SilveerPall napisał
Pewnego słonecznego ranka obudziłem się w swojej chatce, która znajdowała się na obrzeżach Carlin. Zajrzałem do spiżarki, aby wziąć sobie coś do jedzenia. Po chwili zorientowałem się, że wykorzystałem już swoje zapasy. Trzeba by było iść i ubić parę owiec i (powtarza się i. lepiej brzmi oraz) wilków-pomyślałem. Szybko chwyciłem za swój łuk, który stał (łuk nie stoi, nie ma nóg) w kącie chatki a ze skrzynki zabrałem parę strzał. (Ja bym to zmienił na: Szybko chwyciłem swój łuk, który był oparty o bok szafki stojącej w kącie. Wziąłem też sporo strzał ze skrzynki).Od razu wybrałem się na polowanie. W krótkim czasie mój plecak był już pełny (pełen?) mięsa, więc poszedłem odnieść wszystko do domku. Kiedy dotarłem na miejsce opróżniłem swój plecak z mięsa. (powtórzenie plecak i mięsa. Napisz odłożyłem towar itp.) – Zostawiłem tylko parę sztuk –(kasuj myślnik) i wybrałem się do miasta amazonek, a mianowicie Carlin. (zwanego Carlin brzmi lepiej)
Gdy dotarłem do depozytu zobaczyłem, że ktoś mi wysłał list. Wyciągnąłem nożyk i szybkim ruchem przeciąłem kopertę aby wyciągnąć z niego kartę z wiadomością. (mój ulubiony fragment xd) Zorientowałem się, że wiadomość ta była od mojego przyjaciela Tadeu, którego już długi czas nie widziałem na liście aktywnych graczy (AAAA!!! To nie ma prawa być w RPG! O_o). Treść listu była następująca:
-Przyjacielu! Proszę Cię o pomoc. Zostałem porwany przez gildię druidów, której siedziba znajduje się w podziemiach portowego miasta Liberty Bay. Jeśli mi szybko nie przyjdziesz z pomocą, umrę. Mam nadzieję że pomożesz.
Nie mogę go tak zostawić-pomyślałem. W wielkich nerwach zebrałem grupę śmiałków, którzy wyruszą ze mną w podróż aby odbić przyjaciela. Do późna w nocy wszyscy przygotowywali się do walki z tymi nędznikami. Postanowiliśmy, że wyruszymy wczesnym rankiem zanim słońce zdąży jeszcze wzejść. Kiedy wybiła godzina 4 rano, wszyscy spotkaliśmy się w umówionym miejscu. Na zbiórkę stawili się wszyscy, a (kasuj a) m.in. :
4 rycerzy, 7 łuczników, 8 magów oraz 6 druidów. (pisz liczby słownie) Wyruszyliśmy więc, aby zaskoczyć wroga wczesnym rankiem. Podróż trwała jakieś 3 godziny. Po dotarciu na Liberty Bay zeszliśmy w podziemia. Przemierzając kręte korytarze zabijaliśmy różne bestie które tam urzędowały. Po godzinie drogi naszym oczom ukazał się wielki zamek-siedziba druidów. Ukradkiem wtargnęliśmy do środka przy czym zabiliśmy dwóch strażników pilnujących wejścia. Idąc długim korytarzem usłyszeliśmy jęki i sapanie w pokoju znajdującym się na końcu długiego holu. Kiedy otworzyliśmy drzwi ujrzeliśmy naszego przyjaciela, który siedział przywiązany na krzesełku. Był cały we krwi. To był straszny widok. Szybko rozwiązaliśmy go, a jeden z rycerzy wziął go na swoje plecy, aby zanieść go na statek. Jednak coś nam nie pasowało. Odbicie naszego przyjaciela poszło nam zbyt łatwo. I wtedy przy wyjściu z zamczyska pojawiło się dziesięciu potężnych druidów. Zaatakowali nas. Rycerze poszli pierwsi blokować ich, aby nie dotarli do nas. Za rycerzami wybiegli mężni łucznicy, którzy rzucali swoimi królewskimi włóczniami (widzę, że poprawiłeś, wcześniej było strzelali ;P). Na tyłach stali magowie i druidzi (znowu powtórzenie druidzi) ostrzeliwując nieprzyjaciela z różnego rodzaju run. Po godzinnej walce nieprzyjaciel (zastąp powtórzenie synonimem np. wróg) poległ. Po czym wszyscy udaliśmy się na statek, aby wypłynąć do domu.
Tak zakończyła się historia mężnych wojowników, którzy za wszelką cenę chcieli odbić swojego przyjaciela.
KONIEC
Jest to moja pierwsza przygoda, więc proszę o surową krytykę.
Historia nie wydarzyła się naprawdę-została zmyślona.
