Piece-of-Ham napisał
Jak śmieszna jest wiara która akceptuje członków tylko po to aby mieć ich w swoich szeregach. Jak śmieszna jest wiara w której nawet nie mające pojęcia o niczym dziecko może zostać pełnoprawnym "członkiem" gotowym na "zbawienie". Gdy tylko zacząłem rozumieć przesłanie Biblii i kiedy spojrzałem na inne teorie, ewolucji, wielkiego wybuchu, nawet podstawy tego jak działa życie, to odrzuciłem tą śmieszną wiarę; byłem Katolikiem kiedy byłem głupi, potem zacząłem drążyć swoje własne ścieżki.
Szynek, ale nie myl wiary ze zorganizowaną religią. Te dwa pojęcia to zupełnie coś innego przecież.
Poza tym właśnie chrzest jest dla KK z jednej strony korzyścią, ale z drugiej - krótkofalową, jeśli dziecko, kiedy dorośnie, wykaże się buntowniczą naturą/spotka je ze strony hierarchii jakaś przykrość. Gdyby tak wprowadzono chrzest w wieku dorosłym, tak, jak w wielu ewangelikalnych kościołach... Ale oni i nie tylko oni, mają na to swoje teologiczne wyjaśnienie, tamci mają swoje, no i za bardzo nic nie zmienisz...
Oczywiście, zawsze będą tacy katolicy, którzy wiedzą, w co wierzą i nie robią z siebie bezwolnych na zasadzie inercji "bo tak trzeba/tak się zawsze robiło". Ale jak już pisał #Shad - takich jest mały odsetek.
Ogólnie - w Chrześcijaństwie mały (w porównaniu do liczebności) jest odsetek ludzi, którzy nie są fanatykami/są wierzący, nie tylko "chodzący do kościoła" i ogólnie ich wiara się objawia w tym, że są najprościej mówiąc dobrzy.
Shad napisał
Ciekawi mnie tylko ile jest "prawdziwych" katolików w kraju. Bo statystycznie jest ich w Polsce od groma:
Podchodzić do tego należy z rezerwą, a nawet nieufnością. Jest kilka powodów (które być może znasz):
a) dane pochodzą od KK, a nie jakiegoś ośrodka badań, więc nie są na tyle wiarygodne, żeby od razu wierzyć, że liczebność KK w Polsce na jakiś tam rok, to akurat 33,7 mln.
b) chrzest, to jedno. Zmiana wyznania, czy apostazja, to drugie. To jest właśnie frajerstwo administracyjne i biurokratyczne KK: jeśli ktoś jest ochrzczony "w obrządku KK", automatycznie na całe życie de facto pozostaje katolikiem. Można się oczywiście starać o skreślenie z ksiąg parafialnych itp. itd., ale jeśli ksiądz dobrej woli nie będzie mieć ("a kto by sam od siebie osłabiał własny kościół?"), to nie skreśli, żadnych dokumentów nie wyda i figa (trzeba się napocić, żeby przy takich osobach dopiąć swego). Podobnie przy zmianie wyznania - mam wielu znajomych, którzy dokonali konwersji z katolicyzmu, czy na Ewangelicyzm, czy np. do Kościoła Zielonoświątkowego. Ale dla KK najprawdopodobniej nadal stanowią oni jednostkę w liczbie tych "33,7 mln". Bo... byli ochrzczeni jako katolicy.
Ale dam sobie uciąć prawą rękę i lewą nogę, że gdyby zapytać każdego z tych 33,7 mln ochrzczonych Polaków, czy rzeczywiście wierzą to okazałoby się, że mamy w kraju dużo mniej niż te 89% katolików.
Na to nie ma reguły, równie dobrze ktoś może powiedzieć, że wierzy, a tak na prawdę sprowadza się to do tego, że uznaje istnienie Boga, co wiarą nie jest. Dlatego sporządzanie jakichkolwiek statystyk mających opisać religie jest bez sensu IMO.
Pzdr
Zakładki