Skarżyński to dobra książka dla początkującego biegacza, na niej przygotowywałem się do pierwszego maratonu, jest prosto, przystępnie, bez zagłębiania się w fizjologię, ale jak czasem do niej wracam to widzę coś w stylu "koniecznie wykonaj x powtórzeń, wypij izotonik, najlepiej Powerade, zjedz banana i kup zegarek firmy Garmin, bo sponsoruje to wydanie". Dodatkowo parę rzeczy typu "nożyce w GS do oporu" (lordoza), za duży kilometraż na dany wynik czy kurczowe trzymanie się tętna bez poprawki na warunki jest in mnus. Z każdej pozycji dużo można się nauczyć i przez niejedną głupotę parsknąć śmiechem, trzeba tylko oddzielić to co przydatne dla nas od shitu ;). Dla mnie z tego zestawienia najprzyjemniej się czytało "Maratończyka" Rodgersa. Aktualnie na tapecie Lydiard, połowa książki za mną w jedno popołudnie :).
@
Xard Flor ; tylko 20s ze stadionu to już i tak bdb dyspozycja, kiedy docelowe starty wypadają? Planujesz trzymać się Lydiarda w sensie "pracy na podbiegach" 4 tygodnie, ciągniesz dalej te ćwiczenia z poprzedniego miesiąca :P? Podoba mi się ogólne dopasowanie pod siebie w tym roku tj. krótsze szybkie odcinki, racjonalny kilometraż i ciągłe na podrasowanie formy, grunt to nie przedobrzyć tego przed wejściem w trening do głównego startu :).
Zakładki