Cytuj:
Mandarke napisał
Podałem linka, gdzie pisze wszystko.
Ta... Chyba nawet nie czytałeś, co jest na tej stronie. Cytat z linka:
"Comparison of tax rates around the world is difficult and somewhat subjective. Tax laws in most countries are extremely complex, and tax burden falls differently on different groups in each country and sub-national unit. Some other taxes (for instance property tax, substantial in many countries, such as the USA) are not shown here. The table is not intended to represent the true tax burden to either the corporation or the individual in the listed country."
Cytuj:
Ale mam pomysł: to ty tak twierdzisz, więc może ty podasz swoje zestawienie?
Mniejsze państwo nie oznacza mniejszych podatków, chyba, że jesteś to wstanie jasno i bez żadnych wątpliwości wykazać (w praktyce), koniec.
Nie istnieje jakiś jednolity przelicznik wielkości państwa na skalę obciążeń podatkowych - to chyba oczywiste. Tym bardziej, że - powtarzam po raz drugi - wielkość to tylko jeden element. Natomiast ogólna tendencja jest widoczna. Naprawdę małe państwa nienarodowe (ten fakt jest również ważny) to raje podatkowe, państwa federalne (gdzie regiony ze sobą konkurują) i konfederacje (którym grozi secesja) też wypadają pozytywnie na tle innych państw.
Cytuj:
Nie wiem co z tego, ty zacząłeś wywód na ten temat, ja tylko prostowałem nieprawdziwe informacje.
Nic nie naprostowałeś tylko wyraziłeś swoje zdanie na temat możliwego przebiegu wydarzeń, którego nie neguje, bo odstępstwa od normy też występują. Zauważyłem po prostu, że mimo wszystko secesja jest dla Wenecji korzystna finansowo i popieram prawo do secesji bez względu na motywy tych ludzi.
Cytuj:
Ehh. Ale pisałem o możliwym scenariuszu w przyszłości, po odłączeniu Wenecji, tak jak ty "Gdyby Wenecja stosowała (...)", więc się do tego odniosłem.
Ah, ok. Tak, masz rację. Gdyby rząd Włoch miał zaraz obok siebie nowego konkurenta z takim samym językiem i podobną kulturą, to zapewne byłby bardziej powściągliwy. W rezultacie, na dłuższą metę, secesja Wenecji byłaby też korzysta dla pozostałej części Włoch.
Cytuj:
Nie ma to jak obrócić kota ogonem :D
Przedstawiałeś sprawę tak, że małe państwa są lepsze, bo NIE MOGĄ sobie pozwolić na stosowanie wysokich ceł, i ludzie mają z tego pożytek.
A teraz piszesz, że tam gdzie nie ma wysokich ceł, albo nie ma ich wcale, to państwa to sobie obijają innym podatkiem.
No więc może wcale małe państwa nie są lepsze, skoro zamiast cła mają inne podatki wyrównujące te straty, i cała twoja teoria właśnie legła w gruzach?
Czy Ty w ogóle czytasz, co ja piszę...? Bo mam co do tego coraz większe obawy. Napisałem, że duże państwa (na przykładzie jakiegoś tam wyimaginowanego państwa ogólno-azjatyckiego) nie stosują ceł wewnątrz swoich granic. Gdyby takie państwo istniało, to handel pomiędzy Chinami i Mongolią zapewne odbywałby się bez przeszkód. Ale, jednocześnie, gdyby takie państwo istniało, to mimo braku ceł pomiędzy poszczególnymi krajami wewnątrz tego państwa, ogólny poziom opodatkowania byłby wysoki, bo duże państwa mają mniej bodźców do stosowania luźnej polityki podatkowej. Gdyby natomiast Azja była podzielona na niezliczoną część malutkich państewek, to: 1) ceł też by nie było (ale z innego powodu: po prostu każde takie mini-państwo musiałoby polegać na towarach, których samo nie może wytworzyć); 2) pozostałe podatki również byłyby niskie, bo unikanie nadmiernego opodatkowania byłoby niezwykle proste.
Jaki to ma związek z brutalnym zjednoczeniem Włoch?
Cytuj:
Hehe :) A to dobre :)
Przeczysz oczywistym faktom, rynek zbytu to jeden z najważniejszych czynników przy inwestowaniu
Nigdzie temu nie zaprzeczyłem.
Cytuj:
Przypuśćmy, że chcesz wybudować fabrykę batoników, i produkować na dwa rynki: Polski i Słowacki.
Lepiej wybudować w Polsce, i 80% wyprodukowanego towaru transportować do sąsiednich miast po niskich kosztach, a 20% transportować daleko kilkaset kilometrów na Słowację, czy lepiej wybudować to na Słowacji, 20% towarów transportwać do lokalnych miast/sklepów, a 80% wlec kilkaset kilometrów do Polski?
Nie rozumiem problemu. Budujesz fabrykę w Polsce, powiedzmy, że w Poznaniu. Zasięg towaru determinowany jest w jakimś tam stopniu przez koszta transportu. Powiedzmy, że Twoje towary są sprzedawane w całej Polsce i wschodniej części Niemiec. Nagle okazuje się, że Poznań ogłasza niepodległość. Teraz nie tylko Niemcy leżą "za granicą", ale nawet pozostała część Polski. Czy fakt dokonania secesji przez Poznań wpływa negatywnie na działalność firmy? Nie. Do Warszawy i miast wschodnich Niemiec nadal jest tak samo daleko jak było wcześniej. Granice administracyjne - o ile Poznań, III RP i RFN stosują politykę wolnego handlu - nie mają najmniejszego znaczenia.
"It makes no difference where the frontiers of a country are drawn. Nobody has a special material interest in enlarging the territory of the state in which he lives; nobody suffers loss if a part of this area is separated from the state. It is also immaterial whether all parts of the states territory are in direct geographical connection, or whether they are separated by a piece of land belonging to another state. It is of no economic importance whether the country has a frontage on the ocean or not. In such a world the people of every village or district could decide by plebiscite to which state they wanted to belong." Ludwig von Mises, "Omnipotent government".
Cytuj:
BINGO!
W końcu doszliśmy do porozumienia, zgadzam się z tym i właśnie to próbowałem wytłumaczyć.
Mieszkańcy jednego regionu - jakim są Włochy - zgodzili się na to, by razem decydować o swoich pieniądzach (i nie tylko pieniądzach) - ok.
No właśnie problem tkwi w tym, że nie zgodzili się (już nawet abstrahując od tego, że zjednoczenie Włoch to nie była jakaś tam umowa, a krwawy podbój). Na to zgadza się tylko część mieszkańców tego regionu, a część (mieszkańcy Wenecji) się nie zgadza. Niby dlaczego większość ma prawo zmuszać mniejszość do współdziałania? Ci, którzy się zgadzają niech nadal razem decydują o swoich pieniądzach, a ci, którzy się nie zgadzają nie powinni być do tego zmuszani. Proste i logiczne. Gdyby mieszkańcy Włoch się faktycznie zgadzali - tak jak sugerujesz - to nikt nie żądałby secesji. Też proste i logiczne.
Cytuj:
Więc nie rozumiem czemu nagle o pieniądzach i kraju w ogóle nie mogą zadecydować razem, tylko część społeczeństwa (i to większej) odmawia się tego prawa i robi referenda dla wybranych.
Ale nikt nie odmawia nikomu decydowania o swoich pieniądzach. To Ty żądasz tego, by Kowalski mógł mieć wpływ na to, co z pieniędzmi zrobi Nowak. Jeśli Kowalski odmówi współpracy z Nowakiem, to pieniądze Nowaka w żaden sposób nie są 'poszkodowane'. Jeśli Wenecja dokona secesji z Włoch, to pieniądze pozostałych mieszkańców Włoch nie przefruną nagle do kont bankowych mieszkańców Wenecji.
Cytuj:
To napisz to w wątku dt. królów średniowiecznych, bo z tym tematem nie ma to zupełnie nic wspólnego.
Ma, bo pokazuje, że kraść łatwiej jest w krajach demokratycznych niż w tradycyjnych monarchiach.
Cytuj:
I jeszcze raz to samo: w innych systemach kradzież jest z góry już założona i przesądzona.
Tak. Każde państwo opiera swoje działanie na kradzieży. Ale w państwach demokratycznych kradzież jest łatwiejsza. Głosowanie to mała przeszkoda w porównaniu z barierami, którym musieli stawić czoła monarchowie.
Cytuj:
Ale mowa nie jest o tym czy rekompensuje czy nie, tylko które obciążenia były większe - obecne, czy średniowieczne.
No więc właśnie udowadniam Ci, że w średniowieczu były większe.
"Chłop pańszczyźniany pracował więc dla pana feudalnego na początku XVI wieku 52 dni w roku, a później 104 dni. I to był feudalny wyzysk. My na początku XXI wieku pracujemy dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej 164 dni." - R. Gwiazdowski.
Zaorane.
I nie pisz mi, że my mamy dostęp do edukacji, służby zdrowia itd, bo - jak sam właśnie napisałeś - dyskusja sprowadza się tylko do tego, kto płaci więcej. A płacimy więcej MY. I nawet jeśli weźmiemy pod uwagę to, co dostajemy w zamian, to cały ten deal opłacalny nie jest. Gdyby był, płacenie podatków nie byłoby przymusowe, ludzie płaciliby je dobrowolnie, tym samym pokazując, że usługi, które w zamian świadczy państwo są warte swej ceny. A ponieważ są zmuszani na nie łożyć, to logiczne, że wcale nie uważają ich za warte tej ceny, którą płacą.
Zaorane x2.
Cytuj:
A liczby wziąłem z głowy [...]
Heh, nie ma czego komentować...
Cytuj:
A może uświadomić temu drugiemu, że lepiej uznać zwierzchnictwo Włoch niż się z nimi męczyć i narażać życie własne i swoich ludzi, i do tego ponosić koszty?
Miliony osób ginęło w obronie 1000 krotnie mniejszych kawałków ziemi, nikt nie odda pół kraju, bo kilka trupów.
Miliony osób ginęło po to, by nie zostać przymusowo wcielonym do innego państwa. W wypadku secesji nikt nie chce nikogo na siłę ciągnąc do innego państwa. Sytuacja jest diametralnie różna. Już nie wspominając o tym, że rząd UK jest właśnie gotowy do tego, by oddać to przysłowiowe "pół kraju" i to bez żadnego rozlewu krwi. Bardzo dobra postawa. Organizują referendum w Szkocji. Referendum, w którym Anglicy i Walijczycy nie będą mieli nic do powiedzenia, mimo że póki co wszyscy żyją w tym samym kraju.
Cytuj:
A polityczni decydenci to są cywile.
Cywile to osoby nieuzbrojone, nie będące w służbie - czyli także politycy.
Więc ponawiam pytanie.
Okej, kwestia definicji. Działalność militarną można usprawiedliwić o ile celem ataku są wyłącznie polityczni decydenci i osoby uzbrojone.
Cytuj:
To żyjesz w błędnym przekonaniu, bo przestępstwo jest czynem bezprawnym, zabronionym.
Ok. Czyli jeśli państwo ustanowi prawo zgodnie z którym mordowanie blondynów jest ok, to mordowanie blondynów nie będzie działalność przestępcza? No raczej będzie.
Cytuj:
Ale w takim razie dziwię się, czemu byłoby to niemoralne, jeśli pospolita organizacja przestępcza państwo zabiłaby kogoś, ale jak już pospolita organizacja przestępcza nie będąca państwem zabiłaby kogoś, to już nie byłoby to niemoralne.
Bo zabicie agresora w samoobronie może zostać usprawiedliwione na gruncie etyki. Natomiast każde państwo jest z samej definicji agresorem. Jego funkcjonariusze również. Oczywiście dochodzi tutaj jeszcze kwestia współmierności. Zabicie pani Hani, nauczycielki z podstawówki, usprawiedliwione oczywiście być nie może, ale jeśli grupa obywateli chce uwolnić się od państwa, które gotowe jest użyć siły, by zmusić ich do uczestnictwa w jego strukturach to sytuacja jest diametralnie inna.
Cytuj:
Własność dzieli się na publiczną i prywatną. Co do własności prywatnej tu nie ma żadnej dyskusji, ale co do publicznej to już mylisz się na całej szerokości.
No cóż, Haan już zaorał ten wywód. Ja od siebie, jako uzupełnienie, polecę tylko lekturę podrozdziału "Resource-Using Activities: Government Ownership versus Private Ownership" z książki "Power and market" autorstwa M. Rothbarda. Jest tutaj do poczytania: http://library.mises.org/books/Murra...%20Economy.pdf (fragment 5. rozdziału).
EDIT: Przepraszam, wskazałem zły podrozdział. Miałem na myśli "The Myth of Public Property", również fragment 5. rozdziału z linku powyżej. Ale ten pierwszy podrozdział też warto przeczytać, żeby zobaczyć jakie są różnice w funkcjonowaniu prywatnej własności i państwowej "własności".
Cytuj:
A na koniec moja ulubiona rzecz, czyli absurd i przeczenie samemu sobie.
Podążając twoją logiką.
Skoro łąka, ulice i inne publiczne tereny nie są własnością ani moją, ani Ślązaków, tylko właścicielem jest państwo, to jakim prawem Ślązacy/Wenecyjczycy urządzają sobie jakieś głosowania nt do kogo teraz będą należeć te tereny? Bo jasnym jest, że już nie do państwa polskiego/włoskiego, tylko... no właśnie, do kogo? Państwa śląskiego/weneckiego. Czemu prywatne osoby głosują nt prywatnej własności innego podmiotu?
Niby twoje zdanie nt głosowania kradzieży znam, a jednak i tak wkrada się tutaj absurd i przeczenie samemu sobie z twojej strony.
0/10.
Z tego prostego powodu, że - tak jak napisałem poprzednio - państwo jest bezprawnym właścicielem tych zasobów. Wszystko, co ma państwo, zostało pozyskane przez nie siłą, a nie na drodze dobrowolnego przekazania tytułów własności od pierwotnego właściciela. Oczywiście w wielu przypadkach wskazanie takiego właściciela (albo jego potomka) jest niemożliwe i, co za tym idzie, również reprywatyzacja jest niemożliwa. Zawsze można jednak sprywatyzować, na przykład w dość 'syndykalistyczny' sposób: tak, by tytuły własności do konkretnej ulicy zostały przekazane mieszkańcom tej ulicy. Secesja Wenecji z Włoch tego oczywiście nie czyni, ale jest krokiem w dobrą stronę.
Cytuj:
PS.
Jest na tyle mocnym argumentem, że zbija wszystkie twoje do zera.
LOL. Jeśli ja sprzedam swój dom, to jeszcze nie znaczy, że mam jakiekolwiek prawa do Twojego domu. Nawet jeśli dałbym Ci pieniądze, które za swój dom otrzymałem.
Cytuj:
Firma to ludzie, własność firmy to własność tak naprawdę tych ludzi. Państwo to też ludzie, a własność państwa to własność też tych ludzi.
Tak, to własność członków rządu. Nie Twoja. Chyba że jesteś w rządzie? To by wyjaśniało dlaczego z takim entuzjazmem bronisz państwa. :D
Cytuj:
Mogą sprzedać udział we własności, ale samą własność nie.
Udział jest tytułem własności do pewnej części firmy.
Cytuj:
Akcje są tylko odzwierciedleniem udziału we własności, i jako akcje same w sobie nie są nic warte, warte jest to co się za nimi kryje - czyli rzeczywisty kapitał, nieruchomości, ruchomości, marka firmy itd. Tym nie możemy swobodnie rozporządzać.
Jak najbardziej możesz. Możesz rozporządzać tym dowolnie w ramach ilościowego udziału, jaki posiadasz. Jeśli posiadasz tylko 1%, to Twoje możliwości rozporządzania tym są wprost proporcjonalne. Państwo, nawet demokratyczne, działa na zupełnie innej zasadzie. Nie ma analogii pomiędzy wyborcami a udziałowcami, i CEO a rządem. Bez względu na to, ile ludzie płacą podatku (a więc ile "inwestują") ich głosy są tak samo ważne, a nie proporcjonalne do wkładu. Nie mogą wycofać się z inwestycji. Nie mogą sprzedać swojego udziału. Różnica jest zasadnicza. A więc albo jedno jest własnością, albo drugie. Jeśli jestem współwłaścicielem Śląskich ulic, to chętnie sprzedam udziały Ślązakom - oni na pewno chętnie poszliby na taki deal. I mimo naszej obopólnej gotowości pójścia na taki układ, nie możemy tego zrobić. To znaczy, że nie jestem współwłaścicielem. Gdyby państwo działało jak spółka, żadnego problemu by tutaj nie było. A jednak nie działa, więc analogii nie ma, więc zaorane. :)