Kolejność prac przypadkowa.
Głosy użytkowników, którzy zarejestrowali się w grudniu 2012 i później nie są ważne.
Praca 1
Porzucę wrak krzywdy, ręczę - zamiera, skora krzyczeć, co dnia "popatrzcie!"
Uczucie jak nigdy, wieczne od teraz, zgoła bliskie, do cna na zawsze
Zanucę smak krwi gdy, w ucieczkę od zera, coraz szybciej pogna, ja patrzę
Po zgliszczach bitwy, na tęczę - bariera znikła i moje też, tam nad przepaścią
Od dzisiaj krzyczmy, w twarz udręce - szansa nikła dla dwoje łez... już gasną
Zgasły... ostatnie widać, tylko ich dzieci zdolne zabić kata i łańcuch
Kim były? Można gdybać, lecz to bez sensu by krwawić na świata krańcu
One żyły, ale za krótko chyba... on padnie szybko, bez lęku wraca sam tu...
Do mogiły... Kości zostały rzucone, raniąc kartkę i niszcząc krzesiwo
Jak gdyby złości wylały tonę, dławiąc pustkę - a chcąc ujrzeć ją żywą
Ale czułości dawno spalone - plamiąc tuszem niegdyś prostą, a dziś - krzywą
Wbija w serce grot na wskroś, klękam pod ciężarem presji
To więcej niż ta czasu oś, przeklęta zwiastuje kres ich
Ognie spowite końcem, dość! tęcza, jak pochodna impresji
Tych trzech kolorów: czerni, czerni i czerni.........
Wszystko dąży do granic, ale co jeśli końca nie ma?
Od dawna ciąży nad nami, to fatum zwane Ziemia
Proszę, skończ już z tym, dalej nie nadążam, a mówią "żadna strata"
Dwa końce ma każdy kij, ale jak je związać - epitafium dla świata
Uczucie jak nigdy, wieczne od teraz, zgoła bliskie, do cna na zawsze
Zanucę smak krwi gdy, w ucieczkę od zera, coraz szybciej pogna, ja patrzę
Po zgliszczach bitwy, na tęczę - bariera znikła i moje też, tam nad przepaścią
Od dzisiaj krzyczmy, w twarz udręce - szansa nikła dla dwoje łez... już gasną
Zgasły... ostatnie widać, tylko ich dzieci zdolne zabić kata i łańcuch
Kim były? Można gdybać, lecz to bez sensu by krwawić na świata krańcu
One żyły, ale za krótko chyba... on padnie szybko, bez lęku wraca sam tu...
Do mogiły... Kości zostały rzucone, raniąc kartkę i niszcząc krzesiwo
Jak gdyby złości wylały tonę, dławiąc pustkę - a chcąc ujrzeć ją żywą
Ale czułości dawno spalone - plamiąc tuszem niegdyś prostą, a dziś - krzywą
Wbija w serce grot na wskroś, klękam pod ciężarem presji
To więcej niż ta czasu oś, przeklęta zwiastuje kres ich
Ognie spowite końcem, dość! tęcza, jak pochodna impresji
Tych trzech kolorów: czerni, czerni i czerni.........
Wszystko dąży do granic, ale co jeśli końca nie ma?
Od dawna ciąży nad nami, to fatum zwane Ziemia
Proszę, skończ już z tym, dalej nie nadążam, a mówią "żadna strata"
Dwa końce ma każdy kij, ale jak je związać - epitafium dla świata
Praca 2
(Zmora Alastora)
O, niebo alabastrowe,
Jak gdyby mlekiem niebiosa polane,
Jak piękno niewiasty spowite w osnowę,
O, gwiazdy skrywane jak serca złamane!
O, niebo konające,
Ty bolesnej śmierci zwiastunie!
O jedno Księżyca spojrzenie żebrzące,
Duchy żeglarzy zgubionych w twej łunie.
O, niebo kryjące swe gwiazdy jak łono,
Nie dajesz wyznaczyć z siebie azymutu!
Dlaczego ruszyłem w podróż nieskończoną?
I gnijąc, i krwawiąc, lecz nie od szkorbutu...
Zza kubka herbaty spoglądam w przestworze,
W ślad za duszą twoją ma dusza wylata,
Jak długo mnie będziesz ścigać, Alastorze?
Czy znajdę spoczynek choć na skraju świata?
Jak gdyby mlekiem niebiosa polane,
Jak piękno niewiasty spowite w osnowę,
O, gwiazdy skrywane jak serca złamane!
O, niebo konające,
Ty bolesnej śmierci zwiastunie!
O jedno Księżyca spojrzenie żebrzące,
Duchy żeglarzy zgubionych w twej łunie.
O, niebo kryjące swe gwiazdy jak łono,
Nie dajesz wyznaczyć z siebie azymutu!
Dlaczego ruszyłem w podróż nieskończoną?
I gnijąc, i krwawiąc, lecz nie od szkorbutu...
Zza kubka herbaty spoglądam w przestworze,
W ślad za duszą twoją ma dusza wylata,
Jak długo mnie będziesz ścigać, Alastorze?
Czy znajdę spoczynek choć na skraju świata?
Zapraszam do głosowania.
Zakładki