2 dni temu wbiłem 120-140~ elo z 1380~ do 1500~. Zagrałem z 15 czy 18 gier, w ŻADNEJ nie miałem leavera czy afkera (ani u mnie, ani w enemy), raz dostałem morde, który co chwile płakał i chodził afk co 3 min na 3 min bo mu coś nie pasowało. W innej miałem 0/8 ashe i 0/6 sone w 15 minucie, enemy xin miał 14/1 - wygrałem. jedyne gry które przegrałem to, w jednej dałem dupy zrobiłem jakieś 2/9 na midzie, kolejną przegrałem, bo przegraliśmy 1 tf w 55 minucie i pushneli do końca, inną przegrałem z mojej winy robiąc 1/6 bodajże. W innej musiałem carrować Irelią bota czy mida - pushowałem linię ulti - schodziłem - pomagałem - używałem tp COKOLWIEK, BYLE NIE SIEDZIEĆ NA SWOJEJ I MARNOWAĆ CZAS. 2ga sprawa - grałem na elo 900-1,1k, carrowałem konto kumpla, na jakieś 10 gier miałem chyba tylko jedną przegraną? Nie miałem też ani jednego leavera czy afkera. Te wasze "no cienzko karnonc 2 vs 5" jest z dupy wzięte. NIE WIEM JAK CHOLERNIE WIELKIEGO PECHA TRZEBA MIEĆ, ŻEBY MIEĆ W KAŻDEJ GRZE AFK. To jest nawet NIEMOŻLIWE. Sam kiedyś myślałem, że elo zależy od "szczęścia" (były to czasy jak wbiłem ledwo 30 lvl, nie mialem ani champow ani run i spadłem do 900 elo narzekając jaka ta gra jest guwnem). Grałem normale prawie rok i się czegoś nauczyłem. Nie mówiąc już o tym, że WIELU ludzi udowodniło, że elo nie zależy od szczęścia, chociażby Cruzer czy Wickd robiący 42/2 bodajże w w/l i wbijający ze 2,3k elo na smurfie. No tak, On miał fart przecież, że na 45 gier nie dostał żadnego nooba, a Wy na 10 gier dostajecie 9 noobów i wszystko w waszym teamie.
Zakładki