Podsumowanie 2 kolejki Ligue 1
Trenerski Mbappe
Julien Stephan kolejny raz potwierdził, że jest trenerskim wonderkidem. 38 latek jest w klubie dopiero od grudnia a już drugi raz udało mu się utrzeć nosa Thomasowi Tuchelowi. A przecież mówimy o zespole z którego ostatnio odszedł podstawowy bramkarz, obrońca, pomocnik i skrzydłowy a w ich miejsce zatransferowano jedynie nowego stróża między słupkami, Edouarda Mendy'ego. Paryżanie od 2011 roku przyjeżdżali na Roazhon Park jak po swoje. Do wczoraj. Gospodarze absolutnie nie wyszli na spotkanie przestraszeni. Defensywą dowodził Morel, w środku pola błyszczał Grenier z Camavingą, na prawej flance doskonale podłączał się Traore. Rennes nawet po objęciu prowadzenia absolutnie nie zamierzało okopywać się w polu karnym. Kilka minut po golu Del Castillo szansę na dublet zmarnował Niang, który w 100% sytuacji uderzył wprost w Areolę, chwile potem tylko słupek uratował Paryżan po uderzeniu Bourigeauda.
Do końca okienka niecałe dwa tygodnie, przed Bretończykami gra na 4 frontach. W klubowej kasie zostało sporo gotówki po sprzedaży Sarra czy Bansebainiego. Szkoda aby taki fachowiec jak Stephan musiał rozegrać cały sezon wystawiając w pierwszym składzie paralityka pokroju Da Silvy. Póki co wiadomo tylko o zaawansowanych negocjacjach w sprawie Maxima Gonalonsa.
Na pomeczowej konferencji opiekun Paryżan między wierszami apelował o ruchy transferowe mówiąc, że w przypadku odejścia Neymara niemożliwym jest zostanie z obecną kadrą. Pozaboiskowa postawa brazylijczyka pozostawia wiele do życzenia, natomiast do liczb jakie wykręcał we Francji był wstanie zbliżyć się tylko Nicolas Pepe i Mbappe. O ile w obronie i środku pola zespół poczynił klasowe wzmocnienia, o tyle szturmowanie Ligi Mistrzów skrzydłami Draxler-Sarabia jest wysoce naiwne. Od tygodnia negocjacje pomiędzy katarczykami a Barceloną tkwią w martwym punkcie, Katalończycy nie są skłonni zapłacić oczekiwanych 200 mln, w weekend gruchnęła wiadomość o włączeniu w transakcję Dembele. Transfer tak czy inaczej jest przesądzony, wszak Neymar we Francji spalił za sobą praktycznie wszystkie możliwe mosty i trudno w ogóle brać pod uwagę aby pozostał na Parc des Princes.
Naładowane armaty
17 lat kibice Lyonu czekali na podobne wejście w sezon. Ich ulubieńcy ostatni raz wbili 9 goli w dwóch pierwszych kolejkach w sezonie 2002/03, a więc w czasach gdy imperium Aulasa i dominacja na francuskich boiskach dopiero się rozpoczynała. Trudno jak narazie zwiastować w jakim kierunku podąży zespół pod wodzą Sylvinho i czy będzie na siłach aby równać do złotego okresu Les Gones. Tym bardziej, że w piątkowy wieczór w barwach Angers wystąpił istny paralityk, Mateo Pavlovic, odpowiedzialny za utratę 5 bramek. Swoje 3 grosze dołożył też bramkarz, Ludovic Butelle, dzięki czemu gospodarze urządzili sobie prawdziwy festiwal strzelecki. Depay co rusz robił wiatrak z serbskiego defensora, Dembele niemiłosiernie wykorzystywał błędy w kryciu a Aouar znowu dał pokaz swojej elegancji i zmysłu do gry kombinacyjnej, czego efektem była efektowna bramka i dwie asysty. Poważniejszy sprawdzian z pewnością będzie na nich czekać w następnej kolejce gdy wyjadą do Montpellier aby zmierzyć się z rewelacją poprzednich rozgrywek.
Na koniec warto podkreślić wypowiedź Juninho, byłej legendy i obecnego dyrektora sportowego Lyonu, który tak odpowiedział na konferencji pytany o niezadowolenie niektórych zawodników w związku z brakiem regularnej gry
"W trakcie mojej kariery to nie moi przeciwnicy, ale moi partnerzy sprawili, że zrobiłem postęp, ponieważ zbyt bałem się utraty mojego miejsca w składzie. Najturdniejszym zadaniem jest zarządzanie grupą, aby pozostać na szczycie niektórzy muszą się nauczyć poświęcać dla zespołu"
Lazurowa nadzieja
Na Lazurowym Wybrzeżu pojawia się nowy inwestor. I to nie byle jaki. Mówimy bowiem o jednym z najbogatszym brytyjczyków. Jim Ratcliffe, posiadający majątek szacowany na 21 miliardów funtów, postanowił zainwestować pieniądze w Niceę. Operacją, zapoczątkowana jeszcze w styczniu, została sfinalizowana kilkla dni temu kwotą 89 mln funtów. Cały projekt absolutnie nie wygląda na tymczasowy kapryz zblazowanego finansity, wszak zabierał się do niego od dwóch lat. Najpierw w 2018 roku przez Brexit (który sam wspierał)postanowił opuścić Wielką Brytanię na rzecz Monako, a już po pół roku wziął na celownik swój nowy klub, w trakcie negocjacji wystosowując oświadczenie do sympatyków Les Aiglons "gdybym zapowiedział walkę z PSG nie traktowano by mnie poważnie. Moim celem jest zapwenienie klubowi stabilności oraz dostarczenie fanom pięknych wieczorów w Lidze Mistrzów na Allianz Riviera".
Dodatkowe nadzieje na sukces przedsięwzięcia ma zagwarantować powrót duetu Jean-Pierre Rivere&Julien Fournier a więc osób stojących za sukcesami klubu w ostatnich latach. Poza pięknymi zapowiedziami, huczy również w gabinetach dyrektorskich. W środę pojawiły się plotki o negocjowaniu transferów Kevina Augustina, Claude Maurice czy Adama Ounasa a w weekend gruchnęła wiadomość o coraz bliższej finalizacji przejścia za 20 mln euro z Ajaxu Kaspera Dolberga.
Takie wiadomości z pewnością cieszą Patrica Vieirę, któremu ciągle trudno jest odcisnąć piętno na swojej drużynie. 7 miejsce w debiutanckim sezonie nieco zamazuje obraz nędzy i rozpaczy jaką drużyna prezentowała w ofensywie. Zaledwie 30 zdobytych bramek, 3 najgorsza ofensywa ligi!! Na dodatek jedyny ofensywny zawodnik potrafiący robic różnicę, Saint Maximin, przeniósł się do Newcastle. Komplet punktów po dwóch kolejkach to wykręcenie 150% normy, zwłaszcza biorąc pod uwagę braki kadrowe jakimi dysponuje z przodu legenda Kanonierów. Tydzień temu zwycięstwo w 94 minucie zapewnił po rzucie rożnym Dante, a w sobotę dwa stałe fragmenty gry przesądziły o triumfie w Nimes. Co ciekawe, gospodarze ujrzeli w tym spotkaniu dwa czerwone kartoniki, tyle samo co w poprzednim listopadowym starciu pomiędzy obiema ekipami.
Znowu na dnie
Monaco w sobotni deszczowy wieczór postanowiło utrzymać poziom dna jaki prezentuje od mniej więcej roku. Z inauguracyjnego blamażu przeciwko Lyonu podtrzymali nie tylko wynik (0-3) ale również stan czerwonych kartek. Tym razem styki przepaliły się Rubenowi Aguilarowi, który już po 34 minutach opuścił plac gry za wycięcie Angbana. Warto zwrócić uwagę na postać Kamila Glika. Każdy kto śledzi poczynania Polaka we Francji wie, że od samego początku był to elektryczny zawodnik. Plusem była bramkostrzelnośc, dzięki czemu maskował swoje byki w defensywie. Co sezon jego forma leciała w dół, obecnie możemy podziwiać prawdziwą kumulację farfocli, kopania na auty, gubienia krycia czy łamania linii. Z Lyonem zawalił dwa gole, z sobotę bawił się w siatkówkę we własnycm polu karnym. O zespole eliminującym MC czy Borussię nie ma już śladu, z dawnej paczki zostało tylko trio - Jemerson, Glik no i Jardin. Pierwsi dwaj są odpowiedzialni za cały chaos w obronie a trzeci za to, że ciągle ich wystawia. Sam portugalski szkoleniowiec wydaje się być pozbawiony jakiegokolwiek pomysłu na poprawę sytuacji w drużynie. Kiedyś łączony z objęciem Arsenalu czy Interu, dziś nie jest w stanie ulepić z kadry wartej 300 mln jedenastki mogącej postawić się beniaminkowi. Tym razem w środku pola postawił na duet Boschilia-Jemerson i wyglądało to po prostu przykro. Dość powiedzieć, że ataki gospodarzy były napędzane przez 34 letniego Cohade oraz Maigę, który jeszcze do niedawna łączony był z przenosinami do Legii.
W ekipie gospodarzy warto zwrócić uwagę na autora dwóch trafień, 24 letniego Habiba Diallo. W poprzednim sezonie jego 26 goli pozwoliło Le Gernats powrócić do Ligue 1. W tym ma już na koncie 3 bramki. Zwinny, doskonale odnajdujący się w polu karnym, ze świetnym strzałem z pierwszej piłki. Produkt senegalskiej akademii Generation Foot a więc filli francuskiej drużyny, skąd regularnie wyławiają do siebie wyróżniających się graczy. W ostatnich latach podobną drogę przeszli chociażby Papiss Cisse, Diafra Sakho, Ismaila Sarr czy Sadio Mane.
Rozczarowań ciąg dalszy
Drugi mecz i drugie rozczarowanie. Kibice Marsylii póki co nie dostali żadnych argumentów aby patrzeć z nadzieją na nowy sezon. Ta sama opieszałość, bezradność i apatia w ofensywie co w poprzednich rozgrykwach. Nie pomógł nawet VAR, za pomocą którego Benoit Bastien podyktował w 36 minucie rzut karny za zagranie ręką Abdoulaye Toure. Dimitri Payet chciał być dobrym kolegą, oferował futbolówkę nowemu nabytkowi, Dario Benedetto, aby ten mógł rozpocząć strzelanie w nowych barwach. Argentyńczyk chwilę namyślał się nad sposobem wykonania jedenastki, w końcu podszedł do piłki i.....przekopał bramkę. Za nowym nabytkiem Marysylczyków dopiero 100 minut w nowych barwach, natomiast trudno o jakieś pozytywy. Nie przekonuje warunkami fizycznymi (1,77m) słabo odnajduje się w polu karnym, nie wychodzi do piłek, sprawia wrażenie kompletnie zagubionego. Od strony finansowej również było to nieracjonalne posunięcie. 29 lat na karku, nigdy nie występował w Europie, trudno będzie w przyszłości na nim zarobić. Kosztował 14 milionów a więc kwotę za jaką spokojnie można było znaleźć na rynku młodego, perspektywicznego snajpera.
Zapowiada się na kolejny beznadziejny ruch ze strony dyrektora sportowego, Andoniego Zubizarrety, który jest jedną z głównych osób odpowiedzialnych za obecną sytuację Les Phocéens. Z bezbramkowego remis na Stade de la Beaujoire mogą być rozczarowani tylko gospodarze. Nantes od samego początku miało pomysł na spotkanie. W środku pola dowodził Rongier, na lwej flance hasał Lima, w ataku boje z defensorami toczył Coulibaly. Na uwagę zasługuje zwłaszcza 76 minuta w której Stave Mądąda aż 3 razy popisał się fenomenalnymi interwencjami, ratując gości od drugiej porażki. Podopieczni Christiana Gourcuffa po dwóch kolejkach mają na koncie tylko jedno oczko, natomiast z taką grą jaką pokazali wczoraj oraz tydzień temu z Lille, kibice Kanarków mogą być spokojni o przyszłość.
https://pbs.twimg.com/media/ECUsMI3XoAA8DO2.jpg
Zakładki