Reklama
Strona 1 z 7 123 ... OstatniaOstatnia
Pokazuje wyniki od 1 do 15 z 92

Temat: [opowiadanie] Życie na Rookgaardzie III - Powrót Wielkiego

  1. #1
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny [opowiadanie] Życie na Rookgaardzie III - Powrót Wielkiego


    NEWS
    Usunąłem niedziałające linki do rozdziałów, a także spis rozdziałów poprzednich części. W pierwszym poście będą spisy rozdziałów tylko tej części, której dotyczy temat. Linki do pozostałych części poprawione w tym oraz pozostałych tematach ;) Zapraszam do czytania.



    >>>>>>>>>=========<<<<<<<<<


    Przed wami kolejna, trzecia część mojego opowiadania! Myślę, że pomimo długości nie znudziło się Wam jeszcze śledzenie losów Feniksa ;> Wciąż poszukuje on sposobu na zdobycia Legendranego Miecza Furii, a z każdym dniem staje się to coraz trudniejsze, gdyż na horyzoncie pojawiają się nowe przeszkody i kłopoty... Co wydarzy się w tej części? Czy Morgan, który powrócił, zabije Feniksa? Czy będzie wręcz odwrotnie, tak jak chciał Morgan - Czy Feniks zabije minotaura używając Miecza Furii? A może część zakończy się w inny sposób?
    Nie czekajcie! Przeczytajcie pierwszy rozdział oraz następne, które będą się pojawiać! Oczekuję licznych komentarzy!

    Część miałem dać 5 sierpnia, jednak jest wcześniej ;)



    >>>>>>>>>=========<<<<<<<<<

    SPIS TREŚCI:

    CZĘŚĆ PIERWSZA: POCZĄTEK (w innym temacie - kliknij)

    CZĘŚĆ DRUGA: LEGENDARNY MIECZ FURII (w innym temacie - kliknij)

    CZĘŚĆ TRZECIA: POWRÓT WIELKIEGO
    41. Rookgaard nocą
    42. Drzewo
    43. Rycerz
    44. Rycerz, część druga
    45. Trzecia ofiara
    46. Sheng (umieszczony przez Yami na moją prośbę)
    47. Eksterminatorzy
    48. Pierwsze starcie
    49. Niebieskie nici
    50. Miecz Furii na żywo
    51. Nowy trop - nowy wróg
    52. Prośba
    53. Decyzja
    54. Głowa
    55. Róg -
    56. ??? -
    57. ??? -
    58. ??? -
    59. ??? -
    60. ??? -



    >>>>>>>>>=========<<<<<<<<<


    UWAGA! Zabraniam kopiowania fragmentów, bądź całości opowiadania na inne strony/fora bez mojej zgody!
    Jeżeli chcecie umieścić to opowiadanie na innej stronie/forum niż to, napiszcie do mnie Prywatną Wiadomość z informacjami:
    - adres strony/forum,
    - wasza funkcja i nick na stronie/forum,
    - cel publikacji.
    Zazwyczaj się zgadzam na publikację.

    Lista stron uprawnionych do publikacji tego opowiadania:
    - brak -
    --------




    41. Rookgaard nocą
    - Dawaj! - krzyczał Morgan. - Nie pozwolę ci z nim uciec!
    - Nikt cię o pozwolenie nie pytał – powiedziałem. - Nie szukaj mnie, bo i tak nie znajdziesz!
    - Zatrzymaj się! - krzyczał wielki minotaur jeszcze parę razy, jednak nie słuchałem go już. Cieszyłem się, że trzymam w ręku rzecz, o której śniłem od roku. Legendarny Miecz Furii.


    - Feniks! Feniks! - słyszałem stłumiony głos Gell. - Wstawaj szybko, coś się dzieje w bibliotece!
    - Co... o co chodzi? - zapytałem zdziwiony. Był środek nocy, a za oknem widniała czerwona łuna pochodząca od dziesiątek pochodni. Tkwiłem w przekonaniu, że działo się tam coś niesamowitego. W końcu zebrali się tam wszyscy ludzie z wyspy włącznie z rekrutami. Po chwili zauważyłem Cipfreda chodzącego od jednego drzewa do drugiego. Ubrałem się w codzienne ciuchy, czyli lekką materiałową koszulkę i skórzane spodnie używane przez wielu rekrutów do polowania. Zbiegłem po schodach z malutkiego domku nad rzeźnią i zapytałem pierwszego przechodnia:
    - Co jest?
    - Podobno znaleźli kogoś martwego w bibliotece. Nic jednak nie wiem – żalił się młody człowiek. - Nic nie wiem, bo nie dadzą mi przejść...
    - Znaleźli... kogoś martwego?! - zapytałem z niedowierzaniem. Zastanawiałem się, kim jest zabójca. Nie obchodziło mnie, kto nie żyje.
    - Prawdopodobnie to nikt z wioski.
    Chciałem się za wszelką cenę dowiedzieć, co się tam stało. Najpierw musiałem przedrzeć się przez tłum, co nie było trudne, gdyż ludzie przepuszczali mnie i szeptali między sobą:
    - O, Feniks jest, to i zagadka się rozwiąże.
    Czułem się jak jakiś superdetektyw. Było to trudne, gdyż ciążyło na mnie poczucie odpowiedzialności. Ludzie postrzegają mnie jako bohatera i nie mogę ich zawieść... Czułem, że muszę rozwiązać tę zagadkę. Po chwili byłem już w bibliotece, a na ziemi leżało ciało... Ciało człowieka. Od razu rzucił mi się w oczy charakterystyczny znak na plecach, bo zwłoki ułożone były na brzuchu, a głowa wykręcona w odwrotną stronę. Umarł z pewnością przez skręcenie karku, bo krwi nie było widać. Znak na plecach przedstawiał trójkąt równoboczny o podstawie narysowanej w poprzek, a przebijała go gruba kreska biegnąca przez górny wierzchołek i przeciwległy mu bok. Nie miałem pojęcia, co to oznacza.

    Na ulicach panowały ciemności. Wszystkie latarnie były pogaszone, w domach nie paliły się lampy, bo wszyscy zbiegli do biblioteki. Nie robiłbym dobrze szukając zabójcy, bo gdybym zapalił pochodnię, spłoszyłby się. Postanowiłem więc wykąpać się w rzece. Woda była cieplejsza niż zwykle, a dno niezamulone. Pomyślałem, że odrobina przyjemności nigdy przecież człowiekowi nie zaszkodzi. Prawda była jednak taka, że podczas kąpieli lepiej mi się myślało. Oczywiście musiał panować spokój, czego mógłbym doświadczyć jedynie w nocy. Przypomniałem sobie okropne chwile spędzone pod ziemią, w komnacie Morgana. Do dziś miewam przeróżne sny z królem minotaurów w roli głównej. Sceny walki pomiędzy mną a potworem przerywane są obrazkami Legendarnego Ostrza. Te sny mają jednak jedną zaletę. Dzięki nim nigdy nie zapomnę, co się tam wydarzyło i co opowiedział mi Morgan. Pozwolił mi przecież zdobyć ten miecz. Ba, on nawet chciał, abym go nim zabił, co jednak nie wydawało mi się zbyt realne. W głowie jednak wciąż krążyły mi słowa, które nie dawały mi spokoju. Szykuj się jednak na wielką wojnę. Dało mi to do zrozumienia, że najprawdopodobniej sprawcą zabójstwa w bibliotece był Morgan albo któryś z jego żołnierzy. Wyszedłem z wody, założyłem jedynie spodnie i pobiegłem do świątyni zobaczyć się z mnichem.

    - Nie mogę uwierzyć w to, co mówisz, Feniksie! - Cipfred wydał okrzyk zdziwienia.
    - Ja sam w to nie wierzę, ale wydaje mi się to jedynym możliwym wytłumaczeniem. Nikt w wiosce nie jest zdolny do zrobienia czegoś takiego. Ustaliłem, że zamordowany był zwykłym rekrutem, który prawdopodobnie w chwili śmierci nie miał przy sobie nic wartościowego.
    - Może się komuś naraził? - dopytywał mnich.
    - Nie, na pewno nie. Z jego niekompletnej garderoby wynikało, że przybył tu dziś, najwyżej wczoraj. Posiadał tylko skórzane spodnie, buty i nabijaną kolcami maczugę, którą zapewne ukradł trollom. Nie jestem pewny, czy zabiłby jaskiniowego szczura, co dopiero takie bydlę.
    - To bardzo ciekawe, co mówisz... Wciąż jednak nie rozumiem, jak Morgan albo cokolwiek innego mogło wtargnąć do wioski niezauważonym?
    - Tego niestety jeszcze nie wiem – powiedziałem, rozkładając bezradnie ręce. - Było coś jeszcze...
    - Tak? - zapytał zaciekawiony zakonnik.
    - Na plecach martwego zauważyłem dziwny znak, którego nie mogę skojarzyć. Był to trójkąt z przecinającą go kreską.
    Mnich nie zdziwił się. Pomyślałem, że on też to widział, ale nie chciał mi o tym powiedzieć. Czekałem z niecierpliwością, aż odezwie się, prychnie lub nawet zrobi głośny wydech, ale nic. Cisza. Jakby odebrało mu głos, lub, co gorsza, miał zaklejone usta żywicą. W końcu jednak przemówił:
    - Widziałem to.
    - Co o tym pomyślałeś? - zapytałem zaciekawiony.
    - Czy nie wspominałeś mi kiedyś o organizacji, jaką założył Morgan?
    - Ach, oczywiście. Postawili sobie za cel zabicie wszystkich, którzy poszukują Miecza Furii. Pragną też zabicia innych ludzi, gdyż uważają, że przeszkadzamy im w panowaniu nad podziemiami.
    - Ten znak jest najprawdopodobniej symbolem tego ugrupowania. Nie wiem tylko, co przedstawia...
    - Hmm – zacząłem. - Trójkąt może być czymś w rodzaju hełmu, tarczy... Cokolwiek. Kreska... jakieś drzewo... - tu przerwał mi mnich.
    - Drzewo, właśnie – przypomniałem sobie w tym momencie, jak Cipfred chodził i oglądał każde drzewo w okolicy. - O tym samym pomyślałem. Chcesz znać moje przypuszczenia?
    Spojrzałem na zakapturzonego człowieka, którego twarz była nie mniej tajemnicza niż to zabójstwo. Przytaknąłem, a mnich opowiadał:
    - Ten znak nie jest symbolem, a wiadomością. Morgan chciał przekazać coś innym minotaurom, dlatego zabił przypadkowego przechodnia i narysował to coś na jego plecach. Ten człowiek znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. To mógłby być każdy z mieszkańców, który zapuścił się głęboko w podziemia. Ale, kontynuując, próbowałem rozgryźć tą wiadomość i podejrzewam, że gdzieś w jednym z drzew ukryty jest kolejny przekaz. Sądzę, że to coś w rodzaju gry w podchody.
    Coś mi jednak nie pasowało w tej układance. Jak niby inne minotaury miałyby zobaczyć wiadomość na ciele człowieka, który znajdował się w wiosce? Po chwili jednak dotarło do mnie to, o czym mnich poinformował mnie później:
    - On nie został zabity tutaj. Przyniósł go ktoś z wioski i położył na podłodze biblioteki, po czym zwołał wszystkich, aby każdy mógł podziwiać tajemniczy znak.
    - Czemu jednak był tak ułożony?
    - Skręcony był tak mocno, że nie sposób było go zapewne ułożyć inaczej – mnich przez chwilę milczał, co mnie bardzo denerwowało. Nie lubiłem bowiem, kiedy wygląda bardziej tajemniczo niż zwykle. W końcu powiedział swoje ostatnie słowo w tej sprawie:
    - Rozwiąż to, liczę na ciebie.
    Odpowiedziałem mu po krótkim namyśle:
    - Oczywiście, nie zawiodę cię.

    Szedłem ulicą na kładkę, której w nocy nikt, ku mojemu zdziwieniu, nie strzegł. Moim zdaniem powinna być tam całodobowa straż, aby wyeliminować takie podejrzenia jak dziś, że ktoś nieproszony wtargnął do wioski. Postanowiłem zająć się tym później, bo teraz moim głównym celem, poza zdobyciem Legendarnego Miecza Furii oczywiście, było rozwikłanie zagadki śmierci nieznanego rekruta z Rookgaardu. Czułem, że to element trudnej układanki.



    ///
    Proszę o komentarze i sprawdzenie i wytknięcie tych błędów, których ja nie zauważyłem. Wszystkie rozdziały będą takiej długości, abym mógł więcej napisać.

    /down
    wyszukałem - poprawiłem.
    Ostatnio zmieniony przez Elite Box : 29-07-2013, 15:07
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  2. #2
    Avatar Yahoo!
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Piła
    Wiek
    32
    Posty
    130
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Zniknęło mi gdzieś to jak chciałem zacytować, ale jedno zdanie piszesz w czasie przeszłym, drugie w teraźniejszym. To chyba na tyle. Żadnych ortografów się nie dopatrzyłem.

    Miło się zapowiada.
    Cytuj Elite Box napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    - O ja pierdolę – westchnął mnich.

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar djmikser
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    BIALYSTOK.
    Posty
    2,030
    Siła reputacji
    18

    Domyślny He he ...

    Przeczytałem 41 rozdziałów i wszystkie mi się bardzo podobały nie które krótsze inne dłuższe jedne śmieszniejsze , drugie trzymające w napięciu :D wionskuje że opowiadanie jest boskie Oczywiście w ocenie 6 daje :P (w skali szkolnych ocen)
    Ostatnio zmieniony przez djmikser : 04-08-2008, 12:44

  5. #4
    Avatar tom914
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Lubelskie
    Wiek
    29
    Posty
    1,024
    Siła reputacji
    16

    Domyślny

    Wreszcie następna część. Zapowiada się nieźle i myślę że będzie to ciekawe opowiadanie.
    Błędów ortograficznych się nie dopatrzyłem.

  6. #5
    Seede90

    Domyślny

    masz talent, ale tych rozdziałów to jest w chuj:) nie masz nic innego do roboty:D

  7. #6
    gęgęgę

    Domyślny

    No cóż skrzynek, hehe jestem dopiero w połowie ale oderwać się nie mogę, pisz dalej D:! jak narazie 10/10

  8. #7
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Dlaczego tak mało komentarzy? ;<
    Jak nie będziecie komentować i spekulować kto z kim i kiedy dziecko zrobił to nie bede dla Was pisac! ! ! !


    :D:D

    Oczywiście najświeższy rozdział Życia na Rookgaardzie ;>

    ===
    42. Drzewo
    Szedłem ulicą, kiedy zaczepił mnie Cipfred:
    - Stój – powiedział. - Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
    - Słucham?
    - Znaleziono drugą wiadomość.
    Własnym uszom nie wierzyłem. Oznaczało to, że znów ktoś został zabity.
    - Ktoś nie żyje? - zapytałem pełen nadziei, że jednak nie był to podobny przekaz jak minionej nocy.
    - Niestety tak. Kolejny rekrut został powieszony na Krasnoludzkim Drzewie, wiesz gdzie to?
    - Tak, wiem. O ile mi wiadomo, to jest jedyne takie drzewo na Rookgaardzie?
    - Dokładnie tak.
    Miałem już zapytać, w jakiej formie była przekazana wiadomość, ale mnich mnie uprzedził:
    - Tym razem to też był znak, tyle że inny. Wielka litera s biegnąca przez całe plecy martwego.
    Wąż, pomyślałem i rzuciłem mnichowi kilka słów na odchodne. Pospieszyłem do domu, gdzie założyłem cały swój bojowy ekwipunek. Łuk, trzy kołczany strzał, łańcuchowa zbroja, miedziana tarcza oraz kilka włóczni do dobijania. Zwołałem całą Grupę Odkrywczą i wyruszyliśmy pod Krasnoludzkie Drzewo. Widok był przerażający. Podwiązany za szyję człowiek powieszony na gałęzi rozłożystej korony był jednym z rekrutów, którzy dopiero co przybyli na wyspę. Oczy i usta miał szeroko otwarte, a jego wyraz twarzy przypominał zdziwienie. Przyjrzałem się dokładnie zwłokom w poszukiwaniu jakichś anomalii i niemalże od razu zauważyłem kilkadziesiąt malutkich kropek na klatce piersiowej. Przypomniałem sobie opowieść o niebieskiej naturze ognia, która ma torturować, a nie zabijać. Podobne ślady miałem na udach, kiedy Morgan atakował mnie cząstkami swojej duszy. W tym momencie rozwiązała się sprawa mordercy. Był nim władca minotaurów. Pozostało jednak jeszcze więcej niewyjaśnionych zagadnień. Dlaczego zabija? Do kogo są te wiadomości? Jaki ma to związek z wężami? Czy można powiązać to z Mieczem Furii? Tego wszystkiego pragnąłem się jak najszybciej dowiedzieć.

    Kiedy przechadzałem się w okolicach sklepu Al Dee, jakiś rekrut zagadał do mnie błagalnym tonem:
    - Wiem kim jesteś! - mówił. - Pomóż mi, proszę!
    - O co chodzi? - zapytałem nieco zaskoczony. Skąd rekrut mógł mnie znać?
    - W podziemiach zostawiłem plecak. Powiedziano mi, ze jesteś tutaj najodważniejszy... - chłopak przerwał na chwilę, aby później puścić kilka wiązanek: - Pierdolone niedźwiedzie! Człowiek idzie na polowanie, a te jebaki leśne wyskakują zza rogu jak gdyby nigdy nic! Co to ma kurwa znaczyć?!
    - Ej, ej... spokojnie, człowieku! - zganiłem młodzieńca. - Nie życzę sobie, abyś w moim towarzystwie używał wulgaryzmów!
    Zrzedła mu mina. Wyglądał naprawdę komicznie z oczami wielkimi jak złota moneta, a ustami otwartymi jakby trzymał w nich niewidzialne jabłko, podobnie jak pieczone prosię. Nie chciałem przerywać tego widoku, kiedy jednak rekrut powiedział:
    - To kim ty kurwa jesteś?
    - Nie wiem, czy wiesz, ale nazywam się Feniks. Feniks z Rookgaardu.
    - To o tobie mówił mi tamten zakapturzony dres.
    - Cipfred? - zapytałem zaskoczony tym, że uśmiałem się z niezbyt dobrego żartu na temat mnicha.
    - Cipa, nie cipa... Ważne, że wskazał ciebie do nowej misji.
    Postanowiłem nie ryzykować naruszaniem spokoju Cipfreda, dlatego bez większego oporu ruszyłem z nowym w miejsce pozostawienia ekwipunku.

    Było zimno. Przeraźliwy chłód przypominał mi o długim tunelu, jakim prowadził mnie minotaur. Smród rozkładających się ciał. Doskonale to pamiętam. Były momenty, kiedy myślałem, że rekrut został przekupiony przez Morgana i ma mnie do niego doprowadzić, jednak te wątpliwości szybko rozwiązywały się same. Morgan zabijał każdego człowieka, jakiego napotkał. Nie było więc możliwe, aby ten nowy po spotkaniu z nim przeżył. Coś mi tu jednak nie pasowało. Szliśmy wąskim korytarzem bez oświetlenia, bo nie zabrałem pochodni z myślą o tym, że tamten chłopak z jedną miał. Myliłem się. Do polowania podchodził na zasadzie ”no kurwa, nie będę dźwigał takich ciężarów” i chodził bez liny, łopaty... Zauważyłem nawet, że nie miał... bielizny. Jakież to budziło we mnie obrzydzenie, ile razy chciałem mu powiedzieć, że nie mam zamiaru z nim iść, ale jednak nie mogłem. Coś mi mówiło, że ta wyprawa może być jedną z ważniejszych w całym moim życiu. Po kilkunastu minutach marszu odezwałem się do nieznajomego:
    - Dokąd idziemy?
    - Zobaczysz – powiedział tajemniczym głosem, który mi się nie spodobał. Nie chciałem wnikać, bo gdybym zaczął wypytywać, mógłbym spłoszyć agenta minotaurów. Byłem głupi, jeśli myślałem, że to Morgan mógł go przekupić. Mógł zostać przekabacony na złą stronę przez jego żołnierzy.
    - Zatrzymaj się tu – zaproponowałem.
    - Zaraz, kurwa... Idziemy po mój plecak, dziadek... nie?
    - Mówię do ciebie, zatrzymaj się tu! - krzyknąłem, aż echo poniosło się po wilgotnych ścianach jaskini. Chłopak przystanął i usiadł na jednym z wielkich głazów. Rozpoznałem to miejsce. Sala tronowa Morgana, w której byłem bliski śmierci, i w której dowiedziałem się o potrójnej naturze ognia. Postanowiłem zapytać towarzysza wyprawy, kim jest:
    - Jak się nazywasz?
    - Ekhem... - westchnął nieco zdziwiony. - Ja? Ja to jestem Zibban.
    - Zibbanie, co wiesz o Morganie? - zapytałem stanowczo, niczym na przesłuchaniu.
    - O kim, kurwa? - jego ton nie był mniej arogancki niż zwykle. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że pracuje dla minotaurów.
    - Nie okazałeś zdziwienia... Znasz go, prawda? Pracujesz dla niego, czy dla jego ludzi?
    - Co ty wygadujesz?! Ej! - chłopak zdenerwował się. Nie używał już brzydkich wyrazów. Miałem go.
    - Tak – powiedział. - Okropna sprawa. Wirharoth, jeden z tych obrzydliwych minotaurów powiedział, że zaprowadzi mnie na pewną śmierć, jeśli nie pójdę z nim na układ.
    - Co ci obiecał? - zapytałem.
    - Tysiąc sztuk złota i zatruty sztylet. Podobno nikt takiego nie ma na wyspie.
    Zastanawiałem się, skąd minotaury miałyby wziąć zatrute sztylety.
    - A co miałeś w zamian zrobić?
    - Zabić cię.
    - Zabić... mnie?! - nie wierzyłem. Zwykły rekrut miał mnie zabić? Może to brzmi egoistycznie, ale czułem, że taki ktoś jak on nie jest w stanie mnie pokonać!
    - Tak, zabić. Wiesz... Teraz, kiedy to wszystko wiesz, jesteś w stanie mnie całkowicie udupić. Siedziałbym w więzieniu za przejście na drugą stronę... Muszę cię zabić. Nie mam wyboru. Weź jednak do ręki swoją cudowną katanę, bo chcę, abyś zginął z honorem.
    - Walka? Nie ma sprawy...

    Długo jeszcze staliśmy w miejscu i patrzyliśmy na siebie. Po chwili zauważyłem, że trzyma w ręku taką samą katanę, jaką ja się posługiwałem. Miał podobne uzbrojenie. Musiał to wszystko mieć gdzieś w pobliżu ukryte. Rozpoczęła się walka. Najcięższa, jaką kiedykolwiek miałem stoczyć.
    ===

    Postać Zibbana jest kreowana na typowego polskiego piętnastolatka, który ma kolegów z łysymi głowami, lecz sam taki nie jest, a bardzo się stara... Nie chciałem przesadzac z wulgaryzmami i mam nadzieję, że nie przesadziłem.

    Proszę o liczne komentarze i oceny, gdyż to bardzo pomaga w dalszym pisaniu. Np. co mam zmienić, co dodać itp. itd.

    Pozdrawiam, Box

    //yhy, literówki wykryłem aż dwie xD

    Powrót do Spisu Treści
    Ostatnio zmieniony przez Elite Box : 03-08-2011, 16:29
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  9. #8

    Data rejestracji
    2007
    Posty
    13
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    Opowiadanie jak zwykle na szóstkę z plusem, te jebaki leśnie mnie tak dobiły, że złapałem rotfla, ale ogólnie nie mogę się doczekac walki xD
    forum.tibia.org.pl/showthread.php?t=233757
    Mój i Kakashiego fake!

  10. #9

    Data rejestracji
    2008
    Posty
    141
    Siła reputacji
    16

    Domyślny

    Ta część była świetna. Ciekawy jestem czy Feniks sobie z nim poradzi.
    Czekam na następną cześć.

    Pozdro Ice.

  11. #10
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny 43.

    Proszę. Kolejny rozdział... Walka Feniksa z Zibbanem... Może nie jest aż tak dymaniczna, ale chciałem napisać taki luźniejszy rozdział, żeby przygotować Was do dalszej fabuły ;)

    ===
    43. Rycerz
    Blask pochodni odbijał się od katany Zibbana, który zamachnął się potężnie i próbował trafić mnie swoim śmiercionośnym orężem. Potrafiłem jednak wykonać dobry unik, a zaraz po tym wyprowadzić skuteczny atak, co jednak nie sprawdzało się w tej walce. Byłem zaskoczony, z jaką łatwością przeciwnik uniknął silnego ciosu. Zdałem sobie sprawę, że on wcale nie jest rekrutem i został sprowadzony tu z Kontynentu.
    - Jesteś rycerzem z Kontynentu, czyż nie? - zapytałem.
    - Jeśli nawet, to co?
    Nie odpowiedziałem. Wykorzystałem jednak chwilę nieuwagi Zibbana i rzuciłem w niego sztyletem, który zawsze nosiłem przy sobie w plecaku. Później poleciał w jego stronę drugi i trzeci. Wszystkie... trafiły! Rycerz jednak nie okazał bólu, podniósł z ziemi kamień i cisnął we mnie z całej siły. Uniknąłem pocisku.
    - Kim ty jesteś? - zapytałem, gdyż dobrze posługiwał się mieczem niczym rycerz. Świetnie rzucał amunicją, co należy do cech paladynów. Czekałem tylko na to, aż zacznie czarować...
    - Powiedzmy, że nie jestem kimś zwykłym. Ja pierdole, czy ty wszystko musisz wiedzieć?
    - Słuchaj. Wiesz, że taka broń jak zatruty sztylet nie istnieje na Rookgaardzie? Nie da się go zdobyć!
    - Da się! - bronił się Zibban. - Słyszałem, że minotaury wykorzystywały pewną medyczkę, która potrafiła zatruwać bronie...
    - Potrafiła... A więc wiesz o jej śmierci? - zapytałem ubawiony, gdyż mój przeciwnik dał się zrobić zwyczajnie w trąbę.
    - Śmierci? To ona... nie żyje?! - zapytał z niedowierzaniem.
    - Dokładnie. I to ile czasu!
    Widziałem złość na jego twarzy. Przymknął oczy, wymamrotał coś pod nosem i... oczom nie wierzyłem! Dwie ściany wyrosły ni stąd ni zowąd... Zablokował jedyną drogę ucieczki, był... Druidem!
    - Najpierw zabiję ciebie, a potem te fałszywe bestie! - wykrzyknął Zibban, po czym próbował wtopić w mojej klatce piersiowej ostrze swojej katany. Mało brakowało, a bym został poważnie ranny. Ledwo co się przeturlałem, chwyciłem jeden z kamieni i próbowałem wcelować w swojego oponenta. Trafiłem. Znów jednak nic sobie nie zrobił z ciosu i, jak gdyby nigdy nic, przystąpił do kolejnego ataku. Już miałem się odsunąć do tyłu, kiedy Zibban wyskoczył wysoko w górę, po czym upadł za mną. Nie było czasu na reakcję. Dostałem ciężką maczugą w głowę.

    Ten blask... Pochodzi od niego? Co tam się świeci w oddali? Jakiś metalowy przedmiot... Odbija obraz ogniska. Kto tam jest? Halo! O nie! Zza skały wyłoniły się dwa olbrzymie rogi osadzone na ogromnej głowie ze szpetną mordą. Ślepia wielkości pomarańczy patrzyły na mnie jak na najgorsze zło, kiedy to one należały do tego złego... Morgana.
    - Dawaj! - powiedział. - Oddaj mi ten miecz!
    - Jaki miecz? - zapytałem. - Nie wiem, o czym mówisz!
    - Daj mi go! NATYCHMIAST!
    - Przybądź Mieczu Furii. Wzywa cię twój pan, Feniks. Jestem w niebezpieczeństwie.
    Nic się nie działo. Legendarne Ostrze odmówiło posłuszeństwa. Zaraz... leci! Ale, co się dzieje?! Dla... dlaczego... MORGAN! Dlaczego miecz przybył do niego?! Co... się... dzieje...
    - Dlaczego nie walczysz? - usłyszałem.


    - Dlaczego nie walczysz? - usłyszałem głos Zibbana. Zdałem sobie sprawę, że na moment wyłączyłem się z rzeczywistości. Dotknąłem czubka głowy, krwawiłem. Nie mogłem jednak nic na to teraz poradzić. Chwyciłem rękojeść swojego miecza i zadałem nim kilka potężnych ciosów sprzymierzeńcowi minotaurów. Zibban osunał się po ścianie, a następnie jego ciało ułożyło się bezwiednie na boku. Zabiłem go? Nie... Żył. Naliczyłem cztery rany, które mocno krwawiły. Nie wyglądało to zbyt ciekawie, dlatego odsunąłem się na bezpieczną odległość. Ku mojemu zdziwieniu, na ścianie komnaty wisiały cztery potężne łuki. Sprawdziłem zawartość plecaka, na szczęście posiadałem trzy kołczany pełne strzał ze stalowymi grotami. Zibban, jasnowłosy młodzieniec niskiego wzrostu oddychał ciężko. Postanowiłem zaczaić się na niego za jednym z głazów, trzymając w ręku broń dystansową. Byłem dobrym łucznikiem, szkoliła mnie Gell, abym mógł ją czasami zastąpić na kładce.

    Zibban podniósł się z ziemi, rozejrzał się po komnacie i powiedział:
    - No i mnie dupoliz załatwił...
    Nie chciałem się ujawniać. Miałem ochotę zobaczyć, co głupiego uczyni teraz, będąc pod wpływem szoku po przegranej walce. Nie musiałem czekać długo. Podniósł z ziemi duży kamień i rzucił nim o stertę głazów tuż obok mnie. Na pewno mnie nie widział, ale kiedy spadające skały ujawniły moją kryjówkę, odskoczyłem jak oparzony. Wyciągnąłem łuk przed siebie i oddałem cztery strzały. Wszystkie chybione, ale tylko przez to, że posiadał niezwykłe zdolności do robienia uników. Długo się męczyłem, zanim w końcu trafiłem go w łydkę. Krew spłynęła mu po kostce, a po chwili powiedział:
    - Nie będzie tak łatwo, Feniksie!
    - Jesteś pewien? - zapytałem, po czym rzuciłem w niego sztyletem. Po chwili wystrzeliłem kilka razy z łuku, a następnie znów rzuciłem w niego ostrzem. Kombinacja, której się uczyłem kilka tygodni była jednak nieskuteczna. Musiałem wykorzystać plan awaryjny, który przygotowałem na wypadek ataku na wioskę.
    - Przygotuj się – powiedziałem i wyciągnąłem z plecaka podłużny przedmiot. Była to druga katana, owinięta po prostu w kawałek sukna. Odwinąłem materiał, chwyciłem oba miecze w ręce i wykonałem cios zwany przez mnicha wirującym ostrzem.

    Kiedy Zibban wykonywał serie uników przed moim atakiem, ja obmyślałem kolejny ruch. Wpadłem na wspaniały pomysł, aby wyjść z tej przeklętej komnaty... Miałem dość wspomnień, jakie mnie tu nachodziły. Podrzuciłem miecze w górę, aby wbiły się w strop. Chwyciłem łuk i wycelowałem w swojego przeciwnika. Uciekał. Nie był w stanie mnie zaatakować, był zbyt zmęczony ciągłym unikaniem wirującego ostrza. O to mi właśnie chodziło. Chwyciłem katany, a łuk porzuciłem na ziemię, bo w końcu nie należał do mnie. Zacząłem gonić Zibbana.

    Kiedy znaleźliśmy się przed mostem, gdzie kiedyś zabrano mi pierwszą broń, powiedziałem:
    - To tu się wszystko zaczęło. Zostałem pierwszy raz w życiu oszukany. Od tamtej pory nie ufam nikomu nieznajomemu. Myślałeś, że nie wiem, że jesteś agentem Morgana? Od samego początku coś podejrzewałem! - zauważyłem, że zbiegło się sporo ludzi, aby przysłuchiwać się temu, co mówię. - Sądziłeś, że będziesz w stanie zabić mnie, Feniksa z Rookgaardu? Naprawdę łudziłeś się, że minotaury ci to wynagrodzą?! Oni wypowiedzieli bezwzględną wojnę nam, ludziom. Czy ty nie jesteś człowiekiem?
    - Ale – zaczął Zibban. - Morgan chce się pozbyć wszystkich mieszkańców Rookgaardu i zawładnąć nim!
    - NIE! - krzyknąłem. - On chce władzy nad całym światem! W końcu dotarłby do twojej żony, matki i córki...
    - Nie mam matki! Zginęła podczas ataku orków na Thais! Nie mam żony! Ona zginęła w wyniku trzęsienia ziemi, jakie wywołały demony na Edron... Córki też nie mam! Zginęła... razem z żoną. Nawet się nie urodziła – był bliski płaczu. - Teraz mi wszystko jedno. Pokażę ci, co znaczy prawdziwa moc.
    ===

    Proszę o komentarze, jest ich zdecydowanie za mało... Czemu Ununul się nie przyczepił do moich błędów, które sa z pewnością, a ja o nich nie wiem ;(

    Powrót do Spisu Treści
    Ostatnio zmieniony przez Elite Box : 03-08-2011, 16:29
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  12. #11
    Avatar djmikser
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    BIALYSTOK.
    Posty
    2,030
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Bosko kolejne świetne dobrze dopracowane opowiadanie(rozdział) :D
    Co tu wiele gadać świetnie i tyle :D

  13. #12
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Dziś rozdział będzie prawdopodobnie dopiero po północy, lecz za bardziej prawdopodobną datę biorę jutro w okolicach 13-14. Nie zdążyłem napisać kolejnego rozdziału ;)

    Proszę też o komentarze! Widziałem, że był moment jak temat czytało 12 osób, a żadna z nich nie pozostawiła tutaj po sobie śladu. Nie bać się moderatorów, co nie znaczy też że macie pisać "rup wiencej 10/10". Napiszcie jakiś ładny koment, co zmienić, co dodać... Jakieś wasze spostrzeżenia, domysły i pytania ;) Takie komentarze naprawdę pomagają autorowi!

    //edit
    Taaa.... Bo zapomnialem rozdział napisać hahaha xD

    /down
    Poprawiam.
    Ostatnio zmieniony przez Elite Box : 10-08-2008, 20:28
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  14. #13
    Avatar Ununul
    Data rejestracji
    2006
    Wiek
    32
    Posty
    81
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Cytuj Elite Box napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    [center]
    41. Rookgaard nocą
    - Dawaj! - krzyczał Morgan. - Nie pozwolę ci z nim uciec!
    - Nikt cię o pozwolenie nie pytał – powiedziałem. - Nie szukaj mnie, bo i tak nie znajdziesz!
    - Zatrzymaj się! - krzyczał wielki minotaur jeszcze parę razy, jednak nie słuchałem go już. Cieszyłem się, że trzymam w ręku rzecz, o której śniłem od roku. Legendarny Miecz Furii.


    - Feniks! Feniks! - słyszałem stłumiony głos Gell. - Wstawaj szybko, coś się dzieje w bibliotece!
    - Co... o co chodzi? - zapytałem z lekka zdziwiony(j.). Był środek nocy, a za oknem widać było(powt.) czerwoną łunę(int.) pochodzącą od dziesiątek pochodni. Byłem(powt.) pewien, że działo się coś niesamowitego. W końcu zebrali się tam wszyscy ludzie z wyspy włącznie z rekrutami. Po chwili zauważyłem Cipfreda(int.) chodzącego od jednego drzewa do drugiego. Ubrałem się w codzienne ciuchy, lekka materiałowa koszulka i skórzane spodnie używane przez wielu rekrutów do polowania.(bud. zd.) Zbiegłem po schodach z malutkiego domku nad rzeźnią i zapytałem pierwszego przechodnia:
    - Co jest?
    - Podobno znaleźli kogoś martwego w bibliotece. Nic jednak nie wiem – żalił się młody człowiek. - Nic nie wiem, bo nie dadzą mi przejść...
    - Znaleźli... kogoś martwego?! - zapytałem z niedowierzaniem. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy to pytanie: kto to zrobił?(bud.zd.) Nie obchodziło mnie(int.) kto nie żyje.
    - Prawdopodobnie to nikt z wioski.
    Chciałem się za wszelką cenę dowiedzieć, co się tam stało. Najpierw musiałem przedrzeć się przez tłum, co nie było trudne, gdyż ludzie przepuszczali mnie i szeptali między sobą:
    - O, Feniks jest, to i zagadka się rozwiąże.
    Czułem się jak jakiś superdetektyw, co sprawiało mi przyjemność. Było to także trudne, gdyż ciążyło na mnie(powt.) poczucie odpowiedzialności. Ludzie postrzegają mnie(powt.) jako bohatera i nie mogę ich zawieść... Czułem, że to zagadka do rozwiązania dla mnie(powt.). Po chwili byłem już w bibliotece, a na ziemi leżało ciało... Ciało człowieka. Od razu rzucił mi się w oczy charakterystyczny znak na plecach, bo zwłoki ułożone były(powt.) na brzuchu, a głowa wykręcona w odwrotną stronę. Umarł z pewnością przez skręcenie karku, bo krwi nie było(powt.) widać. Znak na plecach przedstawiał trójkąt równoboczny o podstawie narysowanej w poprzek, a przebijała go gruba kreska biegnąca przez górny wierzchołek i przeciwległy mu bok. Nie miałem pojęcia(int.) co to oznacza.

    Na ulicach panowały ciemności. Wszystkie latarnie były pogaszone, w domach nie paliły się lampy, bo wszyscy zbiegli do biblioteki. Na próżno były(powt.) teraz poszukiwania(j.) zabójcy, bo gdybym zapalił pochodnię, spłoszyłby się. Postanowiłem więc wykąpać się w rzece. Woda była cieplejsza niż zwykle, a dno nie było(powt.) zamulone. Pomyślałem, że odrobina przyjemności nigdy przecież człowiekowi nie zaszkodzi. Prawda była jednak taka, że podczas kąpieli lepiej mi się myślało. Oczywiście musiałem mieć spokój(styl.), czego mógłbym doświadczyć jedynie w nocy. Przypomniałem sobie okropne chwile spędzone pod ziemią, w komnacie Morgana. Do dziś miewam przeróżne sny z królem minotaurów w roli głównej. Raz jestem nim i zabijam najbliższe mi osoby, innym razem zdobywam Legendarne Ostrze, aby później zginąć, czasem też toczę walkę z potworem, który używa Miecza Furii do pokonania mnie.(styl.; zbyt potocznie ad. reszta) Te sny mają jednak jedną zaletę. Dzięki nim nigdy nie zapomnę, co się tam wydarzyło i co opowiedział mi Morgan. Pozwolił mi przecież zdobyć ten miecz. Ba, on nawet chciał, abym go nim zabił, co jednak nie wydawało mi się zbyt realne. W głowie jednak wciąż krążyły mi słowa, które nie dawały mi spokoju. Szykuj się jednak na wielką wojnę. Olśniło mnie. (niespójne)Najprawdopodobniej sprawcą zabójstwa w bibliotece był Morgan,(int.) albo któryś z jego żołnierzy. Wyszedłem z wody, założyłem jedynie spodnie i pobiegłem do świątyni zobaczyć się z mnichem.

    - Nie mogę uwierzyć w to, co mówisz(int.) Feniksie! - Cipfred wydał okrzyk zdziwienia.
    - Ja sam w to nie wierzę, ale wydaje mi się to jedynym możliwym wytłumaczeniem. Nikt w wiosce nie jest zdolny do zrobienia czegoś takiego. Ustaliłem, że zamordowany był zwykłym rekrutem, który prawdopodobnie w chwili śmierci nie miał przy sobie nic wartościowego.
    - Może się komuś naraził? - dopytywał mnich.
    - Nie, na pewno nie. Z jego niekompletnej garderoby wynikało, że przybył tu dziś, najwyżej wczoraj. Posiadał tylko skórzane spodnie, buty i nabijaną kolcami maczugę, którą zapewne ukradł trollom. Nie jestem pewny, czy zabiłby jaskiniowego szczura, co dopiero takie bydlę.
    - To bardzo ciekawe, co mówisz... Wciąż jednak nie rozumiem(int.)jak Morgan,(int.) albo cokolwiek innego mogło wtargnąć do wioski niezauważonym?
    - Tego niestety jeszcze nie wiem – powiedziałem(int.) rozkładając bezradnie ręce. - Było coś jeszcze...
    - Tak? - zapytał zaciekawiony zakonnik.
    - Na plecach martwego zauważyłem dziwny znak, którego nie mogę skojarzyć. Był to trójkąt z przecinającą go kreską.
    Mnich nie zdziwił się. Pomyślałem, że on też to widział, ale nie chciał mi o tym powiedzieć. Czekałem z niecierpliwością, aż odezwie się, prychnie lub nawet zrobi głośny wydech, ale nic. Cisza. Jakby odebrało mu głos,(int.) lub, co gorsza, zaklejono mu(powt.) usta żywicą. W końcu jednak przemówił:
    - Widziałem to.
    - Co o tym pomyślałeś? - zapytałem zaciekawiony.
    - Czy nie wspominałeś mi kiedyś o organizacji, jaką założył Morgan?
    - Ach, oczywiście. Postawili sobie za cel zabicie wszystkich, którzy poszukują Miecza Furii. Pragną też zabicia innych ludzi, gdyż uważają, że przeszkadzamy im w panowaniu nad podziemiami.
    - Ten znak jest najprawdopodobniej symbolem tego ugrupowania. Nie wiem tylko, co przedstawia...
    - Hmm – zacząłem. - Trójkąt może być czymś w rodzaju hełmu, tarczy... Cokolwiek. Kreska... jakieś drzewo... - tu przerwał mi mnich.
    - Drzewo, właśnie – przypomniałem sobie w tym momencie, jak Cipfred chodził i oglądał każde drzewo w okolicy. - O tym samym pomyślałem. Chcesz znać moje przypuszczenia?
    Spojrzałem na zakapturzonego człowieka, którego twarz była nie mniej tajemnicza niż to zabójstwo. Przytaknąłem, a mnich opowiadał:
    - Ten znak nie jest symbolem, a wiadomością. Morgan chciał przekazać coś innym minotaurom, dlatego zabił przypadkowego przechodnia i narysował to coś na jego plecach. Ten człowiek znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. To mógłby być każdy z mieszkańców, który zapuścił się głęboko w podziemia. Ale, kontynuując, próbowałem rozgryźć tą wiadomość i podejrzewam, że gdzieś w jednym z drzew ukryty jest kolejny przekaz. Sądzę, że to coś w rodzaju gry w podchody.
    Coś mi jednak nie pasowało w tej układance. Jak niby inne minotaury miałyby zobaczyć wiadomość na ciele człowieka, który znajdował się w wiosce? Po chwili jednak dotarło do mnie to, o czym mnich poinformował mnie później:
    - On nie został zabity tutaj. Przyniósł go ktoś z wioski i położył na podłodze biblioteki, po czym zwołał wszystkich, aby każdy mógł podziwiać tajemniczy znak.
    - Czemu jednak był tak ułożony?
    - Skręcony był tak mocno, że nie sposób było go zapewne ułożyć inaczej – mnich przez chwile(fleksja) milczał, co mnie bardzo denerwowało. Nie lubiłem bowiem, kiedy wygląda bardziej tajemniczo niż normalnie(styl.). W końcu powiedział swoje ostatnie słowo w tej sprawie:(akapit) - Rozwiąż to, liczę na ciebie.
    Przez chwilę myślałem nad odpowiedzią:(inaczej)
    - Oczywiście, nie zawiodę cię.

    Szedłem ulicą na kładkę, której w nocy nikt, ku mojemu zdziwieniu, nie strzegł. Moim zdaniem powinna być tam całodobowa straż, aby wyeliminować takie podejrzenia jak dziś, że ktoś nieproszony wtargnął do wioski. Postanowiłem zająć się tym później, bo teraz moim głównym celem, poza zdobyciem Legendarnego Miecza Furii oczywiście, było rozwikłanie zagadki śmierci nieznanego rekruta z Rookgaardu. Czułem, że to kawałek większej całości(j.).
    Oprócz tego
    przedrzeć się przez tłum, co nie było trudne, gdyż ludzie przepuszczali mnie
    Błędem nazwać nie można, ale według mnie to niepotrzebna zawiłość. Można to w inny sposób przedstawić.

    Czy nie możesz czytać opowiadania, zanim go wkleisz? Przecież powtórzenia "być" szybko rzucają się w oczy. Jaki niecierpliwy...

    Przypominam po raz kolejny, przy spójniku zdania współrzędnie złożonego, rozłącznego nie stawiamy przecinka.

    @down
    jest ok
    Ostatnio zmieniony przez Ununul : 27-08-2008, 12:21

  15. #14
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Nie lubiłem bowiem, kiedy wygląda bardziej tajemniczo niż normalnie(styl.).
    poprawione:
    Nie lubiłem bowiem, kiedy wygląda bardziej tajemniczo niż zwykle.
    Nie wiem, czy dobrze poprawiłem... :o

    Bardzo cenię sobię Twoje poprawki, a choć nie zawsze się z nimi zgadzam, to i tak uważam że zawsze można na Ciebie liczyć :p Dzięki Tobie moje opowiadanie może być niemalże idealne ;)

    /jeszcze dziś (na 100% już) rozdział w tym poście (edytuję) lub jeśli pojawią się komentarze to w nowym (żeby był widoczny ;D)
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  16. #15
    Avatar kubaplik
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    inąd
    Posty
    893
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Wszystko pięknie zebrane i bez żadnych błędów ortograficznych


    10/10

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. The Big Bang Theory (Teoria Wielkiego Podrywu)
    Przez Hootz w dziale Filmy, seriale i telewizja
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post: 06-10-2012, 13:33
  2. Życie na Rookgaardzie
    Przez Pingwin w dziale Zdjęcia
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post: 23-06-2010, 23:41
  3. Zwycięzcy wielkiego konkursu firmy Drom!
    Przez Dr. Omader w dziale Niusy
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post: 01-02-2008, 20:38
  4. Odpowiedzi: 0
    Ostatni post: 30-01-2008, 16:46

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •