Witam, mam taka troche trudna sytuacje w domu.
Obecnie jestem na pierwszym roku geologii, na Wydziale Geologii na UW. Na ten kierunek poszedlem troche przez przypadek, poniewaz nie dostalem sie na swoj kierunek docelowy. Po drodze jeszcze byla prywatna uczelnia, na ktora juz nawet oplacilem wpisowe, ale ostatecznie z niej zrezygnowalem, gdy jednak stwierdzilem, ze lepsza bedzie uczelnia panstwowa.
Generalnie sprawa jest taka, ze te studia mi jednak nie odpowiadaja, w ogole nie pokrywaja sie z moimi zainteresowaniami. Z jednej strony jest paleontologia, ktorej po prostu nienawidze, jako ze jest to przedmiot typowo pamieciowy i z powodu materialu, jaki musze opanowac.
Z drugiej strony jest geometria przestrzenna, ktora jest przedmiotem o tyle trudnym, ze nie jestem go w stanie opanowac.
No i jednak jak sobie pomyslalem, ze w drugim semestrze dochodza takie przedmioty jak chemia, geochemia, to stwierdzilem, ze jednak nie jest to kierunek, ktorego sie chce uczyc, raz, ze wzgledu na przedmioty nie do opanowania przeze mnie, a dwa, ze po prostu totalnie mnie to nie interesuje.
No i stwierdzilem, ze rzucam te studia, aby w pazdzierniku przyszlego roku isc na logistyke na SGGW. Niestety, zaocznie, poniewaz z moim wynikiem z matmy na dziennie sie tam nie dostane, a niestety, ale podanie o poprawe matury moglem skladac do 30 wrzesnia ubieglego roku, wiec na ten moment pozostaje tylko ta logistyka.
Generalnie jest to kierunek, na ktory chcialem isc bedac juz w liceum, ale ostatecznie sie na niego nie dostalem.
Teraz stwierdzilem, ze rzuce studia, znajde sobie prace, a w lipcu po prostu zloze aplikacje na ten kierunek, majac jednoczesnie prace i pieniadze na oplacenie pierwszego semestru (i kolejnego).
Moj jedyny problem jest z rodzina, ktora jest wrecz zalamana tym, ze rezygnuje z tego kierunku.
Ich argumenty sa takie, ze strace pierwszy rok, ze geologia to taki wspanialy kierunek, po ktorym bez problemu znajde prace na calym swiecie.
Problem w tym, ze oni w ogole nie rozumia tego, ze ja nie chce konczyc tego kierunku, gdyz zwyczajnie w ogole mnie to nie pociaga.
W jaki sposob moge im uswiadomic, ze logistyka to nie jest jaka politologia, polonistyka, kulturoznawstwo czy inny tzw. gownokierunek, po ktorym jednak bede mogl sie rozgladac za lepsza praca. A ze zaoczne - trudno, przeciez nie wymagam od nich, zeby mi placili za te studia.
Dodatkowym argumentem jest fakt, ze przeciez jestem mlody, a takich ludzi jak ja wykorzystuja w pracy i nic sensownego nie znajde. To nic, ze mieszkam w Warszawie, ze pracodawcy chetnie przyjmuja osoby uczace sie. Ich to nie obchodzi...
Zakładki