zakius napisał
fajnie brzmi "zamknąć zbędne urzędy i przestać płacić tym wszystkim grażynom"
ale bezrobocie skoczy do 50% wtedy xD
na pewno to pomoże gospodarce
Też przez długi czas tak myślałem. Gdzieś tak do 10-ego roku życia (z ciekawości: ile masz lat? hehe). Potem zorientowałem się, że przecież każde działanie ma swój koszt alternatywny (tyle, że jeszcze wtedy nie widziałem, że taki termin w ogóle istnieje). Utrzymanie urzędników kosztuje pewne pieniądze. Te pieniądze są przeznaczone na utrzymanie biur, służbowych aut, telefonów i tak dalej. Gdyby urzędników nie było, to te pieniądze można byłoby wydać w inny sposób. Te "inne sposoby" wydania tych pieniędzy to właśnie koszt alternatywny utrzymania urzędników. Czyli: gdyby państwo nie kupowało komputerów dla grażyn, to jakiś przedsiębiorca mógłby dla nich kupić miotły, żeby one u niego sprzątały. A nawet gdyby nikt nie garnął się do wydawania tych pieniędzy, to prostu spadłyby ceny - a wtedy otworzyłyby się kolejne możliwości. Warto przy tym dodać, że pensje w budżetówce są zawyżone w stosunku do cen rynkowych - średnia płaca jest tam wyższa niż w sektorze prywatnym. A więc generalnie można zaryzykować stwierdzenie, że choćby z tego powodu bezrobocie by spadło, a nie wzrosło. A po drugie: teraz urzędnicy zajmują się przeszkadzaniem, a nie ułatwianiem życia innym ludziom (gdyby ich praca była produktywna, nie potrzeba by było przymusu podatkowego na jej finansowanie), a więc jest to raczej pewne.
Pod warunkiem, że redukcja urzędników poprzedzona zostałaby likwidacją kompetencji państwa. W innym przypadku czas wydania zgody na decyzje administracyjne i inne takie sztuczne bariery stricte administracyjne byłby jeszcze dłuższy, a chaos na rynku jeszcze większy. Kto więc mówi o zwalnianiu urzędników, a jednocześnie milczy na temat głębokich reform w państwie, ten jest po prostu populistą.
A ZUS oczywiście zlikwidować można, gdyby tylko była ku temu wola polityczna. Obecne zobowiązania można byłoby spłacać pieniędzmi z prywatyzacji, choćby lasów - tylko trzeba by było najpierw związkowcami użyźnić dno Bałtyku... Gdyby nie starczyło, zawsze można wprowadzić odpowiedni podatek celowy, co jest lepsze niż ładowanie pieniędzy w dziurę bez dna, bo sam podatek z roku na rok byłby niższy (z powodu śmierci "beneficjentów"), a końcu zniknąłby.
Zakładki