Cytuj:
Włosy jak z czeskiego filmu, kolczyk jakby wziął z kopalni,
rolex błyszczy się na wicie, kwadrat niczym prosto z Narni,
ulubione słowa 'daj mi..', waha tank tylko z vervy,
gdyż mu szkoda innej do Veyrona, czy nowego Shelby,
w domu nie zaznał inedii, zamiast strzelby, nosił glocka,
i powtarzał wszystkim wkoło, że to jemu wierzy, kocha,
wieczne imprezy po nocach, jak albinos ta facjata,
jakby psy piznęły z rybą, wszystko ogarnie mu tata,
kwit, nieważne jaka data, edukacja była piękna,
bo choć nie odwiedził szkoły, nosił miano absolwenta,
rap, nie orkiestra dęta, poznał instruktorkę jogi,
gdy on tylko kiwnął palcem, ona rozkładała nogi,
jego rozum był ubogi, rzucał kasą dla swej pani,
niczym Barry White w formie, na pergamin uczuciami,
w Narni flirty wieczorami, w tamten wieczór słowo 'koniec',
ona bez zbędnego słowa wyszła, opuszczając głowę,
wtedy on wyszedł sobie zapalić na dwór szluga,
gdy zobaczył na ulicy ładną buzię, noga długa,
słyszał jak przez fona ruga, poszła przez lasek do domu,
podbiegł do niej 'już, na glebę, ani słowa' widzisz, ziomuś?
zakamarki król bez tronu, wszystko może się wydarzyć,
rękę włożył jej pod bluzkę, bijąc ją przy tym po twarzy,
co tam dalej się wydarzy? niczym Caryl Chessman zgwałcił,
po czym wziął berło w witę, wylał na twarz lepki pastiż,
chwila grozy, chwila prawdy, sprawdził puls, była sztywna,
chłopak bił ją mocno, dusił, że zrobiła się aż piwna,
sytuacja trochę dziwna, gdyż zrozumiał swoje czyny,
wziął kluczyki, ją w bagażnik, po czym do parku nieżywych,
nic nie dzieje się na niby, grób w minutę jej wykopał
rzucił zwłoki w zimną otchłań, łzy płynęły, w ciszy szlochał,
'teraz to nie moja brocha', wziął pistolet, włożył w usta,
szepnął 'Boże, proszę, wybacz', chłopak nie doczekał jutra.
trochę inaczej niż u Ciebie, mddl.