Upadek
Lena, szczupła, brązowooka brunetka, z cichym krzykiem złapała się za głowę. Bolało okrutnie, dziewczyna czuła się, jakby coś zaczęło bardzo mocno napierać na jej skronie. Wzmocniła uścisk i otworzyła usta, z trudem nabierając powietrze. Oddychała bardzo głośno, jakby nie umiała sobie z tą czynnością poradzić. Tak było. Nie mogła zaczerpnąć tchu, nie mogła zrobić nic. Okropny ból głowy jeszcze bardziej się nasilił, znów dał o sobie znać, a ona nie dała rady nawet oddychać, co dopiero wzywać pomocy.
Zakręciło się jej w głowie, ale już po chwili wszystko się zatrzymało, powróciło do normalnego stanu. Ból głowy ustąpił, a dziewczyna mogła nareszcie normalnie zaczerpnąć tchu, z czego chętnie skorzystała. Oddychała szybko i płytko, jakby bojąc się, że za chwilę ktoś znów odetnie jej dostęp do cennego powietrza. Pochyliła się, jak po długim biegu, ręce opierając na kolanach. Wszystko powoli wracało do normy, ale... właśnie, zawsze musi być jakieś "ale".
Lena przeczuwała, że to jeszcze nie koniec, że to nie może się tak po prostu urwać. Przecież Oni zaszli tak daleko! Na pewno nie porzucą teraz swojego dopracowywanego tyle godzin planu.
Nie myliła się. Jakaś niewidzialna ręka znów zaczęła ją dusić, a głowa zdawała się za chwilę pęknąć. Dziewczyna czuła, jakby była zaczepiona pomiędzy dwoma światami, jakby właśnie umierała.
Wtedy jej powieki opadły, a przed oczami stanęła tylko ciemność.
Ciało dziewczyny spadało w dół i w dół, jakby wepchnięte w niekończącą się przepaść. Zamknęła oczy, by nie widzieć, jak się ta nieoczekiwana podróż skończy. Czuła szum wiatru, zaplątującego się co chwilę w jej długie włosy. Gdyby nie wizja tego, co za chwilę najpewniej się z nią stanie, na pewno zaliczyłaby tę wyprawę do jednych z najbardziej udanych.
Od początku lotu minęło już dobre kilka minut, kiedy Lena stwierdziła, że coś tu jest nie tak, niemożliwe przecież, by tak długo spadała. Poza tym, nie czuła już tego delikatnego tańca wiatru w kosmykach kasztanowych włosów. Powoli i ostrożnie otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła, ale nic nie zauważyła, wszędzie panowały dosłownie egipskie ciemności. Wiedziała tylko, że na pewno nie spada już i najprawdopodobniej o nic się nie rozbiła. Chyba jeszcze żyła.
Zaczęła powoli gładzić ręką po najbliżej położonym od siebie obszarze. Grunt był miękki, przyjemny, ale mały i, co najbardziej zdziwiło nastolatkę, ciepły. Lena położyła się, by po częściowym przywyknięciu do ciemności, spróbować zobaczyć to, co ją ocaliło. Z perspektywy czasu, można powiedzieć, że lepiej byłoby, gdyby wtedy nie zrozumiała, z czym ma do czynienia, ale przecież teraz niczego już nie cofniemy. Trzeba więc powiedzieć, że pierwszym, co dziewczyna poczuła i czego się dowiedziała, było to, że powierzchnia, na której się znajduje się rusza... Już chwilę później Lena była pewna. Znajdowała się na czyjejś ręce.
@ Don Centauro, postaram się to przejrzeć i zmienić, jak tylko znajdę chwilę czasu. Choć szczerze mówiąc, jak dla mnie "twoje" w pierwszym akapicie musi być i nie przekonasz mnie, że nie. Po prostu bez niego jest dla mnie jakoś nienaturalnie. Przepraszam, bo pewnie nie ze wszystkim się zgodzę, ale i jeszcze mocniej dziękuję.
Dzisiaj coś, co napisałam w sylwestra i co budzi we mnie podejrzenia, czy aby na pewno nikt nie dolał mi czegoś do mojego piccolo, ewentualnie nie dosypał czegoś do ciasta. xD
Zakładki