Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 6 z 6

Temat: [Opowiadanie] Wyrok: Ostatnia wieczerza

  1. #1

    Data rejestracji
    2012
    Położenie
    Tu i tam
    Wiek
    21
    Posty
    290
    Siła reputacji
    12

    Domyślny [Opowiadanie] Wyrok: Ostatnia wieczerza

    Praca chwilowo wstrzymana.
    Powód: Szkoła, OSK, praca



    Wyrok: Ostatnia wieczerza to historia opisująca wydarzenia z roku 2024, w którym to w Polsce odbywa się start pierwszej w kraju elektrowni jądrowej. Elektrownia warta dziesiątki milionów euro, przewyższająca inne elektrownie tego typu na całym świecie pod względem wytwarzanej mocy.

    Indeks:
    Rozdział I - Początek końca
    Ostatnio zmieniony przez Abe : 18-11-2012, 18:06 Powód: Całkowita edycja: Nadanie nazwy, dodanie opisu, okładki oraz indeksu.

  2. #2

    Data rejestracji
    2012
    Położenie
    Tu i tam
    Wiek
    21
    Posty
    290
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    Rozdział 1
    Początek końca


    - Jest 21 kwiecień 2024 roku, dzień w którym Polska wzbije się na szczyt alternatywnych źródeł energii. Dziś dzień po raz pierwszy o godzinie zero uruchomi swoje dziecię, ziści swoje marzenia, elektrownia jądrowa o której nie mogłaby marzyć sama Francja, o której nie śni Rosja, czy Niemcy.
    - To my Polacy będziemy potęgą, poskromimy tę niewyobrażalną moc i cały świat będzie patrzył na nas z zazdrością i szacunkiem! - niemal wykrzyczał te słowa, niski facet w białym fartuchu do tłumu pracowników, oczekujących na to historyczne wydarzenie.
    - Nie możecie tego zrobić! Nie róbcie tego! Nie czyńcie z całego kraju drugiego miasta widmo! Nie jesteśmy gotowi! - desperacko krzyczał jakiś mężczyzna w tłumie. Po czym szum wśród zebranych nabrał na sile. Mężczyzna zapowiadający wydarzenie rozejrzał się w poszukiwania krzykacza, lecz go nie dostrzegł.
    – Wszystko jest zapięte na ostatni guzik! Wszystko jest pod kontrolą. Zapewniam Was, że jesteśmy gotowi. - odpowiedział na oskarżenia i kontynuował dalej.
    - Cała elektrownia jest nafaszerowana najnowocześniejszą technologią wartą miliardy, miliardy euro.
    - Nie musicie się niczego obawiać, budowaliśmy tę elektrownie w pocie czoła i krwi naszych dłoni przez dziesięć lat.
    - Dopracowany został każdy szczegół, nie straszne nam huragany, powodzie, czy ataki terrorystyczne. To istny bastion! - przerwał na chwile i obserwował tłum pracowników, po czym dodał.
    – Jest godzina 22:30 za półtora godziny zapiszemy się na kartach historii, nie tylko Polski, ale i całego świata. Zapraszam teraz wszystkich na stołówki, najedzcie się do syta, tej nocy czeka nas wszystkich ciężka praca. - zakończył mowę, odwrócił się i zniknął za ołowianymi drzwiami.
    - Jerzy, myślisz, że nie jesteśmy gotowi na odpalenie reaktorów? Może tamten facet miał rację, bo jeżeli coś pójdzie nie tak jak jest zaplanowane, to cały kraj po prostu zniknie, nie będzie nic. - zapytał z dramatycznym tonem, chudy mężczyzna odziany w biały fartuch i plakietkę którą uwiesił na szyi. Przedstawiała ona imię i nazwisko posiadacza, oraz w nawiasie numer pracownika, poziom na którym pracuje i stopień służbowy. W tym konkretnym przypadku był to: Jarosław Staszyński - (098/C/10).
    - No co Ty Jarek?!, słyszałeś przecież doktorka, wszystko jest zapięte na ostatni guzik, przecież nie mówiłby tego gdyby tak nie było, co nie? - odpowiedział mu pewnie Jerzy, po którym widać było, że lata młodzieńcze miał już za sobą. Był ubrany podobnie do swojego kolegi, tyle, że na jego plakietce widniało: Jerzy Nowogrodzki – (121/D/08).
    Chodźmy lepiej coś zjeść, w końcu żarcie mamy za darmo. - z uśmiechem na twarzy zaproponował Jarkowi.Po czym wykrzywił usta w grymas i dodał.
    - Poza tym, słyszałem, że góra narobiła zapasów na 50 lat.
    - Dobra, dobra, chodźmy... - opowiedział mu Jarek i poszli.
    Droga na stołówkę wcale nie była krótka, w końcu cała elektrownia zajmowała około 500 hektarów ziemi. Szli raz to do góry, raz to w dół, znowu w górę po schodach i w dół, drzwi otwierali używając identyfikatorów, na każdym z nich umieszczony czip, który rejestrował wszystkie wejścia i wyjścia jak i również dane posiadacza.
    Gdy dotarli na jadalnie była ona już prawie pełna, podzielona na kilkanaście mniejszych sal.
    Całą elektrownie obsługiwało tysiące osób, nie sposób było zliczyć ile.
    - Jestem ciekawy gdzie Oni te jedzenie na te 50 lat pochowali, pewnie w reaktorach. - zażartował na głos Jarek.
    - To co Wy nie słyszeliście? - odezwał się za nimi kobiecy głos. Odwrócili się, stała tam piękna kobieta, wyglądała na około 30 lat, blond włosy, niebieskie oczy i również ubrana w biały fartuch z zawieszoną plakietką.
    Jarek spojrzał automatycznie na identyfikator: Emilia Wysocka (020/B/05).
    - Nie słyszeliśmy czego? - zapytał.
    Kobieta nie czekając odpowiedziała.
    - No podobno zainwestowali bardzo dużo pieniędzy na podziemne bunkry.
    - Jasne, jedyne bunkry które ja widziałem, to te małe klitki, zaraz przed wejściem na teren elektrowni. - odezwał się Jerzy.
    - No to najwidoczniej mało widziałeś. - ciągnęła dalej swoją mowę kobieta.
    - U nas na poziomie wszyscy o tym gadają. Słyszałam, że są 200 metrów pod ziemią, a ściany zrobione z ołowianych bloczków o grubości 2 metrów i to niby tam trzymają całe zapasy jedzenia i wody pitnej. Podobno są też tam generatory elektryczne, filtry powietrza, wody i w ogóle wszystko co potrzebne, żeby tam przeżyć w razie jakiegoś, no wiecie, wypadku...
    Coś wydało piszczący dźwięk z kieszeni kobiety.
    - Oj, wzywają mnie, muszę już iść.
    - Do zobaczenia. - obróciła się na jednej nodze i znikła za zakrętem korytarza.
    - Dziwna babka, co? Pewnie wygaduje jakieś głupoty. - podsumował usłyszaną historie Jarek.
    Jerzy spojrzał na niego i zaproponował.
    - Dawaj, idziemy w końcu zjeść, bo zaraz umrę z głodu.
    Podeszli obaj do długiego blatu na którym było wystawione jedzenie. Wzięli jednorazowe, plastikowe tacki oraz sztućce i zaczęli wybierać to na co mieli ochotę. Jedzenia była masa, jednak wszystko w puszkach, same konserwy, nawet woda była zamknięta w jakichś dziwnych plastikowych woreczkach do których wciskało się słomkę.
    - Kurde, stary, karmią nas żarciem dla kosmonautów, czy co? - z oburzeniem rzucił Jerzy.
    - Spójrz nawet masło w tubce!
    A mówili, że ta robota to spełnienie marzeń... - dodał i wycisnął masło na tackę.
    Jarek wysłuchał łkania kolegi i go pocieszył.
    - Ciesz się, że nie musisz za to płacić.
    - Dalej, chodź, idziemy zająć jakieś miejsca, bo zaraz będziemy jeść na podłodze. - dodał.
    Znaleźli stół przy którym były wolne akurat 2 miejsca, położyli na nim tacki i usiedli. Blat na którym jedli był na dwadzieścia miejsc, siedzieli przy nim różni ludzie. Młodzi i starzy, jedni ubrani z niebieskie fartuchy drudzy w białe, jedni łysi, drudzy wręcz przeciwnie. Kobiety i mężczyźni, każdy był pochłonięty rozmową i konsumowaniem jedzenia, jednak z daleka było widać, że jedzenie które zaserwowała nam kuchnia, nie otrzymywało zbyt wielkiej aprobaty. Mimo to wszyscy konsumowali, nikt nie chciał pracować całą noc na głodnego, tym bardziej, że dzisiejsza na pewno będzie pełna pracy.
    - Cześć, jestem Marcin, Marcin Bryła, jestem konserwatorem generatorów zewnętrznych, a Wy? - wyskoczył znienacka z konwersacją do Jerzego i Jarka, facet w niebieskim fartuchu. Był to jeden z tych którym łysina raczej nie zagraża, na nosie miał okulary, które powiększały jego oczy z dziesięciokrotną siłą. Wyglądał na zadowolonego ze swojej pracy, bo z jego twarzy uśmiech nie znikał.
    Jerzy pierwszy wysunął dłoń w kierunku nowo poznanego pracownika.
    - Ja jestem Jerzy, a to mój kolega Jarek.
    - Zajmuje się kontrolą turbiny.
    Jarek również podał dłoń i odpowiedział znudzonym tonem.
    - A ja siedzę na dupie i sprawdzam czy stan gazowy jest w normie.
    - Czyli jesteście oboje kontrolerami? - zapytał Marcin.
    - Tak, tylko na różnych poziomach, w sumie praca nudna i łatwa jak nie powiem co, bo przecież wszystko tu jest zautomatyzowane, my jesteśmy „tak na wszelki wypadek”. - odpowiedział mu Jerzy.
    - Ja na moim stanowisku, nieraz sobie rączki pobrudzę, ale lubię swoją robotę. Mój ojciec miał pracować w tej niedoszłej elektrowni w Żarnowcu z lat dziewięćdziesiątych, ale jak pewnie sami wiecie, były protesty mieszkańców po katastrofie w Czarnobylu i wstrzymali budowę. - pochwalił się Marcin. - Hmm... To pewnie przeznaczenie... taaa... - dodał i skierował głowę w stronę swojej tacki.
    Jerzy i Jarek spojrzeli na siebie z wyśmiewającym uśmiechem na twarzy i chcieli w końcu przystąpić do zjedzenia tego wszystkiego co sobie nałożyli. Jarek już kierował widelec w stronę ust z nałożoną jakąś niezidentyfikowaną konserwą z czarnej puszki.
    - Niedoszłej? To wszystko przez tych zielonych, ekologiczne hieny, ciekawe, czy bez prądu by długo wytrzymali. - wyrzucił z siebie facet siedzący po prawej stronie Jarka.
    - To, że na Ukrainie nie potrafili wystarczająco zadbać o bezpieczeństwo to nie znaczy, że u nas będzie to samo. Gdyby nie niekompetencja tamtejszych pracowników nie doszłoby do tragedii... - ciągnął dalej, facet w białym fartuchu, wymachując plastikowym widelcem we wszystkie strony.
    Jarek wstał, skierował wzrok do Jerzego i prostym gestem głowy, polecił koledze, żeby odeszli od stołu. Jerzy wstał i ruszył za nim po czym zapytał.
    - Co jest grane?
    - Nie mogę jeść kiedy jakiś świr wymachuje mi widelcem przed twarzą.
    - Idę już do siebie, za 30 minut zaczynamy przedstawienie.
    - Jak skończymy swoją zmianę, to może wyskoczymy do Pubu na piwo? - zapytał Jarek.
    -Dobra, widzimy się rano. - odpowiedział Jerzy i rozeszli się.
    Jarek podszedł do śmietnika i wyrzucił całe nagromadzone jedzenie razem z tacką.
    Spojrzał na zegarek i wtedy usłyszał we wszystkich głośnikach które były rozmieszczone na ścianach sal, korytarzy i innych pomieszczeń komunikat:
    -WSZYSCY PRACOWNICY PROSZENI SĄ O NIEZWŁOCZNE STAWIENIE SIĘ NA SWOICH STANOWISKACH PRACY.
    Komunikat został powtórzony jeszcze dwa razy i głośniki zamilkły.
    Jarek nie czekając przyłożył swoją plakietkę do czytnika, usłyszał piknięcie i lampka znajdująca się na nim zabłysła na zielono. Chwycił za uchwyt i pociągnął ciężkie drzwi.
    Droga do pomieszczenia w którym pracuję nie była krótka, ani prosta, ale każdy pracownik otrzymał mapę zakładu z zaznaczonym miejscem swojego miejsca pracy.
    Jarek włożył rękę do wewnętrznej kieszeni fartucha i wygrzebał kawałek papieru.
    Rozwinął go i spojrzał, na mapce było wyraźnie zaznaczone iksem gdzie musi się udać. Odszukał swoje aktualne położenie i ruszył do celu. Mimo, że Jarek nie był pierwszy raz w elektrowni, to nie rozstawał się z mapą na krok. Te wszystkie ścieżki, tunele, można było się naprawdę zgubić.
    Idąc do pomieszczenia w którym sprawdza się stan gazowy, Jarek przechodził przez wiele par drzwi, mijał przeróżne pomieszczenia w których były urządzenia o których nie miał zielonego pojęcia. Jego dzisiejszą pracą było patrzenie na wskaźnik i jeżeli przekroczył on normę, miał zawiadomić kierownika oddziału w tym przypadku Pana Mariusza Zdeńke. Oczywiście nie musiał on gnać po całej elektrowni w poszukiwaniu go, każdy kontroler miał zestaw słuchawkowy i radiotelefon dzięki któremu mógł się komunikować z kierownikiem i innymi pracownikami oddziału.
    W końcu dotarł na miejsce, dzieliła go już ostatnia para drzwi, przyłożył plakietkę, lampka zabłysła i pociągnął za uchwyt.
    - Staszyński! Gdzie, żeś, był? Co tak długo? - donośnym i oskarżającym tonem zapytał przysadzisty mężczyzna Jarka.
    - Yyy... No ten... Zgubiłem się. - skłamał.
    - Przecież masz mapę, prawda? - kolejny raz zapytał.
    - Tak mam ją przy sobie. - odpowiedział Jarek próbując nie spuszczać wzroku z kierownika.
    Kierownik Zdeńka nie miał na sobie niebieskiego, czy białego fartucha tak jak pozostali pracownicy, był on koloru granatowego, jednak tak jak wszyscy identyfikator z imieniem miał na swoim miejscu: Mariusz Zdeńka (014/C/03).
    - Dobra Staszyński, siadaj tu. - wskazał palcem na obrotowe krzesło ustawione przed wielkim panelem obsadzonym cały w kontrolki.
    - Ustaw radiotelefon na kanał trzeci. - kolejny raz wskazał palcem, tylko tym razem na radiotelefon przypięty do paska Jarka.
    - Szkolenie miałeś? - zapytał.
    - Tak, oczywiście. - odpowiedział szybko Jarek.
    - No to wiesz co masz robić, jeżeli coś będzie nie tak jak powinno, coś wzbudzi Twoje podejrzenia, od razu zgłaszasz to mnie. - czy to jest zrozumiałe?
    Jarek wyprostował się na krześle i krótko potwierdził.
    - Tak jest!.
    - No i tak ma być, Staszyński i żadnego spania podczas pracy. - dodał na sam koniec kierownik i wyszedł z pomieszczenia.
    Jarek rozejrzał się po swoim stanowisku pracy, był tu całkiem sam. Pokoik był mały, zaraz obok znajdowała się ubikacja, a przed nim znajdował się wielki panel kontrolny.
    Na szybko jeszcze raz przypomniał sobie co do czego służy, które wskaźniki powinny go interesować najbardziej, a które mniej. Włożył słuchawkę od radiotelefonu do ucha i czekał na sygnał który oznajmia rozpoczęcie pracy reaktora. Wielki zegar na ścianie znajdujący się nad panelem wskazywał godzinę 23:55.
    - Zostało pięć minut. - pomyślał na głos, po czym się zmotywował.
    - Wszystko będzie dobrze, to łatwa robota, przecież zdałem szkolenie.
    Wskaźnik który najbardziej go interesował wskazywał poziom ciśnienia gazu, był okrągły, a na samym środku była umieszczona wskazówka. Projektant podzielił go na sześć części:
    Pierwsza na której spoczywał akurat wskaźnik była biała i oznaczało to, że ciśnienie gazu jest równe zeru. Kolejna część miała kolor żółty i wskazówka powinna wskoczyć na tę strefę zaraz po uruchomieniu reaktora. Następnie zielona i pomarańczowa, między tymi dwiema wskazówka powinna utrzymywać swoją stałą pozycję. Czerwona oznaczała przeciążenie, a czarna zagrożenie rozsadzenia zbiorników gazowych. Oczywiście były jeszcze inne wskaźniki, ale na szkoleniu mówili, że cyfrowe wskaźniki nieraz potrafią „oszukać” więc mam się bardziej kierować tym z wskazówką.
    - Przynajmniej tak to zrozumiałem. - pomyślał.
    - Wszystko i tak nadzorują komputery, więc to będzie bułka z masłem – dodał sobie w myślach.
    Zegar pokazał 23:59, już za minute start. Rozległ się głos w głośnikach:
    - UWAGA PRACOWNICY START REAKTORÓW ZOSTAŁ PRZEŁOŻONY O 10 MINUT.
    Głos powtórzył informację jeszcze dwa razy i ponownie zamilkł.
    - Staszyński, zgłoś się, tu kierownik Zdeńka – Jarek usłyszał niespodziewany głos w słuchawce, aż podskoczył.
    - Staszyński, zgłaszam się. - odpowiedział do mikrofonu przyczepionego do kołnierza od fartucha.
    - Mają jakiś problem z prętami kontrolnymi, trzeba poczekać jeszcze 10 minut, bez odbioru. - poinformował go kierownik.
    Po usłyszeniu wiadomości Jarek pomyślał na głos.
    - Ciekawe co to za problem, a podobno wszystko było zapięte na ostatni guzik.
    Siedział tak i czekał na start, obserwując mrugające nieraz lampki na panelu, zamyślił się i przez głowę zaczęły przelatywać mu obrazy z rodzinnego domu, w którym to co roku obchodzone były święta Bożego Narodzenia. Zawszę ubierał choinkę w błyszczące, kolorowe lampki, bombki i złote łańcuchy, a na samym szczycie obowiązkowo musiała być wielka gwiazda. Na stole zawsze masa pysznego domowego jedzenia, a nie to co teraz wszystko kupowane w paczkach, gotowe produkty.
    Śmiechy, chichy, wszyscy radośni, to był dzień w którym każdy zapominał o swoich problemach i cieszył się z zjazdu rodzinnego, w końcu taki dzień obchodzili raz w roku.
    - Staszyński, zaczynamy za minute, odbiór. - wyskoczył nagle z wspomnień, słysząc głos kierownika.
    - Zrozumiałem, bez odbioru. - odpowiedział z dumną miną, niczym żołnierza po wygranej walce na polu bitwy.
    - A więc historyczna dla całej Polski godzina zero, rozpocznie się o 00:10, zabawne. - pomyślał sobie Jarek.
    Z głośnika rozległ się głos który odliczał od dziesięciu w dół:
    - DZIESIĘĆ
    - DZIEWIĘĆ
    - OSIEM
    - SIEDEM
    - SZEŚĆ
    - PIĘĆ
    - CZTERY
    - TRZY
    - DWA
    - JEDEN
    Rozległ się sygnał wystartowania reaktora. Zegar wskazał 00:10. Wskazówka dynamicznie powędrowała na żółte pole.
    - Jest dobrze. - mówił do siebie Jarek.
    - Wszystko tak jak powinno. - dodał.
    Obserwował wskazówkę bez mrugnięcia okiem. Przesuwała się ona bardzo powoli na zielone pole. Nawet można by przypuszczać, że zbyt powoli, ale stwierdził, że nie będzie o tym informował kierownika, bo pomyśli, że panikuje. Wszystkie wskaźniki, cyfrowe i analogowe, zaczęły zmieniać swoje pozycję i wartości. Jarek zalał się cały potem, przypomniał sobie faceta wykrzykującego, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na start.
    - Będzie dobrze, nie świruj. - gadał do siebie.
    - Patrz tylko na wskazówkę. - kontynuował.
    Nagle wskazówka jakby wskoczyła na początek pomarańczowego pola i lampka umieszczona nad wskaźnikiem zabłysła na pomarańczowo.
    - Pomarańczowa, jest dobrze, oby nie wzrastała. - wciąż gadał do siebie.
    Jednak wskaźniki pokazywały nadal rosnący poziom ciśnienia zarówno cyfrowe jak i analogowe.
    Ciśnienie w zbiornikach było już bliskie przeciążeniu.
    - Kierowniku, tu Staszyński, coś jest nie tak, wskazówka jest tuż przy czerwonej linii i ciśnienie nadal rośnie, odbiór. - Poinformował kierownika.
    Cisza, nikt nie odpowiada. Trzeba powtórzyć wiadomość.
    - Staszyński do kierownika Zdeńki, odbiór – powtórzył.
    - Słucham Staszyński, co się dzieje? - odezwał się kierownik w słuchawce.
    - Kierowniku wskazówka jest bliska czerwonej linii, zaraz będzie pokazywać przeciążenie zbiornika gazowego, odbiór.
    - U nas wszystko jest w porządku, sprawdź jeszcze raz. - nakazał mu Zdeńka.
    W tym momencie wskazówka pognała na sam środek czerwonego pola, lampka nad wskaźnikiem zabłysła na czerwono.
    - Kierowniku! Wskaźnik pokazuje przeciążenie! Odbiór! - prawie krzyczał do słuchawki.
    - Widzę to Staszyński, poinformowałem już górę, będą musieli wyłączyć reaktor. - odpowiedział kierownik.
    Z słuchawki nadal było słychać dźwięki tła, Zdeńka najwidoczniej zapomniał się rozłączyć.
    - Wyłączyć reaktor! Wstrzymać prace reaktora, natychmiast! - krzyczał jakiś głos w słuchawce.
    - Co jest grane, dlaczego go nie wyłączają?! Zbiorniki nie wytrzymają! - krzyczał dalej.
    Wskazówka była już bliska czarnego pola. Włączył się alarm na całą elektrownie.
    Wszystkie lampki na panelu mrugały na czerwono. Jarek nie miał bladego pojęcia co ma robić.
    Do pomieszczenia wbiegł kierownik i z przerażeniem wykrzyczał.
    - Staszyński, wstawaj, szybko! Zwijamy się stąd do bunkra! Zaraz wszystko wypierdoli!
    Chwycił go za rękę i pociągnął za sobą. W całej elektrowni wył alarm, a z głośników wydobywał się komunikat.
    - WSZYSCY PRACOWNICY ZEJŚĆ DO BUNKRA NA POZIOM MINUS A!
    Komunikat był powtarzany bez przerwy. Jarek biegł za kierownikiem tak szybko jak mógł. Nie mógł uwierzyć, że taki pulchny facet może tak szybko gnać. Biegli ciągle w dół i w dół, po schodach, ludzie przeciskali się, niektórzy krzyczeli inni biegli z łzami w oczach.
    Dotarli do jakichś drzwi, kierownik przyłożył plakietkę do czytnika i grube na 50cm wrota rozsunęły się z lekką gracją. Wbili się do środka a razem z nimi kilkanaście innych osób.
    Winda była duża, ale stali w niej ściśnięci. Nikt do nikogo się nie odzywał.
    Winda jechała w dół i jechała. Jarkowi wydawało się jakby z godzinę w niej siedział.
    W końcu usłyszał dźwięk zatrzymującej się windy i drzwi otwarły się.
    To co zobaczył po wyjściu poraziło go, dziesiątki wind, tysiące ludzi, wszyscy w popłochu biegli w jedną stronę za znakami umieszczonymi na ścianach które oznajmiały:
    Poziom -A(Bunkry)
    -Chodź szybko Staszyński, nie mamy czasu, trzeba się dostać do bunkra! - przekrzykiwał tłum Zdeńka.
    Po raz kolejny kierownik szarpnął go za rękę i Jarek zaczął biec za nim. Przeciskali się przez tłum ludzi, Każdy miał na twarzy przerażenie, a w oczach strach i każdy biegł ile miał sił w nogach.
    Niektórzy upadali na kolana, przewracali się, a najgorsze było to, że żaden z tych wszystkich ludzi nie chciał pomóc leżącemu. Każdy myślał o własnej skórze. Jarek nie wiedział zupełnie gdzie ma biec, mógł jedynie dać się prowadzić Zdeńce, który najwidoczniej znał drogę na wylot.
    Minęli kilka tuneli, kilka zakrętów, skrzyżowań i nadal biegli. Jarek zdał sobie sprawę, że czuje się jakby ciśnienie w tym pomieszczeniu było większe, musieli być bardzo nisko.
    Dotarli do ogromnych wrót, wielkich, rozsuwanych i ołowianych, grubych na dwa metry wysokie na trzy. Przebiegli przez nie razem z chmarą pracowników. Dźwięk alarmu i powtarzającego się komunikatu jakby zanikł, jakby go ktoś wyłączył. Jednak głośniki na ścianach wisiały.
    Pomieszczenie do którego wbiegli wyglądało jakby wielki hol, od którego odchodziły dziesiątki tuneli, przejść i korytarzy. Było bardzo jasno, lampy umieszczone na ścianach i sufitach świeciły na biało. Każde przejście było oznaczone literami alfabetu i liczbą. A-1, A-2, B-1...
    Jarek wyszedł na sam środek ogromnego holu i spojrzał przed siebie, nie widział końca tunelu, z każdej strony nieskończenie długi tunel oświetlony białym światłem.
    -UWAGA WROTA BUNKRU ZAMYKAJĄ SIĘ, PROSZĘ O NIEZWŁOCZNE PRZEJŚCIE DO STREFY CHRONIONEJ. - wydały wszystkie głośniki naraz komunikat.
    Jarek odwrócił się i dostrzegł, że wrota automatycznie i powoli zamykają się. Wielkie ołowiane bloki zsuwały się na siebie. Ludzie w pośpiechu przeciskali się jeszcze, żeby tylko wbiec do bunkra, bo tu będą bezpieczni, tu nie grozi im niebezpieczeństwo. W końcu wrota zamknęły się z lekkim hukiem. Nastała cisza, wszyscy stali nieruchomo nasłuchując co się dzieje.
    - Mówiłem, że tak będzie, ostrzegałem Was! - Wykrzykiwał jakiś głos, w którym Jarek rozpoznał tego samego mężczyznę, który próbował przekonać ludzi do wstrzymania startu elektrowni.
    - Wszyscy będziemy teraz żyć pod ziemią jak szczury! Tylko czekać, aż zaczniemy się zjadać nawzajem. Wy... - nagle przerwał.
    Wszyscy zwrócili wzrok na pierwszy tunel znajdujący się po prawej stronie Jarka. Można było dostrzec, że coś tuż przy sklepieniem sufitu się porusza, przybliża w stronę nagromadzonych ludzi. Wyglądało jakby unosiło się w powietrzu, jakby leciało bez jakiegokolwiek wydawanego dzwięku.
    Gdy było już wystarczająco blisko Jarek dostrzegł, że wygląda to jak samochód, tyle, że bez kół. Pojazd ten miał kolor szaro-żółty i wcale nie latał, utrzymywało go grube, żelazne ramię, które ślizgało się po szynach umieszczonych na suficie. Dopiero teraz Jarek zauważył, że sufit jest cały pokryty w owe szyny, niektóre biegły prosto, a inne się przecinały.
    - Co to kurde jest? - zapytał jakiś facet obok.
    Kobieta w granatowym fartuchu odpowiedziała mu:
    - Transporter.
    Pojazd znajdował sie tuż nad głowami ludzi. Wydał dziwny piszczący dzwięk i ramię zaczęło obnizać się w dół niczym teleskopowa pałka.
    Pracownicy zaczeli się odsuwać, przepychać, by zrobić miejsce dla transportera. Zatrzymał się tuż nad ziemią. Wszystkie oczy były skierowane w kierunku dziwnej maszyny. Drzwi otworzyły się do góry i wyszedł z nich facet ponadprzeciętnych rozmiarów. Ogolony na łyso z okularami na nosie.
    W uchu miał słuchawkę od radiotelefonu i doczepiony mikrofon do kołnieża.
    Najbardziej wyróżniał go z tłumu jego fartuch, był koloru bordowego.
    Miał zawieszoną plakietkę na szyi, ale była odwrócona tyłem do przodu.
    Mężczyzna sięgnął do pasa po radio telefon i zaczął coś majstrować.
    Gdy już skończył wsunął go spowrotem na miejsce, otworzył usta i rozległ się niewyobrażalny pisk. Wszyscy zgromadzeni zakryli automatycznie uszy.
    Facet szybko sięgnął po urządzenie, coś pokręcił i pisk ucichł.
    - Uwaga wszyscy zebrani pracownicy elektrowni. - jego głos popłynął przez wszystkie głośniki znajdujące się w bunkrze.
    - Nazywam się Roman Łukaszenko i jestem tu najwyższy stopniem. Moim zadaniem jest, aby wasz pobyt tutaj był bezpieczny. Jeżeli chcecie w jak najszybszym czasie opuścić to miejsce będziecie musieli się stosować do zasad panujących tutaj.
    - Ludzie na górze są bezpieczni?! - wykrzyczał pytająco któryś z pracowników.
    - Jedyne co mi narazie wiadomo, to, to, że eksperci nadal walczą z zainstniałą sytuacją na górze. Jeżeli czegoś nowego się dowiem, poinformuje Was.
    - Niestety zbieg wydarzeń zaprowadził nas tutaj. To jeden z najczarniejszych scenariuszy jaki mógł sie wydarzyć. Możliwe, że wyjdziemy stąd jeszcze dzisiaj i wrócimy do swoich domów, jednak, może byc tak, że będziemu musieli zostać w bunkrze.
    - Jeżeli sytuacja na górze nie polepszy się w ciągu godziny, zobowiązuje się do wezwania pracowników, którzy przeprowadzą procedure meldunkową.
    - Przyznadzą Wam pokoje i podział zadań, oraz szereg innych działań dla bezpieczeństwa. Proszę o cierpliwość.
    Łukaszenko rozłączył radiotelefon, odwrócił się, wszedł do transportera i pozostawił wszystkich pracowników w milczeniu.
    - No super! Teraz będziemy się tu kisić nie wiadomo jak długo i oczywiście dla 'bezpieczeństwa' - pożalił sie jeden z pracowników.
    - Mogłeś nie chować się tutaj, trzebabyło zostać na górze! - dogryzł mu inny.
    Szum w holu nabierał na sile. Ludzie zaczeli się przekrzykiwać, grozić rękoma. Zamieszki robiły się coraz groźniejsze, tłum ludzi podzielił się na dwie części. na tych co chcieli jaknajszybciej stąd wyjść i na tych co cieszyli się z tego, że mogą tu bezpiecznie poczekać.
    Wyglądało to jakby dwie armie ubrane w kolorowe fartuchy ruszały na siebie do ataku.
    - STAN KRYTYCZNY REAKTORA. - z głośników wydał się komunikat.
    Ludzię znowu zamilkli i staneli w miejscu.
    - PROCEDURA EWAKUACYJNA ROZPOCZĘTA.
    Rozległ sie alarm, zawył trzy razy i ucichł. Zza ścian bunkru dochodziły dziwne dzwięki, jakby ktoś zamykał wielkie wrota.
    Nagle w ścianach pootwierały się małe otwory, były ich tysiące.
    Zaczął się powoli z nich sączyć biały dym. Ludzię zaczeli panikować.
    Bezwonna mgła zaczęła coraz szybciej ogarniać całe pomieszczenie, tunele, wszystko. Nic już nie było widać, wszędzie biało, tylko zarysy sylwetek ludzi stojących obok.
    - STAN KRYTYCZNY REAKTORA. - kolejne trzy razy komunikat został powtórzony, tylko tym razem był bardziej cichy, jakby wygłuszony.
    Cisza, nikt nawet nie wydał najmniejszego pisku.
    Jarek czuł, że napięcie rośnie, wszyscy z strachem czekali na to co zaraz miało się wydarzyć.
    Ogromny basowy huk rozległ się po całym pomieszczeniu. Ziemia zadrżała, z sufitu posypał się tynk. Kilka szyn znajdujących się przy suficie oderwało się i upadło na pracowników. Wszyscy krzyczeli, rozległa się panika i strach.
    Podłoga, ściany i sufit, nie przestawały się trząść. Wszystko się sypało.
    Ludzię przewracali się, niektórzy kładli się sami.
    Jarek stał na nogach jak długo tylko mógł. Próbował dostrzec cokolwiek, ale bez rezultatu. W końcu poddał się i runął na betonową podłoge.
    Ostatnio zmieniony przez Abe : 18-11-2012, 18:02 Powód: Poprawa błędów, dokończenie rozdziału.

  3. Reklama
  4. #3
    DonBaranoza

    Domyślny

    Dawaj dalsze części ^^ całe mi sie spodobało podejrzewam że dalej będzie jakieś ich życie w tych bunkrach i uprzedzająć odpowiedz dlaczego nie spizgają jakimś cudem poza polske?toć to dalej nie wykurwi

  5. #4
    Avatar Celestian hunter
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Gliwice
    Wiek
    32
    Posty
    1,059
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Zacznę od błędów, które najbardziej rzuciły mi się w oczy:
    - "(...)jakiś dziwnych plastikowych woreczkach" -> jakichś
    - "(...)mrugające nie raz lampki na panelu" -> nieraz(?)
    - w kilku miejscach było niepotrzebne "ę" (lub nie było go, gdy być powinno ;d)
    - interpunkcja trochę daje po oczach, ale to w sumie szczegóły

    Nie podoba mi się natomiast prowadzenie dialogów - czasem niepotrzebnie dodajesz "powiedział Jarek", a innym razem nie piszesz nic i nie mam pewności czyja była dana kwestia. Ekspertem w pisaniu nie jestem, ale w książkach widuję mniej tych dodatków typu "odpowiedział", "dodał", "zapytał", a mimo wszystko treść jest zrozumiała. Dla przykładu:
    - Ja jestem Jerzy, a to mój kolega Jarek. - odpowiedział pierwszy Jerzy.
    - Jestem kontrolerem turbiny. - dodał Jerzy.
    - A ja siedzę na dupie i sprawdzam czy stan gazowy jest w normie. - z grymasem odpowiedział Jarek.
    Widziałbym to w stylu:

    - Ja jestem Jerzy, a to mój kolega Jarek. - odpowiedział pierwszy Jerzy. - Jestem kontrolerem turbiny.
    Na twarzy Jarka pojawił się grymas.
    - A ja siedzę na dupie i sprawdzam czy stan gazowy jest w normie.
    Co do treści - trochę nie pasuje mi fakt, że ci bohaterowie nie są żadnymi ekspertami/naukowcami/inżynierami, czy kimś w tym stylu. Skoro wszystko jest zautomatyzowane, to równie niepotrzebny jest pracownik, który bezmyślnie ogłosi alarm, gdy wskaźnik wejdzie na złe pole - przecież to samo może zrobić maszyna. Moim zdaniem użyteczny byłby dopiero taki człowiek, który z odpowiednią wiedzą i doświadczeniem potrafi zdziałać coś więcej, niż automat o jednej funkcji. Wygląda to trochę tak, jakbyś w ten sposób starał się uniknąć opisywania jakichś naukowych szczegółów ;)

    A tak poza tym, to opowiadanie jest całkiem spoko - nie jest wprawdzie wybitnie poprawne językowo, ale czyta się szybko, bez problemów i prawie zawsze wszystko jest zrozumiałe.
    Lubię taką tematykę, więc z zainteresowaniem czekam na kontynuację. Mam tylko nadzieję, że szykujesz coś bardziej oryginalnego, niż polską wersję Metra ;)

  6. #5

    Data rejestracji
    2012
    Położenie
    Tu i tam
    Wiek
    21
    Posty
    290
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    @DonBaranoza
    Myślę, że ciężko uciec z zamkniętego bunkru, który prawdopodobnie znajduje się 200m pod ziemią i okalają go ołowiane ściany o prawdopodobnej grubości 2m. Tym bardziej, że pracownicy elektrowni skryli się tam przed ewentualnym wybuchem, który miałby zaraz nastąpić.
    A cuda się nie zdarzają. (Nie u mnie:P)
    Ciesze się, że Ci się spodobało, jutro piszę dalej.

    @Celestian hunter
    Dziękuje za wytknięcie błędów, oczywiście je poprawię, żeby nie kłuć oka czytelnika i będę pamiętał na przyszłość.
    Z 'ę' zawsze miałem problemy, chyba muszę porozmawiać z moją nauczycielką od języka polskiego.
    Dialogi rzeczywiście wypadają bardzo słabo, spróbuje popracować nad ich stylem. Twój przykład rzeczywiście czyta się o wiele lepiej.
    Co do bohatera głównego, nie jest to żaden naukowiec, zwykły kontroler. Tak jak napisałem w tekście 'na wszelki wypadek'.
    Podobnie jak z wskaźnikami, niby technologia cyfrowa, a jednak analogowe też są umieszczone na panelu.
    Przezorny zawsze ubezpieczony, jednak bez owijania w bawełne masz w sumie tutaj rację, unikam opisywania naukowych szczegółów o których nie mam zielonego pojęcia, ponieważ nie chce pisać bzdur. Lepiej je wyminąć, niż później słyszeć, że przykładowo ciśnienie mierzymy w paskalach, a nie kg/s (:D) i całe opowiadanie przysłowiowo kupy się nie trzyma.
    Z tym Metrem również trafiłeś, po części inspiruje się tą książką i stylem Glukhovsky'iego, więc nie wykluczam drobnych podobieństw.
    Jednak nie piszę plagiatu, historie puszcze innym torem. :)

    Jeszcze raz dzięki za opinie, Panowie.

    @edit
    Poprawiłem kilka błędów.
    Ostatnio zmieniony przez Abe : 18-11-2012, 18:34

  7. #6

    Data rejestracji
    2012
    Położenie
    Tu i tam
    Wiek
    21
    Posty
    290
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    Witam.
    Mam bardzo mało czasu na pisanie wszystkiego innego niż referaty i prace kontrolne do szkoły...
    Jednak dodałem zakończenie pierwszego rozdziału. Jak mi tylko czas i wena pozwoli, rozpocznę pisanie rozdziału drugiego.
    Dużo pomysłów mi się w głowie kotłuje, a nie mam czasu spisać tego wszystkiego.
    Proszę o opinie, oceny, złe i dobre, bo mimo wszystko to motywuje do działania.

    Pozdrawiam

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. wydac wyrok?
    Przez cezary piotrowski w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 21
    Ostatni post: 15-08-2022, 14:58
  2. Wyrok TK w sprawie ustawy o bestiach
    Przez Xoltro w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 54
    Ostatni post: 27-11-2016, 21:00
  3. Children of the Revolution Quest- ostatnia misja 2x?
    Przez Muszka of Celesta w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post: 21-07-2010, 19:35
  4. Letni konkurs - ostatnia szansa!
    Przez Dr. Omader w dziale Niusy
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post: 26-07-2008, 12:24
  5. Odpowiedzi: 16
    Ostatni post: 14-06-2008, 23:45

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •