Jakiś czas temu pisałem tutaj, że mam możliwość wyjazdu na winobranie do Francji. Udało mi się wyjechać, popracować i wczoraj wróciłem do domu.
Wyjechałem z grupą około 50 osobową, gdzie ok. 70% osób to były starsze małżeństwa. Ogólnie ludzie bardzo różnorodni - od totalnej patologii, przez ludzi trochę biedniejszych, po studentów i ludzi, którzy pobrali sobie urlopy w Polsce by móc wyjechać i sobie dorobić.
Zakwaterowani byliśmy w dwu-gwiazdkowym hotelu w miejscowości Chalons-en-Champagne, koło Reims. W pokoju telewizor, kibel, prysznic i klimatyzacja, a w hotelu Wifi. Jedyne czego mi tam brakowało to czajnika. Poza tym wszystko fajnie.
Pracowaliśmy zazwyczaj 8 godzin z jedną, godzinną przerwą. Stawka za godzinę wynosiła 9.4 euro brutto, na czysto 7 euro. W soboty było +25% za każdą godzinę, w niedzielę +50%.
Jeżeli chodzi o organizację pracy, to była to katastrofa. Wyjeżdżaliśmy z hotelu o godzinie 5:30, jechaliśmy do bazy (około 20 minut drogi) na śniadanie, a następnie na winnice, na które jeździliśmy od 30 minut, nawet do półtorej godziny. Po pracy (zazwyczaj kończyliśmy między 16:00-17:30) jechaliśmy do francuskiej restauracji, do której docieraliśmy kolejne pół godziny i dłużej. Zdarzało się, że gdy dojeżdżaliśmy do restauracji, była już tam inna grupa, która właśnie jadła obiad, przez co na swoją kolej czekaliśmy kolejne kilkadziesiąt minut. Do hotelu wracaliśmy dopiero około godziny 20, codziennie. Do tego dochodził fakt, że jedyny sklep jaki mieliśmy w pobliżu to był Carrefour, oddalony z 15 minut drogi od naszego hotelu, więc chcąc kupić sobie jakieś piwko po pracy trzeba było na szybkości przebrać się w pokoju z roboczych ciuchów i na brudasa lecieć do marketu, żeby zdążyć przed jego zamknięciem.
W skrócie, sama praca była w porządku, ale sama organizacja pobytu to jakiś ponury żart. Pracowałem 12 dni, przywiozłem około 3k złotówek.
Zakładki