Niedługo idę do szpitala na cztery dni i w sumie nie wiem, co tam mam jeść. Szpitalne jedzenie to podobno jakaś kpina i chyba w ogóle tego nie będę ruszał.
Lodówki tam pewnie też nie ma, więc sporo rzeczy odpada na przykład jogurty naturalne.
Macie jakieś pomysły, jak przetrwać te cztery dni? Mi na myśl przychodzą tylko banany i batony proteinowe. Nawet żadnej kanapki nie opierdolę, bo ser, czy szynka mi zdechną w temperaturze pokojowej. Co robić? Jak żyć? Ostatni raz w szpitalu byłem, jak się urodziłem.
Zakładki