Haj,
przez ostatnie 2 lata zylem w przeswiadczeniu, ze zdam sobie na maturze rozszerzony angielski i geografie i pojde sobie na turystyke i rekreacje na uczelnie, obok ktorej mieszkam. Jednakze, im blizej matury, tym bardziej sobie uswiadamialem, ze ten kierunek to jest tzw. gownokierunek i zaczalem szukac czegos innego. Na tej samej uczelni, na tym samym wydziale mam logistyke, do ktorej jednak wypadaloby miec matme w miare ogarnieta i chociaz podstawe napisac na jakis przyzwoity wynik.
I tak jak przez te dwa lata zylem w takim stanie, ze sobie zdam ta geografie i angielski, tak przez te dwa lata mialem calkowicie w dupie matme i majac podejscie, byleby zdac. Przez dwa lata plasowalem sie w czolowce mojej klasy, majac srednie powyzej 4, majac z wiekszosci przedmiotow 5 i 4, a jednak z matmy zawsze byly dwoje, tez byleby zdac.
Pisalismy ostatnio probne matury, wynik z matmy mnie jakos specjalnie nie zdziwil - 22% i to w wiekszosci dlatego, ze dobrze strzelalem w kilku zadaniach.
Pytanie, czy gdy do matury zostalo mi nawet nie pol roku, czy dam rade ogarnac ta matme na takim poziomie, zeby ta mature z matmy napisac na te 80%? Szczerze nienawidze tego przedmiotu, aczkolwiek uswiadomilem sobie, ze musze postawic wszystko na jedna karte i wybrac albo woz albo przewoz, od tego zalezy moja przyszlosc.
Jak tak czasem jakos sie przysiade do tej matmy, to pewne rzeczy idzie zrozumiec. Tylko, czy to ma sens?
~Pzdr
Zakładki