Ander Twenty napisał
???
no i jak tam, zesrało się i śmierdzi czy coś się dzieje
Dzieje się, ale bardzo powoli, bo non-stop pracuję. Przy najbliższym wolnym czasie ogarniam ostatnie rzeczy typu zakładanie podszybia, poprawa kierunków itp., jadę na zbieżność i fura wskakuje z powrotem na daily.
o ile nic się po drodze nie wysra znów :)
Pelikan napisał
przeczytaj jeszcze raz co napisałem
Nie muszę tego czytać kilka razy, zrozumiałem za pierwszym. Rzecz w tym, że nie nie mam już ochoty użerać się z mechanikami. Wszyscy, u których dotychczas byłem z moimi samochodami na początku byli bardzo spoko. Względnie terminowo, porządnie, dość tanio itd., czyli wszystko, czego byś chciał. A im dalej w las, tym gorzej. Ci, którzy ostatnio mi robili coś przy tym fordzie, też na wejściu zrobili super robotę, szybko i tanio. A za drugim razem odebrałem auto po dwóch miesiącach niesprawne, i prawie wszystko, co robili, będę sam poprawiał.
I jak sobie wyobrażasz szukanie "ogarniętego" mechanika? Po opiniach w necie? To jest tak miarodajne, że dupę można sobie tym podetrzeć. Osobiście znam jednego zajebistego fachowca, już mniejsza o to, że siedzi w amerykańcach. Taki, który cieszy się na myśl o poniedziałku, bo wraca dalej kręcić auta w warsztacie. Człowiek z pasją, ogromem wiedzy. Sęk w tym, że mieszka w Warszawie, to raz. Dwa, ma warszawskie ceny, a jak mam zabulić kilkaset złotych za coś, co mogę sobie zrobić sam, to wolę jednak wydać te pieniądze na coś innego, niekoniecznie związanego z samochodem, choćby u mnie miało to trwać miesiąc, bo robię z doskoku. Dawno przestało mi się z tym spieszyć.
Master napisał
Astinus zawsze powtarza, ze nie ma co sie bac tych amerykanskich samochodow bo ich skladanie i naprawianie jest bajecznie proste.
xD
Bo jest. Jeśli człowiek, który z mechaniką nie miał nigdy wcześniej do czynienia, wyciąga z auta silnik z całym tym bajzlem, wrzuca go do innej budy i to normalnie jeździ, to o czymś to świadczy.
Teraz ściągałem kolektor ssący, żeby dostać się do przerdzewiałej rurki od magistrali wodnej. Ze znajomym dosłownie go zrywaliśmy: odkręcanie, odczepianie, rozłączanie wszystkiego jak leci, różne kable, podciśnienia i inne gówna, bez zdjęć co z czym, bez jakichkolwiek oznaczeń, wszystkie graty do jednego kubła i jakoś to się poskłada.
I poskładałem, i wszystko gra za pierwszym razem, auto pali, można jeździć. Robiłem to pierwszy raz w życiu. No to chyba nie jest to wcale jakoś bardzo skomplikowane?
Mechanikom po prostu nie chce się zabierać za coś, czego nie znają. Lepiej 3x zmienić olej w golfie, niż rozkminiać jak zdjąć kolektor ssący w Tbirdzie.
Teraz np. będę po specjalistach poprawiał wahacz, bo nie zauważyli (albo nie chciało im się tego zrobić), że mam jedną tuleję przeprasowaną, założyli tak i chuj, niech se jeździ. Jakby to było audi 80 to zrobiliby dokładnie to samo. Nie dlatego, że amerykański samochód jest skomplikowany, tylko dlatego, że są zjebami.
Zakładki