Entex napisał
"Jestem katolikiem= Nie myślę
Jestem ateistą= jestem inteligentny, mądry, cacy."
Gratuluję :)
Dzięki wielkie. Szkoda tylko, że sam wyznaję wiarę w Boga, który naszym losem zbytnio się nie interesuje. Bardziej go widzę w tzw. przyrodzie coś na wzór religii Einsteina "wierzę w Boga,który jest harmonią wszechbytu,a nie w Boga który interesuje się losem ludzi".
Po prostu jak dla mnie człowiek, który nawet w 1% nie zna swojej religii, a broni jej pod każdym calem jest człowiekiem śmiesznym, niemyślącym. Mam księdza w szkole, który szczerze mówiąc jak dla mnie jest w pewnym stopniu ideałem. Wierzy w Boga, jednak wie, że Kosciół nie jest taki fajny i w ogóle jak to wszyscy opisują. Patrzy na świat realistycznie pod każdym względem, a nie "Jestem katolikiem tzn. że Kosciół i wszystko z nim związane to wielkie dobro".
Entex napisał
Hm... Domysły i dość dziwne (beznadziejne?) tezy...
Nie do końca dziwne. Pamiętam, że w pewnym uniwersytecie we Włoszech bodajże papież Jan Paweł II odwiedził owy uniwesytet. Ludzie uczący się w nim to w prawie 100% byli ludzie niewierzący. Jan Paweł II jako człowiek jak dla mnie bardzo inteligentny rozpoczął rozmowę z uczniami nt. że Bóg również kocha naukę i kocha ludzi którzy się w niej zagłebiają by poznać wszelkie tajniki świata. Jeżeli tak bardzo chcesz mogę poszukac w jakim to było uniwersytecie i kiedy. Jednak spytaj jakiegoś bardziej ogarniętego księdza na ten temat i stosunku Boga do nauki a odpowie Ci to samo. Więc tekst "beznadziejna" teza w tym przypadku jest bardzo chybiony.
Entex napisał
Namacalnego faktycznie zbrakło. Acz masz pismo. Byli też prorocy.
Teoretycznie każda religia ma swoich wielkich proroków. Nie odnosisz się do konkretnego więc przykro mi ale również nie mam się za bardzo jak do twojego "dowodu" odnieść. Co do pisma, wszystko w nim jest usprawiedliwiane symboliką i na odwrót.
Entex napisał
Był w tej bajce smok?
Dziwnym trafem ludzie (młodzież) próbujący uargumentować ateizm i "głupotę" teizmu często wymyślają bardzo ciekawe alternatywne wersje historii. Zazwyczaj nie poparte niczym prócz szczątkowej wiedzy i własnych domysłów.
Zauważ, że przez długi czas judaizm był JEDYNĄ monoteistyczną religią w tamtym regionie. I nie znam żadnego innego "plemienia" posiadającego dekalog. (Jestem niedoedukowany? Podziel się materiałami, jesli jakieś posiadasz.)
A argumentacja "jestem królem, to nowe prawo" jest dość na miejscu. Szczególnie w czasach gdy władcy maja nieograniczoną władzę... (i nieco wojska)
Jeżeli to bajka o Bogu to jego można potraktować jako przysłowiowego smoka. Ależ owszem czemu nie. Jednak przechodząć do meritum Twojego posta. Pragnę zajrzeć do książki Richarda Dawkinsa "Bóg urojony", gdzie autor poświęca cały rozdział na zagadnienie początku religii na świecie. Postaram Ci skopiować kilka przykładów z tej co prawda dziwnej książki.
Przykład na tle Amerykańskich niewolników, którzy bez świadomości pójścia do nieba najprawdopodobniej nie pracowaliby tak dobrze, jak to robili:
"Nie ulega wątpliwości, że czarnych niewolników w Ameryce utrzymywała w posłuszeństwie obietnica przyszłego życia, która pomagała im znosić cierpienia związane z bieżącą egzystencją"
Co z tego wynika? Otóż pierwsze cywilizację były, są i będą skutecznie manipulowane by nie rozszerzało się zło itd. na świecie. Gdyby każdy wiedział, że Bóg nie istnieje jaki cel miałoby życie? Wielu by zapewne doszło że żaden, mogliby gwałcić na prawo i lewo, co i tak niczym złym w większym rozrachunku by się nie skończyło. Co najwięcej pójściem do więzenia.
"DOBÓR GRUPOWY
Potencjalnym kandydatem na takie ostateczne wyjaśnienie mogą być (a zgodnie z oświadczeniami ich zwolenników wręcz są) tak zwane teorie doboru grupowego. Dobór grupowy to dość kontrowersyjna koncepcja, zgodnie z którą darwinowski dobór działa na gatunki lub inne grupy organizmów. Colin Renfrew, archeolog z Cambridge, twierdzi na przykład, że chrześcijaństwo przetrwało za sprawą doboru grupowego właśnie, bo rozbudzało wśród swoich zwolenników wewnątrzgrupową lojalność (a nawet braterską miłość), a to pomogło grupom wyznawców przetrwać kosztem grup mniej religijnych. Podobną koncepcję niezależnie wysnuł apostoł teorii doboru grupowego na ziemi amerykańskiej, D.S. Wilson, tyle że uzasadnił ją nieco obszerniej (w książce Darwins Cathedral).
Oto hipotetyczny przykład, jak taka „religii teoria doboru grupowego" mogłaby wyglądać. Plemię, którego bóg jest bóstwem wojowniczym i zazdrosnym, wygrywa wojny z sąsiadami, których bóg jest istotą łagodną i miłującą pokój (albo którzy w ogóle własnych bóstw nie mają). Wojownicy, którzy niewzruszenie wierzą, że męczeńska śmierć to droga wprost do raju, biją się z większą odwagą i łacniej oddają życie. Zatem w międzyplemiennej walce zwycięstwo (czyli przetrwanie) takiego plemienia jest bardziej prawdopodobne, a sukces pozwala zabrać pokonanym żywy inwentarz i wziąć ich kobiety jako branki. Zwycięskie Plemiona rozpleniają się, powstają plemiona potomne, a wszystkie czczą tego samego boga. Koncepcja „plemion potomnych" (przypominająca rojenie się pszczół) jest zresztą całkiem prawdopodobna. Antropolog Napoleon Chagnon w słynnej pracy Yanomamó: Fierce People, opisującej życie południowoamerykańskich Indian Yanomami, przedstawił nawet mapy ilustrujące takie pączkowanie wiosek w dżungli77. Ale Chagnon nie jest zwolennikiem doboru grupowego, ja też nie. Znamy zresztą bardzo poważne argumenty, które ją podważają (sam uczestniczę w tym sporze i aż mnie kusi, by weń się tu wgłębić, ale to niestety odciągnęłoby nas od głównego nurtu rozważań. Dodam tylko, że część biologów sama winna jest tego zamieszania, gdyż doborem grupowym — którego hipotetyczny przykład przedstawiłem powyżej — nazywa coś, co przy głębszej analizie okazuje się raczej doborem krewniaczym albo wzajemnym altruizmem; więcej na ten temat w Rozdziale 6.).
Ci z nas, którzy minimalizują znaczenie doboru grupowego, nie negują rzecz jasna, że coś takiego może się zdarzyć. Pytamy jedynie, na ile ten mechanizm może być znaczący dla ewolucji. Kiedy konfrontujemy dobór grupowy z doborem naturalnym działającym na niższym poziomie (na przykład analizując, czy dobór grupowy może doprowadzić do poświęcenia się jednostki dla dobra grupy), wiele wskazuje, że mechanizmy działające na tym niższym poziomie są znacznie silniejsze. Przywołajmy znów nasze hipotetyczne plemię i wyobraźmy sobie, iż w armii dzielnych wojowników gotowych na męczeńską śmierć (i nagrodę w zaświatach) znajduje się jeden osobnik bardziej nieco dbały o własne interesy. Szansa, że na skutek jego zachowania plemię przegra bitwę, jest znikoma. Natomiast bohaterska śmierć kombatantów jemu osobiście przyniesie nieporównanie więcej korzyści niż im, gdyż oni nie będą żyliJego możliwości reprodukcji w tej sytuacji wzrosną, a to znaczy, że geny sprzyjające unikaniu bohaterskiej śmierci w następnych generacjach będą liczniej reprezentowane; ogólnie rzecz biorąc, skłonność do poświęcania się dla grupy będzie malała z pokolenia na pokolenie."
Oto kolejny cytat, który ma na celu potwierdzenie mojej nowej historii i absurdalnej tezy.
Co do monoteizacji, nie wiem skąd przyszedł Ci ten głupi pomysł, że mój post odnosił się do religii monoteistycznych, chodziło o to, że każda roślinka, każdy wicherek miał swojego Boga, który i tak czytał myśli ludzi i mógł odpowiednio reagować na podeptanie kwiatuszka, lub znęcaniu się nad swoją żoną.
Czekam na mądrą ripostę i ciekawie było przeczytać post bardziej ogarnięty.
Zakładki