Witajcie ;)
Nie będę pisał długiego, wzruszającego wstępu i bez zbędnej pruderii powiem, że czytam dużo i gdy tylko mam czas. Najczęściej siedząc w pociągu, bo nie mogę znieść widoku tych wszystkich mord, które, podobnie jak ja, wstały o piątej rano i zmierzają na pierwszy wykład o ósmej, albo do pracy. Wyjmując książkę czuję się wtedy lepszy i inteligentniejszy od tych, którzy kalają swoje uszy agresywną elektroniczną muzyką bądź czytają o kolejnych porażkach naszego "cudownego" (nie)rządu. I tak najpewniej dla połowy z nich jedyną książką, jaką w życiu przeczytali, był "Plastusiowy pamiętnik" :D
Czego się możecie po mnie spodziewać
Pretenduję do tego, by nazywano mnie pisarzem fantastyki, więc jak na fantastę przystało, czytam książki w podobnym tonie. Mój pokój tonie w stercie dużej ilości książek (dosłownie tonie, bo półka mi ze ściany spadła pod ciężarem około pięćdziesięciu woluminów przeciętnej grubości "Gry o tron"), wśród których nie brak jednak też kryminałów, czy thrillerów prawniczych, które wręcz uwielbiam.
A na początek...
Po przeczytaniu ostatniej wydanej książki z Pieśni Lodu i Ognia czuję wielki niedosyt. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, bym zasypiał w samym środku powieści, gdzie winien być punkt kulminacyjny fabuły. A co najlepsze, powodem tego, że książka zionęła nudą nie było to iż faktycznie była nudna lecz to, że gdzieś już to widziałem... Ach, tak, w poprzedniej części!
Mało kto wie, że w PLiO autor opisuje historię z punktu widzenia różnych postaci. Niestety tak niefortunnie przedstawił ostatnie wydarzenia, że dzieją się one w dwóch tomach (podzielonych na dwie części, czyli mamy cztery książki o tym samym). Ten przykład przerostu formy nad treścią powinien być sztandarowym dla przyszłych pisarzy-amatorów i również ja staram się unikać takiego pierdolenia o niczym, aby zapchać 700 stron.
Plusem jest to, że w przerwie od wydarzeń, które już znamy, pojawiają się nowe, których nie znaliśmy z poprzedniego tomu. Ale i tak te nowe są nudne jak flaki z olejem. Gorzej niż w Modzie na Sukces! Przez kilka rozdziałów nie dowiemy się na przykład niczego nowego o Daenerys, która podobno spadła ze smoka, a tak naprawdę hasa sobie boso po pustyni (swoją drogą, chciałbym to zobaczyć w serialu ^^). Również rozdziały o Aryi są cholernie nieciekawe. Poddawana tysiącom różnych prób ciągle nie może przekonać starca, że jest "nikim". Co prawda w końcu otrzyma inną twarz, ale co z tego wyniknie...?
Podsumowując tę krótką recenzję powiem, że uwielbiam sagę Pieśń Lodu i Ognia jak żadną inną. W moim osobistym rankingu stoi nawet wyżej niż Harry Potter, ale niestety ta część jest najgorszą... I boli to tym bardziej, że wydana po pięciu latach od poprzedniej.
Zakładki