Mietek Flacha znowu w akcji....
Sorry kolego, ale muszę porządnie przejechać się po tym tekście, żeby później móc wyciągnąć mocne strony.
Nie oceniam ortografii, bo co miało być wypomniane, zostało zrobione wcześniej przez kolegę (kilka)UP, więc pozostawiam to bez komentarza.
Styl opowiadania średnio wczuty, bo niepotrzebnie pojawiają się stwierdzenia jak STRAŻNICZA TARCZA. Tarcza strażnika (wskazując którego) pasowała by lepiej na ten przykład, ale generalna zasada jest taka, że gdy decydujesz się na taki styl, musisz pożegnać się z używaniem typowych tibijskich określeń i przejść totalnie na inny poziom.
Dobra. Po kolei:
Byłem niedoświadczonym wojownikiem, polowałem na bagnach, a w mieście raczej skrywałem się w cieniu ze strachu przed mordercami. Miałem kiepskiej klasy miecz, którego nie umiałem nawet dobrze trzymać. Miasto w którym mieszkałem nazywało się Venore. Nie miałem tam przyjaciół, a tutejsza ludność była bardzo agresywna. Aby przetrwać musiałem jak najszybciej zdobyć trochę doświadczenia i nauczyć się porządnie walczyć.
Wszystko cudownie, oprócz zdania : a w mieście raczej skrywałem się w cieniu ze strachu przed mordercami. -za długie, szyk jakiś dziwny. Proponuję :
Miasta unikałem jak ognia, ze strachu przed mordercami. Gdy byłem zmuszony je odwiedzać, kryłem się w cieniu, by nie być zauważonym.
Jednak to co miało się za chwilę stać było nie do przewidzenia... Stałem nad depozytem z innymi graczami, którzy tak jak ja regenerowali się przed wyprawą na polowanie, stało nas tam chyba z sześciu było tam też kliku doświadczonych wojowników, ale większość to tak jak ja żółtodziobi. Nagle przed nami pojawił się czarnoksiężnik, wzbudzał grozę, na głowie miał hełm z trupiej czaszki, jego oczy były złowrogie i czerwone, odziany był w długie szaty, które były poplamione krwią; widać że nie jedno miał na sumieniu.
ZONK. Jednak to co miało się za chwilę stać- mmm... źle. Za szybko przerywasz opis miasta etc. Może i jest to poprawne, ale czytając, poczułem się wybity z rytmu.
Powinno być coś na wzór: Dzień za dniem życie pędziło jak wodospady Tiquandzkiej dżungli, jednak dzisiejszy dzień miał całkowicie odmienić moje życie.
Dalej:
Lepiej depoyt zmienić na knajpę- w depozycie trzyma się przedmioty, w knajpie się planuje, regeneruje jeżeli chodzi o erpegi; DP w Tibii zmienia pierwotne znaczenie, ale trzeba trzymać się konwenansów świata fantasty, bardziej przyswajalnego, ew. uzasadnić FABULARNIE, dlaczego akurat DP (jakieś magiczne moce nad nim itede.)
I kolejne:
Pojawienie się maga uważam za zbyt szybkie-nie budujesz grozy, nawet najbardziej przerażającym opisem wyglądu, gdy on tak po prostu przychodzi.
Powinno być:
Z daleka było można zauważyć pędzące czarne chmury, co było zjawiskiem budzącym dreszcze, jednak było to coś wiele gorszego niż nagła burza. Po dłuższym przypatrzeniu się mogłem zauważyć, że chmurom towarzyszył (albo raczej chmury towarzyszyły jemu) człowiek.
I w tym momencie mówisz, że nagle przybiegł i go opisujesz.
Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać chciałem uciekać, ale bałem się że to go rozzłości. Spojrzałem na ludzi w okół mnie, wydawali się niewzruszeni, to mnie trochę uspokoiło. Czarnoksiężnik wyszeptał coś, co brzmiało jak "Exevo Gran Mas Vis", wtedy poczułem straszliwy ból i upadłem, ledwo przytomny przez mgłę dostrzegłem jak ludzie w okół mnie palą się i krzyczą... potem zemdlałem. Obudziłem się w pobliskiej świątyni, miałem na sobie świeże rany, a każdy ruch sprawiał mi ból, jednak musiałem tam wrócić.
Nie wiedziałem czego mam się spodziewać-chciałem uciekać(...) =poprawniej (błąd nie wspomniany wyżej).
Wszystko, ok, ale dlaczego obudziłeś się w świątyni???! Uzasadnij to!
Czarnoksiężnik wciąż tam stał, ale nie zauważył mnie, wydawał się nie mieć kontaktu ze światem. Wtedy chciwość przejęła nade mną kontrolę - doczołgałem się do pierwszego ciała i zacząłem je przeszukiwać; moim oczom ukazała się Solidna Strażnicza Tarcza. Zauważyłem, że drugie ciało jest bardzo blisko więc przeturlałem się po podłodze i wyjąłem miecz z pochwy poległego(bez skojarzeń...). Miecz był zaczarowany magicznym płomieniem, wtedy na mojej twarzy pokazał się uśmiech - z takim sprzętem bagienne trolle i jaskiniowe robale nie będą mi straszne.
Z moimi nabytkami uciekłem w bezpieczne miejsce.
Powinno być: przy ciele strażnika znalazłem dość solidną stalową/mithrilową/whatever tarczę.
Turlasz się od ciała do ciała-bardzo dobrze budujesz nastrój. I nagle bum. Ognisty miecz jest ok, ale "wtedy na mojej twarzy(...) Yyyy.
"WYJĄŁEM miecz, wtedy na mojej twarzy POKAZAŁ się uśmiech" byłoby poprawne.
ALE "miecz BYŁ ZACZAROWANY magicznym płomieniem, wtedy na mojej twarzy POKAZAŁ się uśmiech" NIE!
Takie zdanie mówi, że uśmiech pokazał się w momencie gdy miecz został zaczarowany, nie gdy go zdobyłeś- IRRACJONALNE!
Cały w skowronkach i z nowym sprzętem udałem się do podziemnych tuneli znajdujących się na bagiennych terenach na południe od miasta. Szkoliłem się w walce mieczem i zdobywałem doświadczenie wojownika wyrzynając kolejne robale i trolle, gdy nagle przede mną pojawił się jakiś czarodziej. Nie wzbudzał grozy jak tamten czarnoksiężnik, ale i tak był ode mnie silniejszy. Postanowiłem ominąć go szerokim łukiem, po cichutku zacząłem się wycofywać, lecz niespodziewanie pod moimi stopami pojawiło się wyładowanie elektryczne.
Młody czarodziej wykrzyknął:
- Zatrzymaj się!
Źle zestawiasz czas czynności- udałeś się do podziemi- ok, ale później piszesz "zdobywałem doświadczenie" yyy... w realiach tibii ok, ALE nie da się pójść gdzieś i zdobywać doświadczenie, można pójść i zdobyć trochę, albo chodzić gdzieś i zdobywać : ).
Dlaczego pojawiły się wyładowania? Opisz co się stało.
Podszedł do mnie i rzekł:
- Oddaj wszytko co masz, to moje jaskinie
Nie wydawał się silny był, raczej cherlawy, a ja miałem w plecaku dużo złota. Do tego miałem potężny miecz, nie zamierzałem pójść na ugodę i rzuciłem się na niego. Zdziwiło mnie, że czarodziej nawet się nie broni, a ciągle się śmieje. Po chwili wyciągnął z kieszeni swojego płaszcza dziwny kamień i wyszeptał "Nagła Śmierć" straciłem przytomność i obudziłem się obrabowany w świątyni...
Po 1sze- opisz co się stało i co to był za kamień, bo trudno uwierzyć, że ktoś wyjmuje kamień z kieszeni i nagle padasz. A jeżeli chcesz pokazać, że bohater nie ma pojęcia co to, to dodaj jego jakieś domysły, aby ubarwić tą historię.
Po 2gie- znów świątynia. Koniecznie musisz uzasadnić co sprowadza mdlejących do tej przeklętej świątyni! Bogowie? Pielgrzymi? Kapłani?
To sum up:
Praca jak na TORG'a na dobrym poziomie; nie śmierdzi gównem, jest raczej przemyślana. Trochę zbyt gwałtowna i popędzana, ale ma w sobie elementy, które poruszają wyobraźnię. Język na dobrym poziomie, bez rewelacji, lecz nie boli : )
yyy... Co jeszcze... Może kilka rad! (Taaak!):
Drogi kolego!
Widzę, że masz jakąś tam smykałkę i pewnie możliwości też jakieś są. Proszę Cię więc-Usiądź sobie wygodnie, wygospodaruj sobie dwie-trzy godziny i zajmij się pracą.
Dodaj opisy emocji, przyrody, wylądu bohaterów, opinii głównego bohatera co do opisów ("jego broda przypominała o krasnalach z okolic Kazordoon i naszych nieprzerwanych bojach"); staraj się maksymalnie wydłużać i przeciągać akcję, wspomnieniami bohatera i tym podobnymi zabiegami. Przeciąganie może nie jest uwielbianym przez masowego odbiorcę czynnikiem budującym dobrą książkę czy opowiadanie, ale no cóż- tak na prawdę sukces takowych zależy od FABUŁY (dużo motywów jest już oklepanych, ciężko cokolwiek wymyślić) i KLIMATU, a to łatwo osiągnąć właśnie opisami i różnymi "bajerami"(typu, nic nie wnoszące dialogi z postaciami epizodycznymi).
Skup się też na tym żeby zbudować wrażenie bliskości z bohaterem itede....
Ech, co ja będę wiele pisał. Jak chcesz po prostu pokazać historyjkę na forum, to ją po prostu pokaż, a jak chcesz stworzyć własne mini-dzieło to je stwórz i się nim ciesz. Pamiętaj o jednym- to musi płynąć prosto z serca! : >
Zakładki