Dzzej napisał
I nie widziałem żadnej sceny, która wykraczałaby poza świat fantasy, więc w ogóle nie rozumiem tego narzekania na Legolasa i jego łamanie praw grawitacji.
A co ma piernik do wiatraka?
Mi się zawsze wydawało, że fantasy to "taki normalny świat tyle że z magią" i z reguły właśnie TO jest najbardziej propsowane, im większy realizm (uwaga chłopcy, realizm i fantasy to nie są pojęcia sprzeczne!) tym lepiej.
Denerwuje mnie takie pierdzielenie typu "oj to jest fantasy to można rzucać mieczem na 50m i trafiać, skakać po spadających kamieniach, obijać się w ciężkiej zbroi o ściany, wstać i biegać, przebijać mieczem lód niczym masło, NO BO TO PRZECIEŻ FANTASY CZEGO WY OCZEKUJECIE". Jakoś we Władcy Pierścieni nie było takich patetycznych scen (no może były, ale nie w takiej ilości i tak rażące).
Co do samego Hobbita:
Jackson zrobił film pod amerykańską publikę, która i tak reaguje szokiem i niedowierzaniem na każdą scenę, nawet jeżeli dany motyw przewija się w każdym możliwym filmie milion razy. Nie podobało mi się tu wiele rzeczy, choćby dziecko-balista, Legolas, Tauriel (chociaż sama aktorka cudowna), Legolas, ten zastępca władcy Miasta na wodzie, Legolas, trzyrundowa walka "Dobra ze Złem", Legolas, gigantyczne rotwormy, Legolas, overpowered Galadriela, Legolas, sceny ociekające patosem niczym skarbiec krasnoludów złotem, Legolas... W ogóle każda dodana przez reżysera postać i wątek z nią związany, o ile w poprzednich częściach były do zniesienia, o tyle "Bitwie" okazał się żenujący, kompletnie niepotrzebny i z fatalnym zakończeniem, przykład:
Wątek miłosny Tauriel i Kilego - niemiłosierne przedłużanie sceny śmierci
Wkurzający był też kompletny brak realizmu, jak wspomniany skaczący po wszystkim Legolas,
dziecko z którego ramienia wystrzelono gigantycznego bełta z takim zakończeniem, że bez problemu rozerwałby smarkaczowi ramię albo chociaż zrzucił z wieży i wiele, wiele innych podobnych scen.
Mimo wszystko jestem zadowolony, że mogłem obejrzeć ten film. Bitwa miała potencjał, został on nieźle wykorzystany, przynajmniej nie wszystkie sceny walki były patetyczne, odrobina humoru (
Kuzyn Thorina rozbijający orków swoim łbem) nie zaszkodziła. Jednak w ogólnym zestawieniu całej trylogii, w moim odczuciu ta część zajmuje ostatnie miejsce. Wiadomo, z WP nie ma co porównywać, zupełnie inny klimat, co Jackson bardzo dobrze pokazał właśnie tym humorem i groteską.
Może nie będę oglądał tego tak często jak maratony Władcy Pierścieni, ale czasem, dla beki, można. Ale tylko dla beki, bo próbując odebrać Hobbita podobnie jak LOTRa, ciśnie się na usta jedno słowo - PROFANACJA.
@edit
Zauważyliście, że biorąc pod uwagę wydarzenia opisane w Hobbicie i WP, to wychodzi coś takiego:
Śródziemie zamieszkiwali biali, Azjaci i czarnoskórzy, powrócił Sauron i zostali tylko biali.
Orkowie, jak na skarłowaciałych i zdeprawowanych potomków elfów przystało, byli potężnymi białymi koksami, wzrostu ludzi i siły krasnoludów, nieustraszeni, mogący podróżować bez przerwy dzień i noc, niezwykle inteligentni. Powrócił Sauron, orkowie skarłowacieli, zrobili się wrażliwi na promienie słoneczne, czarni, głupsi i na tyle słabi, że musieli wytworzyć nową rasę, o niebo potężniejszą, wzrostu ludzi i siły krasnoludów, nieustraszonych, mogących podróżować dzień i noc, nawet inteligentnych, a i tak niemogącą się równać z orkami sprzed kilkudziesięciu lat. Seems legit.
Zakładki