Reklama
Strona 94 z 109 PierwszaPierwsza ... 44849293949596104 ... OstatniaOstatnia
Pokazuje wyniki od 1,396 do 1,410 z 1626

Temat: Creepypasta - straszne rzeczy tutaj pokazujom

  1. #1396
    Avatar Close Eye
    Data rejestracji
    2009
    Posty
    998
    Siła reputacji
    16

    Domyślny

    wkoncu duzo past, niektore sie powtarzaja ale to nie szkodzi, bo wiekszosc pewnie nie pamieta tych past z wczesniejszych stron. Tylko wrzucaj zdjecia w linki bo jak tak sie przewija to mozna sobie zepsuc zabawe.

  2. #1397
    Avatar zakius
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    The Internets
    Wiek
    33
    Posty
    11,075
    Siła reputacji
    24

    Domyślny

    akurat w tym to nie bylo zbyt wiele tekstu to tak nie robi moim zdaniem
    Problem z komputerem? Instrukcja diagnostyczna
    Cytuj Vegeta napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Baby maja wymagania jak windows vista, takze nigdy nie wiesz.
    Cytuj Dzzej napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Moje posty to esencja głupoty.
    "Don't worry, I'm just a pervert"

  3. Reklama
  4. #1398
    Avatar Elor Tulot
    Data rejestracji
    2009
    Położenie
    Polska
    Wiek
    31
    Posty
    839
    Siła reputacji
    15

    Domyślny

    http://www.sadistic.pl/nawiedzony-do...e-vt134928.htm to też można uznać za pastę :P Kto z Krakowa i sprawdzi?

  5. #1399
    No way punk

    Domyślny

    Napisałem kiedyś creepę, i umieściłem na forum Margonem. Trzymajta :D

    To nie był sen...
    Pewnej nocy, oglądałem sobie telewizję. Mój królik jak zawsze szalał w klatce, ale tej nocy szalał zdecydowanie dłużej i głośniej. Kiedy mój wewnętrzny głos kazał mi iść do toalety, bez wachania poszedłem. Kiedy wszedłem do tego jakże luksusowego pomieszczenia ujrzałem... Krwawy napis na lustrze. Napisane było "To Twój koniec". Kiedy podszedłem bliżej, w zlewie znalazłem martwe ciało mojego królika. Lustro oprócz tego, że było całe okrwawione, wydawało się być dość dziwne. Kiedy je dotknąłem - Zemdlałem. Obudziłem się w dziwnym pomieszczeniu, miejsce to wyglądało jak piekło. W mojej ręce znajdowała się kartka z napisem "Nawet jeśli się stąd wydostaniesz, i tak Cię dostaniemy". Na ziemi była narysowana z krwi strzałka w przód. Poszedłem więc. Dotarłem do pomieszczenia, gdzie byli torturowani ludzie. Torturował ich stwór przypominający minotaura. Na szczęście stwór ten mnie nie zauważył. Szedłem na oślep, aż dotarłem do pałacu Lucyfera. Przed pałacem stali dwaj barczyści strażnicy z mieczami. Kiedy chciałem wejść do środka, zatrzymali mnie swoimi mieczami. Kiedy przepchnąłem miecze, i próbowałem przejść dalej jeden ze strażników przejechał swoimi długimi szponami po mojej klatce piersiowej, przewrócił mnie na ziemię, i przebił swoim mieczem. (Nie)Stety nie umarłem. Mocno cierpiałem, ale szedłem dalej. Dotarłem do pomieszczenia zalanego lawą. Drzwi za mną zatrzasnęły się. Lawa leciała wprost na mnie, ale gdy ktoś donośnym głosem powiedział "Stop", lawa cofnęła się. To był sam Lucyfer! Rzucił mi klucz i powiedział "Przekręć tym kluczem w powietrzu. Daję Ci ostatnie 666 minut życia, spożytkuj je odpowiednio, bo po tym czasie przyjdziemy po Ciebie." Obudziłem się we własnym łóżku, i uznałem że to był zwykły sen. Kiedy poszedłem się myć, zobaczyłem blizny na swojej klatce piersiowej. Oni już niedługo po mnie przyjdą...

  6. #1400
    Avatar Blus
    Data rejestracji
    2008
    Posty
    1,775
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    Cytuj No way punk napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Napisałem kiedyś creepę, i umieściłem na forum Margonem. Trzymajta :D

    To nie był sen...
    Pewnej nocy, oglądałem sobie telewizję. Mój królik jak zawsze szalał w klatce, ale tej nocy szalał zdecydowanie dłużej i głośniej. Kiedy mój wewnętrzny głos kazał mi iść do toalety, bez wachania poszedłem. Kiedy wszedłem do tego jakże luksusowego pomieszczenia ujrzałem... Krwawy napis na lustrze. Napisane było "To Twój koniec". Kiedy podszedłem bliżej, w zlewie (Zlew jest w kuchni. W łazience jest umywalka)znalazłem martwe ciało mojego królika. Lustro oprócz tego, że było całe okrwawione, wydawało się być (wyrzucić zupełnie)dość dziwne. Kiedy je dotknąłem - Zemdlałem. Obudziłem się w dziwnym pomieszczeniu, miejsce to wyglądało jak piekło (Hmm, pomieszczenie, które wyglądało jak piekło? ;d). W mojej ręce znajdowała się kartka z napisem "Nawet jeśli się stąd wydostaniesz, i tak Cię dostaniemy". Na ziemi była narysowana z krwi (strzałka mogła być co najwyżej narysowana krwią, poza tym na ziemi krew nie zostawiła by praktycznie żadnego śladu. Realizmu brak) strzałka w przód. Poszedłem więc. Dotarłem do pomieszczenia, gdzie byli torturowani ludzie. Torturował ich stwór przypominający minotaura. Na szczęście stwór ten mnie nie zauważył. Szedłem na oślep, aż dotarłem do pałacu Lucyfera. Przed pałacem stali dwaj barczyści strażnicy z mieczami. Kiedy chciałem wejść do środka, zatrzymali mnie swoimi mieczami. Kiedy przepchnąłem miecze, i próbowałem przejść dalej jeden ze strażników przejechał swoimi długimi szponami po mojej klatce piersiowej, przewrócił mnie na ziemię, i przebił swoim mieczem. (Nie)Stety nie umarłem. Mocno cierpiałem, ale szedłem dalej. Dotarłem do pomieszczenia zalanego lawą. Drzwi (Jakie znowu drzwi? Nie było mowy o ich otwieraniu, a te się nagle zatrzaskują?) za mną zatrzasnęły się. Lawa leciała wprost na mnie, ale gdy ktoś donośnym głosem powiedział "Stop", lawa cofnęła się. To był sam Lucyfer! Rzucił mi klucz i powiedział "Przekręć tym kluczem w powietrzu. Daję Ci ostatnie 666 minut życia, spożytkuj je odpowiednio, bo po tym czasie przyjdziemy po Ciebie." Obudziłem się we własnym łóżku, i uznałem że to był zwykły sen. Kiedy poszedłem się myć, zobaczyłem blizny na swojej klatce piersiowej. Oni już niedługo po mnie przyjdą...
    Sam pomysł zdatny, jednak wiele elementów na słabym poziomie. Zła narracja, za mało opisów, strasznie narwane to wszystko. Z tej przyczyny masz tam strasznie dużo powtórzeń.
    Ano, i do łazienki się chodzi za potrzebą, a nie dlatego, że wewnętrzny głos woła ;d
    Błędy na czerwono.

  7. #1401
    No way punk

    Domyślny

    Cytuj Blues Man napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Sam pomysł zdatny, jednak wiele elementów na słabym poziomie. Zła narracja, za mało opisów, strasznie narwane to wszystko. Z tej przyczyny masz tam strasznie dużo powtórzeń.
    Ano, i do łazienki się chodzi za potrzebą, a nie dlatego, że wewnętrzny głos woła ;d
    Błędy na czerwono.
    Kuuurwa, to tylko creepa. XD W creepie może być nawet napisane, że Tusk nie kradnie.
    Ale ideałem nie jestem, i z krytyką się zgadzam. ;x
    Ostatnio zmieniony przez No way punk : 29-08-2012, 11:44

  8. #1402
    Avatar Ishy
    Data rejestracji
    2010
    Posty
    488
    Siła reputacji
    14

    Domyślny

    LISTA KONTAKTÓW

    Zadzwonił telefon.

    - Val ? Proszę, odbierz Matta z przedszkola. Muszę pojechać po części do samochodu i najprawdopodobniej nie zdążę. –powiedział mój ojciec.
    - Ale… chciałam załatwić nam wejściówki na mecz…
    - Możesz to zrobić później, Valary. Najwyższy czas, żebyś wreszcie zaczęła mieć jakieś obowiązki. Masz jechać po brata, i to w tej chwili.

    Zdenerwowana rzucam telefon na łóżko. Oczywiście, nie mam żadnych obowiązków. Valary Sanders nigdy nie zrobiła nic pożytecznego. Oprócz gotowania obiadów, całodziennego zajmowania się moim przygłupim bratem i sprzątania domu na błysk. No i uczenia się. Rodzice są strasznie niesprawiedliwi. Ehh… może za kilka lat, kiedy Matt dorośnie, będę miała trochę czasu dla siebie.

    Wchodzę do przedpokoju i zaczynam się ubierać. Przez chwilę zastanawiam się, czy założyć kurtkę. Spoglądam za okno. Powoli zaczyna padać zimny deszcz. Lepiej wezmę dodatkową bluzę dla Matta… tak na wszelki wypadek, żeby nie marudził, że mu zimno.

    Jestem już obok przystanku autobusowego kiedy orientuję się, że nie wzięłam pieniędzy na bilet. Trudno, pójdę pieszo. Nie mam daleko, a wolę nie jechać na gapę – na tej linii bardzo często spotykam kontrolerów.

    Po około piętnastu minutach marszu w deszczu wchodzę do przedszkola. Rozcieram zmarznięte ręce i czekam na Matta. Po chwili cała klasa schodzi do szatni, w parach i idealnym szyku. Nie dostrzegam tam jednak mojego brata. Kiedy po kilku minutach nadal się nie pojawia, idę do przedszkolanki, żeby spytać czy ktoś go odebrał.

    - Pani Norris ?
    - Cześć, Valary. Po Matta przyszedł wasz ojciec, prosił żeby ci o tym powiedzieć. Dosłownie przed chwilą się minęliście.
    - Uh… dziękuję. Do zobaczenia.

    Pięknie. Jak zwykle o niczym nie wiem. Wlokłam się przez pół miasta po nic. W sumie nie powinno mnie to dziwić, moi rodzice są mniej odpowiedzialni od Matta.

    Wychodzę z budynku, kiedy spostrzegam leżący na wycieraczce telefon. Podnoszę go i zastygam w bezruchu. Jako tapeta ustawione jest zdjęcie mojego brata. Wygląda jakby spał, lub był nieprzytomny. Zaraz… to zdjęcie… zostało zrobione w naszym domu… Poznaję po charakterystycznej tapecie w naszym pokoju, kremowej w czerwone maki.

    Wchodzę w menu. Najpierw wybieram ‘’Kontakty’’. Może to telefon któregoś ze znajomych rodziców ? ‘’ Casandra Dreyer’’, ‘’Monica Smith’’… Nie poznaję żadnego z tych nazwisk. Postanawiam wybrać obojętnie jaki numer i powiedzieć, że znalazłam tą komórkę i chcę ją oddać. ‘’ Zachary Hetfield -----> połącz.’’
    Czekam na pojawienie się sygnału, jednak telefoniczna sekretarka oznajmia ‘’Nie ma takiego numeru.’’
    Chciałam wybrać inne nazwisko, lecz z ciekawości sprawdziłam numer pod który chciałam zadzwonić. Hej… tam w ogóle nie ma cyfr. Jest za to adres. Masquerade Street 24. Od kiedy zamiast numeru wpisuje się adres ? Mam coraz gorsze przeczucia.

    Sprawdzam inny kontakt. Wciskam zieloną słuchawkę. Po kilku sekundach niemego oczekiwania słyszę krzyk. Odrzucam telefon. Co to, do cholery, jest ? Pieprzyć ten telefon, nie moja sprawa, że jakiś idiota go zgubił i do tego robi sobie chore żarty. Chcę już odchodzić, lecz coś każe mi zabrać komórkę ze sobą. Schylam się po nią i idę do domu.
    Jest wieczór. Leżę już w łóżku i bawię się znalezioną komórką. Odkryłam, że każdy kontakt, zamiast normalnego numeru telefonu ma wpisane ‘’666-666-666’’. Oprócz tego jednego, z wpisanym adresem. Ta sytuacja skojarzyła mi się z creepypastami dotyczącymi komputerów. Wiecie, ktoś znalazł komputer z dziwnym plikiem… i tak dalej. Pewnie to wszystko jest żartem zrobionym przez któregoś z moich znajomych, któremu wysłałam zdjęcie brata. Oni byliby do tego zdolni.

    Nie mogłam spać. Cały czas miałam koszmary. Śniły mi się wiszące ciała, pokoje pełne wisielców. Co gorsza, zmarli wyglądali jak moi znajomi. Mieli powykręcane karki i szeroko otwarte oczy. Stałam pośród nich, pod obstrzałem niewidzących oczu. Nagle wszyscy zaczęli powtarzać ‘’MASQUERADE STREET’’. Ten sen powtarzał się aż do rana.

    Kiedy się obudziłam, od razu postanowiłam sprawdzić ten adres. Nie miałam daleko, zaledwie kilka minut drogi.

    Masquerade Street 24. Duży, od dawna nie remontowany dom. Z tego, co mi wiadomo, od kilku miesięcy stał pusty. Potrząsnęłam klamką. O dziwo, był otwarty. Z lekkim strachem weszłam do środka.

    Zapach od razu mnie odrzucił. Tuż przed drzwiami leżało ciało jakiegoś faceta. Śmierdział to mało powiedziane… jak na mój gust, leżał tam co najmniej dwa miesiące. Od razu wybiegłam z krzykiem i postanowiłam wezwać policję.

    Funkcjonariusze spisali moje zeznania, zadzwonili po rodziców i podali mi coś na uspokojenie. Kiedy spytali, skąd wiedziałam, że mam tutaj przyjść, opowiedziałam im o telefonie. Nazwisko mężczyzny zgadzało się z tym zapisanym w kontaktach – Zachary Hetfield. Teraz zamiast adresu zapisanego wcześniej w komórce pojawiło się ‘’xxx-xxx-xxx’’.

    Policjanci sprawdzając resztę kontaktów natknęli się na kolejny adres. Jak pewnie się domyślacie, znaleziono tam ciało.

    Kilka miesięcy później prawie zapomniałam o całej sprawie. Przynajmniej taki miałam zamiar. Od tamtego wydarzenia codziennie nękały mnie koszmary i wizje, a ja starałam się sobie z tym poradzić. Cały koszmar powrócił, kiedy do drzwi naszego domu zapukali policjanci. Nieco zmieszani, bez słowa podali mi do ręki znaleziony telefon z wyświetloną książką adresową.

    Zostało tam zapisane tylko jedno, ostatnie nazwisko.

    Moje nazwisko. Valary Sanders.

    Chyba muszę zacząć się bać.
    Cytuj WlochatyOdkurzacz napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    zrobiłem to dlatego bo już mnie kiedys w chuja z tym zrobiliście... konkretnie chodzi o Grubsona - gość jest z mojego miasta i tak się składa że niedawno w towarzystwie wyszedłem na idiotę ..PRZEZ WAS !!! :(

  9. #1403
    Avatar Entex
    Data rejestracji
    2005
    Położenie
    Tczew
    Posty
    855
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Może to nie taka typowa pasta, ale warto ogarnąć. Dobrze się to czyta. Historia o zaginięciu 9 osób (studentów?) w Lesie Witkowice, na obrzeżach Krakowa. Przypomniało mi sie to, gdy kolega up wspomniał o krakowskim nawiedzonym domu.

    Co się wydarzyło

    Zapewne niewielu z Was słyszało o wydarzeniach , które miały miejsce w Lesie Witkowice , położonym na obrzeżach Krakowa , w październiku 2001 roku . Zaginęła wtedy grupa młodych ludzi , którzy najprawdopodobniej urządzili sobie tam imprezę ( w każdym razie tak mieli zaplanowane ) ... Po zamieszczeniu drobnego artykułu w Gazecie Krakowskiej , opisującego tą historie , cała sprawa nagle ucichła ...

    Wydarzenia , które tu opisujemy mialy miejsce pół roku temu , konkretnie w październiku . Zaginęło wtedy 9 osób . Poniżej zamieszczamy fragment artykułu z Gazety Krakowskiej z dnia 28 października 2001 roku :

    "Jak wiadomo grupa wyruszyła do pobliskiego lasu w Witkowicach w celu uczczenia rozpoczęcia kolejnego roku na studiach . Była to standardowa wyprawa w celu zabawienia się , na jaką wybiera się wielu młodych ludzi . Na podstawie tego co dowiedzieliśmy się od ich rodzin , wyjazd był niezaplanowany , ale byli to odpowiedzialni ludzie więc , nikt im tego nie uniemożliwiał . Wiadomo ze około godziny 17.00 weszli do lasu i znaleźli pewne miejsce , akurat takie na zabawienie się . Ostatnią osobą która ich widziała , był człowiek który mieszka na obrzeżu lasu . Widział ich bawiących się przy ognisku i pijących alkohol około godziny 20:30 . Wspomniał im , że zapuścili się na ten teren zbyt głęboko i na własne ryzyko , ale ci byli pijani i odebrali to jako żart . Po tym spotkaniu musiało w lesie nastąpić cos niewyjaśnionego , bo zamiast na drugi dzień wrócić do domu , nikt z podanych dziewięciu osób się nie pojawił . Po 2 dniach nieobecności swoich dzieci , rodziny były już bardzo zaniepokojone , więc zgłosiły sprawę na policji . Policja dopiero dwa dni później wszczęła poszukiwania (dość zaskakujące , czemu aż tyle czekała ) . Dziś mija tydzień od zaginięcia , a efektów śledztwa nie widać . Rodziny wynajęły nawet prywatne biuro detektywistyczne , ale ono również niewiele wskórało"

    Co ciekawe dowiedzieliśmy się , że policja wręcz utrudniała prowadzenie prywatnego dochodzenia i cały czas próbowała zatuszować sprawę . Po trzech miesiącach bezowocnych poszukiwań wszyscy dali sobie spokój . W tym momencie warto wspomnieć , że jednym z zaginionych był nasz bliski przyjaciel , stąd doskonała znajomość tej sprawy . Od samego początku bardzo przejęliśmy się stratą naszego kolegi , poza tym cały czas mieliśmy wrażenie , że to coś więcej niż tylko zwykłe zaginięcie , ponieważ nie znaleziono żadnych śladów porwania . Po sześciu miesiącach straciliśmy nadzieje ... Wybraliśmy się więc po raz ostatni do tego lasu , aby wypić pare piwek za naszego zaginionego kolege . Jednak w czasie tej wyprawy wydarzyło się coś bardzo nieoczekiwanego ... W pewnym momencie zobaczyliśmy w głebi lasu odblask światła . Zaciekawiło nas to . Podeszliśmy bliżej i ku naszemu zdziwieniu ujrzeliśmy odbijający się w obiektywie aparatu promień światła słonecznego . I od tego się wszystko zaczęło ... Nie zwlekając , od razu wywołaliśmy film z tego apartu . To co zobaczyliśmy na zdjęciach przeraziło nas , ale również bardzo zdziwiło , ponieważ nie mogliśmy zrozumieć tego co tam zobaczyliśmy . Na zdjęciach ujrzeliśmy zaginionych studentów , wraz z naszym przyjacielem . Lecz było tam coś jeszcze . Było widać , że coś dziwnego działo się z lasem ... Nie mogliśmy tego zrozumieć , ani racjonalnie wytłumaczyć . Jednocześnie ta sprawa interesowała nas coraz bardziej i stopniowo zaczęliśmy się w nią coraz bardziej wciągać . Zanieśliśmy ten film na policję , gdzie komendant kazał nam oddać wszystkie zdjęcia i zapomnieć o wszystkim . Lecz my nie posłuchaliśmy ... Było już za późno , aby się wycofać . Rozmawialiśmy z wieloma ludźmi , którzy żyją nieopodal tego lasu . Na początku nikt z nami nie chciał rozmawiać , wszyscy sprawiali wrażenie , jak by byli czymś przestraszeni . Jednak w końcu niektórzy ludzie zaczęli mówić . Dowiedzieliśmy sie tylko , że to miejsce kryje ze sobą złe tajemnice . Tajemnice te zostały opisanie w legendzie Lasu Witkowice , której zebranie do kupy zajęło nam bardzo dużo czasu . Przeczytanie jej jest niezbędne , aby prawidłowo zrozumieć zdjęcia , które zamieszczone na stronie o Lesie Witkowice . Zapewne wielu z Was zarzuci nam , że zdjęcia obrobiliśmy komputerowo . Zawsze gdy nie jesteśmy w stanie czegoś racjonalnie wytłumaczyć można uciekać do takich właśnie wyjaśnień , zwłaszcza , że żyjemy w czasach , kiedy to narzędzia do cyfrowej obróbki i tworzenia zdjeć są ogólno-dostępne . Ale czy to właściwa reakcja ...Czyż nie jest to ucieczka przed prawdą , przed którą i tak nie uciekniemy ..

    Miejsca otaczające nas dookoła mają różne znaczenie . Postrzegamy je jako przychylne , lub wprost takie w których nie chcemy być. Jednak w głównej mierze to my , tzn. ludzie nadajemy im znaczenie . Każdy zły ,dobry lub jakikolwiek uczynek zostaje zapamiętany , wchłonięty przez miejsce gdzie został dokonany . Ludzi zarówno dzisiaj jak i kiedyś do różnych czynów popycha kilka zachowań takich jak chciwość czy strach. Wydarzenia które tu przybliżamy dotyczą właśnie takiego miejsca . Trochę czasu zabrało nam zebranie materiałów. Do napisania tego popchnęły nas tajemnicze wydarzenia w Lesie Witkowie , które miały miejsce pół roku temu . Cóż , kiedy nagle znika bez wieści grupka studentów w dość dziwnych okolicznościach, a cała niemal sprawa zostaje zatuszowana , panuje prawdziwa zmowa milczenia , to każdy a jeśli nie , to dużo osób zaczęło zastanawiać się nad prawdą . Umieściliśmy tu , cóż dość chyba zaskakujące teksty dotyczące wydarzeń , które poprzedziły tą feralnie zakończoną wyprawę krakowskich studentów . Są to wydarzenia z przeszłości , sięgające czasów kiedy ten las był zupełnie normalny . Jednak mała uwaga : wszystkie przedstawione tu materiały są poparte na faktach autentycznych ,autentycznych wywiadach i tekstach źródłowych . Podsumowując : macie przed sobą fakty zebrane w jedną całość z przestrzeni wielu , wielu lat .

    Legenda

    Od zawsze była to w zasadzie spokojna wieś , o lekkich aspiracjach , położona na obrzeżach lasu . Ludzie tam mieszkający trudnili się głównie rolnictwem , ale niektórzy żyli również ze zbierania grzybów. Jednym słowem idylla . Oczywiście na pierwszy rzut oka. Mało kto wie , że wieś ta została założona na szczątkach innej . Od tego momentu zaczyna się robić dość ciekawie . Poprzednia osada została założona w wieku XII . Nazywała się "Mirena" . Przetrwała do początków XVIII , kiedy to uległa tajemniczemu spaleniu , a większość ludzi gdzieś zniknęła . A oto co udało nam się odnaleźć , materiały w pewnym stopniu wyjaśniające co doprowadziło do tej zagłady ... 5 lat przed tym tragicznym wydarzeniem do osady przybywa grupa dziwnych innowierców (dziś nazwani zostaliby sektą ) . Nazywali siebie : "Strażnikami Quantara" . Do wioski sprowadzili ich tutejsi możnowładcy . Nie dowiedzieliśmy się po co, jednak tajemnicze wydarzenia nastąpiły niedługo po ich przybyciu . Wznieśli sobie głęboko w lesie świątynie ułożoną z kamieni , coś na kształt "Stonehage" .W niedługim czasie zaczęli świadczyć ludziom dziwne usługi , a raczej tej najbogatszej sferze. Prości ludzie ( a była ich zdecydowana większość ) od przybycia strażników podchodzili do nich nieufnie , szczególnie że założyli małą osadę w środku lasu i podobno oddawali cześć , jak to określił jeden z rolników "plugawym bóstwom ". Odtąd las już nie był tym samym miejscem , zaczął się powoli zmieniać , zdawało się wyczuć dziwną atmosferę , każdy po zmroku bał się do niego wychodzić . Od tego się w sumie zaczęło .Ludzie zaczynali mieć wszystkiego powoli dość . Jedna osoba , z wyżej postawionych w radzie miejskiej , postanowiła powstrzymać to , co zaczęło ogarniać miasteczko . Nie minęły 3 dni , jak dość dziwnie zaginęła . Było to pierwsze zaginięcie , ale nie ostatnie . Żyło w miasteczku paru najuboższych ludzi , którzy żyli głównie ze zbierania grzybów . W sumie nikt oprócz nich nie odważył się zostawać w lesie dłużej niż do zachodu słońca . Po każdym grzybobraniu lubili raczyć się alkoholem . Pewnego razu chcieli podpatrzeć "strażników". Na miejscu zauważyli , że oddają się oni dziwnym śpiewom , a wokoło unosi się lekko świecąca zielona mgła . Wtem śpiewy stały się głośniejsze i jak to oni określili "kapłani" przywołali "cos ohydnego z przestworzy" na ten widok wszyscy grzybiarze uciekli . Po pewnym czasie dostrzegli ( a była już noc) , że "przeklęta mgła powoli goni ich pomiędzy drzewami " , więc przyspieszyli . Szybko zgubili ją. Las wyglądał wtedy podobno niesamowicie , zgodnie z ich relacją konary drzew nachylały się tak , że w ogóle nie było widać nieba . Zdawali sobie sprawę z tego , że nie zdąża już do miasteczka , więc postanowili przenocować w lesie . Wtedy zaczął się prawdziwy koszmar . Nagle wszystko straciło na wyrazistości . Grzybiarze co prawda widzieli się nawzajem , ale wszystko dookoła od koniuszków drzew , zaczęło się rozmywać , powoli zajmując okolicę wokoło nich . Ale to , co przeraziło ich najbardziej , to fakt że dwóch z nich , stojących bliżej tego przerażającego zjawiska , zaczęło ogarniać to co przedtem las . Powoli zaczęli się stawać coraz bardziej , jakby rozmyci Na ten widok pozostała dwójka , krzyknęła ze strachu i pognała w las . Na tym kończy się ich relacja ( przynajmniej z tego co pamiętają dwa dni później , gdy znaleziono ich na obrzeżach lasu ) . Na pytanie co się z nimi stało odpowiadali tylko ogólnikowo , że "Przeklęty las ich dopadł". Tydzień później sąd skazał ich za to że .."podstępem wyprowadzili swoich kolegów do lasu aby ich ograbić i zabić". Warto jednak wspomnieć , że oskarżycielami w tej sprawie byli właśnie...ludzie , którzy sprowadzili sektę do miasteczka . A że byli wysoko postawieni sprawa była krotka . Za dwa tygodnie grzybiarze mieli zostać powieszeni Tu musze przerwać . Wszystkie materiały , wywiady z ludźmi doprowadziły Nas do tego momentu. Jak zauważyliście , opisując wydarzenia lub raczej relacjonując je , wszystko to zostało oparte na tekstach źródłowych z tego okresu , wywiadach z potomkami ludzi wtedy żyjących , oraz archiwach sądowych tej sprawy . Wszystkie jednak wydarzenia urywają się w tym miejscu . Wiadomo było tylko ,że trzy tygodnie później spłonęła wioska , a ocalała jedynie niewielka część jej mieszkańców , głównie matki z dziećmi . Ale co doprowadziło do jej zagłady ? Wtedy przeszukując archiwa , szperając w najbardziej odległych zakamarkach internetu oraz krakowskich bibliotek i czytelni trafiliśmy na jakiś ślad . Kilka dni później udało nam się skontaktować z pewnym człowiekiem . Dostaliśmy od niego tajemniczego maila Była tam tylko data spotkania i miejsce . Stawiając wszystko na jedną kartę , udałem się na spotkanie . Jakież było moje zdumienie, gdy ujrzałem siwego duchownego , tzn. księdza . Uśmiechając się , przywitał mnie i zaproponował rozmowę . Zgodziłem się oczywiście od razu . Całą rozmowę nagrałem . W sumie była niedługa . Oto jej najciekawsze fragmenty :

    R - redaktor , D - duchowny
    D - Wiem czego szukacie , tzn. mogę się domyślać do jakiego momentu doszliście moi drodzy detektywi .
    R - Naprawdę? Skąd ksiądz wie?
    D - Chłopcze , to w końcu musiało zostać odkryte , ale od razu ci mówię , że zwykłe proste myślenie tego nie ogarnie .
    R - Powoli ojcze , powoli . A więc czym się ojciec zajmuje , może najpierw ?
    D - Porządkuje i jestem , można powiedzieć strażnikiem pewnych starych zapomnianych spraw w archiwum archidiecezji krakowskiej . Także tych sięgających XVIII wieku.
    R - Czy sugeruje ksiądz że....
    D - Patrz chłoptasiu . Ukazuje przed tobą pamiętnik ojca Witkacego , bardzo zasłużonego w pewnych sprawach , ale mniejsza o to . I nie patrz tak na mnie , robię to po latach nieprzespanych , kiedy dręczyło mnie to wszystko . Ale to już cię nie dotyczy . Przeczytaj to i wykorzystaj właściwie . Pamiętaj , że był to dobry człowiek . Nie zhańb jego imienia dla własnych celów . A teraz zegnaj .

    Po chwili jak odszedł , doszło do mnie , że po tylu tygodniach może mamy odpowiedź na pewne pytania to co przeczytałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania ...

    Zapomniany Pamiętnik ojca Witkacego

    Dzień 1
    Nazywam się ...W sumie imię i nazwisko nic dla mnie nie znaczy .Wszyscy znają mnie jako Ojciec Witkacy . Zajmuje się egzorcyzmami i takimi troszkę rzeczami dość problematycznymi . Oczywiście działam z ramienia kościoła . Dwa dni temu dostałem od Biskupa poufne zlecenie . Moim zadaniem jest zbadanie tego co się dzieje w pewnej podkrakowskiej wiosce o nazwie "Mirena" . Miałem też dać ostatnią posługę dwóm skazanym grzybiarzom, oczekującym na wyrok . Do miasta przyjechałem przed nocą . Od razu widać było w powietrzu dość nerwową , czy wręcz złą atmosferę . Warto dodać , że miasteczko miasteczkiem , ale las dookoła niego robił niesamowite wrażenie, nieodparcie mnie jakoś pociągał , jednak emanowało z niego coś złego , ledwie wyczuwalnego . Wzdrygnąłem się tylko i udałem się do miasteczka .Pierwsze co zauważyłem w "Mirenie" to ludzie , psy , koty każda żywa istota miała w sobie lekko wyczuwalne emocje , konkretnie strach . Udałem się do parafii w mieście , by rozmówić się z tutejszym proboszczem . Miał na imię Jan . J - Jan , W- Witkacy (fragment rozmowy)

    J - Szybko ojciec przybył .
    W - Wielu ludzi jest zaniepokojonych tym , co się tu dzieje .
    J - Każdy byłby , może mi ojciec wierzyć .
    W -Dobrze . Niech ksiądz się uspokoi i opisze co się dzieje.
    J - Zapewne ojciec wie co tu się wyprawia od przybycia tych " strażników" . To doprawdy niesamowite to wszystko . A ta historia z tymi grzybiarzami . Powiem prawdę : ja im wierze . A ci wysoko postawieni magnaci chronią tą przeklętą sektę , a na dodatek ... to nie ostatni przypadek . Ludzie zaczynają znikać . Od wypadku zniknęło już oprócz nich 10 osób , w tym 5 dzieci , co poszło się bawić do lasu . Zresztą to już nie jest las , ale przedsionek piekła.
    W - Spokojnie ! Właśnie tym się musze zająć ...


    W tym momencie fragment pamiętnika jest nieczytelny . Następna wzmianka jest za kilka dni.

    Dzień 4
    Rzeczy przybrały zły obrót . Poważnie zaczynają ginąć ludzie , a najbardziej dzieci . Przedwczoraj zaginęła następna dwójka . Wszyscy zaczynają się denerwować . Wiem z pewnych źródeł , że szykowana jest przez mieszkańców miasteczka wyprawa do lasu ! To może oznaczać samosąd . Dzień 6
    Znalazło się jedno z zaginionych dzieci ! Jest w strasznym stanie . Choć fizycznie nie jest tak źle, ale jego umysł Cały czas wpatruje się w dal , tak jakby na cos patrzył , ale nic nie mówi , czy też nie chce . W ogóle jest jak roślina . Niektórzy bardziej zabobonni ludzie twierdzą , że opętał go szatan , ale ja widzę ( mając dość rozległą wiedzę z kilku dziedzin , w tym również z psychiki ludzkiej ) i wiem ze dziecko to musiało przeżyć coś strasznego . Natomiast ja podjąłem pewna decyzje . Postanowiłem udać się do lasu sam . Według mnie sytuacja jest poważna . Jeśli ludzie dokonają samosądu , a ci strażnicy mają faktycznie do dyspozycji potężne siły to nie chce mówić naprzód , ale może dojść do rzeczy strasznych . Więc jutro rano udaje się do lasu . W dzienniku będę zapisywał podczas wyprawy większe szczegóły . Oby Bóg dodał mi siły !

    Dzień 7 - Dzień wyprawy
    Świt . Patrzę na wioskę , którą zostawiłem za sobą , obym szczęśliwie wrócił . Ostatnie spojrzenie idę dalej . Mam przed sobą las . Otacza go ta dziwna zła aura , ktorą wyczułem , na samym początku . Ostatni oddech.. i wchodzę do lasu . Południe .
    Stało się to co przewidziałem . Ludzie z miasta nie wytrzymali w końcu i zrobili najazd na wioskę "strażników" . Kiedy dotarłem na miejsce , zobaczyłem że kilku z nich nie żyje , przeżyło tylko dwóch i właśnie z nich ludzie postanowili urządzić kaźń w mieście . Boże , byleby się tylko wydostać z lasu . Przed północą.
    Jutro ich proces , wiem że działałem samowolnie , ale dałem znać ludziom i większość dzieci i kobiet udało się do sąsiedniej wsi . Spodziewam się , że las upomni się o kapłanów , niestety też tych martwych . Wiem , że sam mogę nie przeżyć . Ale muszę tu być .

    Dzień 8
    Południe . Rozprawa sądowa odbyła się tak jak myślałem . Obydwoje zostali skazani na śmierć , dziś po zmroku . Jednocześnie odzyskali wolność grzybiarze , ale oni sami maja złe przeczucia , mówią nawet by zaniechać zemsty i puścić "strażników" . Niech się wynoszą jak najdalej stąd .Trójka tutejszych możnowładców , tych którzy sprowadzili sektę do miasteczka , zniknęła . Ale nikt tu nie ma ochoty puszczać strażników wolno .Wszyscy czekają w napięciu na egzekucje . Już po egzekucji . Wykonana została dość szybko , kiedy nagle wszystko umilkło . Było już po zmroku , coraz więcej ludzi zaczęło się wpatrywać w las , a ich oczy i wyraz twarzy stawały się coraz bardziej przerażone , pełne strachu , wiec i ja spojrzałem w kierunku lasu . Zobaczyłem niesamowite i mrożące krew w żyłach zjawisko ! Z lasu zaczęła się dość szybko "wylewać" zielonkawa , na wpół świecąca mgła To niesamowite ... Ona pędzi tak szybko Wszyscy ludzie jak stali , rzucili się z krzykiem do ucieczki , ale nie z miasta , ale do swoich domów . Ja sam schroniłem się w tutejszym kościele . Teraz pisze te słowa i widzę mgłę "wlewającą" się na ulice Boże ! Co myśmy zrobili ? Po co ta egzekucja ? Niepotrzebna zemsta ... Boże ! Co się dzieje ? Mgła w tym momencie zaczęła sięgać już pierwszych domów przy brzegu lasu , natomiast ludzie z tamtej strony gdzieś poznikali . Zaczynam mieć pierwsze problemy ze wzrokiem. Obraz Chrystusa przy oknie powoli traci ostrość , kształty zaczynają się lekko zamazywać . Nie mam jednak odwagi wyjrzeć już na ulice . Wiem , że to chyba moje ostatnie chwile , jednak postaram się pisać dopóki będę mógł . Od czasu ataku mgły na miasteczko , cały czas było słychać krzyki paniki ludzkiej . Nagle wszystko umilkło , tylko ten szelest drzew ...Zaraz !!! Przecież drzew w obrębie wioski prawie w ogóle nie ma . O nie ! To straszne ! Pobliskie domy zaczęła ogarniać już mgła ... Już coraz mniej widzę ...Głębia się rozszerza...
    Zamieszczam też linki do zdjęć z imprezy zaginionych. Gdy strona poświęcona tym wydarzeniom jeszcze działała (tekst znalazłem na zupełnie innej stronie), autorzy serwisu zarzekali się, że zdjęcia nie zostały przerobione (trudno uwierzyć, skoro wyglądają jak po użyciu 1 filtra w GIMPie/PS)
    http://bartek9011.blox.pl/resource/Las_Witkowice_1.jpg
    http://bartek9011.blox.pl/resource/Las_Witkowice_2.jpg
    http://bartek9011.blox.pl/resource/Las_Witkowice_4.jpg
    http://bartek9011.blox.pl/resource/Las_Witkowice_5.jpg




    I tak a propos nawiedzonych domów - przez ponad pół roku mieszkałem w budynku, który był wyremontowanym (bądź postawionym od nowa, głowy nie dam) budynkiem starego przedszkola, w którym podobno straszyło. Krążą legendy, że zginęło tam jakieś dziecko. Dodam, że swojego czasu była tam także siedziba SB (nie zweryfikowałem tego, tak słyszałem). Generalnie wśród wielu mieszkańców miasta budynek uchodził za nawiedzony. Chodziły plotki, że w nocy dobiegają z niego dziwne odgłosy. I co? Przez cały mój pobyt w tym miejscu nie wydarzyło się dokładnie nic, co mogłoby choć zakrawać na zjawiska paranormalne. Jedynie ciarki przechodziły, gdy słyszałem jakieś szmery z łazienki, lecz były to tylko odgłosy krzątania się sąsiadów przenoszone przez wentylację.
    Ostatnio zmieniony przez Entex : 29-08-2012, 12:43

  10. #1404
    konto usunięte

    Domyślny

    fajna jest ta legenda ale szkoda ze slabo napisana, ciezko sie czyta przez chujowa interpunkcje
    ja sam mam w promieniu 20km pare uznawanych za nawiedzone i zle miejsca, stary cmentarz z kaplica i jakimis katakumbami, poligon radziecki z opuszczonymi szpitalami (albo cos na ich wzor)

  11. #1405

    Data rejestracji
    2010
    Położenie
    Elbląg
    Wiek
    30
    Posty
    154
    Siła reputacji
    15

    Domyślny

    Przeprowadzka

    Wiosną przeprowadzilem sie do brata ktory szukal pomocnika w pracy. Po jakims miesiacu zarobilem troche kasy i wynajalem pierwszy raz w zyciu pokoj na sporym blokowisku. Osobą wynajmujaca okazala sie kobieta w wieku okolo 24 lat. Wydawala sie strasznie oschla ale musialem sie przelamac. W koncu poczatki zawsze sa trudne poza tym nie trafil bym szybko na tak taki pokoj. Na poczatku dziwiło mnie ze za umeblowany pokoj 14m2 z wifi i kablowka kobieta chciala ode mnie tylko 300 zl. Byla tylko jedna wada, a mianowicie koty. Mieszkala z dwoma kotami i jezeli ma to jakies znaczenie jeden byl bialy (gluchy) a drugi czarny i generalnie dzieki nim wszedzie byl syf. Kobieta od ktorej wynajalem pokoj byla jakas dziwna. Zawsze jak wstawalem do pracy siedziala w kuchni i siedzac z bialym kotem na kolanach pila herbate. Z kolei jak wracalem i witalem sie z nia, nie slyszalem zadnego " czesc " ani " hej co slychac ". Pierwsze dwie noce byly wporzadku, cisza, spokoj i zadnych halasow od strony ulicy ale trzeciej nocy cos sie zmienilo. Kladlem sie spac okolo godziny 23 gdy koty od razu po moim polozeniu sie do lozka zaczely dziwnie mialczec, akurat pod moimi drzwiami. Ale na szczescie mialem ze soba stopery i moglem w spokoju sie wyspac, tak samo zreszta jak czwartej nocy. Piatej nocy pomyslalem ze nagram do ktorej godziny te koty wyja mi pod drzwiami. Wlaczylem dyktafon w smartfonie i polozylem sie jak zwykle o 23 spac, i odziwo strasznie szybko zasnalem. Budzik do pracy nastawiam zawsze na 06:10 gdyz brat zabiera mnie o 06:30 z pod domu do pracy zeby na 07:00 zdazyc. Uslyszalem budzik. Byla 06:14 a dyktafon nastawiony dzien wczesniej wylaczyl sie rowno z uruchomieniem sie budzika w telefonie. Pomyslalem ze troche czasu bedziemy jechac w koncu do tej pracy to wlacze na sluchawkach nagranie i bede przewijal co piec minut 1 godzine nagrania jezeli rozumiecie o co Mi chodzi. Poczatek byl dosc zabawny zasnalem chyba 5 minut po polozeniu sie do lozka i okrutnie chrapalem, wciaz zadnego mialczenia. Przewinalem do godziny 23:55 i sluchalem dalej. O godzinie 00:00 zaczelo sie mialcznie, nie byly to moze normalne jeki a raczej wycie i drapanie w drzwi. 15 sekund po polnocy uslyszalem charakterystyczny pisk otwieranych drzwiczek od szafy, powiedzialem sobie ze to w koncu stare meble to nie ma sie czego dziwic, a wycie trwalo nadal. 00:01:55 uslyszalem miedzy dramatycznym mialczeniem ze zaczynam sie przewracac na drugi bok kladac sie twarza do sciany. Odrazu po mojej zmianie polozenia ciala w poblizu lozka uslyszalem trzy albo cztery dzwieki jakby szybkie szurniecia stopami i bylem pewien ze to nie bylo bieganie kota. Cos wtedy podeszlo szybkim krokiem do mojego lozka i zaczelo szybko, a nawet bardzo szybko oddychac. Pierwszy raz tak sie przerazilem sluchajac czegokolwiek. Zapytalem siebie czy to cos moglo wyjsc z szafy? Wybralem numer wspollokatorki i zadzwonilem do niej ale nie odbierala. Przerazony zaczalem wmawiac sobie setki teorii co to za scierwo moglo byc. W pracy bez przerwy o tym myslalem. Na przerwe sniadaniowa nie poszedlem, nie moglbym nic przelknac. Zostalem w hali i sluchalem raz po raz nagrania udajac ze cos robie. Pod fajrant szef zawolal mnie do biura. Podobno pracownicy podczas przebierania sie w szatni zmartwili sie moimi bliznami na plecach. Pomyslalem od razu ze przeciez nie mialem nic na plecach a juz napewno zadnych blizn. Przeciez czulbym je, chyba nie zrobilo tych sladow cos co wyszlo z szafy. Balem sie wrocic do domu okolo dwoch godzin wloczylem sie po miescie az w koncu zdecydowalem sie wrocic. Bylo po 19 gdy dotarlem do domu. Odrazu zwrocilem uwage na koty ktore dziwnie baly sie mnie i syczaly jak wyciagalem do nich reke. Wszystko przez pieprzone koty. Gdyby nie one o niczym bym nie wiedzial i chociaz przez kilka dni nie musial bym sie tym zadreczac. Otworzylem drzwi od pokoju, rozejrzalem sie i odrazu spojrzalem na szafe. Ostroznie podeszlem do niej uruchamiajac flesh w aparacie telefonu. Chwycilem za zeliwna klamke i szybkim ruchem otworzylem drzwi. Pierwsze co to poczulem smrod jakiego nigdy wczesniej nie czulem. Kilka much wylecialo z szafy, od razu otworzylem okno. Wrocilem do szafy ktora byla pusta, na jednej z półek lezala czarno biala fotografia w srebrnej ramce. Zdjecie przedstawialo dziewczynke w wieku czterech albo pieciu lat. Usmiechala sie do zdjecia grzebiac w drewnianej piaskownicy. Usiadlem przy biurku, zapalilem lampke i wpatrywalem sie w zdjecie. Nie rozumialem niczego.
    To coś, smrod i zdjecie musialo byc powiazane. Nie moglem usnac. Przed polnoca wstalem, podeszlem do biurka i przy zapalonej lampce spojrzalem na zdjecie. Dochodzila polnoc a Dziewczynka na zdjeciu byla smutna, prawie plakala. Przerazony odlozylem ramke zdjeciem do dolu i Wtedy poczulem na karku oddech. Szybki oddech jak na nagraniu. Zimny dreszcz przeszedl mi po karku. Odwrocilem sie powoli, w koncu nie mialem wyboru. Stalem twarza w twarz z dziewczynka ze zdjecia. Byla chuda, miala czarne wlosy i duze zrenice. Patrzala mi prosto w oczy z przerazeniem, koty wyły pod drzwiami jak nigdy. Chcialem wstac i uciec ale nie moglem, albo nie potrafilem, sam juz nie wiem. Wpatrzony w jej oczy zauwazylem ze podnosi chude rece pokazujac mi swoje dlonie. Opuszki palcow wygladaly jak zmiazdzone, nie miala paznokci. Dlonie wygladaly jakby drapala w cos. Znowu spojrzalem jej w oczy, plakala. Ale to nie byly normalne lzy, byly koloru krwi. Odrazu skojarzylem smrod, dziewczynke i pozdzierane niemalze do kosci palce. Otworzylem szafe, powyciagalem wszystkie polki i spojrzalem na spód szafy. Płyta z ktorej zrobiony byl spód była calkiem przegnita. Dziewczynka stala obok mnie patrzac w tamto miejsce, bylem przerazony jak nigdy. Schylilem sie i chwycilem spód za wystajaca krawedz i mocnym ruchem szarpnalem ja w gore. Przegnita plyta zlamala sie w pol a pod nia bylo cos co mam przed oczami nawet piszac ta notatke. Smrod wydobywajacy sie z pod plyty wywolalo u mnie odruch wymiotny. Nic tego dnia nie jadlem wiec tylko zaczalem sie dusic. Zwloki dziewczynki byly ulozone na boku, wygladala jakby spala, byla cala blada. Najgorsze bylo to ze plyta zlamala sie w miejscu w ktorym ulozona byla glowa. Skierowana byla w moja strone, oczy wpatrywaly sie we mnie, widac bylo zaschnieta strozke krwi cieknaca z oczu dziecka. Cofnalem sie i wybieglem z budynku. Chwycilem telefon i zadzwonilem na policje, opisujac z przerazeniem sytuacje ktora miala miejsce. Spanikowany siedzialem na krawezniku i czekalem na przyjazd policji. Po 5 minutach zjawily sie dwa radiowozy z ktorych w sumie wyszlo okolo szesciu ludzi, w oddali slychac bylo dzwiek syreny karetki. Podalem im numer mieszkania i ze spuszczona glowa siedzialem na krawezniku. Uslyszalem krzyki, chyba przed drzwiami. Potem bylo kilka kopniec chyba w drzwi, probowali je wywazyc. Pozniej tylko kilka krzykow policjantow i wstrzal broni. Szybkim ruchem odwrocilem glowe i spojrzalem na drzwi klatki schodowej a potem na okna swojego pokoju, wtedy znow poczulem ten sam dreszcz. Dziewczynka stala w oknie, widzialem jej twarz, z oczu nadal plynela jej struzkami krew. Zaczalem plakac patrzac na nia. Jej szybki oddech spowodowal zaparowanie szyby. Nie widzialem jej twarzy ale spostrzeglem ze podnosi reke. Wykorzystala pare aby napisac Mi wiadomosc. Napisala na szybie " dlaczego zabiles?" . Nie rozumialem, przeciez jej pomoglem, ktos musial jej pomoc. Po 24 godzinach bez snu po przesluchaniu wrocilem do domu. Siedze teraz w domu, mialem isc spac ale nie moge i pisze ta notatke. Czuje smród, czuje oddech. Dlaczego zabilem? Czujesz oddech?

    Teraz troche faktów :-D

    Gerenalnie paste pisalem na swoim przykladzie. Wynajalem sobie pokoj z trzema wspollokatorkami i dwoma kotami :-D . Oba sa tych samych kolorow jak napisalem w pascie i oba jak klade sie spac zaczynaja wyc jak popierdolone. Za wszystkie bledy w tekscie przepraszam bo pisalem paste dzis w robocie na smartfonie xd.
    Ostatnio zmieniony przez Enigmato : 29-08-2012, 18:30
    Serenity Status...

  12. #1406

    Data rejestracji
    2010
    Położenie
    Elbląg
    Wiek
    30
    Posty
    154
    Siła reputacji
    15

    Domyślny

    Ludziki rzuccie jakas paste na sen co by temat nie przygasl zbytnio.
    Serenity Status...

  13. #1407
    Avatar Ishy
    Data rejestracji
    2010
    Posty
    488
    Siła reputacji
    14

    Domyślny

    Pierwsza część historii. Tytuł: Behind Closed Doors. Wkrótce zabiorę się za tłumaczenie drugiej.
    Uprzedzam ewentualny lincz: imię "Sarah" jest nieodmienne w piśmie. W mowie tak. Sprawdziłam! : )

    Za zamkniętymi drzwiami


    Zostałam adoptowana w wieku siedmiu lat. Niewielu ludzi o tym wie, ale kiedy ktoś odkrywa prawdę, po prostu mówię, że nie lubię o tym rozmawiać. Wtedy uśmiechają się do mnie smutno i mówią jasne, rozumiem, musiało ci być ciężko. Pewnie myślą, że moi rodzice umarli albo mnie porzucili. Albo że byłam molestowana, a może zaniedbywana i nie chcę wracać do tych okropnych wspomnień. Prawda jest jednak znacznie gorsza, znacznie bardziej przerażająca. Jest mi łatwo o niej zapomnieć w codziennym życiu, odepchnąć te wspomnienia w najdalsze zakątki mojego umysłu i szczelnie je tam zamknąć. Ale czasami coś na nowo je wyzwala, a tym razem po prostu nie mogę tego zignorować. Pozwólcie, że zacznę od samego początku.

    Byłam środkowym dzieckiem w pięcioosobowej rodzinie. Miałam szansę cieszyć się kilkoma latami bycia najmłodszą córką i nieustannego irytowania Sarah, mojej starszej siostry. Wtedy pojawił się Sam, a nowe dziecko stało się niespodziewanym ciężarem. Nie zrozumcie mnie źle; byłam bardzo podekscytowana, że wreszcie to ja będę tą dużą siostrą, a nasi rodzice uwielbiali naszą trójkę. Ale Sam był chorowitym dzieckiem, pieniędzy też nie mieliśmy zbyt wiele. Byłam za mała, żeby w ogóle myśleć o forsie. Docierało do mnie tylko to, że dostawaliśmy mniej prezentów na święta i nie wyjeżdżaliśmy już na rodzinne wycieczki. Dwa lata po narodzinach Sama, mój tata musiał wyjechać w sprawach biznesowych do innego stanu, zatem wszyscy skorzystaliśmy z możliwości urządzenia sobie krótkich wakacji.
    Pamiętam, że po długiej podróży samochodem zatrzymaliśmy się na chwilę u mojej ciotki Lydii. Była jedyną siostrą mojej matki i właściwie jedyną krewną, którą kojarzyłam spoza domu. Moi rodzice byli wykończeni; ja i Sarah sprzeczałyśmy się przez całą drogę. Miała w końcu te piętnaście lat i nie chciała zawracać sobie głowy nieznośną młodszą siostrą. Sam spał spokojnie aż do ostatniej godziny jazdy, gdy to wybuchnął nagle niekontrolowanym płaczem. Nie przyjechaliśmy do cioci na noc, ale mieszkała całkiem niedaleko hotelu, w którym wynajęliśmy pokoje, więc to było idealne miejsce na krótki postój. Zawsze czułam się trochę nieswojo przy ciotce; była nawet miła, ale wciąż głaskała mnie po głosach, gładziła mój policzek i przez cały pobyt nie spuszczała ze mnie oka. Mama powiedziała mi później, że ciocia Lydia nie mogła mieć dzieci i myślała o mnie trochę jak o córce, nawet pomimo naszych rzadkich wizyt. Zauważyłam, że obie mamy rude włosy i szare oczy może to dlatego wolała mnie, a nie Sarah?
    - Casey! Ciotka zatrzymała mnie na chwilę, gdy mieliśmy już wyjeżdżać. Mam dla ciebie prezent.
    Wyciągnęła z kieszeni pleciony naszyjnik i zawiązała mi go na szyi. Na jego końcu zwisał mały breloczek: niewielki drewniany krążek z wystruganym w nim rysunkiem. Zastanawiałam się, czy zrobiła go własnoręcznie. Położyła palec na swoich ustach i uśmiechnęła się lekko. Zdałam sobie sprawę, że miała prezent tylko dla mnie, nic dla Sarah, nic dla Sama. Nie chciała, żebym im coś powiedziała, bo mogło być im przykro.
    - Dzięki, ciociu powiedziałam tylko nieśmiało i wskoczyłam do samochodu.
    Przyjechaliśmy do hotelu i rozpakowaliśmy się. Pierwszy wieczór i noc były zupełnie nudne i jakoś nic się nie działo. Hotel miał swój własny basen, więc Sarah i ja nie mogłyśmy się doczekać, by iść popływać z samego rana. Sarah już zdążyła dostrzec jakiegoś ładnego chłopaka mieszkającego piętro niżej, więc spędziła chyba z godzinę na wybieraniu najlepszego stroju kąpielowego. Ja ze znudzeniem przerzucałam kolejne kanały w telewizji, a Sam chwiejnie przechadzał się po pokoju i śmiał się za każdym razem, gdy mama robiła mu akuku!. Tata już wyszedł załatwiać jakieś biznesowe sprawy.
    Po śniadaniu wybraliśmy się na basen. Kilka godzin później nastąpił pierwszy moment, w którym zauważyłam, że dzieje się coś niepokojącego. Sarah wróciła do pokoju jakieś piętnaście minut wcześniej. Nigdzie na basenie nie mogła znaleźć tego ładnego chłopca, więc poszła zamienić piękny strój kąpielowy na ten wygodny. Czekałam, czekałam i czekałam aż wróci, bo obiecała, że pokaże mi jak staje się na rękach pod wodą. W końcu podpłynęłam do mojej mamy: siedziała na leżaku obok brodzika dla dzieci, gdzie Sam taplał się radośnie w płytkiej wodzie. Zapytałam ją gdzie jest Sarah.
    - Kto? zapytała, podnosząc na mnie wzrok znad swojej książki.
    Uznałam, że po prostu mnie nie dosłyszała, więc powtórzyłam wyraźniej:
    - Gdzie Sarah?
    - Kim jest Sarah, kochanie?
    Dreszcz przebiegł mi po plecach. Nie wiedziałam nawet, jak mam odpowiedzieć. W tym momencie Sam się przewrócił, a jego głowa wylądowała pod wodą. Mama natychmiast do niego doskoczyła, wyciągnęła go z brodzika i posadziła go u siebie na kolanach. Przestraszyła się i momentalnie zapomniała o mojej obecności.
    Kim jest Sarah? Słowa mamy wciąż dźwięczały mi w uszach. Musiałam się przesłyszeć, albo to ona głupio sobie żartowała. W brzuchu zawiązał mi się supeł i nie mogłam zebrać się na zapytanie o siostrę trzeci raz. Resztę dnia spędziłam na basenie, próbując dopłynąć do samego dna po tej głębokiej stronie. Schodziłam w dół tak długo, aż dopadało mnie płonące uczucie w płucach, a uszy wypełniały się ciśnieniem tak dużym, że obawiałam się wybuchu.
    Sarah nie wróciła.
    Prawdopodobnie zastanawiasz się, dlaczego nie zrobiłam wielkiej afery z powodu zniknięcia mojej siostry. Chyba po prostu wydawało mi się, że skoro dorośli nie byli zmartwieni, to czemu ja powinnam? Może pozwolili jej gdzieś wyjść samej albo z tym chłopcem, a mama najzwyklej w świecie nie zrozumiała dobrze mojego pytania. Jakie niby mogły być inne powody? Do dziś nie wiem, dlaczego nie podjęłam tematu, kiedy Sarah nie wróciła na noc. Albo gdy zauważyłam, że w pokoju nie ma już ani jednej jej rzeczy.
    Następny dzień był jednak jeszcze gorszy.
    Sarah wciąż nie wróciła, a ja byłam zdumiona, że nikt nawet o niej nie wspomniał. Czułam się zupełnie tak, jakby to był jakiś zakazany temat i nie chciałam być pierwszą osobą, która złamię zmowę milczenia. Tego dnia tata nie miał konferencji aż do wieczora, więc miał zamiar spędzić z nami całe popołudnie na basenie.
    - Do góryyy! zawołał mój tata, przerzucając mnie żartobliwie przez swoje ramię. Zachichotałam, a trochę tego napięcia zbierającego się we mnie od poprzedniego dnia nieco zelżało. Byliśmy wciąż w pokoju hotelowym; mama i Sam byli już na dole, w lobby i czekali na nasze przyjście. Tata niósł mnie jak wór ziemniaków przez cały korytarz, a ja śmiałam się i wyrywałam. Gdy dotarliśmy do windy, postawił mnie na ziemi i nacisnął przycisk.
    - Chol ups powiedział. Zapomniałem ręczników. Przytrzymaj dla mnie windę, wrócę za dwie sekundy!
    Niecałą minutę później, winda w końcu dotarła na nasze piętro. Nie weszłam do środka, ale wsunęłam stopę w próg ruchomych drzwi. Odwróciłam głowę w stronę korytarza: widać stąd było nasze drzwi na samym końcu holu. Czekałam niecierpliwie, aż się otworzą i wybiegnie z nich tata z ręcznikami. Drzwi windy próbowały się zamknąć. Raz. Dwa razy. Za trzecim razem zabuczał dzwonek. Najwyraźniej zbyt długo je przytrzymywałam, więc wyjęłam stopę i dałam im się zamknąć. Jeszcze trzy razy winda przyjechała z powrotem na nasze piętro, a ja trzymałam stopę w drzwiach aż do momentu, gdy odzywał się dzwonek. Tata nie wyszedł z pokoju. Korytarz był pusty, a ja czułam się tak strasznie opuszczona. Po twarzy zaczęły spływać mi łzy.
    Następną rzeczą, którą pamiętam, były otwierające się kolejny raz drzwi windy. W środku była moja mama z Samem. W momencie, w którym mnie zobaczyła, zaczęła się wydzierać.
    - Gdzie ty byłaś, Casey?! Szukałam cię WSZĘDZIE, nie waż się NIGDY oddalać się ode mnie bez słowa!
    Mój niemy płacz zamienił się wtedy w szlochanie.
    - Byłam z tatą, przecież wiesz!
    Wściekła twarz mamy zmieniła się nagle w wyraz konsternacji.
    - O czym ty mówisz?
    - Tata poszedł do pokoju, miał wziąć r-ręczniki, żebyśmy mogli pójść po-po-popłyywać! wykrztusiłam z siebie, chlipiąc głośno.
    Przez twarz mamy przemknął teraz strach. Wtedy na korytarzu pojawiła się pokojówka, wychodząc z drzwi prowadzących na klatkę schodową. Mama podbiegła do niej i złapała ją mocno za ramię.
    - Moja córka mówi, że w naszym pokoju jest mężczyzna powiedziała jej gorączkowo. Utrzymywał, że jest jej ojcem, ale ja jestem samotną matką.
    Ze zdumienia otworzyłam buzię. O czym ona mówiła?! Pokojówka zrobiła wielkie oczy, pokiwała głową i odbiegła, żeby poszukać ochrony. Nie rozumiałam co się dzieje, przestraszona złapałam tylko rączkę mojego brata.
    Obsługa hotelu przeszukała nasz pokój i sąsiednie, ale niczego nie znaleźli. Taty tam nie było. Ani jego rzeczy. Sprawdzili też nagrania z kamer ochrony i powiedzieli, że nie było na nich żadnego mężczyzny, o którym mówiłam. Zobaczyli tylko mnie wychodzącą z pokoju i czekającą przy windzie. Mama skrzyczała mnie za opowiadanie bzdur i zabroniła mi pójść na basen tego dnia. Kazała mi iść do pokoju i przemyśleć swoje zachowanie.
    Dokładnie w momencie, w którym do niego zmierzałam, poniżona i skrajnie zdezorientowana, poczułam to. Zawróciło mi się w głowie, miałam wrażenie, jakbym stanęła na krawędzi klifu. Stanęłam w progu otwartych na oścież drzwi, moje palce niemalże przekraczały już granicę pomiędzy korytarzem, a naszym pokojem. Czułam nie, wiedziałam, że jeżeli wykonam choćby jeszcze jeden maleńki kroczek, przepadnę, zniknę, zapadnę się w w nicość. Przysięgam, że w uszach dźwięczało mi nawet puste echo niekończącej się otchłani.
    W jednej sekundzie wszystko zrozumiałam. To był ten pokój. Sarah wróciła do niego, by się przebrać, a wraz z zamknięciem drzwi zniknęła. Jej obecność została na zawsze wytarta z wszelkiego istnienia. Tata wszedł tam na sekundę, zamknął drzwi i puf! to samo. Oboje weszli tam całkiem sami. I teraz mnie też to czekało.
    Rozwikłanie tego zajęło mi dosłownie sekundy. Zrobiłam trzy wielkie kroki do tyłu i wpadłam wprost na mamę. Była wciąż rozgniewana przez te moje kłamstwa, więc złapała mnie za ramię i zaczęła ciągnąć w stronę pokoju. Zaparłam się stopami o podłogę i zaczęłam wrzeszczeć.
    - Nie. Nie! NIE! PUŚĆ MNIE! darłam się, a ona zaciągała mnie coraz bliżej pokoju. Zaczęłam w szale drapać jej ręce i z całej siły kopać ją w nogi. Nawet wtedy byłam trochę przerażona swoją postawą: to była w końcu moja ukochana, cudowna mama, a ja nigdy nie zachowywałam się w ten sposób. Ale nie miała pojęcia, że próbuje popchnąć mnie w stronę śmierci. Albo co gorsza: nicości. Goście zaczęli wychylać głowy ze swoich pokojów, by zlokalizować źródło hałasu. Sam usiadł na środku korytarza i zaczął wyć i beczeć.
    Byłyśmy już na krawędzi pokoju. W desperackiej próbie uwolnienia się, ugryzłam mamę w dłoń. Mocno. Bardzo mocno. Zszokowana, puściła mnie. Ciągnęła mnie z taka siłą, że teraz postąpiła o jeden krok do tyłu i znalazła się w środku. Upadłam na ziemię. Wtedy, chociaż to był wypadek, zrobiłam coś, czego żałuję po dziś dzień. Gdy rozpaczliwie odczołgiwałam się jak najdalej od pokoju, moja noga zawadziła o drzwi i zamknęła je tuż przed nosem mamy.
    Nagle zrobiło się cicho. Leżąc na ziemi, wpatrywałam się w drzwi z przejmującą zgrozą. Po chwili, która zdawała się wiecznością wstałam i wbrew wszelkiemu rozsądkowi przekręciłam klamkę. Drzwi były zamknięte. No tak, pomyślałam i zaczęłam nerwowo grzebać w kieszeni w poszukiwaniu magnetycznego klucza. Przekręciłam klamkę raz jeszcze, a one w końcu ustąpiły.
    Pokój był pusty.
    Oczy wypełniły mi się łzami. Odwróciłam się i poprzez rozmazany obraz dostrzegłam siedzącego wciąż na ziemi Sama. Już nie płakał. Zaczerwienione policzki wyglądały teraz jak rumieniec szczęśliwego dzieciaka, a twarz miał suchą, jak gdyby nie przed chwilą nie spływały po niej strumienie łez. Jakby ostatnie kilka minut nigdy się nie wydarzyło. Jakby nie pamiętał, że przed chwilą jego matka i siostra zawzięcie się szarpały. Spojrzał na mnie i wyciągnął rączki w górę.
    Drzwi od klatki schodowej znów się otworzyły. To była ta sama pokojówka, która wezwała wcześniej ochronę z powodu taty. Pchała przed sobą wózek pełen środków czyszczących, ale zatrzymała się gwałtownie gdy dostrzegła przerażenie i łzy na mojej twarzy. Natychmiast uklęknęła przy mnie i zapytała co się stało. Kiedy na mnie patrzyła, w jej oczach nie było nawet cienia rozpoznania. Nie wiedziała kim jestem. Nie pamiętała mnie.
    - Nie mogę znaleźć mojej mamy wykrztusiłam z siebie po kilku sekundach. Nie wiedziałam, co innego mogę powiedzieć. Opadłam bezsilnie na podłogę i przytuliłam do siebie Sama.
    Tego wieczora do hotelu przyjechała policja i CPS (Child Protective Services). Mocno dostało się obsłudze hotelu. Nikt nie potrafił zrozumieć, jakim cudem dwójka dzieci zjawiła się samotnie w ich hotelu i nikt nie zauważył tego aż do teraz. Podałam policji nasz domowy numer i adres, a dane sprawdzono w organizacji obwodowej mojego miasta. Dom stał od lat pusty, a numer był już dawno odcięty od użycia. Nie znałam adresu mojej ciotki, ale powiedziałam im, jak ma na imię. Nie powiedziałam już nic więcej.
    W oficjalnym raporcie uznano, że ja i mój braciszek zostaliśmy porzuceni w hotelu z nieznanych powodów. Nie wykryto żadnego morderstwa. Żaden członek rodziny się po nas nie zgłosił i żadnego nie odnaleziono, więc na krótki okres przeniesiono nas do zakładu opiekuńczego. Potem Sam został adoptowany. Zazwyczaj nie praktykuje się rozdzielania rodzeństw, ale to wciąż czasami się zdarza. Na szczęście, niedługo potem mnie również adoptowano. Znalazłam dom u wspaniałej pary i pomimo tego co przeszłam, odnalazłam u nich spokój i szczęście. Moje poprzednie życie zniknęło bez śladu, może tylko poza Samem, z którym wciąż czasem się spotykam. Nie pamięta niczego. Pozostał we mnie tylko jeden lęk: nie jestem w stanie przebywać w pokojach z zamkniętymi drzwiami.

    A teraz wróćmy do początku historii, do powodu, dla którego w ogóle to piszę. Cóż, mój chłopak Ryan i ja postanowiliśmy wybrać się na krótką wycieczkę przed powrotem na ostatni rok studiów. Nie ustaliliśmy żadnego miejsca - postanowiliśmy, że pójdziemy wszędzie tam, dokąd zabierze nas droga. Nie zwracałam należytej uwagi na trasę tego spontanicznego wypadu, chyba nawet nie patrzyłam na mapę. Trzeciego dnia znaleźliśmy się przez to bardzo blisko tego cholernego hotelu. Robiło się ciemno, a ja zdałam sobie sprawę gdzie jesteśmy gdy Ryan wskazał na znak znajdujący się przy drodze i zaproponował, byśmy spędzili noc w hotelu.
    Zamarłam, gdy spojrzałam na znak i odczytałam nazwę. To było dokładnie to samo miejsce. Oblałam się zimnym potem. Obawiałam się jednak, że Ryan weźmie mnie za wariatkę, więc jak najspokojniejszym tonem zasugerowałam, żebyśmy kontynuowali jazdę jeszcze godzinkę albo dwie. Miałam nadzieję, że nie dosłyszy lękliwego drżenia w moim głosie. Wzruszył ramionami i zgodził się bez problemu. Z serca spadł mi chyba z dwutonowy ciężar i mogłam odetchnąć z ulgą.
    Jednak kilka mil później dostrzegłam coś, co sprawiło, że z całej siły wcisnęłam hamulce. Ryan przeklnął głośno, bo samochód za nami ledwo zdążył nas ominąć i zatrąbił na nas wściekle. Mnie jakoś średnio to zainteresowało. Moją uwagę przyciągnęło coś zgoła innego. Stojący przy nas dom rozpoznałam nawet w nikłym wieczornym świetle. Dom ciotki Lydii. Na zewnątrz, w ogrodzie, znajdowala się znajoma mi kobieca postać. Nawet stąd dostrzegłam, że miała rude włosy.
    Byłam w szoku. Nie byłam w stanie mówić, nie wspominając już o prowadzeniu samochodu. Nigdy nie zapomnę, jak spokojnie zachował się Ryan, widząc mój stan. Zachował zimną krew, delikatnie przeniósł mnie na miejsce pasażera i zawiózł nas do najbliższego hotelu. Nie powiedział ani słowa, gdy wprowadził mnie na górę po schodach i po prostu tulił mnie, czekając aż będę w stanie się odezwać. I gdy wciąż nie potrafiłam się do tego zabrać, zaczęłam pisać.
    Więc oto moja historia. Ryan ją przeczytał, wy ją przeczytaliście. A ja jestem w końcu gotowa, by zrobić potężny krok w przód: jutro pójdę odwiedzić moją ciotkę. Zastanawiam się, czy będzie mnie w ogóle pamiętać. Czy będzie pamiętać swoją siostrę, a moją matkę? Nie mogę być jedyną osobą, która o nich nie zapomniała. Po prostu nie mogę.
    I chociaż wydaje się to dziwne, wciąż mam ten naszyjnik, który mi dała. Jedyna mała pamiątka po poprzednim życiu, o której nie wspomniałam. Jestem pewna, że ciotka zrobiła go własnoręcznie. Zobaczy mnie, zobaczy go i będzie pamiętała. Musi pamiętać.
    Ostatnio zmieniony przez Ishy : 31-08-2012, 22:07
    Cytuj WlochatyOdkurzacz napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    zrobiłem to dlatego bo już mnie kiedys w chuja z tym zrobiliście... konkretnie chodzi o Grubsona - gość jest z mojego miasta i tak się składa że niedawno w towarzystwie wyszedłem na idiotę ..PRZEZ WAS !!! :(

  14. #1408
    Avatar Chivi
    Data rejestracji
    2010
    Położenie
    wrocław
    Wiek
    30
    Posty
    4,761
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    I jak ci idzie z tlumaczeniem? Bo ciekawie sie zrobilo =d
    ma ktos cos nowego?

  15. #1409
    Avatar Sister Hafirizo
    Data rejestracji
    2012
    Posty
    269
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    to nie on tłumaczy
    skąd wiem

    Sprawdziłam! : )
    z resztą ishy to kseroboy i wszystko kopiuje z internetu ;d

  16. #1410

    Data rejestracji
    2009
    Posty
    764
    Siła reputacji
    15

    Domyślny

    Czekam na dalszą część, ciekaw jestem jak się skończy.

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Smiechowisko - tylko tutaj linki do smiesznych rzeczy
    Przez Palladni w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 668
    Ostatni post: 24-09-2013, 18:23
  2. Najstraszniejsza CREEPYPASTA - konkurs
    Przez ProEda w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 68
    Ostatni post: 20-07-2013, 17:55
  3. Straszne przyciny
    Przez bojkowY w dziale Sprzęt i oprogramowanie
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post: 24-12-2012, 18:54
  4. Straszne spowolnienie internetu. OTL
    Przez Pro Gimbus w dziale Sprzęt i oprogramowanie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post: 24-11-2012, 12:08
  5. Straszne schody - mini gra - 30mb na zawał.
    Przez Scyther w dziale Inne gry
    Odpowiedzi: 17
    Ostatni post: 03-02-2012, 15:43

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •