Po krotce sprawa wyglada tak. Znajomy dostal nowy telefon (Nokia N jakas) i otwierajac go na POMOSCIE (fajny pomysl przy okazji) wpadl mu on do wody, do jeziora. Telefon nie był ani RAZU włączany ani nic, wpadl praktycznie z pudełka wprost do wody, kumpel zasugerowal, ze skoro nie bylo zadnego przeplywu pradu w telefonie to po wysuszeniu wszystkich czesci telefon powinnien dzialac w 100% sprawnie, jak nowy, co byloby fajna opcja z racji tego ze telefon byl wart ponad 2k zł z tego co wiem. Wiemy mniej wiecej gdzie telefon zanurkowal, tyle, ze brak światla (pod pomostem), glony + lekki muł uniemozliwiaja znalezienie go bez sprzetu.
Sprawa, czy telefon rzeczywiscie bedzie dzialal sprawnie, i czy ma na to wplyw jego czas przebywania pod woda (fon juz lezy 3 dni ;d) i czy wciąż istnieje szansa do odratowania. Jak myślicie? Czekam na opinie.
Zakładki