W mediach trochę ciszej o smoleńsku, a na pierwszy plan wysunął się temat klauzuli sumienia. Pewnie każdy z was wie o co chodzi ale napiszę- upraszczając, to farmaceuta(względnie człowiek sprzedający w aptece) mógłby odmówić sprzedaży środków antykoncepcyjnych czy wczesnoporonnych, które można znaleźć w aptece.
Moim zdaniem to kolejna paranoja w Polsce. Nie wiem czemu magister farmacji, który w aptece robi w 90% za zwykłego sklepikarza ma decydować o tym, czy dostanę środek czy nie. Niedopuszczalne byłoby dla mnie żeby w aptece nie móc zrealizować recepty przypisanej przez lekarza. Z jednej strony jest to dawanie możliwości wyboru, a z drugiej ograniczanie wolności potencjalnego nabywcy towaru- tak w demokratycznym państwie być nie może.
Cytując w przybliżeniu Biblię "kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem"- ciekawe jest ilu z tych 'katolików' jako jedyną formę antykoncepcji stosuje kalendarzyk.
Zakładki