Zawsze wiedziałam, kiedy kłamiesz – powiedziała matka wysłuchawszy opowieści ojca –Marta, mów jak było naprawdę.
    -Zadzwoniłam po tatę… Zrozum, nie chciałam cię martwić… - popatrzyłam na matkę z miną zbitego psa.
    -No dobrze, ale następnym razem uprzedź mnie o jego wizycie – zmierzyła ojca wzrokiem.
    -Dobra chłopcy, zwijamy się. Nic tu po nas – usłyszałam w oddali policjanta.
    ****Na dźwięk tych słów poczułam ulgę. Pięć minut później nie było już policji, pogotowia ani żadnych śladów świadczących o ich obecności.
    ****Siedziałam teraz sama przy stole, popijając zieloną herbatę na uspokojenie. Matka wyszła zaraz po tym, jak zaproponowałam kawę, tłumacząc się urwaniem głowy w pracy i jakimś terminem projektu, mówiąc, że przyjdzie jutro zobaczyć, jak się czuję. Ojciec posiedział ze mną godzinę, zaparzył sobie kawę, po czym szybko ją wypił i wyszedł, dziękując za zaproszenie, choć liczył na nieco inne okoliczności. Przeprosiłam go i obiecałam wkrótce znów się z nim skontaktować. Teraz, gdy odzyskałam tatę, nie mogłam przepuścić okazji poznania go na nowo, zaufania mu.
    ****Pogrążona w myślach dopiłam herbatę. Półprzytomna ze zmęczenia weszłam na górę. Ominęłam łazienkę i weszłam wprost do sypialni. Jednak, gdy tylko przekroczyłam próg pokoju, natychmiast odzyskałam trzeźwość umysłu. Po drugiej stronie pomieszczenia, tuż przy oknie, stał Tom, który wydawał się nie zauważyć mojego przyjścia. Już miałam się wycofać, gdy odwrócił się do mnie i spytał beznamiętnym głosem :
    -Wiesz, kiedy umarłem, prawda?
    ****Stałam wpatrzona w niego, nie wierząc własnym uszom.
    -Tak – odparłam po chwili wahania.
    -Jak myślisz? Jaki mam cel? Czemu tutaj jestem? – jego usta wygięły się w szyderczy uśmiech.
    -Domyślam się, że chcesz mnie zabić. Ty jednak nie zdradzisz mi gdzie, kiedy, ani w jaki sposób to zrobisz. Wolisz napawać się moim lękiem – po raz pierwszy od dziecięciu lat miałam w sobie taką złość.
    -Brawo! Jesteś bardzo mądrą dziewczyną Marto. To samo imię nosiła twoja babcia, wiesz? Biedaczka – pokręcił głową w zamyśleniu, ciągle z uśmiechem na ustach.
    -Co jej zrobiłeś?! Mów!
    -Hej, spokojnie.
    -Spokojnie? Spokojnie?! Zabiłeś moją babcię, tą miłą staruszkę, a teraz chcesz zabić mnie! Jak mam być spokojna?!
    ****Tom długo patrzył na mnie, potem odwrócił się w stronę okna. Wydawało mi się, że ta chwila trwa wiecznie. Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle popatrzył na mnie bladymi oczami.
    -To już jutro – powiedział i rozpłynął się w powietrzu.


    Rozdział XII '03.10.2010r.'

    ****Pomimo wczorajszej przygody zasnęłam bardzo szybko, a rano obudziłam się rześka i wypoczęta. Swojego dnu nie pamiętałam, ale teraz to nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, gdzie się znajduję. To nie był mój dom. Owszem, leżałam we własnym łóżku, ale te tapety, meble, ściany nie wyglądały znajomo.
    ****,,Czy ja się już obudziłam, czy jeszcze śnię?''
    ****Nie zdążyłam się dłużej zastanowić nad tym faktem, gdyż do pokoju wszedł George.
    -No i jak się spało? - spytał jak gdyby nigdy nic.
    ****Popatrzyłam na niego zdziwiona, a on powtórzył pytanie. Przyglądałam mu się badawczo jeszcze chwilę, a później odpowiedziałam, że wypoczęłam.
    -Jak myślisz, to sen czy może już nie śpisz? - zapytał, a po dłuższej chwili, kiedy zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.
    -Sądzę, że jeszcze śpię.
    ****Patrzyłam na niego, oczekując jakiejkolwiek reakcji. Mężczyzna wstał, przeszedł przez ścianę i nagle wszystko było jak dawniej. Wszystkie kolory, kształty wróciły do poprzedniego stanu.
    ****Obudziłam się. Teraz była prawie pewna, że to co się stało, było tylko snem.
    ****Teraz George siedział na łóżku. Już chciałam coś powiedzieć, gdy on pstryknął palcami i szybko rozpłynął się w powietrzu. I znowu wszystkie kolory i kształty zostały zmienione. Uszczypnęła się. Nic się jednak nie stało. ,,Więc to rzeczywistość'' - pomyślałam, po czym szybko pobiegłam do telefonu i wykręciłam numer matki.
    -O, cześć córeczko, właś...
    -Halo? Mamo? - powiedziałam pośpiesznie nie zwracając uwagi na jej przywitanie - Ja chyba ześwirowałam.
    ****Mama wybuchnęła śmiechem.
    -Córeczko, nie mogłaś ześwirować - po tych słowach usłuchałam głos, który słyszałam tylko kilka razy i który zawsze powodował ciarki na plecach. Głos Georga. - Przecież tu wszystko jest normalne.
    ****W panice odłożyłam telefon. ,,Jestem normalna. To tylko jego kolejna sztuczka'' - powtarzałam ciągle w myślach.
    ****Chciałam wrócić do łóżka, zasnąć i zapomnieć o tym wydarzeniu. Gdy tylko się odwróciłam, zostałam uderzona czymś twardym i zemdlałam.
    ****Kiedy się obudziłam, George znów siedział na łóżku, pstryknął palcami, rozpłynął się, poszłam do telefonu by porozmawiać z mamą i znów jej słodki i czuły głos zmienił się na niski i trochę zachrypnięty Georga.
    ****Sytuacja powtarzał się za każdym razem, gdy tylko kładłam się spać.
    ****Nigdy nie mogłam rozróżnić, czy to, co dzieje się wokół mnie jest snem czy jest to może rzeczywistość. Nie mogłam już dłużej wytrzymać.
    ****Tuż przed moim skokiem pojawił się. Widocznie przyszedł delektować się chwilą. W ostatnim momencie odwróciłam się i spytałam
    -Czemu właśnie ja? Czemu to mnie chcesz zabić? - mój głos był dziwnie spokojny. Chyba w głębi duszy pogodziłam się z tym, co miało się stać, choć wcale tego nie rozumiałam.
    -Byłaś ostatnią osobą, jaka widziałem. Ty widziałaś, jak ja umieram. Teraz ktoś inny będzie widział twoją śmierć po której staniesz się taka jak ja. Będziesz starała się za wszelką cenę zabić tego, kto ostatni widział Cię żywą.
    ****Zastanawiałam się nad znaczeniem jego słów. Po co właściwie stworzył ten ,,łańcuszek śmierci''?
    -Marta? - dobiegł mnie głos z dołu.
    -Skoro o tym mowa - odezwał się George - Zaprosiłem gościa.
    ****I wtedy w drzwiach stanęła moja mama.


    Rozdział XIII 'Marta Seremet'


    **************************************TAJEMNICZE SAMOBÓJSTWO************************************** ******

    Marta miała zaledwie dziewiętnaście lat. Niedawno wprowadziła się do domu swej zmarłej babci.
    -Marta nigdy nei miała problemów - mówi matka zmarłej dziewczyny - Była wspaniałą córka...
    ****Matylda Seremet była ostatnią osobą, którą Marta widziała tego dnia.
    -Czy może nam pani opowiedzieć coś z tego popołudnia?
    -byłam w pracy, gdy zadzwonił telefon. Marta pospiesznie powiedziała tylko, że nie umie już odróżnić snu od rzeczywistości, że zaraz skoczy i że nie żartuje. Wyszłam z pracy i pojechałam do córki. gdy stanęłam w drzwiach jej pokoju, Marta jakby została popchnięta przez kogoś, straciła równowagę i spadła.

    ****Uroczyste pożegnanie zmarłej odbędzie się w poniedziałek o 16:00. Rodzinie składamy najszczersze kondolencje.


    Rozdział XIV 'Łańcuszek śmierci'

    Tak jak mówil Tom, Marta stała się taka jak on. Zabiła swoją matką, co oczywiście wyglądało na samobójstwo. Ta dwója to był tylko początek. Z kazdym nowym samobójstwem dołączało do nich coraz więcej i więcej dusz. Krążyło na ich temat wiele pogłosek, ale żadna z nich nie była w pełni zgodna z prawdą.

    Łańcuszek śmierci trwa do dziś.
    Ostatnio zmieniony przez Czarna : 10-03-2013, 15:29

  2. #2
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Szkoda, że takie krótkie, właściwie trudno do czegokolwiek się odnieść na tym etapie. Byłoby miło gdybyś wrzucała 3 razy dłuższe opka, chyba że miniatury (jednoczęściowe krótkie opowiadania z morałem).

    Ogólnie ciekawie się zaczyna. Dość intrygujące, z pewnością wywołuje emocje. Przed wykrzyknikami spacji nie stawiamy.
    pomyslałam
    Zapewne jakiś moderator złączy Ci wszystkie części opowiadania w jeden temat (jeśli się pisze części opowiadań to w jednym temacie)
    To pozwolę sobie błędy
    Miałam pod ręką latakrę
    Zółte światło padło na sterte
    dzisiejdzego
    połozyłam
    oopalane z kazdej stornynie


    nieee, poddaję się
    Przepuść wszystko przez worda, popraw literówki, bo to zwyczajny brak szacunku dla czytelnika jest.
    Masz 16 lat, masz umiejętności do pisania, które warto rozwijać, ale trzeba trochę więcej od siebie dać, zanim się opublikuje cokolwiek
    Ostatnio zmieniony przez ProEda : 19-11-2012, 19:53
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar Celestian hunter
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Gliwice
    Wiek
    32
    Posty
    1,059
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Ja natomiast apeluję, by wszystkie rozdziały danego opowiadania były w jednym miejscu. Jak widać pousuwałem resztę tematów i wrzuciłem je do pierwszego posta - jeśli zamierzasz kontynuować te opowiadanie, to proszę dopisywać tekst do pierwszego lub drugiego posta (poprzez opcję 'edytuj post'), ewentualnie w nowych postach tego tematu.
    Całkiem nowe opowiadanie może się już oczywiście znaleźć w nowym temacie.

    Aha, btw ProEda ma rację - z opcją 'edytuj post' i tak powinnaś się zapoznać, by popoprawiać te literówki ;d

    To takie wstępne uwagi, same opowiadanie ocenię później, bo jeszcze nie czytałem ; )

  5. #4
    Czarna

    Domyślny

    Dziękuję, dopiero zaczęłam i jeszcze się tu nie odnalazłam, ale postaram się zaaklimatyzować :) w takim miłym towarzystwie szybko mi to przyjdzie :)

  6. #5
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Przeczytałam dalej, ignorując błędy interpunkcyjne i literówki, (na marginesie bład ort - piszę się Sylwii, a nie Sylwi)
    opowiadanie ma potencjał jeśli chodzi o fabułę, jest ciekawe, pomysłowe, ale jeśli chcesz mieć więcej czytelników, to musisz poprawiać błędy podkreślone na czerwono, bo inaczej ludzie przestaną czytać po kilku literówkach. Jeśli błędy będą poprawione to automatycznie będzie się to czytało łatwiej, a to się bardzo ceni.
    Co do miłego towarzystwa, jest takie też w pozostałych częściach forum, więc zachęcam do udziału w dyskusjach, a niejedno Cię zaskoczy ;) pozdrawiam
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  7. #6
    Czarna

    Domyślny

    Właśnie ja szybko to pisałam na klawiaturze i czasami po prostu nie zauważałam tych błędów. Postaram się poprawić :)

  8. #7
    Avatar Dzzej
    Data rejestracji
    2006
    Posty
    8,969
    Siła reputacji
    23

    Domyślny

    Cytuj Czarna napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Właśnie ja szybko to pisałam na klawiaturze i czasami po prostu nie zauważałam tych błędów. Postaram się poprawić :)
    Pisanie opowiadań polega na napisaniu go, trzykrotnym przeczytaniu i poprawieniu błędów.

    Fabuła faktycznie przyciąga, ale bardzo dużo literówek, gdzieniegdzie ortograficzne, czasem językowe i składniowe. Dialogi to już w ogóle masakra.

    Czekam na kolejne części i liczę, że się poprawisz, bo zainteresowałem się tą historią ;).


  9. #8
    Czarna

    Domyślny

    Staram się poprawiać. Opowiadanie napisane było najpierw na papierze, ocenione przez nauczycielkę języka polskiego, więc jeżeli jakieś błęy składniowe czy językowe się wkradły, to tylko przez to, iż opowiadanie nie było oceniane na poziomie 'zaawansowanym'. Moja nauczycielka traktowała mnie bardziej jak autora bajek dla dzieci przedszkolnych, niż poważniejszych gatunków literackich.



    Dziękuję za zainteresowanie :)

  10. #9
    Avatar Celestian hunter
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Gliwice
    Wiek
    32
    Posty
    1,059
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Pozwoliłem sobie poprawić jeszcze kilka literówek, na które natrafiłem (w tym moją ulubioną: "Musiałam jeszcze wstąpić do łazienki, by uczyć zęby." ;d).

    Interesujące opowiadanie, jestem ciekaw dalszego rozwoju wydarzeń. Podoba mi się twój styl prowadzenia historii, choć momentami zabrakło mi niektórych opisów. Na przykład nie do końca wiem jak powinienem wyobrażać sobie ten dom, a wydaje się on odgrywać tu istotną rolę, przynajmniej w kilku pierwszych rozdziałach. Jednak w większości przypadków opisów było w sam raz - wiadomo było co się dzieje, a jednocześnie tekst nie przynudzał ;)

    Natomiast mam kilka uwag co do samej fabuły. Przede wszystkim przeszkadzało mi nienaturalne zachowanie głównej bohaterki. Mamy tu w końcu do czynienia z jakimiś paranormalnymi, potencjalnie niebezpiecznymi siłami i - moim zdaniem - normalną reakcją przeciętnego człowieka byłoby natychmiastowe odcięcie się od kontaktów z tym nawiedzonym domem i szukanie jakiejś pomocy.

    Zastanów się nad naturą ludzi. Najważniejsze jest przetrwanie, wszystko inne schodzi na dalszy plan. Spróbuj też wyobrazić sobie jak sama zachowałabyś się na miejscu bohaterki.
    Już sam strach przed nieznanym powinien zmusić człowieka do ucieczki. Gdy w grę wchodzi realne zagrożenie życia, nikt by się nie zastanawiał i brał nogi za pas. Natomiast zasypianie w takim miejscu i sytuacji moim zdaniem kompletnie przeczy podstawowym instynktom człowieka.

    No i ostatecznie: sądzę, że wypowiedź lekarza i tekst redaktora z gazety powinny brzmieć bardziej profesjonalnie - adekwatnie do ich zawodów.
    Pan doktor na przykład w rzeczywistości raczej nie podałby 'strachu' jako przyczyny zgonu, a tym bardziej nie uzasadniałby tego szeroko otwartymi ustami/oczami nieboszczyka. Sądzę, że po sekcji zwłok powinien podać typowo biologiczne przyczyny śmierci (na przykład zawał), sugerując co najwyżej, że były spowodowane strachem. No chyba, że ten nieprofesjonalizm lekarza wynika z jego dziwnej natury ;)
    Natomiast w tym artykule ciągle czuć obecność narratora, szczególnie tutaj: "Załamany wyszedł z mieszkania (...)"
    Przy okazji we fragmencie "Jak zeznali świadkowie, Tom poszedł do dyskoteki." wydaje mi się, że informacja o świadkach jest niepotrzebna, skoro znaleziono go tam postrzelonego.
    Brakuje mi też informacji z którego kraju pochodził. A nie ukrywam, że ciekawi mnie kto emigruje za robotą akurat do nas ;d


    Pomarudziłem, ale opowiadanie fajne. Liczę na kontynuację :)

  11. #10
    Avatar Maciek_1993
    Data rejestracji
    2006
    Posty
    2,483
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Nie czytam tych opowiadań zazwyczaj, aczkolwiek komentarze mnie do tego zachęciły w tym wypadku i mam w sumie pytanie do osób które komentowały.
    Nie wydaje wam się że to opowiadanie jest pisane dosyć ogólnie ? że jakby każdy z tych rozdziałów porządnie rozwinąć, to czytało by się to o wiele ciekawiej, i ogólnie opowiadanie na tym dużo by zyskało ? Nie wydaje wam się że pomijane jest dużo szczegółów które mogły by je polepszyć ? ;d
    Czy tylko ja mam takie wrażenie ? :X

  12. #11
    Czarna

    Domyślny

    Nie jestem zbyt wielką fanką opisów, dlatego nie są one aż tak rozbudowane. Zostało jeszcze kilka rozdziałów, ale posiadam również jeszcze jedno opowiadanie, niestety jest ono obecnie sprawdzane przez moją nauczycielkę, więc nie wiem, kiedy znów je zobaczę. Jest bardziej rozbudowane, i mam nadzieję, posiada mniej błędó niź dotychczasowe :)

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •