Cytuj:
Krzysztof Stanowski
Przejrzałem kilkadziesiąt komentarzy po wczorajszym HejtParku i postanowiłem do kilku z nich się ustosunkować. Wydaje mi się, że - stosując terminologię piłkarską - wczoraj grałem niby u siebie, ale jednak na wyjeździe. Przyjechali fani gościa i zajęli zdecydowaną większość krzesełek, coś jak podczas meczu Polska - Holandia w Poznaniu kilkadziesiąt lat temu. Ich oczekiwanie było takie, że zrobimy sobie festiwal beki z lewactwa, dodamy do tego wykład o ekonomii i generalnie będzie to miły wiec wyborczy niewątpliwie bardzo inteligentnego Sławomira Mentzena. Poopowiadamy sobie historyjki o optymalizacjach i zwizualizujemy optymalizację całego kraju.
No, nie do końca mnie to interesowało.
Wolałem się dowiedzieć, czy mój wewnętrzny problem z głosowaniem na Konfederację (chyba nie tylko mój, patrząc po mizernych wynikach wyborczych) jest uzasadniony, czy nie, bo szczerze mówiąc wolałbym, gdyby nie był. W moim okręgu Sławomir Mentzen zapewne startować nie będzie, więc będę ewentualnie musiał oddać głos na kogoś, kogo on - jako jeden z liderów - w pewien sposób certyfikuje. Chciałem się więc dowiedzieć, jakie podejście ma cała formacja do kwestii LGBT czy Żydów - i czy taki, jak najgłośniejsi w tym temacie członkowie. Niektórzy z was twierdzą, że ja nie rozumiałem odpowiedzi gościa i nie zrozumiałem jego wykładu o tym, jak robić politykę, bo on hasłami „nie dla homoseksualistów” czy „nie dla Żydów” tylko uprawiał politykę i cynicznie walczył o głosy, co wydaje mi się szokujące - bo cyniczna walka o głosy poprzez wykorzystywanie mniejszości lub też poprzez straszenie Żydami nie mieści się w moich wartościach. Musiałem dopytać kilka razy o sprawy gejów, bo poza tym, że można się homoseksualizmem zarazić przez oczy, to nie dowiedziałem się zbyt wiele i dalej nie mam pojęcia, czy jeśli zagłosuję na Konfederację, to geje będą batożeni, czy nie będą batożeni.
Oczywiście, że poszczególni członkowie jakiegoś ugrupowania nie muszą się ze wszystkim ze sobą zgadzać, ale w przypadku ugrupowania politycznego chyba tez nie powinni się drastycznie ze sobą nie zgadzać - zwłaszcza w sprawach wynoszonych na sztandary. W związku z czym nie widzę nic niestosownego w tym, by pytać jednego z liderów takiego ugrupowania o wypowiedzi innych. W przypadku PiS, PO czy Lewicy jest to naturalne, tylko w przypadku Konfederacji wzbudza emocje - co mam wrażenie wynika z tego, że natężenie idiotycznych wypowiedzi poszczególnych członków jest tak duże i tak trudne do obrony, że fani się denerwują: no dobra, ale po co to, zostawmy to już, nie wracajmy do tego, było, minęło, pogadajmy o czymś przyjemniejszym.
No właśnie nie, właśnie wracajmy.
Jeśli mam w Warszawie głosować nie na Sławomira Mentzena, tylko na jego kolegów, to chciałbym wiedzieć, czy mniejszości będą szanowane, czy batożone. Mówiąc szczerze, nie tylko nie jestem gejem, ale nawet nie znam bliżej nikogo, o kim wiedziałbym, że jest gejem, ale nie zmienia to mojej wrażliwości w tym temacie. Celowo wracałem do niezwykle poruszającego tekstu „Miłość w czasie zarazy” opublikowanego na Onecie, bo moim zdaniem jest on swoistym papierkiem lakmusowym. Jeśli jesteś w stanie przeczytać go, a potem wzruszyć ramionami i powiedzieć: „nie dla homoseksualistów” to nie jesteś i nie będziesz z mojej bajki. Szczucie na słabszych nie wpisuje się w całą tę katolickość. A argumentacja: my tylko uprawiamy politykę, tak naprawdę to nic do nikogo nie mamy, jest chyba skierowana dla debili, bo uprawianie polityki przez hasła „nie dla homoseksualistów” jest igraniem z ogniem i próbą wbicia się do sejmu kosztem ludzkich dramatów.
Więc oczywiście, że mogliśmy sobie zrobić bekę z lewactwa i ludzie by pisali, że program został super poprowadzony. Mówiąc krótko, ustawilibyśmy się przed jedną bramką - taką bez bramkarza - i do niej strzelali, i zaśmiewali się do łez. Ale nie za bardzo mnie to kręci.
Nie można ciągle mówić: to nie ja, to oni, a jednocześnie iść do sejmu jako „oni”. Nie można nazwać się KORWiN i mówić, że w sumie to się z Korwinem nie zgadzam. To znaczy można, tylko to moim zdaniem bez sensu. Jeśli pan Mentzen jest za tym, aby nie można było dokonywać aborcji nawet najbardziej uszkodzonych płodów, a sam Korwin za tym - aby tych uszkodzonych płodów, a potem po prostu dzieci - nie pokazywać publicznie, bo społeczeństwo będzie się degenerować, to chciałbym się dowiedzieć: jakie jest wspólne stanowisko? Bo na koniec muszę zagłosować na jakieś wspólne stanowisko. Jeśli poprę całkowity zakaz aborcji, to poprawę też chowanie inwalidów do piwnic, czy tego akurat nie poprę? No chciałbym to wiedzieć i denerwowanie się, że wyciągać Mentzenowi wypowiedź Korwina jest dziwne: no przecież musimy w końcu coś ustalić, by świadomie głosować.
No i czego się dowiedziałem lub też co wywnioskowałem po tym programie? Mniejszości seksualne w razie dojścia Konfederacji do władzy będą miały problem, pewnie nawet duży, kościół raczej może spać spokojnie, a podatki się raczej nie zmienią, bo nie za bardzo jest jak je zmienić. No to w sumie nie wiem, dlaczego miałbym zagłosować.
Sławomir Mentzen jest super sprawnym mówcą, człowiekiem bardzo, bardzo inteligentnym i z pewnością będzie bardzo ważną postacią na polskiej scenie politycznej przez lata. Ale póki co jego partia nie nazywa się Mentzen, tylko KORWiN. Jest w niej sporo innych osób i oni wspólnie pchają ten wózek do przodu, albo też - w przypadku niektórych - do tyłu. I trzeba się z tym zmierzyć.
Wydaje mi się też, że w internecie można obejrzeć monologi polityczne pana Mentzena, gdzie nikt mu się nie wtrąca - co polecam rozczarowanym.