Witam.
Sprawa ma się tak: gość jest trudny, wchodzę ostatni do pokoju gdzie są wpisy, on już wpisuje, podchodzę do niego, ma sterty indeksów na biurku, minę ma jakby zjadł coś nieświeżego. Pytam się "Gdzie indeks położyć?", bo ma te sterty i nie wiem które teraz wpisuje, a które ma już wpisane on odpowiada "Nie odpowiem, Panu na to pytanie.". Kładę mu to na biurko i wychodzę.
Rozdają te indeksy, patrzę mam niewpisane? Myślę co ten typ odwalił? Ok straciłem już czas, wchodzę jeszcze raz. Pytam się dlaczego nie wpisał: coś tam sypie o tym, że wchodzę jak do obory, pyta się jak się nazywa przedmiot, na karcie egzaminacyjnej jest napisane "Projekt (wykład)" (wykładowcy opowiadali o specjalizacjach, nie ma z tego oceny tylko zal. takie gówno, przez które tracisz w sumie czas, taki wypełniacz to jest). To mu mówię "Projekt", on: źle niezdane, nie zdał Pan. Myślę WTF? Poszedłem do dziekanatu babka nic nie poradziła, bo co one tam ogarniają, dobra poszedłem do babki (w sumie nie iwem od czego, ale ma biuro koło rektora). Kit mówię jaka sprawa, ona że pogada z tym typem i coś się wymyśli.
No dobra ale ja będę miał z nim specjalizacje, inni studenci też już go trochę poznali. Gość chce na bananowej uczelni robić jakieś cuda z ludzi i ciśnie. Nie mogę zmienić specki, bo to chcę robić, ale użerać się z typem też niezbyt. Co poradzicie? Nie wiem jak podejdzie do mnie do koniec roku właśnie? Chciałbym wymusić obiektywizm i jednolite zasady zdania dla wszystkich? To jest możliwe? Czy to działa tak, że jak on będzie chciał to nie zdam? Już poprosiłem o zagadnienia z tej specjalizacji...
Zakładki