Aż mi się łezka w oku zakręciła.
Tibie wspominam tak jakby to był mój najlepszy okres w życiu, żadne imprezy, żadne wyjazdy w bieszczady czy pierwsze gówniarskie miłości tylko Tibie. To jest klimat nie do powtórzenia.
U nas na wsi prawie wszyscy grali w tibie, jak ja zaczynałem to znajomi mojego brata mieli jakieś 30-40 levele i jak zabrali mnie na beholder questa po life ringa to aż mi głowa parowała co to za stworek dziwny i, że moi koledzy musza być naprawdę "silni" xD
Na pierwszym koncie nigdy nie dobiłem 33 lvla, i pamiętam do dziś tą suke emi'lee która zabiła mnie dwoma dsami gdy mi brakowało jakieś 20% do 33 lvla.
Na południe od thais przy świątyni zawsze skillowali ludzie, druidzi robili uhy i stali z tym monkiem i były prowadzone rozmowy na każdy temat.
A ludzie z gildii to byli jak prawdziwi znajomi, a nawet śmieszniejsi czasami mało co się ze śmiechu na ventrilo nie polałem xD
Wpadanie po szwedów o 3-4 w nocy na dragon laira, a na 8 do szkoły. Gathery na 22:30 a openka zaczynała się o 1.
Ehh
Bonusowo Averios/Naruto
Zakładki