Reklama
Strona 85 z 109 PierwszaPierwsza ... 3575838485868795 ... OstatniaOstatnia
Pokazuje wyniki od 1,261 do 1,275 z 1626

Temat: Creepypasta - straszne rzeczy tutaj pokazujom

  1. #1261
    Avatar Ander Twenty
    Data rejestracji
    2007
    Wiek
    28
    Posty
    4,414
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Ta o samochodzie rzeczywiście fajna, może nie straszna ale ciekawa.

  2. #1262
    Avatar Adziorroo
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Łódź
    Wiek
    29
    Posty
    3,253
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Odrobine was spamuje, ale staram się każdą nową creepypaste której tu nie było(chociaż pewnie i tak część była, ale po prostu mnie to ominęło) dodawać.

    Stare gry... Chyba nigdy z tego nie wyrosnę. Po prostu kocham te klimaty.
    To był zwykły dzień, jak każdy inny. Lisa, moja narzeczona, pojechała rano do pracy, a ja zostałem w domu sam. Potwornie mi się nudziło, a nie chciało mi się nigdzie wychodzić - pogoda za oknem nie zachęcała do jakichkolwiek spacerów.

    Nagle zadzwonił telefon. Odebrałem i usłyszałem w słuchawce głos Emila, mojego kumpla jeszcze z czasów podstawówki.
    - Siema, masz chwilę? Wpadnij do mnie, pokażę ci co ostatnio kupiłem.
    - Nie chce mi się... Zimno jest, deszcz pada...
    - Nie zrzędź, zakładaj kurtkę, buty i wbijaj! Na pewno ci się to spodoba!
    - Ech...

    Emil się rozłączył, a ja niechętnie zacząłem się ubierać i poszedłem do niego. Nie było to daleko, Emil mieszkał trzy bloki dalej. Ale przez tą pogodę wydawało mi się, że te kilkaset metrów ciągnie się w nieskończoność. Zadzwoniłem do drzwi, otworzyła mi jego matka.
    - Dzień dobry Pani...
    - Dzień dobry, Kenzo. Proszę, wejdź. Emil dzwonił, chciał ci podobno coś pokazać.
    - Tak, wiem, mówił mi.

    Wszedłem do pokoju Emila i zastałem go grającego w najlepsze w OutRun. Kiedy ja ostatni raz w to grałem... Gdy tylko usłyszałem melodię "Splash Wave", którą w dzieciństwie po prostu uwielbiałem, na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
    -Siema stary! To OutRun? Daj mi w to zagrać! Pamiętam jak chodziłem kiedyś do salonu gier i w to grałem całymi dniami!
    Emil tyko się uśmiechnął, przysunął drugie krzesło i dał mi pada do ręki.
    Znów mogłem grać w grę, która kiedyś wyrwała mi tyle godzin z życia! Znajomy ekran wyboru muzyczki, znajome kawałki "Magical Sound Shower", "Passing Breeze" i "Splash Wave" i wreszcie znajomy widok czerwonego Ferrari, w którym siedział chłopak z jakąś blondynką... Wspomnienia z dzieciństwa wracają. Przeszedłem grę raz, drugi, trzeci - cieszyłem się jak małe dziecko z animacji po zakończeniu każdego przejazdu. To mi się nigdy nie znudzi. Nagle Emil wyłączył konsolę.

    - Chciałem Ci coś pokazać.
    To mówiąc, wyciągnął z szuflady dziwny przedmiot. Wyglądało to trochę jak gogle dla płetwonurków, jednak już z daleka było widać, że ów gadżet jest naszpikowany elektroniką.
    - Hahaha, co to za szmelc? Skąd to masz?
    - Kupiłem to wczoraj na bazarze. Załóż to i zobacz jaki to daje zarąbisty efekt!

    Założyłem te dziwne okulary i ponownie odpaliłem OutRun. Nie mogłem w to uwierzyć, ale znalazłem się w świecie gry! Sam siedziałem w Ferrari, a tuż obok mnie na siedzeniu pasażera zamiast jakiejś pikselowatej blondynki zobaczyłem moją narzeczoną. Podekscytowany czekałem na sygnał do startu... Ready... Set... GO!!! "Splash Wave" w głośnikach, uczucie wiatru we włosach... To było po prostu wspaniałe. Wcisnąłem gaz do dechy i pognałem przed siebie, lawirując między innymi autami. Prędkość już mocno przekraczała 200 km/h, Lisa była zachwycona. Najbardziej jej się podobało, gdy driftowałem na zakrętach i w ten sposób wyprzedzałem inne samochody. Dojechałem do checkpointa, trasa wiodła przez kanion. Po jednej stronie pustkowie, po drugiej olbrzymie skały. Droga była wąska, bardzo ciężko było wyprzedzać. Nagle zobaczyłem przed sobą dwie ciężarówki. Aby je wyprzedzić, musiałem zjechać na pobocze. Nie zauważyłem jednak, że z jednej z ciężarówek przede mną wycieka olej... Wjechałem na plamę, moje auto wpadło w poślizg i przy pełnej prędkości uderzyło w skałę.

    W tym momencie gra zrobiła się dziwna... Samochód nie wrócił na trasę, tak jak powinien to zrobić w "normalnej" grze. Kolory zrobiły się jakieś ciemne, zaczęła grać mroczna, przerażająca muzyka - jakby nienastrojone pianino połączone z dziwnym wyciem i jękami... Udało mi się wydostać z wraku o własnych siłach, jednak nigdzie nie mogłem znaleźć Lisy... Kamera zrobiła zbliżenie na płonące szczątki mojego auta, a potem zobaczyłem coś, co mnie przeraziło. Na ekranie pokazało się zdjęcie zmasakrowanych zwłok Lisy, a muzyka zmieniła się w głośny krzyk wymieszany z płaczem.

    Zdjąłem czym prędzej te cholerne okulary... Jednak na ekranie wciąż było pokazane to makabryczne zdjęcie. Wyłączyłem konsolę. Już nigdy nie zagram w OutRun. Byłem w pokoju sam, Emil gdzieś wyszedł. Zapadła głucha cisza, którą nagle przerwał dźwięk SMSa. Ktoś mi się nagrał na pocztę głosową. Odsłuchałem nagranie.

    "Cześć skarbie, tu Lisa. Chcę ci tylko powiedzieć, że cię kocham. Bardzo mocno cię kocham. Zobaczymy się po drugiej stronie..." - w tym momencie jej głos się urwał, a dalej było słychać tylko szum, jakby przejeżdżających samochodów i wycie syreny ambulansu w tle.
    Poniżej znajduje się obrazek wzięty z bajki Spongebob, a konkretniej z odcinka "Dumped". Poza tą klatką, reszta wideo zawiera niezrozumiały chaos kolorów, ruchu albo po prostu wyświetla się czarny ekran. Dźwięk wydaje się być mocno zniekształconą wersją normalnych odcinków z głośnym warczeniem i brzęczeniem przeplatającym się od czasu do czasu. Kaseta została znaleziona przez piątkę nastolatków będących badaczami miejskich legend. Znajdowała się w koszu na śmieci opuszczonego zakładu psychiatrycznego. Z pięciu osób, dwie popełniły samobójstwo, 1 zaginęła, 1 odmówiła jakichkolwiek komentarzy na temat kasety, po czym bardzo ochoczo zgodziła się oddać ją w ręce badaczy zjawisk paranormalnych, krótko po tym jak był przeprowadzany z nią wywiad na temat samobójstw i zaginięcia.
    Obecnie nie ma żadnych nowych wzmianek na temat kasety, a wiele osób, które patrzy na zdjęcie wystarczająco długo utrzymuje, że widziało, jak Spongebob mruga...

    http://zapodaj.net/8390dffb4fff.jpg.html

  3. Reklama
  4. #1263
    konto usunięte

    Domyślny

    Wrzuce tutaj kilka starych ulubionych creepy na odswiezenie tematu ;)

    "Niepokojące istoty"


    Czy kiedykolwiek dostrzegłeś coś przelotnie kątem oka? Zwykły ruch wyłapany gdzieś w polu widzenia. Większość ludzi po prostu uważa to za cień spowodowany przez migotanie świecy lub kota zeskakującego gdzieś z mebli. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich ma racje.

    Jednak jest coś, nieuchwytnego dla oka. Możemy łatwo to wyjaśniać powyższymi warunkami, lecz gdy czasem to się dzieje, czujemy, że coś jest nie tak. Dreszcze u dołu kręgosłupa, lekki ból w boku. Może nawet spowodować chwilową pustkę w głowie, po której nie pamiętamy co chcieliśmy zrobić.

    Jeżeli którykolwiek z tych objawów kiedyś odczułeś, to może być powód do niepokoju. Nasze widzenie peryferyjne jest zaprojektowane do dostrzegania ruchu, nawet w ciemności. Zostało ono wykorzystane do obrony przed drapieżnikami w początkach naszego istnienia. I tak jak wiele aspektów naszego człowieczeństwa, pozostało, ale osłabione.

    Ten widok kątem oka cały czas alarmuje nas o niebezpieczeństwie, i chociaż atak drapieżników spadł na liście dzisiejszych niebezpieczeństw, możemy mieć z nimi cały czas do czynienia. One nadal istnieją. Jeśli kiedykolwiek poczujesz dreszcze na plecach, nie koncentruj się na tym co zobaczyłeś kątem oka. Być może lepiej nie widzieć.


    Lalka


    Dałem jej lalkę na urodziny. Pokochała ją od razu, powiedziała że jest przepiekna, że jej włosy są takie miękkie a ubranko cudowne. Nie spuszczała jej z oczu przez wiele dni. W czasie dnia kładła ją na stole tak by mogła ją widzieć podczas sprzątania. W nocy siedziała tuż przy naszym łóżku, wpatrując się w nas swoimi wielkimi nieruchomymi oczami. Jednakże uczucia mojej żony w stosunku do lalki szybko sie zmieniły. Wkrótce zauważyłem że coś ją niepokoi. Pytałem oczywiście o co chodzi, lecz ona bagatelizowała sprawę mówiąc że to nic, zwykła głupota. Lecz z dnia na dzien zamykała się w sobie jeszcze bardziej i oddalała się odemnie. Wkońcu nie mogłem już tego wytrzymać. Postawiłem ultimatum, albo powie co sie dzieje tu i teraz albo zabieram ją do lekarza.

    W końcu coś w niej pękło, szlochając powiedziała mi o wszystkim. Powiedziała że to wszystko wina lalki, ona ją przerażała. Wyznała że ciągle ma uczucie że jest przez nią obserwowana. Czasami wyglądała nawet jakby się przed chwilą poruszyła. Przestraszyłem sie nie na żarty i postanowiłem sprawdzić zabawkę. Siedziała bez ruchu na małym stoliczku w sypialni. Duże, niebieskie oczy pozostały bez zmian. Odetchnałem z ulgą, "nie mogę pomóc" pomyślałem ale jakoś lżej mi się zrobiło. "Oczywiście że nie może sama chodzić, nie może". Odwróciłem się w stronę drzwi i już miałem wychodzić kiedy kątem oka zauważyłem mały ruch. Odwróciłem się zaintrygowany i podniosłem lalke na wyskość mojej twarzy. Przybliżyłem moją twarz do jej i wpatrywałem się w jej oczy. Coś faktycznie się tam poruszało! Starałem się skoncentrować i zbadać to dokładniej. "Tak, na pewno coś tam się porusza" pomyślałem. Nie ruszały się bezpośrednio oczy, ruch pochodził zza nich. Zanim zdążyłem się temu dokładnie przyjżeć, oko niespodziewanie wybuchło po czym wypadło z niego co najmniej dziesięć wijących się robaków. W szoku odrzuciłem lalkę od siebie, instynktownie się cofając.

    Żona która chciała się dowiedzieć co się stało, krzyczała do mnie z innego pokoju. Żeby ją uspokoić odpowiedziałem że nic się nie dzieje i żeby się nie martwiła.

    Wziałem lalkę ponownie do ręki, używając chusteczki oczyściłem ją z robaków. W środku zobaczyłem ich znacznie więcej, wijących się i naciskających na skórę i zewnętrzną warstwę tworzywa sztucznego.

    "Za szybko" - pomyślałem wzdychając. "Miałem nadzieję że wytrzyma dłużej. Trudno będę musiał zrobić dla niej nową lalkę, może powinienem utrzymać ją przy życiu na początku, przynajmniej przez chwile. To świetna myśl, napewno wytrzyma przynajmniej chwile dłużej". Kiedy wyrzucałem starą lalkę pomyślałem o tym jak moja żona zawsze zachwycała się blond loczkami małe Katie. Ciekawe czy ona też ma niebieskie oczy ?


    Zapomniana farma

    Gdzieś w środku Anglii znajduje się farma należąca do człowieka nazwiskiem John Glass. Jeśli będziesz miał dość szczęścia i ją odnajdziesz, John z radością zaprosi cię byś obejrzał jego zwierzęta i okaże wobec ciebie niespotykaną życzliwość. Zatrzyma cię aż do zmroku, będzie nalegał, byś u niego zanocował i odjechał dopiero rankiem. Nie chcąc obrazić staruszka, zgodzisz się i ułożysz do snu w przytulnym pokoju.

    Rano obudzisz się w pozbawionym materaca łóżku. Pokój będzie brudny, cuchnący i stary. Podobnie jak reszta farmy, z kilkoma zwierzęcymi truchłami gnijącymi w obejściu. Jedynym dźwiękiem jaki usłyszysz będzie słabe skomlenie. Stwierdzisz, że dochodzi ono ze zniszczonej stodoły i jeśli odważysz się tam zajrzeć, zobaczysz siebie samego, związanego i zakneblowanego. Będziesz patrzył, jak John Glass torturuje cię na sposoby,
    o jakich ci się nie śniło. Następnie obudzisz się we własnym łóżku, pozbawiony wszelkich wspomnień
    o poprzednim dniu.

    Będziesz poszukiwał zapomnianej farmy, a gdy tylko ją ujrzysz, postanowisz się wprowadzić i wyremontować ją. Zapomnisz o swoim dawnym życiu. Rok później niczego nie podejrzewający podróżnik zjawi się na twojej farmie. Z radością zaprosisz go by obejrzał twoje zwierzęta i okażesz wobec niego niespotykaną życzliwość.


    Tania

    W obwodzie rostowskim, we wsi Wierchnaja, usłyszałam kiedyś pewną niecodzienną historię, związaną z tym miejscem. Z początku nie bardzo chciało mi się w nią wierzyć, ale wszyscy miejscowi przysięgali, że to szczera prawda.

    Nieopodal wioski przepływa rzeka Orłowka. W czerwcu 2003 roku w krótkich odstępach czasu utopiło się w niej pięć osób. Można byłoby to nazwać po prostu tragicznym zbiegiem okoliczności, gdyby nie pewna prawidłowość - wszyscy topielcy mieli na ciele siniaki i zadrapania. Zupełnie, jakby ktoś łapał nieszczęśników za nogi i ciągnął na dno.

    We wsi tej mieszkała też pewna staruszka - wszyscy zwracali się do niej po prostu "babcia Sasza". Ona właśnie przypomniała wszystkim pewną ni to legendę, ni to bajkę - podobno dziewczyny, które utopią się przed własnym ślubem, stają się rusałkami. A rusałki właśnie z tego słyną, że drapią, duszą i kąsają ludzi, kąpiących się w rzece, a następnie ciągną ich na dno. W kwietniu tego samego roku natomiast w Orłowce utopiła się niejaka Tania Tkaczenko. Dwudziestolatka nie mogła pogodzić się ze zdradą narzeczonego. Jej ciała nie odnaleziono. Babcia Sasza była pewna, że ci wszyscy topielcy to sprawka Tani. Mówiła, że Tania nie przestanie się mścić, dopóki jej dusza się nie uspokoi.

    Gadali wtedy o babci Saszy w wiosce, że kompletnie zdziecinniała na starość - wierzy w bajki i jeszcze innym ludziom bzdury opowiada. Następnego dnia natomiast w rzece utonęła kolejna osoba - do babci Saszy przyjechali goście, trochę sobie wypili i poszli się kąpać. Jeden z nich zachłysnął się wodą i już nie wypłynął. Nie ma się czemu dziwić, powiecie - alkohol i pływanie przecież nie powinny chodzić w parze. Tyle tylko, że kiedy po trzech dniach znaleziono ciało, na jego plecach był doskonale widoczny ślad zębów.

    Trzeba powiedzieć, że był to ostatni topielec. Od tego jakby nożem uciął, dziwne utonięcia już się nie zdarzały. Kilka lat później jeden z tych mężczyzn, którzy kąpali się po pijaku, znowu zawitał do Wierchnej. Powiedział, że po tym, jak znaleziono ciało ostatniego topielca, babcia Sasza nocą chodziła nad Orłowkę i rozmawiała tam jakoby z Tanią Tkaczenko. O czym rozmawiała? Podobno przekonywała ją, żeby poszła na cmentarz, gdzie chłopacy z wioski na prośbę babci wykopali grób. "Tania, Tanieczka, idź" - prosiła babcia - "Idź, odpocznij, zmęczyłaś się bardzo". Ta podobno poszła. A rano chłopaki zasypali grób i postawili na nim kamień.



    Mam temat gdzie jest okolo tysiaca creepy. Moge cos poszukac i wrzucic cos czego nie bylo. Chcecie ?
    Ostatnio zmieniony przez Torg User : 27-06-2012, 16:37

  5. #1264
    Avatar Krasula
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Wrocław
    Wiek
    22
    Posty
    1,946
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    chcemy ale poczekaj do 22, bo wcześniej nie ma sensu czytać ;d

  6. #1265
    Avatar Venom'ek
    Data rejestracji
    2008
    Wiek
    32
    Posty
    889
    Siła reputacji
    16

    Domyślny

    CHECK IT

    Post z Czeskiego forum:

    Pewnego, normalnego dnia siedziałem sobie przed komputerem, gdy nagle otrzymałem e-mail o nazwie "CHECK IT!" z nieznanego adresu. Wewnątrz wiadomośći nie było nic prócz tytułowych słów i dwóch załączników: zdjęcia 'myeyes.jpg' oraz filmiku 'myears.avi'. Przeskanowałem owe pliki antywirusem - nic nie wykryto. Zdecydowałem się pobrać pliki na komputer. Gdy tylko to zrobiłem, moja przeglądarka zcrashowała. Odpaliłem ją jeszcze raz aby znów sprawdzić e-mail, jednak owej wiadomości już tam nie było. Trochę mnie to zadziwiło. Uznałem jednak, że to musiało się stać przez ten błąd przeglądarki. Chwilę później musiałem opuścić mieszkanie jako, że byłem umówiony z moim przyjacielem.
    Wróciłem późnym wieczorem. Standardowo usiadłem do komputera a na pulpicie rzuciły mi się w oczy dwa pliki, o których zapomniałem. Mowa oczywiście o tych pobranych z maila. Jako, że byłem lekko podpity od razu otworzyłem pierwszy z nich 'myeyes.jpg'. Na pozór nic specjalnego, nagi mężczyzna leżący na zielonej trawie. Jednak z każdą kolejną sekundą przyglądania się temu obrazkowi zdawał się on być bardziej straszny. Las za mężczyzną wydawał się być jak ten z najstraszniejszych horrorów. Sama postać mężczyzny nabierała złowieszczego wyrazu twarzy, mroczna fryzura rzucała niepokojący cień na jego twarz. Choć nie było widać oczu wydawało mi się, że cały czas spogląda on na mnie. Zdecydowałem się wyłączyć ten obrazek. Dosłownie sekundę po tym moje oczy zaczęły niewyobrażalnie mnie piec. Na chwilę straciłem ostrość widzenia. Uznałem jednak, że to przez alkohol i gdy tylko bół ustał po kilku sekundach, zignorowałem to zjawisko.
    Bez dłuższego zastanowienia włączyłem drugi plik 'myears.avi'. To co tam ujrzałem przekonało mnie, że coś jest nie tak z tymi plikami. Początek był niepozorny. Widać było jakieś kolorowe napisy tytułowe i przez chwilę nogi mężczyzny w kolorowych skarpetkach. Chwilę później rozpoczeła się tragedia. Na filmiku był ten sam mężczyzna co na zdjęciu. Śpiewał/mówił w jakiś dziwny, mało wyraźny sposób. Miał strasznie dziwny i jednocześnie mroczny głos. Do tego wykonywał jakieś chaotyczne ruchy, które wyglądały jakby ktoś go podpalił, czy coś równie strasznego. Od razu chciałem wyłączyć ten filmik jednak nie dało się!! w jego końcówce głos zmienia się jeszcze bardziej powodując dziwne uczucie w głowie. Na końcu widać podobny obrazek męskich nóg jak na początku. Gdy filmik się skończył usłyszałem tylko głośny pisk w uszach i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Po czym straciłem przytomność.
    Dwa dni temu opuściłem szpital. Straciłem wzrok i słuch na ponad 5 dni. Lekarze nie znaleźli przyczyny tego zdarzenia. Wciąż słabo słyszę i nie odzyskałem pełnej ostrości wzroku. Nie wiadomo czy kiedykolwiek odzyskam moje zmysły w pełni.
    Znalazłem w internecie podobny wątek na amerykańskim forum. Tamten użytkownik, też miał doczynienia z tymi plikami. Opisywał też przypadki innych. Większość osób po obejrzeniu tych plików nie ma ochoty, a wręcz odczuwa lęk przed opuszczaniem swojego pokoju. Wielu straciło wzrok/słuch na stałe.
    Nie wiem skąd się wzięły i czym są te pliki, ale w żadnym wypadku NIE ODBIERAJCIE MAILI O TYM TYTULE...

    Odpowiedzią na ten post (już po 2 sekundach!!) była odpowiedź od użytkownika bez nicku (!):

    CHECK IT!
    http://tinypic.com/r/102o2gz/6
    http://www.youtube.com/watch?v=ACVUP...ature=youtu.be


    Hell.exe

    Zastanawiałeś się kiedykolwiek, czy możliwe jest doświadczenie tego, co dzieje się po śmierci, bez umierania? Niektórzy mówią, że możesz pójść do piekła bądź nieba tylko wtedy, gdy jesteś martwy. Cóż, nie jest to do końca prawda. Tak naprawdę możesz przez krótką chwilę doświadczyć życia po śmierci, odwiedzić martwych bliskich lub nawet spotkać Boga. Brzmi zachęcająco, czyż nie? Jest jednak haczyk. Nie jest to proste. Większość tych, którzy wrócili, zmieniła się psychicznie. Niektórzy próbowali nawet odebrać sobie życie. Tylko garstka osób zachowała normalny stan umysłu po tej podróży, lecz nigdy nie chcą powiedzieć, co tam zobaczyli. Ja jestem inny.

    Parę razy byłem i w piekle, i w niebie. Opowiem Wam o mojej wizycie w piekle, jak to jest spotkać wszystkich swoich bliskich, którzy całe swoje życie żyli w grzechu. Aby odbyć tę podróż musisz być indywidualistą o mocnym umyśle, inaczej nie poradzisz sobie z tym, co zobaczysz. No i najważniejsze, musisz mieć na swoim "koncie" conajmniej jedną martwą osobę.
    Najpierw musisz udać się do lokalnego kościoła w niedzielę w godzinach od 24:00 do 01:00. Jeśli drzwi są zamknięte, nie zaszkodzi mała próba włamania. Jeśli Ci się to nie uda, udaj się do drugiego najbliższego kościoła. Gdy już będziesz w środku, podejdź do ołtarza i uklęknij w pozycji modlitewnej. Następnie głośno i wyraźnie powtarzaj poniższą formułę:
    "Volo visere terram ubi cruciabitur igne et sulphure, quod cuique secundum modum sibi aeternum massae flumina ripas arboribus non crescit multa milia passuum, ubi pax non est."

    Jeśli zrobiłeś wszystko prawidłowo, powinieneś od razu zasnąć i obudzić się we własnym pokoju. Na brzegu Twojego łóżka będzie znajdować się kartka papieru z adresem strony internetowej. Znajdź stary komputer, na którym nie ma żadnej możliwości połączenia się z internetem bądź światem zewnętrznym. Nie chcesz chyba, żeby te okropne demony dowiedziały się o Twojej lokalizacji, czyż nie? Uruchom komputer, otwórz przeglądarkę internetową i wprowadź adres strony podany na kartce papieru. Pomimo braku połączenia internetowego zostaniesz przeniesiony na stronę internetową z czarnym tłem. Na środku będzie znajdowało się Twoje nazwisko i data śmierci. Jest to link, który przeniesie Cię na inną część strony. POD ŻADNYM POZOREM nie wchodź w ten link. Zamiast tego, zapisz tą stronę i otwórz plik HTML w notatniku. Zjedź na sam dół, powinien znajdować się tu adres. Upewnij się, że go sobie spisałeś. Gdy skończysz zabierz komputer tak daleko, jak tylko możesz, i zniszcz go. Nigdy nie wracaj do kościoła, do którego udałeś się na początku.

    Tydzień później udaj się pod adres, który zapisałeś. Powinieneś znaleźć się przed opuszczonym magazynem, którego nigdy tutaj nie widziałeś. Przed wejściem do budynku, zapukaj w drzwi nie mniej i nie więcej niż 6 razy. Jeśli się pomylisz, zostaniesz powitany przez samego diabła, który zabierze Cię do miejsca o wiele gorszego niż piekło. Jeśli wszystko zrobiłeś dobrze, drzwi powinien otworzyć starszy mężczyzna. Poda Ci płytę CD z napisem "hell.exe" . Odczytaj płytę na dowolnym komputerze, który zdecydujesz się poświęcić. Pamiętaj tylko, że nie może posiadać żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym.
    Na płycie znajduję się 2 pliki: diablo.jpg i hell.exe. Pod żadnym pozorem nie otwieraj pliku .jpg. No chyba, że chciałbyś, żeby COŚ wydrapało Ci oczy. Po prostu uruchom hell.exe.
    Na twoim monitorze zaczną pojawiać się i znikać makabryczne zdjęcia okaleczonych ciał Twoich bliskich. Nagle pojawi się okienko z dwoma przyciskami: "come" i "leave". To Twoja ostatnia szasa na powrót. Jeśli chcesz odwiedzić piekło, naciśnij "come". Jeśli nie, naciśnij "leave". Zaśniesz i obudzisz się w swoim łóżku nie pamiętając niczego o istnieniu hell.exe.
    Jeśli wybierzesz pierwszą opcję, zarówno komputer, jak i płyta samoistnie się spalą. Nie wychodź z pomieszczenia. Pozwól płomieniom się rozmieścić. Gorąco spowoduje u Ciebie omdlenie. Powinieneś obudzić się nagi w szpitalnym łóżku. W około będzie ciemno. Leż, nie możesz opuścić łóżka. Po pięciu minutach do pomieszczenia wejdzie dwójka "ludzi". ZAMKNIJ OCZY I NIE OTWIERAJ ICH. Postacie podejdą do Twojego łóżka i zaczną dyskutować. Ich głosy wydadzą Ci się znajome. Będą rozmawiać o okropnych szczegółach Twojej śmierci. Zatkaj uszy jeśli nie chcesz wiedzieć, co spotka Cię w przyszłości. Po pewnym czasie opuszczą pomieszczenie. Poczekaj jeszcze dziesięć minut. Po tym możesz wyjść z pokoju.
    Znajdziesz się na bardzo długim i nie oświetlonym korytarzu. Zacznij iść wzdłuż niego. Gdy przejdziesz jakieś trzy kilometry, zapalą się wszystkie światła. Gdy to się stanie, BIEGNIJ. Biegnij tak szybko, jak tylko potrafisz, dopóki nie natrafisz na wyjście ewakuacyjne. Z całą siłą rzuć się na drzwi i od razu je za sobą zatrzaśnij.

    Jesteś teraz w Limbo.
    Będziesz otoczony przez wielką pustynię, na której nie ma żadnego znaku życia. Poszukaj czegoś, czym możesz odebrać sobie życie. Aby dostać się do piekła musisz umrzeć w Limbo. Bądź ostrożny zwiedzając. Być może nie jest to piekło, ale Limbo jest pełne czyhających na Ciebie potworów, które tylko czekają, aby zamienić Cię w jednego z nich. Przed popełnieniem samobójstwa musisz wyciągnąć swoje gałki oczne z oczodołów i w jakiś sposób się ogłuszyć. Jedynymi zmysłami, które możesz posiadać są zmysł dotyku, smaku i węchu. Jeśli chcesz zachować normalny stan umysłu, uwierz mi, lepiej Ci będzie w piekle bez wzroku i słuchu. Po powrocie wszystko wróci do normy, nadaj będziesz widział i słyszał. Jeśli chcesz opuścić piekło, musisz jak najgłośniej krzyknąć to hiszpańskie zdanie: "Est non satis!".

    Nie mogę podać Ci więcej instrukcji. Czuję, że jeśli wyjawię więcej informacji wystawię się na ryzyko, lecz jest ktoś, kto uwiecznił swoje odkrycia. Mężczyzna o nazwisku Ian McGowan z powodzeniem udał się do piekła i wrócił. Niedługo po powrocie zamordował całą swoją rodzinę i powiesił się. W jego mieszkaniu znaleziono zawierającą doświadczenia Ian'a z piekła.

    Treść notatki:

    Jeśli to czytasz, to znaczy, że zrobiłem coś niewybaczalnego i zabiłem całą swoją rodzinę w najgorszy sposób jaki tylko istnieje. Zrobiłem to, by ocalić ich przed losem o wiele gorszym niż bolesna śmierć. Ostatniego tygodnia próbowałem odwiedzić w piekle mojego ojca. Za życia był zawziętym alkoholikiem. Całe dnie spędzał w barach, a gdy wracał bił mnie i moją matkę. Przyczyną jego śmierci była choroba wątroby. Miałem wtedy 13 lat. Chciałem zobaczyć, czy dostał to, na co zasłużył. To co zobaczyłem w piekle, było czymś, czego żaden żyjący człowiek nie powinien nigdy doświadczyć.

    Po oślepieniu, ogłuszeniu i zabiciu się na tym pierdolonym pustkowiu, obudziłem się w piecu. Było okropnie gorąco i nie mogłem się ruszać. Zacząłem słyszeć głosy w mojej głowie. Wszystkie powtarzały jedną i tą samą rzecz: "pomóż mi". Głosy należały do wielu martwych ludzi, których znałem za życia. Głosy narastały i narastały, było coraz bardziej gorąco, aż nagle wszystko się zatrzymało. Zobaczyłem coś, czego nie mogę nawet opisać. Zobaczyłem w mojej głowie każdy grzech i akt przemocy, chciwości, żądzy krwi i łakomstwa w tym samym czasie. To było najgorsze uczucie melancholii jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Czułem, że nic już się nie liczy. Wtedy przybył on. Mój wzrok powrócił, ale nie mogłem zobaczyć nic oprócz ciemności. Nagle coś pojawiło się zaraz na przeciwko mnie. Nie wiem jak to opisać. Nie był to człowiek, ani żadna istota ludzka. To był obraz czystego, nieskażonego terroru. Wiedziałem, że to był diabeł. Mówił do mnie telepatycznie w dziwnym języku, który, o dziwo, doskonale rozumiałem. Opowiedział mi o losie wszechświata, o tym co muszę zrobić, moim obowiązku.
    jestem mu winien moją duszę jestem mu winien moją duszę jestem mu winien mojĄ DUSZĘ JESTEM MU WINIEN MOJĄ DUSZĘ JESTEM MU WINEN MO

    [Reszta notatki jest niemożliwa do przeczytania. Pokryta jest substancją, która okazuje się krwią.]
    Ostatnio zmieniony przez Venom'ek : 27-06-2012, 16:42

  7. #1266
    Avatar Ergid
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    k̴̶̮͕͊͐ͤ̋͂ͤͬ͂̃͋͒ͨ&#8
    Posty
    305
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    temat odzywa :D
    burian@
    chcemy
    ze ten forumek jeszcze istnieje 0o

  8. #1267
    Avatar Mati
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    30
    Posty
    968
    Siła reputacji
    16

    Domyślny

    To macie też kilka które znalazł Mati :)
    Normalne porno dla normalnych ludzi




    Każdy wie, że jeśli będziesz wystarczająco długo surfować po sieci, znajdziesz rzeczy które są po prostu nienormalne, zwłaszcza jeśli umyślnie zagłębisz się w mroczne trzewia Internetu. Widziałem całkiem sporo rzeczy, o których wolałbym nie wspominać, ale o jednej rzeczy nigdy nie zapomnę. To strona o adresie „normalnepornodlanormalnychludzi.com”.

    Pierwsza rzecz, która mnie zdziwiła w tej stronie, to to, że nie znalazłem jej szukając dziwnych rzeczy w internecie. Link do niej wysłał mi mailem nieznany adres. Oto treść tego maila:
    "Siema

    znalazłem tą stronę jest bardzo fajna wysyłam ją do cb może ci sie spodoba

    normalnepornodlanormalnychludzi.com

    przekaż dalej dla dobra ludzkości”

    Typowy łańcuszek szczęścia, chociaż link i ostatnie zdanie pobudziły moją ciekawość. Dnia, którego to dostałem, umierałem z nudów, więc upewniłem się, że antywirus jest włączony i otworzyłem stronę.
    Była to bardzo przeciętna, amatorska strona. Odniosłem wrażenie, że twórców strony mało obchodziło sprawieniem aby wyglądała na profesjonalną. Wydawało się, że autor ma bardzo nikłe pojęcie o angielskim, a strona główna była niczym więcej jak długim, nudnym i niespójnym monologiem, którego już nawet nie pamiętam.
    Strona miała dość dziwny nagłówek, którego do dziś nie jestem w stanie rozszyfrować:

    “Normalne Porno dla Normalnych Ludzi, strona stworzona by wytępić nieprawidłowe orientacje seksualne”
    Brzmiało to tak dziwnie, że nie wiedziałem czy to serwis z pornolami, czy może to jakaś strona o eugenice. Ale skoro już byłem na stronce, nie mogłem powstrzymać ciekawości, przy czym walą konia “normalni ludzie”. Zjeżdżałem więc powoli na dół strony poprzez niekończącą się tyradę i… nic. Na stronie okazało się nie być żadnych linków. Już miałem wyjść, gdy zauważyłem, że każde z słów umieszczone na stronie było właśnie linkiem.

    Kliknąłem więc na jedno ze słów i przeszedłem na stronę o białym tle z bardzo długą listą linków ułożonych w ten sposób:

    “normalnepornodlanormalnychludzi.com/ (byle jakie litery)”

    Przystanąłem więc na chwilę i zapytałem sam siebie: czy naprawdę chciałem tracić Bóg jeden wie ile czasu, otwierając linki, przez które najprawdopodobniej ściągnę wirusa, który zgwałci mój twardy dysk? Zdecydowałem, że pootwieram linki przez nie więcej niż jakieś pięć minut i zobaczę, co się pojawi. Otworzyłem jeden z odnośników, który odesłał mnie na inną stronę. Na niej znajdowały się kolejne linki zupełnie odmienne od tych, które widziałem wcześniej.

    Chciałem już powiedzieć w duszy, że mam to w dupie i wychodzę, ale jednak kliknąłem na trzeci z kolei link, po czym ukazało się okno pobierania pliku. Był to plik wideo i nazywał się „peanut.avi”. Plik trwał około 30 minut i pokazywał jakiegoś faceta, kobietę i psa w kuchni. Kobieta robiła właśnie kanapkę z masłem orzechowym, a facet chciał zachęcić psa do jej zjedzenia. To było jedyne co działo się przez całe pół godziny filmu. Oczywiste było, że kamerzysta musiał przestać kręcić i poczekać, aż pies znowu zgłodnieje, ale sam pies wyglądał, jakby nie czuł się zbyt dobrze.

    Wiem co sobie pomyśleliście: „Ale co do cholery to ma wspólnego z pornosami?” Nie mam bladego pojęcia. Widziałem może z dwadzieścia parę filmików z tej strony, a większość nie zawierała żadnych scen erotycznych.
    Gdy już obejrzałem peanut.avi, wszedłem na pewne forum z chęcią utworzenia o tym nowego wątku, tak jak zazwyczaj robię, gdy znajdę w Internecie takie pierdoły. Okazało się jednak, że ktoś już utworzył o tym temat – był to po prostu jakiś koleś, który też dostał ten łańcuszek szczęścia. Na forum spotkałem mnóstwo ludzi, którzy widocznie nie mieli do roboty nic lepszego niż przekopywanie strony wzdłuż i wszerz. Właśnie tak dowiedziałem się o innych filmikach.

    Większość z filmików nie zawierało dosłownie żadnych ważnych zdarzeń, czynności, nic. Były to po prostu ujęcia ludzi rozmawiających z kamerzystą w pomieszczeniu, w którym stało tylko biurko i parę krzeseł. Tak, właśnie to mam na myśli. Dosłownie nic. Ani na ścianach, ani na podłodze, po prostu pustka. Pokój sprawiał bardzo zimne, wręcz sterylne wrażenie.

    Rozmowy były po prostu zwykłymi pogawędkami o życiu zawodowym, największych przypałach dzieciństwa, tego typu rzeczy. Oczekiwałem w rozmowach jakichś odpowiedzi: co to za filmiki, co to za ludzie, o czym jest ta strona… nie doczekałem się ich jednak. Wyrwane z kontekstu, te filmiki nie miałyby nic wspólnego z pornografią. Jedna rzecz zwróciła moją uwagę: wszyscy bohaterowie rzeczy, które oglądałem, byli dość atrakcyjni z wyglądu.

    Wszystko robiło się jednak dziwne przy innych filmikach, które zawierały treści, jakie można by nazwać „erotycznymi”.

    Krótko opiszę kilka z najdziwniejszych plików. Jeśli zżera was ciekawość, może znajdziecie je gdzieś na torrentach,

    *lickedclean.avi*

    Dziesięciominutowy filmik, nagrany ukrytą kamerą. Widzimy tam mechanika, który naprawia pralkę przez jakieś pierwsze dwie minuty. Gdy kończy, chwilę rozmawia z właścicielką pralki, a później wychodzi. Właścicielka upewnia się, że mechanik sobie poszedł, po czym nagle zaczyna oblizywać dookoła pralkę. Trwa to coś koło siedmiu minut.

    *jimbo.avi*

    Pięciominutowe wideo, prezentujące otyłego mima, wykonującego pokaz. Akurat ten filmik jest dość zabawny, zwłaszcza część, gdzie mim udaje, że przysuwa sobie krzesło, po czym udaje, że krzesło załamuje się pod nim z powodu tuszy. Przez ostatnie 30 sekund widzimy tzw. śnieżenie, po czym kamera pokazuje tego samego mężczyznę, tym razem cicho łkającego, ciągle w stroju mima. Jakiś ohydny fetysz?

    *dianna.avi*

    Ten plik trwa cztery minuty. Widać tam kamerzystę rozmawiającego z kobietą w pomieszczeniu, ale innym niż pokój z filmików z rozmowami. Ten wyglądał jak zwykły pokój, jaki możemy zobaczyć w czyimś domu. Właściwie nie wiadomo, gdzie film był nagrany, jako że Dianna mówi kamerzyście o swojej grze na skrzypcach. Później gra na nich, lecz ciągle ją coś rozprasza.
    Nie zauważyłem tego, dopóki ktoś na forum o tym nie napisał: w lustrze w tle filmiku odbija się gruby facet w masce kurczaka, który się masturbuje.

    *jessica.avi*

    W tym filmiku, który tak jak poprzedni trwa 4 minuty, kamerzysta stoi przed jakimś domem, rozmawiając z inną młodą kobietą. Rozmawiają o spływach kajakowych. Kamera co jakiś czas oddala się, pokazując ulice jakiegoś miasta.
    Jest w tym tylko jedna dziwna rzecz: nikt nie był w stanie zidentyfikować tej ulicy. Od Europy, przez Australię, po Filipiny, poszukiwania trwały wszędzie, ale nic to nie dało.

    *tounguetied.avi*

    Trwa 10 minut. Przez pierwsze pięć widzimy starszą kobietę obejmującą czule manekina. Później, w połowie wideo nagle się ucina, tak jak w jimbo.avi. Wtedy na ekranie pojawia się parę manekinów ustawionych w kółko dookoła kamery. Światło jest zgaszone i już nie widać kobiety, która była w pierwszej części. Od tego momentu, nie ma też dźwięku.

    *stumps.avi*

    Pięciominutowy filmik, na którym widać mężczyznę bez nóg, który próbuje tańczyć breakdance na macie do tanecznych gier wideo w pomieszczeniu, które wygląda podobnie do kuchni z peanut.avi, ale jest o wiele brudniejsze. W tle słychać muzykę z radia, ale jego samego nie widać w kadrze. Muzyka zatrzymuje się po około czterech minutach, a mężczyzna pada wyczerpany na ziemię.
    Oddycha z trudem i błaga osobę stojącą poza kadrem, aby pozwoliła mu odpocząć. Słyszymy jak ta osoba strasznie się wścieka i wrzeszczy na kalekę, aby nie przestawał tańczyć. Facet wykonuje polecenie. Słyszymy krzyk osoby poza kadrem, w momencie gdy filmik nagle się kończy.

    *privacy.avi*

    Kobieta z filmu dianna.avi masturbuje się na materacu w pokoju, który widzieliśmy we wcześniejszych filmikach z wywiadami. Tymczasem kaleka ze stumps.avi chodzi na rękach po pokoju w masce goblina.
    We wcześniejszych filmikach drzwi do pokoju były zawsze zamknięte, ale tym razem są otwarte. W pokoju jest zapalone światło, lecz na korytarzu jest ciemno. Tuż przed końcem pliku, widzimy jak jakieś zwierzę szybko przebiega przez korytarz.

    Ostatni filmik, który udało nam się znaleźć, to useless.avi.

    Trwa on 18 minut. Przedstawia blondynkę z jednego z filmów z rozmowami, lecz tym razem jest ona przywiązana do materaca w tym samym pokoju, co na poprzednich filmach. Próbuje krzyczeć, lecz jej usta są zaklejone taśmą. Po dokładnie siedmiu minutach, facet w czarnym garniturze i masce otwiera drzwi, lecz nie wchodzi.

    Zamiast tego, przytrzymuje drzwi i przepuszcza zwierzę, które przebiegło przez korytarz w privacy.avi. Okazuje się, że to szympans. Jest ogolony i pomalowany na czerwono, wydaje się bardzo głodny i zaniedbany, ma też kilka ran na ramionach i plecach.

    Gdy szympans wchodzi do pomieszczenia, facet w masce zamyka drzwi na korytarz. Zwierzę wciąga powietrze – zauważyłem, że prawdopodobnie był niewidomy – po czym wyczuwa kobietę na materacu. Zaczyna kompletnie wariować. Po chwili podchodzi do blondynki i bije ją

    Atak na kobietę trwa przez przerażające, potworne siedem minut, po których ona umiera. Wtedy szympans zaczyna dosłownie zjadać jej wnętrzności i zajmuje się tym przez ostatnie cztery minuty filmu.
    Po odkryciu tego pliku, na forum zaczął się istny wysyp wiadomości. Ludzie dyskutowali nad tym przerażającym odkryciem dzień i noc. Jednak następnego dnia, gdy wszedłem na forum, ku mojego rozczarowaniu, okazał się, że wątek został wykasowany. Próbowałem rozpocząć następny na ten sam temat, ale wtedy zostałem zbanowany. Oczywiście próbowałem też skontaktować się z adresem, z którego przyszedł mail z adresem.. Chociaż wysłałem mu aż pięć maili, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

    Poruszałem temat normalnegopornodlanormalnychludzi.com na wszystkich możliwych stronach, ale ciągle dostawałem bany. Sama strona także została usunięta po chyba trzech dniach od znalezienia useless.avi – prawdopodobnie ktoś po prostu zadzwonił na policję.

    Jedyny pozostały dowód, że strona kiedykolwiek istniała to kilka zrzutów ekranu i niektóre filmy, ściągnięte przez ludzi i wrzucone na torrenty. Najpopularniejszy z nich to useless.avi, który zachował się w paru miejscach Internetu, takich jak strony dla sadystów.

    I nawet nie próbuj szukać jakiegokolwiek z filmików na jakimś forum lub stronie. Gdy ktoś je wrzuca, po chwili zawsze zostają usunięte.
    Strangled Red
    Po internecie krąży wiele historii o zhackowanych grach Pokemon. Niektóre nawet gustowne - jak na przykład ta, w której jako startera dostaje się ducha.

    Bywają też niedorzeczne; głupie opowiadania o ludziach, którzy umierają od gry, albo, że gra zaczęła z nimi rozmawiać. Boże, czy twórcy tych historyjek nie wiedzą, że posunięcie się za daleko czasami psuje cały efekt? Ach, zaczynam odbiegać od tematu.

    Dorastałem, interesując się takimi przerobionymi gierkami, które czasami pojawiały się w sklepach z używanymi rzeczami, na eBayu lub były rozdawane losowym przechodniom przez bezdomnych. Nie miałem przyjemności spotkać się z jedną z takich osób. Swoją "szczególną" kasetkę znalazłem po prostu w koszu na śmieci, gdy śmieciarka zajeżdzała pod kontener sąsiadów.

    Zauważyłem wewnątrz grę, więc zapytałem się śmieciarza czy mógłbym ją zatrzymać, a on najwyraźniej nie miał z tym problemu. W końcu została wyrzucona. Oczywiście, spytałem się jeszcze sąsiadów, aby potwierdzić, że na prawdę jej nie chcą. Zdumiało ich to; wyglądali, jakby widzieli ją pierwszy raz na oczy.

    Ich syn sięgnął po nią reką. Mały chłopiec, na widok Charizarda z wierzchu kasetki, wyjęczał:
    "Pokemon! Ja chcę mamusiu!"
    Jednak matka mu odmówiła, jako że ja byłem znalazcą. Właściwie, to nawet nie miał Gameboya, po prostu lubił Pokemony.

    Nie myśląc dłużej, udałem się do domu, oglądając kasetkę. Zwykła, stara wersja Red z nieco wytartą naklejką wzdłuż szyi Charizarda, ale czego spodziewać się po takiej starej grze? Będąc dzieckiem, miałem wersję Blue, więc nie mogłem się doczekać, aby zobaczyć chociaż minimalne różnice pomiędzy obiema grami (przyp. tłum. - gry Pokemon zazwyczaj wychodzą w kilku wersjach, różniących się występowaniem Pokemonów, itp.). Byłem nieco rozczarowany, kiedy zobaczyłem to co pojawiło się na ekranie tytułowym.

    "Pokemon: Strangled Red" (przyp. tłum. Strangled Red - Uduszony Red, postanowiłem pozostać przy oryginalnej nazwie). Cholera, przeróbka. Przeróbki były porządne i w ogóle, ale nie miały żadnej wartości pieniężnej, podczas gdy oryginały był dosyć cenne, a ja chciałem zagrać w Red'a, a nie to gówno. Ehh, ostatecznie dostałem ją za darmo - nie zaszkodzi spróbować.

    Nazwa jednak była dziwna, Strangled Red? Nie miało to sensu, bo mówi się, że ludzie stają sie niebiescy, gdy się dławią, nie czerwoni. Kto wie, może była para tych przeróbek, a ja po prostu dostałem wersję Red.


    Im więcej nad tym myślałem, tym bardziej zaczynało mnie to interesować. Moje początkowe rozczarowanie przerodziło się w ciekawość, chciałem zobaczyć, co stworzył twórca i miałem zamiar notować wszystko, co zobaczyłem. Pierwsza odmienność - na ekranie startowym obok trenera stał Charizard zamiast Charmandera, a Pokemony nie przelatywały wzdłuż ekranu, tak jak to miało miejsce w oryginale, tylko wciąż stał tam Charizard, nawet po pięciu minutach czekania.

    Wzruszając ramionami, nacisnąłem Start. Zauważyłem, że Charizard nie wydał żadnego dźwięku, który zawsze towarzyszył rozpoczęciu nowej gry. Ujrzałem opcję "Kontynuuj", więc postanowiłem zrobić to co każdy robi z używanymi grami - sprawdzić, czego dokonał poprzedni właściciel. "... Nie..." Mrugnąłem z niedowierzenia. Nie? Co masz na myśli, mówiąc "nie"? Gra nie pozwoliła mi kontynuować, choć za czwartym podejściem, usłyszałem płacz Charizarda - cichy, ledwo słyszalny, ale wciąż. Dobra, nie to nie, nacisnąłem "Nowa gra", co i tak bym zrobił po sprawdzeniu starego zapisu.

    Ekran stał się czarny przez jakąś chwilę, nie było prof. Oak'a, brak melodyjki, po prostu nic. Ostatecznie, obraz wrócił, ukazując sypialnię. Dwa łóżka, dwa telewizory i komputer w rogu. Ludzik wyglądał tak jak zwykle, zbieżny z wersją Red. Dziwiło mnie, że nie zostałem spytany jak się nazywam, ale odpowiedź na to pytanie pojawiła się, gdy tylko zatrzymałem grę; mój Trener nosił imię "Steven". Nie, to nie jest moje prawdziwe imię lub inna podobna głupota, gra nie jest samoświadoma ani nawiedzona, a przynajmniej nic o tym nie wiem. Po prostu imię zostało już wybrane.

    Zaciekawiony, zobaczyłem, że mam standardową sumę pieniędzy, brak odznak. Postać z karty trenera nie wyglądała jednak jak Red. Miała dłuższe włosy, prawie do połowy pleców, zwykły uśmiech Red'a zmieniono na chytry uśmieszek. Szczerze, wyglądał dużo fajniej niż Red. Następnie sprawdziłem jego Pokemony - Charmander na poziomie 5, nazwany "Miki". Nic w nim dziwnego... a raczej powinienem powiedzieć w niej, biorąc pod uwagę imię, itp. Miała takie same statystyki jak każdy inny Charmander, znała tylko ataki: Scratch i Tail Whip. Podstawy. Gra wydawała się normalna.

    Wracając do gry. Przeszedłem przez pokój, zauważając długie włosy Steven'a, kiedy postać odwróciła się do mnie plecami. Nie poznałem domu, ale zszedłem na dół po schodach. Na dole czekał inny trener, który od razu do mnie przemówił.

    Mike: I jak, gotowy?
    Steven: Ta.

    Doszedłem do wniosku, że ten "Mike" to mój rywal, wcześniej wybrany, w zastępstwie Blue. Chociaż, wracając do momentu, gdy byłem jeszcze w sypialni - były tam dwa łóżka, więc musieli nie być zwykłymi rywalami, tylko braćmi.
    Zaczęli rozmawiać, normalny Pokemonowy dialog. "Zostań mistrzem Pokemon", "Złap je wszystkie", itd. zanim doszło do kłótni na temat tego, który jest lepszy - Charmander czy Squirtle, co oczywiście doprowadziło do walki.
    Proste. Scratch, Tackle, Scratch, Tackle, aż wygrałem, dzięki temu, że miałem pierwszy ruch.

    Zauważyłem, jak dużo lepiej wyglądała postać Steven'a w walce, niż Red'a. Inna poza, włosy jakby zostały rozwiane przez wiatr. Mała zmiana, ale wciąż, dużo lepiej.

    Opuściłem dom po krótkim przekomarzaniu się z moim "bratem". Udałem się na wschód; zauważyłem, że to na prawdę Pallet Town, dom stał po prostu nieco na uboczu. Nie było żadnej tajemniczej trawy, jak w zwyczajnym Pallet Town. Włócząc się, postanowiłem zajrzeć do domu Red'a.

    Jego matka była wewnątrz a gdy do niej zagadałem, skomentowała jak przystojnie wyglądam, z nadzieją, że jej syn zacznie brać ze mnie przykład, kiedy już zostanie trenerem w przyszłym roku. Czyli akcja ma miejsce rok przed oryginalnymi wydarzeniami. Red był nawet na górze, grając na SNES'ie w swoim pokoju. Powiedział: "Też będę najlepszy, gdy przyjdzie na mnie kolej!".


    Polubiłem tę przeróbkę. Była interesująca, całkowicie nowa przygoda, inna postać. Wyglądało nawet na to, że Steven miał powiązania z postaciami z miasteczka, reputację i osobowość.
    Ludzie w mieście mówili do niego, jak do osoby, nawiązując konwersację, zamiast pieprzyć o samouczkowych sprawach. Nawet siostra Blue'a była inna. Wszystko wskazywało na to, że była w związku ze Steven'em, jako że rozmowa skończyła się pocałunkiem i ciepłym uściskiem.

    Prof. Oak życzył mi powodzenia i podarował Pokedex'a. Nie dał mi go, aby wesprzec jego badania, tak jak to miało miejsce w innych grach Pokemon - otrzymałem go z czystej dobroci, podarunek. Gra podobała mi się co raz bardziej z sekundy na sekundę. Chyba miała nawet właściwą fabułę! Byłem kimś, a nie jakimś zwyczajnym trenerem, którym mógł zostać każdy.

    Historia była odmienna, mimo, że rozgrywka wcale się wiele nie zmieniła. Poszedłem na północ; jak zwykle, chodziłem od miasta do miasta zbierając odznaki i pochwały liderów. Nawet sława Steven'a wydawała się rozchodzić, jako że niektóre postaci rozmawiały ze mną, jakby mnie znały. Używałem Miki w każdej walce i rozwijała się zadziwiająco szybko. Z łatwością pokonała Brocka, nawet Misty. Super-efektywne ataki nie sprawiały jej tyle problemów co innym, zadawała więcej obrażeń niż zwyczajny Charmander, była istnym potworem, jeśli mówimy o mocy. Nawet została Charizardem, mając jedynie 25 poziom - nieźle.

    Dziwne rzeczy zaczęły się dziać, kiedy doszedłem do Lavender Town. Wiem, wiem. Lavender Town jest miejscem, wokół którego krąży większość tych strasznych historii, itd. ale było to jedyne miejsce, w którym na razie zauważyłem większe zmiany. Nie było żadnej inwazji Team Rocket, co mnie zdziwiło, ale przypomniałem sobie, że historia ma miejsce rok przed wydarzeniami z oryginału, więc atak Rocket'ów nie mógł jeszcze nastąpić. Próbowałem dostać się do wieży Pokemon, z zamiarem złapania Ghastly'ego, ale tutaj zaczynają się dziać dziwne rzeczy.

    Steven: Nie mam powodu, aby tutaj iść...

    Steven nie chciał wejść do środka, bez względu na to co robiłem. To było dziwne, to znaczy wiecie - w Kanto jest milion miejsc, do których na prawdę nie musisz iść, np. małe przypadkowe domki z niczym wewnątrz oprócz dzieci.

    Dlaczego Steven nie chciał wejść akurat tutaj?

    Ze wzruszeniem ramion, stwierdziłem, że nie potrzebuję Ghastly'ego, jako że Miki radzi sobie ze wszystkim, więc po prostu ruszyłem dalej. Lavender Town posłużyło mi jedynie jako przystanek z Centrum Pokemon. Gra posuwała się dalej normalnie, ostatecznie zdobyłem wszystkie odznaki i pokonałem Elite Four.

    Standardowo, mój "brat" Mike czekał już na mnie na końcu, inicjując walkę o mistrzostwo, którą Miki zakończyła bez trudu. Następstwa pojedynku były całkiem przyjemne, żadnego napięcia pomiędzy walczącymi, jak w przypadku Red'a i Blue. Bracia po prostu sobie pogratulowali, a wtedy obraz zmienił kolor na biały, żadnego Hall of Fame (przyp. tłum. Hala Sławy), żadnych napisów końcowych. Gdy obraz wrócił, byłem znowu w domu. Bracia siedzieli przed komputerem, rozmawiając ze sobą.

    Steven: Nie chcę...
    Mike: No dawaj, pożyczę ją tylko na minutę, aby ukończyć Pokedex; program jej nie zarejestruje, jeśli nie będzie uważała mnie za pana przez co najmniej chwilkę.
    Steven: Ale to moja Miki...
    Mike: Obiecuję, że ją oddam, OK?

    -> Tak / Nie

    Byłem lekko zakłopotany, więc nacisnąłem "Nie", będąc ostrożnym.

    Mike: No weź, proszę?

    NIE

    Mike: No weź, proszę?

    Zdałem sobie sprawę, że to wszystko będzie się po prostu zapętlać, aż się zgodzę, więc dałem "Tak", żeby zobaczyć, co nastąpi.

    Mike: No dobra, to zajmie tylko chwilkę, a wtedy obydwaj będziemy mistrzami Pokemon!
    Steven: .......

    Ekran zmienił się, pokazując animację wymiany Pokemonów, która wydała mi się trochę dziwna, ponieważ wyglądało to, jakbym był tam sam. Ale co tam, może tak miało być. Miki poszła pierwsza, oglądałem jak wolno przechodziła przez łącze.

    TRZASK!

    Aż podskoczyłem. Nagły, hałaśliwy dźwięk rozszedł się w moim pokoju, ponieważ konsola była maksymalnie podgłośniona. Gdy spojrzałem na ekran, zauważyłem, że gra się zawiesiła. Miki wciąż w trakcie wymiany, ale obraz ani drgnął.

    Z westchnieniem, wyłączyłem konsolę, zastanawiając się, kiedy ostatnio zapisywałem. Kiedy włączyłem ją ponownie, Charizard nie stał obok trenera. Po naciśnięciu Start, brakowało opcji Nowej gry, zostawiając Kontynuuj jako jedyny aktywny przycisk. To było.. dziwne, delikatnie mówiąc. Gra uruchomiła się nie pokazując moich statystyk jak zazwyczaj. Szczęka mi opadła, gdy zobaczyłem to, co mnie powitało:

    ROK PÓŹNIEJ

    Najpierw zaczęła się melodyjka z Lavender Town, grając jak zwykle, podczas gdy obraz powoli się pojawiał. Steven znajdował się w wieży Pokemon, co sprawiło, że muzyka stała się jeszcze dziwniejsza. Stał naprzeciwko nagrobka, nie robiąc nic. Zastanawiając się, co się dzieje, nacisnąłem A.

    Steven: ...

    Zdezorientowany, spróbowałem się ruszyć, zdając sobie sprawę, że miałem kontrolę nad postacią. Spauzowałem grę i sprawdziłem moją drużynę. Brakowało Miki. Nie tylko Miki, wszystkich Pokemonów. Nie miał nic, Pokedex zniknął, plecak był pusty. Szczerze zaniepokojony, sprawdziłem kartę trenera.

    Zero pieniędzy. Zero odznak. Czas gry: 8795 godzin, co było niemożliwe, bo przedtem pokazywało jedynie 30. Ale nie to było najdziwniejsze. Jego zdjęcie, zdjęcie przystojnego, pewnego siebie trenera było... inne. Oczy niewidoczne, twarz skierowana lekko ku dołowi, uśmieszek zniknął zastąpiony brakiem jakiejkolwiek ekspresji. Jego dawniej perfekcyjnie uczesane, długie włosy były teraz w kompletnym nieładzie. Nie mogłem więcej na niego patrzeć, zamknąłem Menu. Ruszyłem, aby wyjść z wieży, ale ekran migał z każdym moim krokiem, tak jak wtedy, kiedy Pokemon jest zatruty.

    Przełknąłem ślinę i otworzyłem ponownie kartę trenera. Zdjęcie wyglądało jeszcze gorzej. Z każdym moim krokiem, jego głowa przechylała się co raz bardziej, a ramiona się opuszczały. Zanim doszedłem do wyjścia, klęczał na kolanach z rękoma przyciśniętymi do twarzy i włosami zwisającymi do ziemi. Już wcześniej domyślałem się o co chodzi, ale to rozstrzygnęło spór. Zebrałem myśli. Zawsze zastanawiałem się, czemu w oryginalnych grach nie było innego Mistrza, oprócz mojego rywala. Dlaczego to ty, protagonisto, musiałeś pokonać rywala, kiedy on po prostu tam wszedł, nie musząc walczyć z poprzednim obrońcą tytułu?

    Wtedy mnie oświeciło. Odpowiedź była tuż obok. Poprzedni mistrz się poddał. Jego ukochana Miki była prawdopodobnie martwa, a wraz z nią umarła część jego. Jego Pokedex, inne pokemony, odznaki, sława, wszystko - porzucił to. Wszystko w ciągu tego roku, roku który mnie minął, roku z którego wzięły się te wszystkie godziny (nawet to policzyłem, jeden rok ma 8765 godzin, dodaj do tego moje 30 godzin i masz odpowiedź).

    Nawet jeśli, to gra wciąż trwała. Pomyślałem, że to powinno być zakończeniem. Znaczy się, co tu jeszcze można robić? Nie miałem Pokedex'a, Pokemonów, nic. Co powinienem był robić? Porozmawiałem ze wszystkimi w mieście i każdy mówił podobne rzeczy.

    "Wszystko w porządku?"
    "Widzę, że wciąż w żałobie..."
    "Wszystko będzie w porządku..."
    "Proszę... Czy jest coś, co moglibyśmy zrobić?"

    Steven nigdy nie odpowiadał, a oni w kółko powtarzali to samo. Nie potrafiłem teraz odłożyć tej gry, to wszystko było takie dziwne. Zaciekawiony, udałem się do "wysokiej trawy" i ostatecznie zaatakował mnie Rattatta. Żaden Pokemon nie został wysłany, tylko postać Stevena. Zastanawiałem się, jak mam walczyć.

    Dziki RATTATTA zostawił cię.

    Walka po prostu się skończyła. To było doprawdy interesujące i działo się z każdym Pokemonem, którego napotkałem.

    Dziki PIDGEY zignorował cię.

    Dziki PONYTA odszedł.

    Muzyka też się nie zmieniała. Bez znaczenia gdzie poszedłem, towarzyszyła mi melodyjka z Lavender Town, czasami lekko zwalniając, czasem nie. Zaglądałem wszędzie, do każdego miasta, rozmawiałem ze wszystkimi, myśląc nad tym, co powinienem zrobić.

    Moja frustracja mieszała się ze stresującą atmosferą tego wszystkiego, przez co to wszystko zaczynało wydawać się nieprzyjemne i denerwujące. Ale nie mogłem odejść. Zaczynałem się trochę złościć, każdy składał mi tylko kondolencje albo dawał takie przedmioty jak lemoniada czy kawa, każda propozycja kończyła się krótką odpowiedzią:

    Steven: ... Nie...

    Walnąłem się za swoją głupotę, nagle zdając sobie sprawę, że odpowiedź leżała tuż przede mną. Pallet Town. Co innego?
    Kiedy jednak tam doszedłem, co zajęło sporo czasu bez Pokemona, którym dałoby się polecieć, bez rowera, a w dodatku wydawało się, że Steven porusza się wolniej niż zwykle. Najpierw porozmawiałem z Prof. Oak'iem.

    "Takie rzeczy się zdarzają... po prostu miałeś pecha."

    Następnie siostra Blue.

    "Proszę... Nie opuszczaj już więcej domu..."

    Mama Red'a nawet się do mnie nie odezwała. Nie mając więcej pomysłów, gdzie mógłbym pójść, udałem się na zachód, odnajdując dom z początku. Którego z resztą nigdy nie odwiedziłem od czasu odejścia z Pallet Town. W środku znajdował się Mike, ale gadanie z nim okazało się bezcelowe.

    Mike: Tak mi przykro...

    Rozmyślałem chwilę, czy to może na prawdę nie jest zakończenie. Steven skazany na wieczną tułaczkę po regionie Kanto, nawiedzany wspomnieniami, zmuszony słuchania obaw innych ludzi na swój temat. W desperackiej próbie, aby zrobić cokolwiek, poszedłem do pokoju na górze i udałem się do łóżka.

    Steven: Idę spać...

    Obraz zanikł na chwilę, stając się czarny, a po chwili wrócił z powrotem. Świat lekko przyciemniony, a Mike leżał w łóżku obok. Prawdopodbnie znaczyło to, że był środek nocy.

    Steven: Zrobię to...

    Zrobi co? Znowu, nie miałem pojęcia, przejrzałem wszystko w pomieszczeniu i nic się nie stało. Kiedy tylko wyszedłem z domu, pojawił się kolejny monolog.

    Steven: TO może ją zwrócić... TO może zrobić wszystko...

    Czym do cholery było "TO"? Coś, co mogło zrobić wszystko, za Chiny nie mogłem tego pojąć. Włóczyłem się, spróbowałem wyjść z Pallet Town zwykłą drogą.

    Steven: Nie tędy.

    Nie chciał iść dalej, próbowałem zaglądać do domów.

    Steven: Pieprzyć ich...

    Podniosłem brew, zapominając na chwilę, że nie jest to prawdziwą grą Pokemon, wulgarność zbiła mnie z tropu. Kontynuowałem rozglądanie się po mieście, ale nie było miejsca, do którego mógłbym jeszcze pójść, aż przypadkowo zbliżyłem się do oceanu, a Steven wszedł do wody, pozostawiając jedynie połowę ludzika widocznego. Tak jak pływacy, których spotykasz w stadionie w Cerulean. Nie wiedziałem, że umie pływać...

    Steven: Brakujący...

    Brakujący? Zatrzymałem na chwilę grę. Nie. Przecież nie mógł mieć na myśli... tego, nie próbowałem jeszcze tricka z MissingNo na tej przeróbce, ale to pasowało zbyt dobrze. Musiało mu o niego chodzić. Dopłynąłem do Cinnebar. Czułem, że czegoś brakuje. Cisza. Melodia z Lavender Town zanikła, nie było jakichkolwiek dźwięków, tak samo jak Pokemonów. Zacząłem pływać z góry do dołu, wzdłuż wschodniego wybrzeża, i...

    Dziki MISSINGNO atakuje! (przyp. tłum. http://wiki.pokemonpl.net/Missingno.)

    Steven: Mój...

    Dziki MISSINGNO został złapany!

    Co do diabła? Steven nic nie zrobił, po prostu rozkazał temu zlepkowi uszkodzonych danych, aby do niego dołączył -- nie, aby został jego własnością. Niepokoiłem się co raz bardziej. Sprawdziłem menu startowe i zobaczyłem, że MissingNo nie znajdował się w mojej drużynie, a zamiast niego pojawił się przedmiot, sprawiając, że rzeczy stały się jeszcze dziwniejsze. Sprawdziłem też kartę trenera. Steven był skierowany do mnie plecami, jego długie włosy opuszczone na plecy, ręce w kieszeniach, nic więcej.

    Przypomniałem sobie, co powiedział po przebudzeniu i domyśliłem się, co mam zrobić... Płynąłem na północny-wschód, aż dotarłem, bo gdzie indziej, do Lavender Town. Po drodze zauważyłem wszystkich tych trenerów. Żaden nie chciał spojrzeć na Stevena, wszyscy odwracali się, kiedy ich miał. Nawet ci, którzy normalnie się nie poruszali. Próbowałem też porozmawiać z jednym ze strażników, którzy pilnowali przejść pomiędzy miasteczkami.

    "Po prostu odejdź."

    Każdy z nich powtarzał to samo, ale jeden z nich powiedział coś, przez co ciarki przeszły mnie po plecach.

    "Czasami śmierć jest najlepszym wyjściem."

    Ręcę zaczęły mi się pocić, Steven chciał spróbować niemożliwego, niektórzy mogliby uznać to jako zbrodnię przeciwko naturze. Wziąłem się w garść. Przecież to tylko gra, a ja miałem zamiar ją skończyć.

    Dojście do wieży Pokemon zajęło wieczność, ale ostatecznie tam dotarłem. Głęboki wdech i ruszyłem w kierunku nagrobka. Pamiętałem który, obraz Stevena stojącego przed nim wypalił mi się w pamięci. Najpierw, spróbowałem go obejrzeć.

    Steven: Miki...

    Nic się nie wydarzyło. Przełknąłem ślinę, otworzyłem menu a następnie wybrałem "MissingNo" z mojego plecaka.

    OAK: Steven, nie używaj tego!

    Przypomniało mi się, jak Prof. Oak odzywał się, gdy chciałeś użyć Key Item'a (przyp. tłum. przedmiot kluczowy) w miejscu, w którym nie powinieneś. Na przykład roweru wewnątrz budynku. Tylko, że tym razem wiadomość była inna, nawet gorsza, Steven odpowiedział.

    Steven: W świecie, który mnie oszukał... Dlaczego powinienem grać fair?

    Steven użył TEGO!

    .................................................. .........

    Steven otrzymał M@#$!

    Co w imię Boga dostałem? Nie potrafię tego powiedzieć, ponieważ gra odebrała mi kontrolę nad Steven'em. Bez mojego wpływu, wyszedł z wieży krok po kroku. Muzyka z Lavender Town powróciła, a postać zaczęła okropnie powolną podróż wbrew mej woli.

    Za każdym razem, gdy przekraczał granicę, kiedy melodia powinna się zmieniać, muzyka z Lavender spowalniała, stając się bardziej niepokojąca. Gdy Steven dotarł do Cerulean, było to już demoniczne łomotanie. Po prostu go oglądałem, próbując zgadnąć, dokąd zmierza, ale to stawało się co raz bardziej oczywiste. Wracał do Pallet Town. Kiedy dotarł na miejsce, melodia była już tak wolna, że grała nuta po nucie. Poszedł tam, gdzie myślałem - do swojego domu, na górę.

    W tym miejscu muzyka już się skończyła. Steven podszedł do łóżka brata i odwrócił się w jego stronę. Początkowo myślałem, że gra się zatrzymała. Nic nie robił. Zwyczajnie tam stał, a ja nie mogłem go ruszyć. Zauważyłem jednak, że mogę otworzyć Menu. Byłem przerażony, ale nie umiałem się powstrzymać. Wybrałem kartę trenera. Usłyszałem cichy pomruk, jakby zniekształcony płacz Pokemona. Steven znowu patrzył się w moją stronę. Był zgarbiony, grzywka zasłaniała twarz, a włosy miał potargane i w niektórych miejscach powyrywane.

    Pod grzywką właściwie nie było widać twarzy. Tylko jedna para czerwonych oczu patrząca wprost na mnie, a poniżej wyszczerzone zęby, kontrastujące z ciemnością. To nie wszystko. Jego imię zostało zmienione na S!3v3n. Nie mogłem odwrócić wzroku, moje oczy wlepiły się w jego, nie zrywając kontaktu nawet na chwilę. Moje pole widzenie zaczynało się rozmazywać, ostatecznie nie widziałem zbyt dobrze, a twarz miałem mokrą. Płakałem jak małe dziecko.

    Nie potrafiłem powstrzymać łez. Byłem razem z tym chłopakiem od samego początku, rozwinąłem go i pomogłem mu zyskać sławę, potem zostałem zmuszony aby oglądać jego upadek po tragicznym wypadku, a teraz... był tym. Ta rzecz, ta potworność. Widziałem jak oszalał. Wycierając łzy, zamknąłem kartę trenera i spróbowałem zapisać grę, po prostu wyjść. Gra poinformowała mnie, że to niemożliwe.

    "Nic nie może teraz zostać zapisane."

    Menu nie chciało się zamknąć, bez względu na to co robiłem. Z powodu braku innych opcji, zajrzałem do plecaka. Nic się nie stało. Sprawdziłem Pokemony. Był tam jeden. Brakowało obrazka. Miał 0 punktów życia. Status: umarł. Imię: M@#$. Wybrałem go, a moim oczom ukazały się cztery opcje.
    -> STATUS "To ona..."
    -> ZMIEŃ "Nigdy"
    -> ZAMKNIJ "... Nie..."
    -> UDUŚ

    Palce mi się trzęsły, wybrałem UDUŚ, menu zamknęło się, pokazując Stevena z powrotem w pokoju.

    S!3v3n: Do zobaczenia...

    TRZASK!

    Gra się wyłączyła. Byłem bardziej oszołomiony niż wystraszony. W szoku uruchomiłem ją ponownie. Ekran tytułowy pokazywał oszalałego S!3v3n'a z okropnie zniekształconym Charizardem. Nacisnąłem Start, następnie Kontynuuj.
    Wszystko co zobaczyłem to oddalony widok z Pallet Town. Na zachodzie stał dom Steven'a, wokół wysoka trawa, a duże, nieruchome skały oddzielały go od reszty miasta.

    Obraz się nie ruszał. Brak muzyki. Brak ruchu. Potem zblakł i przeniosło mnie z powrotem do ekranu tytułowego. Wszystko takie samo, jak za pierwszym razem. Zwykły trener i Charizard. Nacisnąłem Kontynuuj.

    "... Nie..."
    Koszmar w Alief
    Irvine w Kalifornii. Miasto, w którym dorastałem. Po tym, czego doświadczyłem, żałuję, że tam nie zostałem... ale zanim do tego dojdę, pozwólcie mi opowiedzieć całą historię od początku.

    Nazywam się Cameron Wilkinson. Przeprowadziłem się z żoną oraz dwójką synów (Daniel, lat 6 i Hunter, lat 12) do Houston, wcześniej mieszkając w zamożnej dzielnicy. Powód? Jestem agentem nieruchomości i zostałem przeniesiony do oddziału w Houston, a chciałem mieć rodzinę bliżej miejsca pracy. Niestety, najwygodniejszą lokalizacją okazało się Alief w południowo-zachodniej części miasta. Jeśli jeszcze tego nie wiecie, Alief ma okropną opinię - te wszystkie przestępstwa, gangi i cała reszta... Jednakże, miałem nadzieję, że nie wpłynie ono negatywnie na moje dzieci, ponieważ zostały dobrze wychowane.

    Po spędzeniu tygodnia w lokalnym hotelu, w końcu znalazłem dom w Alief, który mi się podobał. Niedrogi. Kiedy spytałem się sprzedawcy, dlaczego tak tanio, odpowiedziała mi, że dawniej w 1996 roku, dom był miejscem brutalnego moderstwa całej rodziny, a sprawa wciąż pozostawała nierozwiązana. Taka historia normalnie mogłaby odstraszyć potencjalnych kupców, ale mnie osobiście to nie przeszkadzało. Przecież przeszłość to przeszłość. Czemu miałoby mnie to powstrzymać przed skorzystaniem z takiej dobrej oferty? Kupiłem dom i nie powiedziałem rodzinie o jego sekrecie, żeby się nie bali.

    Niedługo po rozpakowaniu rzeczy i urządzeniu nowego mieszkania, zostaliśmy powitani przez sąsiadów. Wbrew temu, czego oczekiwałem, ludzie z sąsiedztwa byli bardzo życzliwi i podarowali nam trochę meksykańskich potraw domowej roboty. Rodzinie bardzo smakowały.
    Zapisałem synów do szkoły a potem cieszyłem się siedmiominutową jazdą do pracy. Wszakże, zachowywałem dystans do niektórych sąsiadów, po tym jak usłyszałem, że utrzymują kontakty z gangami i mają problemy z narkotykami. Kiedy wszystkie sprawy zostały załatwione, stwierdziłem, że spodoba nam się życie w tych okolicach. Niemniej jednak, jakiś czas później poczułem, że bardzo się jak bardzo się myliłem...

    Żona powiedziała mi, po jakichś dwóch tygodniach, że czuje się cholernie nieswojo, musząc przebywać całymi dniami w domu, podczas gdy ja i dzieci jesteśmy w pracy lub szkole. Powiedziała też, że czuje jakby ktoś ją obserwował a czasami słyszy śmiech dzieci w poszczególnych częściach budynku; w szczególności w pokoju Daniela. Wspomniała także o tym, że słyszy stłumione krzyki i kątem oka dostrzega ciemne kształty.
    Jako, że nigdy nie byłem sam w domu, nigdy nic dziwnego nie usłyszałem. Jedyną niezwykła rzeczą był fakt, że Daniel zamykał się sam w swoim pokoju, ale Hunter powiedział, że nie zauważył w tym nic nadzwyczajnego.
    Powiedziałem Sharon, że to może być tylko jej wyobraźnia, biorąc pod uwagę jej problemy z niewyspaniem. Po jakimś czasie, niechętnie się ze mną zgodziła, a lekarz przypisał jej więcej tabletek na bezsenność.

    Daniel zbudził mnie o 3 rano i zapytał się, czy jego nowy kolega może zostać na noc. Zdezorientowany, spytałem o którego kolegę chodziło, a on odpowiedział, że ma na imię Luis. Przekonany, że to tylko wymyślony przyjaciel, zgodziłem się. Daniel poszedł do swojego do pokoju, a ja wróciłem do łóżka.
    Jeszcze zanim zasnąłem, usłyszałem przez ścianę jak Daniel do kogoś mówi. Wtedy, ku mojemu zaskoczeniu, pojawił się głos innego dziecka. Wstałem i udałem się do pokoju syna. Zapytałem się gdzie jest Luis. Kiedy odpowiedział, że Luis stoi obok niego, trochę się zdenerwowałem, ale doszedłem do wniosku, że Daniel po prostu zaczął udawać jakiś inny głos. Kazałem mu iść spać, a sam wróciłem do sypialni. Usłyszałem śmiech Daniela, a po chwili pojawił się jeszcze jeden. Jednakże, to było dziwne. Pogłos rozchodził się po pokoju, ale wyglądało na to, że Sharon nic nie słyszała, ponieważ jej sen trwał niezakłócony. Wmówiłem sobie, że to tylko Daniel i zasnąłem. Sen, który mnie nawiedził był przerażający...

    Wszystko było inne. Znajdowałem się w domu, ale meble, zasłony i sposób, w jakim urządzono budynek były odmienne. Stałem w pomieszczeniu, które wydawało się pokojem Daniela. Po około dwóch minutach, zauważyłem, że to świadomy sen; mogłem kontrolować swoje działania. Wyszedłem na korytarz, a to co zobaczyłem zaniepokoiło mnie: oderwana ręka, a sądząc po wielkości, należała do małego dziecka. Podążyłem śladem krwi, do pomieszczenia, które aktualnie używaliśmy jako pokój komputerowy i moim oczom ukazały się trzy ciała. Doszedłem do wniosku, że odcięte ramię musiało należeć do małej dziewczynki, na oko 8 lat. Rozebrana do naga, oprócz bielizny. Na jej klatce piersiowej i brzuchu znajdowało się co najmniej trzydzieści ran kłutych, a wnętrzności leżały na wierzchu. Obok znajdował się mężczyzna w wieku około 35-40 lat. Także miał pełno ran kłutych, a jego gardło było głęboko poderżnięte; kręw wciąż wypływała spod nacięcia. Ostatnie ciało miało na sobie czarną koszulę w białe paski. Tak właściwie, przez tą całą krew ciężko było stwierdzić, czy naprawdę były białe. Między ramionami leżała duża, wydrążona dynia, a kiedy ją podniosłem, odkryłem, że pod spodem nie ma głowy. Biedny człowiek został pozbawiony głowy, ale patrząc na ciało, można wnioskować, że zginął od ran w okolicach serca.
    Teraz byłem cholernie wystraszony. Poszedłem do kuchni, gdzie zobaczyłem kobietę, prawdopodobnie matkę, wciąż kaszlącą z podciętym gardłem. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła. Po kilku sekundach, upadła na podłogę i umarła a ja pobiegłem do tylnich drzwi, ale były zamknięte. Wyjrzałem za okno i zauważyłem chłopca, 10-11 lat, zwisającego z drzewa. Wnętrzności leżały rozrzucone na ziemi. Czułem rosnącą we mnie panikę.
    Miałem spróbować wyjść drzwiami frontowymi, i wtedy właśnie wpadłem na jakiegoś faceta. Wyglądał na nieco ponad 20 lat, ubrany w białą, zakrwawioną koszulę. Powiedział: "Luis uciekaj, spróbuję go jakoś zatrzymać!" W oszołomieniu i strachu nie zastanowiłem się nad tym, co przed chwilą usłyszałem i pobiegłem do ubikacji z oknem. W ruchu zajrzałem za siebie i zobaczyłem jak mężczyzna walczy z napastnikiem. Poza tym, dostrzegłem, że wszystkie linie telefoniczne zostały odcięte. Mężczyzna powalił agresora i zaczął biec w moją stronę. Kiedy się zbliżał, nagle upadł na podłogę. Napastnik rzucił nożem, który utkwił w jego głowie. Wbiegłem do łazienki i spojrzałem w lustro. To nie byłem ja, mogłem mieć jakieś 6 albo 7 lat. Teraz wszystko miało sens, w tym śnie byłem Luis'em. Dlatego ten facet tak mnie nazwał. Ale wtedy przypomniało mi się, co się stało zanim zasnąłem - mojego syna rozmawiającego z kimś o imieniu Luis. Wszystko jasne. Luis jest duchem, a jeśli Luis jest duchem to... to znaczy, że ten sen nie jest snem; raczej wspomnieniem tego, co wydarzyło się tutaj w 1996.
    Usłyszałem krzyki; schowałem się w szafce. Zauważyłem album ze zdjęciami, schowany pod pęknieciem w ścianie. W tym samym momencie, postać z nożem w ręku wparowała do środka. W panice nie mogłem mu się dobrze przyjrzeć. Zacząłem krzyczeć, kiedy się zbliżał, modląc się do Boga, abym się przebudził. Zobaczyłem jak morderca podnosi duże ostrze i pcha je w moją stronę. Obudziłem się, zanim mnie trafiło.

    Byłem roztargniony. Wstałem i ubrałem się do wyjścia, ale nie odezwałem się nawet słowem do żony i dzieci. Sharon zauważyła, że coś jest nie tak a kiedy spytała, odpowiedziałem jej, że po prostu przyśnił mi się koszmar i wyszedłem przez drzwi. W czasie pracy, sen wciąż powracał w mojej pamięci. Był taki prawdziwy, tak jakbym naprawdę tam był. Nie potrafiłem się na niczym skupić, więc wyszedłem wcześniej. Mojej żony akurat nie było w domu, a dzieci siedziały w szkole, więc zostałem sam. Postanowiłem zajrzeć do szafki w łazience. Ujrzałem tam takie samo pęknięcie jak we śnie, a w środku znalazłem stary, zakurzony album rodzinny. Po przejrzeniu zawartości, zauważyłem, że rodzina wyglądała identycznie jak postaci z mojego snu. Wtedy właśnie spostrzegłem zdjęcie, które wyróżniało się najbardziej. Była tam cała rodzina. Wszyscy mieli takie same ubrania jak we śnie. Z ciekawości, sprawdziłem datę na odwrocie. 31 października, 1996. Stwierdziłem, że musiał to być dzień morderstwa, jako, że jedna z ofiar miała zamiast głowy dynię a data pasowała wręcz idealnie. Nie mogłem w to uwierzyć. W swoim śnie doświadczyłem tego samego horroru, co ta biedna rodzina.
    Zacząłem płakać. Spojrzałem do góry i ujrzałem tego samego mężczyznę, który walczył w mordercą. Popatrzył na mnie smutno i po chwili rozpłynął się w powietrzu. Nie mogłem dłużej żyć w tym domu. Uznałem, że musimy się stąd jak najszybciej wyprowadzić.

    Kilka dni później opuściliśmy budynek. Sharon nawet uwierzyła w moją historię i pomogła mi stawić czoła temu wszystkiemu. Zacząłem chodzić na terapię dla tych z zespołem stresu pourazowego. Mam także stałą kontrolę, na wypadek jakbym chciał popełnić samobójstwo. Otóż, moja rodzina udaremniła już nie jedno, nie dwa, ale sześć prób samobójczych spowodowanych przez moje doświadczenia w Alief. Opiekę nad dziećmi przyznano dziadkom, gdyż moje zdrowie psychiczne budzi zastrzeżenia wśród tych z CPS[1], a to dobiło mnie jeszcze bardziej.

    Przeprowadziłem się z powrotem do Irvine, ale praca wciąż sprawia mi trudności. Kiedy ostatnio słyszałem o tym domu, był wystawiony na sprzedaż. Nie podam wam dokładnego adresu, ale mogę powiedzieć jedno. Jeśli będziecie kiedyś w Alief i będziecie myśleć nad kupnem domu na Cliffgate Drive, który jest szaro-brązowy jeśli chodzi o kolor i ma charakterystyczny, kolisty wzorek przed wejściem, radzę wam rozjerzeć się gdzie indziej. Dusze w tym budynku nie zaznały spokoju a każdemu, kto usłyszał ich historię i pozostał obojętny, pokażą to co wycierpieli tamtego dnia...

    Zdjęcie z albumu:http://i50.tinypic.com/2094n61.jpg
    Efekt Gündschau
    OSTRZEŻENIE
    Ta pasta może być nieodpowiednia dla ludzi w każdym wieku. Treść może zostać uznana za NSFW (Not Safe For Work). Czytasz na własne ryzyko.

    NAGRANIA
    Kiedy Hitler najechał Polskę w 1939, nie były przeprowadzane żadne eksperymenty. Zmieniło się to jednak po przejęciu małej, polskiej wioski. W 1940 wykonano serię doświadczeń, mających na celu sprawdzenie, do czego zdolny jest człowiek, aby przetrwać, oferując mu jednocześnie różne luksusy. Eksperyment trwał pięć dni i został nazwany "Efektem Gündschau".
    Naukowiec, od którego nazwiska wzięła się nazwa, został zabity przez kolegę krótko po zakończeniu badań. Powody nieznane. Każdego dnia nagrywał jednak kolejne zmiany w zachowaniach pacjentów. Poniżej znajdują się taśmy przetłumaczone przez aliantów, które miały służyć jako dowód w procesach norymberdzkich.

    Dzień 1
    Tutaj Doktor Claus Gündschau. Towarzyszą mi moi przyjaciele, Doktorzy Vïktor Übelgrentz i Josef Wehrmein. Dzisiaj rozpocznie się pięciodniowy eksperyment, mający na celu sprawdzić czy głód i pożądanie przejmą górę nad godnością. Mamy cztery obiekty doświadczalne: 2 krzepkich polskich mężczyzn, ciężarną kobietę z trzema dniami do terminu porodu oraz czteroletnią córkę jednego z mężczyzn. Na obiad dostali pieczoną dziczyznę i najlepsze niemieckie wino. Reakcja podmiotów taka jak się spodziewaliśmy; nad wyraz uradowani i zaskoczeni. Niewiele ci ludzie - jeśli na prawdę nimi są - wiedzą. Będą musieli stawić czoła straszliwym, moralnym wyborom.

    Dzień 2
    Cała czwórka była tutaj dzisiejszego ranka. Dostali gofry z bitą śmietaną, sok pomarańczowy i mleko. Podano także bekon, jajka i kiełbaski. Dokładnie o 13:30 (czasu niemieckiego) mężczyźni dostali swoje pierwsze zadanie. Każdy dostał po nożu. Kazano im walczyć, aż do śmierci. Jakby odmówili, mieli zostać rozstrzelani. Nie mieli wyboru. Oczekiwana reakcja. Jak na ironię, okazało się, że ojciec dziewczynki przegrał. Kobieta i dziecko płakali w trakcie, więc musieliśmy odłączyć mikrofony. Ciało zostało usunięte przez strażników.
    Pozostała trójka zjadła na obiad pieczony befsztyk. Powiedzmy *chichot*, że pojawił się w nim pewien "dodatek".

    Dzień 3
    Obiekty wstały tego ranka i udały się na śniadanie. Dostali rogaliki z serem. Chociaż było to rozważane, nie podaliśmy mężczyźnie żadnych narkotyków w trakcie snu, co sprawiło, że jest to czysto umysłowy eksperyment; żadnych dodatkowych czynników. Test podmiotu męskiego przewidziano na godzinę 15:35 czasu niemieckiego. Wezwano lekarza, który miał mu pomóc w odebraniu przedwczesnego porodu z cesarskim cięciem. Mężczyzna, myśląc że wody już odeszły, zastosował się do polecenia.
    Po zabiegu, lekarz zostawił torbę na stoliku. Obiektowi kazaliśmy wyciąć serce noworodka i je spożyć. Zgodził się, nie mając innego wyboru. Bywamy bardzo przekonujący. Po wejściu do pomieszczenia, otworzył torbę. Nie ujawniając zawartości matce, znalazł tam różne narzędzia chirurgiczne. Po chwili, zabrał dziecko i dźgnął je w klatkę piersiową. Umarło od razu. Rozciął jego skórę i wyciągnął wciąż bijące serce. Wepchnął całość do ust i zaczął je z płaczem przeżuwać, podczas gdy dziecko pośmiertnie krwawiło.
    Straż usunęła ciało noworodka, kiedy mężczyzna tłumaczył się oszołomionej matce. Z mojego punktu widzenia, nie wiem o co całe to zamieszanie. Mogli się tego spodziewać.

    Dzień 4
    Pozostały trzy obiekty. Matka przetrwała poród dzięki szybkiej i skutecznej operacji. Fizycznie, prawie nienaruszona. Psychicznie, cóż, bywało lepiej... Zaczęła mamrotać coś do siebie, nie okazywała żadnych emocji. Rozważaliśmy terapię elektrowstrząsami, ale uznaliśmy, że nie bedzie potrzebna.
    Na śniadanie podano kiełbaski z serem. W tym momencie, jedzenie było jedyną rzeczą, która trzymała ich przy życiu.
    Kobieta dostała swoje pierwsze i ostatnie zadania. Zgodziła się bez namysłu, co jest trochę niecodzienne. Najpierw kazaliśmy jej wyryrć słowo "dziwka" na swojej piersi. Następnie, daliśmy jej odpowiednie narzędzia i kazaliśmy wyciąć swój własny kał i go połknąć. Przyznam, nieźle się ubawiliśmy, obserwując jej zmagania. Najbardziej intrygującym jest, że zrobiła to wszystko, nie ujawniając bólu ani obrzydzenia.
    Wtedy swoje zadanie dostał mężczyzna. Miał wziąć zamrożone ciało dziecka i używając go, pobić kobietę na śmierć. Zgodził się niechętnie. Wykonał swoją robotę, kobieta nawet nie mrugnęła. Mała dziewczynka, tak jak przewidzieliśmy, nic nie rozumiała.
    Coś nieoczekiwanego stało się jednak po tym teście. Mężczyzna pocieszył dziewczynkę, wyjaśniając całą sytuację najlepiej jak mógł. Nie mogę się doczekać jutrzejszej próby. Pozostały dwa obiekty.
    Tak na marginesie, w czasie trwania eksperymentu, męski osobnik przetrwał poważne obciążenie psychiczne, ale pozostaje niewzruszony. Prawdopodobnie oddzielił się emocjonalnie od całej sytuacji. Hm.

    Notka: Doktor Übelgrentz próbował zabić dzisiaj jednego ze strażników, więc zgodnie z odpowiednim protokołem, musiałem go zastrzelić.

    Dzień 5
    Żaden z podmiotów nie spał. Zaniepokojeni przeszłymi wydarzeniami, trzymali się blisko siebie, w nadziei, że przeżyją. Podano im najwspanialsze francuskie naleśniki, jako ich ostatni posiłek.
    Mężczyzna dostał swoje ostatnie zadanie w zamian za fałszywie obiecaną wolność, ponieważ był to już jedyny sposób, aby zmusić go do zrobienia czegokolwiek. Miał odbyć stosunek z dziewczyną. Zgodził się, tym razem bez widocznego żalu, poszedł tam i wykonał robotę, pozostawiając ją ledwie żywą. Następnie daliśmy mu piłkę do metalu i kazaliśmy ją pociąć, poczynając od nóg. Zrobił to, nie zwracając uwagi na krzyki dziewczyny.
    Wtedy oszalał. Odciął sobie głowę w całości. Z medycznego punktu widzenia jest to praktycznie niemożliwe, jako, że mózg nie powinien na to pozwolić.

    Podsumowanie
    Po przeprowadzeniu badań, doszliśmy do wniosku, że wystarczy obiecać wolność, przetrwanie, aby zmusić te mordercze zwierzęta do czegokolwiek. To potwierdza myśli moje i Führer'a: W pewnych okolicznościach, ludzie są zdolni pozabijać się nawzajem.

  9. #1268
    Avatar camile
    Data rejestracji
    2012
    Posty
    243
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    Znowu się przez was jutro nie wyśpię :D
    Tak w ogóle to zajebiście się to czyta na laptopie w łóżku, ze zmniejszoną bardzo jasnością ekranu.

  10. #1269
    Avatar Krasula
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Wrocław
    Wiek
    22
    Posty
    1,946
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    jeszce lepiej na telefonie, a moj jest taki ze daje malutko swiatla bo sie popsul troszke. polecam kazdemu kto lubi nie spac pol nocy XD

  11. #1270

    Data rejestracji
    2012
    Posty
    16
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    Sluchajcie jest sprawa troszke nie zwiazana z creepypastami, otoz o co chodzi z tymi pokemonami? Moze ja bylem dziwny w dziecinstwie ze nie gralem w takie rzeczy, ale czy chodzi tutaj o gameboya po prostu, czy sa jakies 'gierki-konsole' pokemon? czym roznia sie te blue, red, crystal?
    szczerze troche sie tym zainteresowalem i kupilbym sobie taka konsole, po czytaniu tych past to by bylo naprawde emocjonujace lol ;d

  12. #1271
    Avatar Adziorroo
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Łódź
    Wiek
    29
    Posty
    3,253
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Morderca napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Sluchajcie jest sprawa troszke nie zwiazana z creepypastami, otoz o co chodzi z tymi pokemonami? Moze ja bylem dziwny w dziecinstwie ze nie gralem w takie rzeczy, ale czy chodzi tutaj o gameboya po prostu, czy sa jakies 'gierki-konsole' pokemon? czym roznia sie te blue, red, crystal?
    szczerze troche sie tym zainteresowalem i kupilbym sobie taka konsole, po czytaniu tych past to by bylo naprawde emocjonujace lol ;d
    Na gemboja. Blue Red Crystal się różnią paroma potworkami i ich rozmieszczeniem z tego co pamiętam. Generalnie równie dobrze na kompie możesz sobie pograć na emulatorze, po co ci kasę wydawać?

  13. #1272

    Data rejestracji
    2012
    Posty
    16
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    klimat :dd pozatym mam gameboy color, ale tak pacze i te gierki tez najtansze nie sa (50zl za kasetke okolo widze na alledrogo)


    btw. mam psp 3004 przerobione, szloby zemulowac jakos? XD
    Ostatnio zmieniony przez Morderca : 27-06-2012, 22:01

  14. #1273
    Avatar camile
    Data rejestracji
    2012
    Posty
    243
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    Przeczytałem wszystko z ostatnich 3 stron. Ktoś kojarzy na której mniej więcej stronie była ta anglojęzyczna pasta w formie obrazka o słabej jakości? Miałem parę razy przeczytać ale jakoś zapomniałem. W ogóle te nowe są bardzo ciekawe, pokemony tylko jakieś takie nudnawe były. Najmocniejsze chyba było to z 5-dniowym testem i opuszczonym domem

  15. #1274
    Avatar Black Dragon
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    ポズナニ
    Wiek
    30
    Posty
    5,200
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Cytuj Morderca napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Sluchajcie jest sprawa troszke nie zwiazana z creepypastami, otoz o co chodzi z tymi pokemonami? Moze ja bylem dziwny w dziecinstwie ze nie gralem w takie rzeczy, ale czy chodzi tutaj o gameboya po prostu, czy sa jakies 'gierki-konsole' pokemon? czym roznia sie te blue, red, crystal?
    szczerze troche sie tym zainteresowalem i kupilbym sobie taka konsole, po czytaniu tych past to by bylo naprawde emocjonujace lol ;d
    red/blue masz samo Kanto (151 poków) i gry różnią się występowaniem poków.
    W crystalu masz jeszcze Johto (251 poków - 250 bez Celebiego). crystal jest coś jak yellow dla red/blue tylko, że dla gold/silver.

    //
    ma ktoś może gdzieś tłumaczenie The Holders? może niezbyt 'straszne', ale wciągające, a po angielsku jakoś tak średnio z wczuciem się ;P

  16. #1275
    Avatar Pelikan
    Data rejestracji
    2011
    Posty
    2,288
    Siła reputacji
    14

    Domyślny

    Musisz mi zaufać. Dam ci radę, a ty musisz postąpić zgodnie z nią, nie zadając żadnych pytań. Musisz przestać czytać tą historię i przejść od razu do ostatniego akapitu. Zrób to, bez czytania treści pozostałych akapitów. Proszę... zaufaj mi.
    To, co się stanie, jest tylko i wyłącznie twoją winą. Nie zdałeś testu, więc teraz znajdujesz się w niebezpieczeństwie. Nie napisałem tego z własnej woli. To Oni mnie do tego zmusili. Ja tylko trzymam palce na klawiaturze. To Oni piszą słowa, które teraz czytasz. Właśnie - słowa. Nie odrywaj od nich wzroku. Cokolwiek by się stało, nie odrywaj wzroku od tekstu. Napiszę ci, co musisz zrobić. Jeżeli nie postąpisz zgodnie z moimi poleceniami, zginiesz. A teraz słuchaj uważnie. Po pierwsze, musisz ominąć następny akapit. Pod żadnym pozorem nie możesz go przeczytać. Po prostu go zignoruj, i przejdź do następnego. Uwierz mi. To twoja jedyna szansa, żeby uniknąć cierpienia. Omiń następny akapit. Zrób to!
    Zakazany akapit: Musiałeś to przeczytać, prawda? Oni wiedzieli, że to zrobisz. Teraz jest już za późno. Nic więcej nie możesz zrobić. Jeżeli są jacyś ludzie, których kochasz, zadzwoń do nich. Powiedz im to, co mówią swoim bliskim ludzie, którzy wiedzą, że są bliscy śmierci. Następnie przygotuj się. Od tej chwili pozostaniesz przy życiu tak długo, aż nie zaśniesz. Kiedy następnym razem wpadniesz w objęcia snu, już się z nich nie wydostaniesz. Oni cię obserwują. Słuchają twoich myśli. Czekają na ciebie. A kiedy zaśniesz, przyjdą po ciebie. Powinieneś mi zaufać wcześniej.
    Jeżeli ominąłeś akapit, znajdujący się ponad tym, który aktualnie czytasz, postąpiłeś właściwie. Jednak twoje kłopoty nie dobiegły końca. Decydując się zaufać mi, dałeś sobie szansę, aby przeżyć. Oto, co musisz wiedzieć. Oni cię obserwują. Słuchają twoich myśli. Czekają, aż popełnisz błąd. A kiedy to zrobisz, przyjdą po ciebie. Żeby pozostać przy życiu musisz pobrać krew od kogoś, kogo kochasz. Musisz robić to każdego dnia. Wystarczy kropla, wypływająca z małej rany na palcu. To wszystko, czego oni chcą. To wszystko, czego potrzebują. Teraz są wewnątrz ciebie. I czekają. Jeżeli kiedyś, pomiędzy wstaniem rano, a położeniem się spać w nocy, nie pobierzesz krwi od ukochanej osoby, lepiej nie zasypiaj. W innym wypadku, już nigdy się nie obudzisz. Podążaj zgodnie z moją radą i nigdy, powtarzam - nigdy - nie czytaj zakazanego akapitu. Zaufaj mi.
    Jeżeli posłuchałeś mnie przy czytaniu pierwszego akapitu i ominąłeś pozostałe, gratuluję. Pamiętaj, żeby nigdy nie czytać akapitów, które ominąłeś. Musisz mi zaufać. I proszę, życz mi szczęścia. Jestem tak zmęczony, tak śpiący...
    Było trochę stron wcześniej. Się posrałem ze strachu.

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Smiechowisko - tylko tutaj linki do smiesznych rzeczy
    Przez Palladni w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 668
    Ostatni post: 24-09-2013, 18:23
  2. Najstraszniejsza CREEPYPASTA - konkurs
    Przez ProEda w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 68
    Ostatni post: 20-07-2013, 17:55
  3. Straszne przyciny
    Przez bojkowY w dziale Sprzęt i oprogramowanie
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post: 24-12-2012, 18:54
  4. Straszne spowolnienie internetu. OTL
    Przez Pro Gimbus w dziale Sprzęt i oprogramowanie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post: 24-11-2012, 12:08
  5. Straszne schody - mini gra - 30mb na zawał.
    Przez Scyther w dziale Inne gry
    Odpowiedzi: 17
    Ostatni post: 03-02-2012, 15:43

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •