Cholera, po obejrzeniu Guilty Crown wróciła do mnie ta cholerna magia anime, z którą po raz pierwszy spotkałem się w Angel Beats! Obejrzałem to głównie ze względu na podobno świetną ścieżkę dźwiękową <no tak, były fajne kawałki, nie powiem, choć spodziewałem się czegoś bardziej epickiego>, ale końcówka mnie na prawdę zachwyciła, choć w przedostatnim odcinku nie mogłem powstrzymać się od śmiechu kiedy ONZ wystawiło prawie całe swoje siły i uwaga, Gai sobie trzasnął z próżni 4 osób i 87% tych sił poszło się je**ć xDD, a Ci hop siup do samego środeczka bez przeszkód, like a bosses.
Zakładki