JohnnyBojowkarz napisał
Burza uspokajała się. Coraz rzadziej bijące pioruny grzmiały już tylko gdzieś w oddali; wiatr, który przed chwilą wyrywał drzewa, teraz z trudem poruszał przesiąkniętymi deszczówką firankami. Za oknem rozpoczęły się niewinne nocne rozmowy jakiejś zagubionej pary. W tle szczekały psy, koła przejeżdżająych samochodów szemrały (przecinek) rozchlapując wodę zebraną na asfalcie. Mężczyzna zaśmiał się, kobieta zachichotała, powiedzieli sobie kilka niewyraźnych słów, (na serio: 'i' zamiast tego przecinka wyglądałoby dużo lepiej) odeszli. Za ich plecami zostały tylko ostatnie krople gasnącego deszczu (średnio mi ten oksymoron tu pasuje) bijące o szyby uchylonych okien i przesiąknięte wilgocią firanki – ściana między bezsennym człowiekiem, a światem zewnętrznym. Serce biło w jego piersi coraz mocniej, a jutro rano czekała praca. Nie mógł powiedzieć, że jest chory, że znowu nie przespał całej nocy - nie był z tym u lekarza, nie miał tego na piśmie. Patrzył z łóżka w bezgwiezdne niebo za oknem, czekał na sen, który nie nadchodził.
Czekał na sen, czego chcieć więcej. (pytajnik zamiast kropki)
Może będzie chociaż dzień, chociaż godzina prawdziwego szczęścia. Godzina dla której warto wszystko (warto wszystko CO?), warto tracić i zyskiwać, warto pracować i czuwać, warto kochać i zabijać.
Mężczyzna został w tym pokoju na całą resztę życia, z jedną kartką białego papieru i krótkim, ztemperowanym (utemperowanym lub, jak już, stemperowanym, chociaż takiego słowa też nie ma) ołówkiem. Chciał na niej zapisać wszystko, co najcenniejsze.
Wódka była gorzka, sen jawił się słodko, ale zostało już tak mało czasu na tak wiele.
Kartka była zapisana dokładnie, pismo kulawe, wyrazy nieskładne. Słowa pisane równo mieszały się ze słowami pisanymi do góry nogami, ale mężczyzna potrafił czytać ze swoich notatek i wiedział, że inni też będą potrafili, jeśli zechcą. Miał w końcu do dyspozycji tylko jedną kartkę na resztę życia. Serce biło coraz mocniej, bolało coraz mocniej, czuł, że pisze na swoje zbawienie. Spojrzał na egzemplarz Czterech Ewangelii w przekładzie ekumenicznym leżący na biurku obok kilku równo ułożonych ikon, (ja bym tutaj dał kropkę, bo rytm czytania wymaga tutaj dłuższej przerwy) spisał wszystko, co chodziło mu po głowie, wyjrzał ostatni raz przez okno, postawił w tym tekscie ostatnią kropkę i wrócił do pościeli, żeby umrzeć.
Być może także po to, by dalej czekać do świtu na sen i wstać rano do pracy.
Będziesz mężczyzną, pojawi się kobieta.
Wstań, dziewczynko.
Zakładki