Taidio napisał
A dlaczego ktokolwiek ma licealiste do czegokolwiek zmuszać czy prowadzić za rękę, skoro ktoś się dostał do "jednego z lepszych liceum w Polsce" to prawdopodobnie ma duże ambicję oraz jest na ten czas inteligentny i jedyne co mu jest potrzebne to odpowiednia edukacja przez nauczycieli - pewnie teraz na przekór powiesz że taka nie była
No i właśnie o to chodzi, że jeden potrzebuje kija, a inny marchewki, a jeszcze inny nie potrzebuje niczego. Jeden sam się potrafi się zmobilizować na tyle, że czyta/ogląda/słucha na tyle w obcych językach i uczy się samodzielnie przez nikogo nie mobilizowany, a inny na przykład dostawał pieniądze od ojca za bitą naukę 8 godzin dziennie (laureat biologii i chemii) dzięki czemu jest teraz stypendystą na medycynie na UJ ze średnią 5.0 i dostał indywidualny tok nauczania. Pomijając fakt, iż ma rodziców lekarzy, to ze znalezieniem praktyk, takich jak sobie zażyczył nie miał absolutnie problemu. I tak, ja uważam, że np. mój matematyk był bardzo dobrym nauczycielem i pedagogiem (prywatne korepetycji udzielał za 160 zł / h), problem jednak jest jeżeli masz w klasie zarówno laureatów olimpiad jak i osoby, które piszą maturę rozsz. na poziomie 50%, bo musisz dostosować tempo przekazywania wiedzy. Za to w przypadku nauczania indywidualnego, czy nawet w jakiś mniejszych grupach, wiedza przekazywana jest efektywnie.
Z kolei np. w przypadku chemii to moja wiedza opiera się jedynie na tym, co pamiętam jeszcze z czasów gimnazjalnych. W liceum babka była tak nierozgarnieta, że kazała pisać jakieś chemiczne wierszyki i inne pierdoły. Już za największy absurd uznaje to, że kobieta była wicedyrektorką. Od czasu do czasu były jakieś sprawdziany. Ja w drugiej klasie LO nie podpisałem się imieniem i nazwiskiem na żadnym sprawdzianie i skończyłem z 4 na koniec, oceny pojawiały się z dupy. Dobrych nauczycieli może było kilku.
Dlatego uważam, że szkoły mogłyby inaczej wyglądać. Choćby np. ułatwienie zdawania matury rok wcześniej, realizacji programu w krótszym czasie niż zakłada to 3letni plan edukacji w liceum. Myślę, że zdolni uczniowie mogliby zrobić dużo lepszy wynik na maturze po 2 latach średnio intensywnej nauki od wielu osób po 3letnim liceum. O wiele bardziej podobałoby mi się, gdyby się obierało przedmioty, które chce się zdawać, a nie traciło się czasu na jakieś pierdoły, bądź przedmioty, które kogoś nie interesują. I tak np. ktoś kto by chciał iść na medycynę, obrałby sobie kursy biologii, chemii, ew. mógłby sobie hobbistycznie wziąć wiedzę o kulturze czy jakie tam teraz przedmioty serwują. Jeden sobie mógłby obrać wszystkie kursy, a drugi tylko te co mu by się przydały.
Dlatego właśnie, zamiast narzucaniu przez Ministerstwo i Kuratoria programów dla szkół, o wiele bardziej podobałoby mi się, gdyby szkoły mogły rywalizować między sobą na programy i warunki nauczania. Mogłoby się okazać, że dobre szkoły, mogłyby wykształcić ucznia tak by osiągnął ten sam poziom w przeciągu 9-10 lat, zamiast w przeciągu 12.
Minsafo napisał
Nie. Znajdowanie osób głupich świadczy o tym, że system nie działa prawidłowo (konkretniej: nie egzekwuje obowiązującej podstawy programowej), a nie o tym że podstawa programowa obniża jakość kształcenia.
Poniekąd obniża jakość kształcenia, w szkole muszą zrealizować ty wszystkie bezsensowne dla wielu przedmioty, muszą realizować 5 godzin polskiego tygodniowo w klasach matematycznych czy biologicznych, do tego woki, wosy, po, zamiast skupić się na przedmiotach, które danym osobom mogą się przydać i je rozwinąć. Ale masz rację, system nie działa prawidłowo, niemniej jednak nie ma recepty na zatrzymanie szkole pod przymusem patusów. Natomiast już wiedza licealna (nie wiem co teraz jest w programie) jak jakieś przekształcenia trygonometryczne w matematyce, budowa komórki nerwowej w biologii, uzgadnianie reakcji chemicznej, kto namalował słoneczniki czy co autor miał na myśli pisząc Ferdydurke tp. wielu ludziom się nie przyda, a muszą się tym zajmować, bo to przewiduje podstawa programowa. Teoretycznie mogłaby być szkoła działająca przy jakiejś uczelni która uczy tylko 3 przedmiotów, a jest w stanie ich nauczyć lepiej niż inna, która by prowadziła wszystkie kursy.
Efekt jest tego taki, że teraz po ~~30 godzinach nieefektywnego przesiadywania w szkole, uczniowie idą na prywatne korepetycje lub przygotowania do matur/olimpiad, do szkół językowych itp.
Taidio napisał
Myślę że tak samo jak są jednostki wybitne, tak samo są i jednostki wybitnie głupie, ale raczej traktowałbym to jako wyjątek, bo myślę że nie znalazłoby się w Polsce wiele 20 latków/latek które do obliczenia reszty z 15 złotych przy koszcie zakupów 14,52 używałyby kalkulatora
Teraz i tak w niemal każdym sklepie musi być kasa fiskalna (bodajże od 20k obrotu w skali roku, jeśli się nie mylę), ale to, że nie potrafi liczyć wcale jeszcze nie znaczy, że jest głupia - może jej nie jest to potrzebne, ma inne talenty. Akurat zdolności rachunkowe nie świadczą jeszcze o głupocie/mądrości, żyje i żyło wiele ludzi, którzy byli chorzy na autyzm, a mieli doskonałe zdolności rachunkowe - skomplikowane działania w pamięci w parę sekund, zapamiętanie długiego tekstu na pamięć po jednym przeczytaniu, ale np. nie potrafili samodzielnie rozwiązać nowego problemu, typu jak rozsznurować buta - nie mieli takich zdolności poznawczych. Teoretycznie można być analfabetą, nie umieć liczyć, ale być geniuszem muzycznym.
Zakładki