Witam dzisiaj opiszę wam moją przygodę,która wydarzyła się na serverze Celesta.
Miałem wtedy 52 lvl i byłem bardzo szczęśliwy,ponieważ dobiłem skile 75/75.Jak na mój level miałem bardzo dobre eq bo:mms,crown legs,rh,dsm,bs.A więc wbiłem te skile i chciałem iść na jakiś exp,a jak wiadomo non-pvp było przepełnione,więc nie miałem dużego wyboru :/
Zapytałem się kumpla gdzie bym mógł iść a on na to,że nie wie.Ale za pięć minut pisze do mnie,że mógłby mnie zaprowadzić na mintwalin.Ja byłem zdziwiony,ponieważ nie wiedziałem nawet co to jest...
Ok za 15 minut byliśmy na miejscu.Kumpel powiedział mi gdzie chodzić itp a ja się posłuchałem.
Expiłem se z 10 minut zdążyłem dojść na sam dól,gdy wracałem napotkałem mino maga ale go zabiłem xD ok jestem już przy wyjściu,gdy tu bachh wyskakuje 3 mino magi,2 archery i kilka guardów ja spanikowany uciekam i z tej paniki zapomniałem się uleczyć :/
Za chwile (tak dobrze myślicie xD) ujrzałem napis "You Are Dead" (bez komentarza xD)
Odrodziłem się w świątyni bez mms i rh.... byłem tak wkurzony,że chciałem rzucić tibię,lecz pragnienie nie ma szans... xD
Koniec
Wiem,że myślicie,że byłem wtedy noobkiem i macie racje xD Pewnie się dziwicie skąd taki noobek jak ja miał takie eq.Otóz mój starszy brat nauczył mnie zbierać lootbagi na zamku i zbierałem przez 3 miechy xD no i miałem tyle kaski...
Obecnie nie gram na Celeście,lecz na Infernie,ponieważ chciałem doświadczyć nowej przygody a postać oddałem bratu.
Za wszystkie błędy z góry przepraszam a jeżeli myślicie,że to wszystko zmyśliłem to jesteście w błędzie bo to jest w 100% prawdziwa opowieść i nie obchodzi mnie kto nie wierzy
Pozdro xD
Zakładki