Astinus napisał
I co jest złego w zbieraniu na łódź podwodną? Kurwa, gdybym uważał to realny cel możliwy dla mnie do zrealizowania, to zbierałbym hajs na lot w kosmos, bo chciałbym ten cały, przytłaczający ogrom zobaczyć na własne oczy. I co, to źle? Jasne, poleciałbym, kilka minut rozpierającego szczęścia, a potem smutny powrót do szarej rzeczywistości i dalej ból istnienia. Tylko czy istnieje cokolwiek, co daje Ci stałe szczęście, co sprawia, że jesteś szczęśliwy cały czas? Jak Ci ukochana dziewczyna zasypia w ramionach po zajebistym seksie to omg, nic mi więcej w życiu nie potrzeba, >najszczęśliwszy człowiek na świecie here tutaj< a rano znowu się o coś pożrecie, znowu się na siebie powkurwiacie i na tydzień szlag wszystko trafił. Tak działa świat, niestety. W życiu piękne są tylko chwile i to jest pierdolona, najsmutniejsza prawda. Ale na szczęście w dużej mierze od nas zależy, ile tych chwil będzie.
Tego, co daje największe szczęście nie da się kupić - owszem. Ale nie da też się tego stworzyć, zrobić, nie wiem, wypracować - dopóki nie pojawią się jakieś podstawy, dlaczego więc w międzyczasie nie pracować na rzeczy, które też uszczęśliwiają - i nieważne, że mniej i na krócej - a które kupić można?
Pomińmy już nawet tę jebaną miłość, spójrzmy np. na przyjaźń - nie znajdziesz przyjaciela na siłę, nie stworzysz go sobie, żadne pieniądze, ani żaden wysiłek tu nie pomogą. To musi przyjść samo. I jak już przyjdzie, to nawet głupie piwo wypite z przyjacielem przy ognisku rozpalonym na zajebanych z magazynu paletach będzie dla nas czymś fajnym. Ale 8 piw będzie fajniejsze, na to potrzeba kasy.
Naprawdę, byłem przeszczęśliwy mogąc po prostu usiąść ze swoją paczką na działce, pośmiać się, powygłupiać, pogadać i to jest wystarczające. Ale szczęśliwszy byłem, kiedy zapakowaliśmy się z tymi ludźmi w busa i pojechaliśmy na Hel uczyć się surfingu na Bałtyku (tak, da się). Tam też najfajniejsze było to wspólne siedzenie przy piwie, ale ognisko na plaży smakuje lepiej niż ognisko na działce. A przy tym więcej kosztuje.
I ja niestety bardzo dobrze wiem, o czym mówię, bo sam jestem teraz w sytuacji, w której zamiast pieniędzy wolałbym zdecydowanie coś innego - bo wszystkich tych ludzi, o których napisałem, praktycznie już nie ma i są dni, że po pracy nie mam nawet do kogo ryja otworzyć i chuj z tym, że kupiłem sobie komputer, jak nie ma z kim pograć i chuj z tym, że mam super auto, jak nie mam z kim pojeździć. Ale zawsze mogę wsiąść sam, włączyć sobie muzykę i pojeździć dla frajdy - to nie to samo, co wypad z przyjaciółmi, ale jest. A nie byłoby tego, gdyby nie - wow - pieniądze, których szczęśliwie mam nieco więcej niż kiedyś, kiedy nie mógłbym sobie na to pozwolić.
Jak jesteś głodny, to i hot dog jest dobry. Ba, potrafi być zajebisty. Najesz się tylko na pół godziny, ale co się nawpierdalałeś bułki z parówką, to Twoje.