Drogą podstępu będziesz toczyć wojnę.
Wojna to kule tnące powietrze, ciosające ludzkie tkanki. Wojna to krew na ulicach i gwałt na podwórzach. Wojna to głód, od którego ciała puchną jak baloniki. To głośne wybuchy bomb zmiatające całe miasta z powierzchni ziemi, niczym domki z kart. Wojna to strach o najbliższych, głęboka nienawiść do wroga i czarna dziura tam gdzie kiedyś było serce. To bród, choroby, niewola i trwałe deformacje fizyczne. To obrazy powracające w nocy, których nie sposób wyprzeć, wymazać. To dziury w życiorysach i łyse drzewa genealogiczne, którym przycięto zbyt wcześnie, zbyt wiele gałęzi.
Nasz obraz wojny jest bardzo jaskrawy, jest głośny, stanowczy. Opiera się na opowieściach dziadków przeplecionych jak warkocz z migawkami gier komputerowych i filmów wojennych. I choć obraz ten zbudowany jest tylko w wyobraźni, a nie na doświadczeniu, to jednak jest on spójny – wojna to coś tak wyrazistego, że nie sposób jej przeoczyć.
Ale istnieje też inny rodzaj wojny – wojna podstępna. To wojna oparta na paradoksie – bo jej największą armią są media, ale toczy się po cichu, szeptem. Kroczy na paluszkach, tak by nikt nie zauważył. Jej dowódcy, niczym iluzjoniści, odwracają uwagę od tego co robią – jak chcą schować karty za rękawem to akurat gołąb wylatuje z kapelusza – jak bombardują miasta, to po przeciwnej stronie sceny wybucha celebrycki skandal. Publika patrzy na widowisko i angażuje się w spektakl, widząc tylko to, co reżyserzy chcą im pokazać, a ci w każdej scenie podstawiają im pod nos kukiełki, które grają tak, by widzów podzielić na dwa.
Spektakl ten się kręci według scenariusza, a podstawową zasadą sztuki scenopisarskiej jest „nie mów, ale pokaż”. Zamiast więc rozpisywać się o teorii, chodź, pokażę Ci wojnę podstępną, która toczy się pod Twoim nosem, a mimo to dla większości osób jest niewidoczna.
11 września
Według oficjalnej wersji, dyktowanej przez media, 11 września 2001 roku dziewiętnastu piaskowych ludzi uzbrojonych w nożyki do cięcia papieru zdołało porwać 4 samoloty i całkowicie zmienić trasę ich lotów nie wzbudzając przy tym podejrzeń ani obsługi lotów, ani służb, ani wojska. Następnie, wykonując manewry godne mistrzów pilotażu wtopili się aluminiowymi samolotami niczym w masło w dwie wieże o stalowej konstrukcji World Trade Center w Nowym Jorku i w jeden z najpilniej strzeżonych budynków na Ziemi – Pentagon w Waszyngtonie.
Był to pierwszy i do tej pory jedyny taki dzień w historii, kiedy płonące paliwo lotnicze zdołało stopić dwa budynki o stalowej konstrukcji – przy czym płonące paliwo lotnicze osiąga maksymalnie temperaturę około 800 stopni Celsjusza, a temperatura topnienia stali wynosi około 1500 stopni Celsjusza.
Jeden z samolotów (Lot 93) został bohatersko odbity porywaczom przez pasażerów i rozbił się w Pensylwanii, a mimo to Budynek 7 WTC, w który prawdopodobnie miał uderzyć i tak samoistnie się zwinął w chmurze dymu, niczym harmonijka.
Nie przetrwało też skrzydło Pentagonu zajmujące się sprawą tajemniczego zniknięcia 2.3 biliona dolarów, o których ówczesny Sekretarz Obrony Narodowej – Donald Rumsfeld, poinformował Amerykanów na specjalnie zwołanej konferencji prasowej 10 września, czyli dzień wcześniej. Samolot po uderzeniu w budynek się zdematerializował. Pechowo też w momencie ataku na Pentagon nastąpiła awaria wszystkich pobliskich kamer monitorujących najbardziej zabezpieczane miejsce na świecie – żaden aparat nie uchwycił więc momentu tego zdarzenia. Zdjęcia satelitarne nadlatującego samolotu również nigdy nie zostały opublikowane.
Na szczęście ogień, który we wszystkich tych tragediach pochłonął samoloty i stalowe budynki, oszczędził papierowe paszporty sprawców. Media więc od razu wiedziały, że wszystkiemu winny jest Osama Bin Laden i wojujący Islam.
Kiedy wszystko to się działo, prezydent Stanów Zjednoczonych – George Bush był z wizytą w szkole podstawowej. Dzieci prezentowały mu umiejętność czytania, wykrzykując według poleceń nauczycielki: „LATAWIEC – UDERZYŁ – STAL – SAMOLOT – MUSI”. Zaraz potem ktoś poinformował prezydenta o tym, że miały miejsce ataki, ale ten nie został ewakuowany, nie przerwał też swojej wizyty w podstawówce.
Oficjalna wersja na temat tego, co wydarzyło się 11 września przeczy więc prawom fizyki i wszelkim zasadom prawdopodobieństwa. Nic się nie klei, nie styka. Ale dziennikarze mediów głównego nurtu, tak prawicowi jak i lewicowi, nie podważają żadnego fragmentu oficjalnej narracji, tylko jak te dzieci w podstawówce powtarzają nam „SAMOLOT – UDERZYŁ – STAL – ISLAM – ZAPŁACIĆ – MUSI”.
Odmienną narrację przedstawiają niektóre z mediów alternatywnych, głównie tych internetowych. Wskazują one palcem na przedstawione powyżej niedorzeczności, o „paliwie lotniczym topiącym stalowe konstrukcje„, o „magicznych” paszportach trwalszych niż budynki, o „zagubionych” 2.3 biliona dolarów, o tym, że wojsko i służby amerykańskie zignorowały dryfujące po cyfrowych tarczach samoloty pasażerskie, dlatego, że akurat tego samego dnia przeprowadzano ćwiczenia na wypadek porwania samolotów pasażerskich w celach przeprowadzenia ataków terrorystycznych i wszyscy myśleli, że nadzwyczajna sytuacja jest elementem ćwiczenia. W odróżnieniu od mediów głównego nurtu, media alternatywne podważają więc główną narrację i na tej podstawie wyciągają wniosek że ataki z 11 września na 100% były robotą wewnętrzną – że Ameryka sama się zaatakowała, po to by społeczeństwo dało władzy zielone światło do wszczęcia wojen na Bliskim Wchodzie, których jedynym celem jest przejęcie tamtejszych złóż ropy.
Tak rysuje się pierwsza fałszywa dychotomia, według której 11 września 2001 roku Amerykę ALBO zaatakował wojujący islam – jak twierdzą media głównego nurtu, ALBO Ameryka sama sfingowała atak, jak podnoszą media alternatywne. Te dwie wersje wydarzeń przedstawia się nam jako jedyne dwie możliwości, tak by niedowierzanie w jedną z wersji na autopilocie pchało nas w uznanie drugiej wersji za prawdziwą. Tak by ci, którzy rozumieją, że Budynek 7 WTC nie mógł ot tak się rozlecieć w drobny mak, doszli do wniosku, że za wszystkim stać musiał podstępny rząd amerykański, a ci, którym nie mieści się w głowie, że rząd gotów byłby zamordować w tak straszliwy sposób własnych obywateli dla byle ropy, trzymali się wersji oficjalnej.
By zrozumieć to, co 11 września się stało, trzeba jednak nabrać dystansu do obu tych baniek informacyjnych i spojrzeć na te ataki szerzej – trzeba dostrzec to, o czym obie te narracje zgodnie milczą.
Szczęściarz Larry
Przed atakami z 11 września budynki kompleksu World Trade Center w Nowym Jorku były dla miasta nie lada ciężarem. Były w złym stanie – wymagały napraw i renowacji wycenianych na około 200 milionów dolarów. Nie tylko przynosiły straty, bo biura które się w nich znajdowały stały puste, ale problematyczne były też materiały, z których zostały zbudowane. Kilkukrotnie rozważano możliwość kontrolowanego zburzenia budynków, jednak do ich budowy użyto ponad 400 ton rakotwórczego azbestu – jedyną możliwą opcją pozbycia się uciążliwych budynków, nie narażając przy tym zdrowia i życia ludzi, była więc czasochłonna i bardzo droga (wyceniana na 15 miliardów dolarów) rozbiórka – piętro po piętrze.
Wtedy z nieba spadł miastu Szczęściarz Larry – amerykański Żyd, Larry Silverstein. 24 lipca 2001 roku, czyli sześć tygodni przed 11 września, podpisał on umowę dzierżawy kompleksu na 99 lat. Zatroszczył się o to, by według zawartego kontraktu jego zobowiązania finansowe wygasały w razie zburzenia budynków przez atak terrorystyczny, jak też by miał on prawo odbudowy budynków w razie ich zburzenia przez atak terrorystyczny. Pierwsze co zrobił Szczęściarz Larry po podpisaniu umowy dzierżawy nierentownej, azbestowej bomby w centrum Manhattanu nie były remonty czy naprawy, ale ubezpieczenie kompleksu na wypadek ataku terrorystycznego w 23 różnych firmach ubezpieczeniowych na sumę 3.5 miliarda dolarów. Następnie podjął on decyzję o zmianie firmy ochroniarskiej strzegącej budynków podpisując umowę z Securacom – w której zarządzie zasiadał wcześniej brat ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych – Marvin Bush.
Szczęściarz Larry zwykł codziennie jadać śniadanie w restauracji na szczycie jednej z wież World Trade Center, 11 września jednak akurat wypadła mu wizyta u dermatologa – tak cudem uniknął tragedii. Jakby tego było mało, wszyscy członkowie rodziny Larry’ego – syn Roger i córka Lisa, pracujący na co dzień w tym samym budynku, akurat tego dnia się spóźnili do pracy i dzięki temu oni również „cudem uszli z życiem”. Oy vey!
Ataki 11 września nie tylko więc odciążyły Larry’ego od konieczności poniesienia nakładów finansowych celem renowacji budynków, uwolniły go od długoterminowych strat nierentownej inwestycji, dały mu możliwość budowy nowych wieżowców w doskonałej lokalizacji, ale też – i przede wszystkim – pozwoliły mu odebrać odszkodowanie od firm ubezpieczeniowych z którymi dopiero co zawarł umowę na wypadek ataku terrorystycznego na wieże World Trade Center. A, że samoloty które uderzyły w wieże były dwa, to Szczęściarz Larry domagał się podwójnej kwoty odszkodowania, argumentując, że miał miejsce nie jeden, a dwa oddzielne ataki terrorystyczne. I sądy tę jego pokrętną argumentację uznały, choć nie przyznały mu pełnej sumy jakiej się domagał (ponad 7 miliardów dolarów), a „jedynie” 4.6 miliarda dolarów. W taki oto sposób wykładając zaledwie 15 milionów dolarów, Szczęściarz Larry w sześć tygodni zrobił z tego 4.6 miliarda! Jak mówią – Żydzi to mają nosa do interesów!
Izraelscy „studenci sztuki”
Na początku 2001 roku DEA, czyli amerykańska Rządowa Agencja ds. Wdrażania Obrotu Lekarstw (Drug Enforcement Agency) zaczęła otrzymywać zgłoszenia z wielu miejsc w Stanach Zjednoczonych na temat podejrzanej działalności młodych ludzi, podających się za studentów sztuki. Rzekomi studenci chodzili jako domokrążcy i oferowali swoje prace malarskie. Podejrzenia wzbudziło to, że w ten sposób odwiedzali ściśle tajne siedziby służb oraz prywatne domy ich pracowników – co oznaczało, że ich wizyty nie były przypadkowe, skądś musieli mieć dostęp do informacji tajnych. Podejrzewano więc, że pod przykrywką „studentów sztuki” przeprowadzali oni operacje o charakterze szpiegowskim. W ciągu pierwszego półrocza zanotowano ponad 130 tego typu incydentów w ponad 40 miastach. Osoby podające się za studentów, zostały przyłapane na robieniu szkiców budynków i zdjęć z ukrycia. W marcu 2001 roku CIA wydało oficjalne ostrzeżenie dla wszystkich pracowników służb federalnych, po tym jak dwóch „studentów” włamało się do jednej z placówek. Z podejrzeniami o szpiegostwo zatrzymano owych „domokrążców” i jak się okazało – wszyscy zatrzymani byli obywatelami Izraela i żaden z nich nie był studentem sztuki, a wiele uczelni, na których twierdzili, że studiowali nawet nie istnieje.
Amerykańskie służby aresztowały wtedy około 200 obywateli Izraela podejrzewanych o prowadzenie działalności szpiegowskiej. Pośród nich, jak możemy się dowiedzieć z oficjalnego raportu na ten temat, byli:
- Itay Simon – były członek armii Izraela, w której wykonywał operacje o charakterze tajnym
- Michael Celmanovic – również były pracownik armii izraelskiej w której był operatorem elektronicznego przechwytywania informacji.
- Hanan Serfaty / Sarfaty – służył w armii Izraela w wieku 18-21 lat, odmówił DEA ujawnienia czym zajmował się od tamtej pory
- Peer Segalovitz – aktywny oficer w jednostce specjalnej armii Izraela, dowodzący 80 żołnierzami na okupowanych przez Izrael Wzgórzach Golan
- Tomer Ben Dor – pracownik izraelskiej firmy Nice Systems Ltd, specjalizującej się w podsłuchach zwykłych i elektronicznych
Większość „izraelskich studentów sztuki” została deportowana jeszcze przed 11 września, ale nie wszyscy. Część z nich, jako grupa artystyczna „Gelatin” przez kilka miesięcy przed 11 września nieodpłatnie zajmowała 91 piętro wieży nr 1 World Trade Center. Pracowali tam nad „projektem artystycznym” – budową tymczasowego drewnianego balkonu – ledwie nawet dostrzegalnego z poziomu ulicy. O ich dziwnej „sztuce” pisały nawet gazety:
W związku z pracami nad tym „projektem artystycznym” grupa „izraelskich studentów sztuki” otrzymała wejściówki uprawniające ich do dostępu do wszystkich budynków kompleksu World Trade Center – nawet do miejsc niedostępnych dla osób pracujących w budynkach. Oto zdjęcia dokumentujące ich prace nad projektem artystycznym na 91 piętrze wieży nr 1 World Trade Center:
Jak widać do „budowy balkonu” konieczne było rozebranie sufitu na całym 91 piętrze budynku. I trzeba było zapełnić całą powierzchnią piętra wielkimi kartonami podpisanymi „BB18”. Co oznacza ten skrót? BB18 to główki bezpiecznikowe produkowane przez firmę Littelfuse, które wykorzystuje się między innymi do kontrolowanego wyburzania budynków.
Niecały miesiąc po ukończeniu wielkiego projektu artystycznego budowy tymczasowego drewnianego balkonu na 91 piętrze wieżowca nr 1 World Trade Center, w budynek na wysokości pięter 93-97 wleciał samolot, po czym łamiąc wszelkie prawa fizyki, pierwszy i jedyny raz w historii ogień stopił stalową konstrukcję wieżowca i ten się zawalił, runął prosto pod siebie, w dół. Zupełnie jak przy kontrolowanym wyburzaniu. Oy vey!
Tańczący Izraelczycy
Nie wszyscy wtedy przecierali oczy ze zdumienia, nie wszyscy wstrzymywali oddech, nie wszyscy płakali. Byli też i tacy, którzy z radością patrzyli na samoloty wbijające się w dwie wieże, na ludzi wyskakujących przez okna biurowca na pewną śmierć, na płomienie kaleczące na zawsze Nowy Jork.
Po drugiej stronie rzeki Hudson grupa pięciu mężczyzn ustawiła swojego białego vana Urban Moving Systems na dachu budynku wiedząc, że z tego punktu ataki na dwie wieże będą najlepiej widoczne. Przynajmniej jeden świadek widział ich na miejscu już o 8 rano – a więc ponad 40 mint przed tym, jak pierwszy samolot uderzył w wieżę World Trade Center.
W momencie ataków mężczyźni robili sobie zdjęcia i przybijali piątki, tańczyli z radości, przytulali się, skakali, drwili z ataków i głośno świętowali największą tragedię Ameryki. Oto ich prywatne zdjęcia w formie ocenzurowanej z niedawno ujawnionego dzięki wnioskowi FOIA raportu FBI na temat zdarzenia (FBI odtajniło na razie 14 z 76 zdjęć):
Ich zachowanie oburzyło starszą panią obserwującą ich przez okno, która postanowiła zgłosić to policji. FBI wydało wtedy komunikat, który powtarzany był również w mediach, z nakazem zatrzymania białego vana Urban Moving Systems.
Po kilku godzinach udało się zatrzymać poszukiwany pojazd. W środku znajdowali się Sivan Kurzberg, Paul Kurzberg, Yaron Schmuel, Oded Ellner, Omer Marmari – wszyscy byli obywatelami Izraela. Po sprawdzeniu ich danych w bazie FBI okazało się, że przynajmniej dwóch z nich należy do Mossadu. Zatrzymani przez policjanta odparli: „Jesteśmy Izraelczykami, nie jesteśmy Waszym problemem. Wasz problem jest naszym problemem, to Palestyńczycy są problemem”. W białym vanie znaleziono mapy Nowego Jorku z zaznaczonymi punktami, gotówkę, ślady materiałów wybuchowych oraz przedmioty wykorzystywane przy przeprowadzaniu wybuchów takie jak specjalne rękawiczki i kombinezon.
Skąd Tańczący Izraelczycy wiedzieli o tym, że ataki będą mieć miejsce i z którego punktu będą najlepiej widoczne jeszcze zanim ataki nastąpiły? Dlaczego, zamiast być w szoku, świętowali?
Wszyscy zatrzymani trafili do aresztu. Po 10 tygodniach zostali oczyszczeni z zarzutów i deportowani do Izraela. W listopadzie 2001 roku, po powrocie do ojczyzny, wystąpili w Izraelskiej telewizji i opowiedzieli o całym zdarzeniu:
„… Wtedy wzięto nas na kolejne przesłuchanie. Tym razem dotyczyło ono naszej rzekomej przynależności do Mossadu. Prawda jest taka, że pochodzimy z kraju, który doświadcza terroru na co dzień. Naszym celem była dokumentacja tego zdarzenia”
Prorok Bibi
Zdolności przewidywania przyszłości młodych Izraelczyków, którzy specjalnie pojechali do Ameryki sfilmować ataki na dwie wieże mogą robić wrażenie – bledną one jednak przy wizji innego żydowskiego proroka, który twierdzi, że już w 1995 roku przewidział taki rozwój wydarzeń. To nie kto inny jak premier Izraela – Benjamin Netanyahu:
„Cóż, rozważałem to pytanie w latach 90′ i powiedziałem wtedy, że Zachód nie rozumie tego, czym jest wojujący islam. Napisałem więc książkę w 1995 roku i napisałem, że jeśli Zachód się nie obudzi co do samobójczej natury wojującego islamu, to następną rzeczą jaką zobaczą, będzie to, że wojujący islam zburzy World Trade Center„.
Michael Chertoff
Jeszcze w dniu ataków 11 września, prezydent Stanów Zjednoczonych – George Bush wygłosił przemówienie:
„Panie i panowie, jest to ciężka chwila dla Ameryki. Dziś doświadczyliśmy tragedii narodowej. Dwa samoloty uderzyły w World Trade Center, był to atak terrorystyczny na nasze państwo. Rozmawiałem z vice-prezydentem, z gubernatorem Nowego Jorku, z dyrektorem FBI i zarządziłem, by wszystkie zasoby rządu federalnego były gotowe w celu pomocy ofiarom i ich rodzinom i by przeprowadzić dogłębne śledztwo, by upolować i znaleźć tych ludzi, którzy dopuścili się tego czynu”.
Można więc zapytać: czy to „dogłębne śledztwo„, które prezydent Bush zapowiadał i obiecywał, objęło swoim zasięgiem podejrzane zachowanie Szczęściarza Larry’ego? Czy śledczy wzięli pod lupę tych wojskowych podających się za „studentów sztuki”, których przyłapano na szpiegowaniu amerykańskich służb? Czy zbadali, co tak naprawdę robiła grupa artystyczna Gelatin w kompleksie World Trade Center? Czy ich podejrzenia wzbudziła grupa Tańczących Izraelczyków powiązanych z Mossadem? Czy wytłumaczono w jaki sposób ogień zdołał stopić stalowe konstrukcje budynków? Dlaczego runął budynek 7?
Otóż nic z tych rzeczy. Pół roku przed atakami 11 września, w marcu 2001 roku, nastąpiła zmiana na stanowisku szefa działu kryminalnego Departamentu Sprawiedliwości. Z nominacji prezydenta George’a Busha stanowisko to objął Michael Chertoff – amerykański Żyd z podwójnym obywatelstwem amerykańskim i izraelskim. To on nadzorował śledztwo w sprawie ataków z 11 września w taki sposób, że wszyscy opisani powyżej Izraelczycy, którym można udowodnić, że mieli wcześniejszą wiedzę o atakach, zostali wypuszczeni na wolność i nie postawiono im żadnych zarzutów. To na skutek jego decyzji stalowa konstrukcja wieżowców World Trade Center i budynku 7 nie została nawet zbadana – podjęto decyzję o natychmiastowym pozbyciu się pozostałości po metalowych szkieletach wieżowców – trafiły na przemiał do New Jersey i na eksport do Indii i Chin. Od początku do końca śledztwa atakom na World Trade Center i Pentagon winni byli Osama bin Laden i muzułmanie.
„To Palestyńczycy są Waszym problemem” – mówili agenci Mossadu, tańczący z radości po atakach na dwie wieże. „SAMOLOT – UDERZYŁ – STAL – ISLAM – ZAPŁACIĆ – MUSI” powtarzały nam zgodnie media.