Chodzi mi bardziej o pewność przedstawionych przez siebie tez. Zarówno w jednym jak i drugim przypadku to słowo przeciwko słowu, z książką w każdym możliwym miejscu. Oglądałem tydzień temu strima Zięby to co 5 minut słyszałem coś w stylu "droga XYZ odpowiedź na twoje pytanie jest w mojej książce o tutaj jeszcze raz Ci pokaże - wjeżdża zdjęcie książki na cały ekran - kup i wszystkiego się dowiesz". Podobne odczucia miałem z Sumlińskim jak nagrywa z domu na tle 300 sztuk o tej samej okładce. Jasne, nie skutkuje wypadkiem samochodowym dlatego nikt go nie ściga w przeciwieństwie do doktorka. Każdy ma prawo wolnej wypowiedzi, ale imo większość jak nie wszsytkie jego zarzuty na ten moment są warte tyle samo co lewoskrętna witamina C. Każdy słyszał, chuj tam może i nawet to działa, ale pic's or didn't happen. A jak jeszcze najwięksi krzykacze sceny politycznej używali jej w kampanii przeciwko Komorowskiemu to już kurwicy dostawałem, bo PRowo wiadomo, zajebiste zagranie, ale no ślepe i po prostu głupie. A jak dodasz do tego próby samobójcze faceta po psychologii(tak wiem, chcieli z niego zrobić debila, służby go zniszczyły) to wiarygodność nawet tego pustego słowa dalej spada.
Zakładki