Torgi ratunku.
3 lata temu poznałem dziewczynę, jako że fajna i tak dalej to zaczynam się starać. Niestety zaprzyjaźniliśmy się i do tak absurdalnego poziomu, że ona chciała ze mną zamieszkać. Kminiła jak będzie nasze mieszkanie wyglądać, kotek, rybki i tak dalej, całkiem mi to odpowiadało. Prosiłem o chodzenie kilka razy, nic z tego. Jak pytałem czemu nie chce ze mną być to "bo możemy się rozstać a przyjaciółmi będziemy na zawsze" No niech będzie.
Ogólnie jest całkiem spoko, jakieś esemesowanie, spotkania i różne inne rzeczy. Jak się do mnie przytuliła to ciężko ją odkleić. Jakiś czas temu poszliśmy razem na imprezę. W trakcie, gdy było nas trochę na dworze usłyszałem, że mówi, że już prawie ma chłopaka. Zlałem to, to nie pierwsza taka akcja, że niby z kimś kręci dla jaj. 3 tygodnie potem usłyszałem od kumpla, że znalazła sobie chłopaka. Postanowiłem nie robić nic, bo myślałem, że sama mi powie. Miesiąc potem wyjechałem jej z wątami, że niby przypadkiem się dowiedziałem czy coś tam. Jej argumentacja:
1. Jest ze mną bo mi się podoba fizycznie
2. Nie chcę być w związku który nie ma przyszłości (chodzi o mnie, ale z tego zdania wynika, że jest z tamtym w związku, który ma przyszłość, bo jej się podoba. Logika nigdy nie była jej mocną stroną)
3. Przecież mówiłam ci, że ze sobą kręcimy (to nieprawda, mam dobrą i dokładną pamięć, a ona nie potrafiła podać żadnych szczegółów
4. Ale ja bardzo chcę, żebyś miał dziewczynę (nieprawda, zabroniła mi się wiązać z kimkolwiek bo przyjaźń
Teraz naturalnie się nie przyjaźnimy, zerwałem kontakt, czasem próbowałem jej dopiec, a ona teraz nie ma ani mnie ani chłopaka ;d i strasznie cierpi albo nieźle udaje
Oczywiście to nie było tak hop-siup, ja przestałem pisać, czasem ona napisała, że jej smutno, potem ja pisałem na odwal się jakiś czas itd. Ostatnio gadaliśmy na przełomie maja/czerwca
Czy postąpiłem słusznie czy powinienem bardziej dyplomatycznie? ;d
Zakładki