Jak to stałem się ofiarą pecha
Był wieczór. Słońce zaszło już dawno temu. Ja, pełen magicznej energii tworzyłem zaczarowane skamieliny, które miały właściwości uzdrawiające. Gdy skończyłem już szósty plecak tych niezwykłych run,zostawiając je w schowku z myślą, że nie będą mi potrzebne postanowiłem pójść na wrogo nastawione krasnoludy zamieszkujące tutejsze kopalnie. Byłem już na miejscu. Jeden wojownik polował na nie i był tu wcześniej niż ja. Jednak jemu to nie przeszkadzało i pozwolił mi zabijać te okrutne krasnale. Po jakimś czasie poznałem nowego uprzejmego człowieka. On także tutaj polował. Zaproponował żeby przyprowadzić tej osobie, która była tu wcześniej Dwarfa Guarda. Był to bardzo mocny krasnolud. Bił potężnie z toporu i zadawał nie lada udeżenia. Ja jak najszybciej uciekłem dzięki mojej linie na wyższy poziom. Nagle przyszło do kopalni więcej osób i zaczęło bić przyprowadzonego przeze mnie krasnoluda. Pomyślałem, że zejdę i też zacznę bić złego Dwarfa. Lecz gdy mnie zauważył natychmiast rzucił się na mnie zadając mi mocne obrażenia swoim toporem. Po chwili spotkała mnie smutna śmierć. Straciłem swe płytowe spodnie. Pomyślałem, że wróce tam jutro i zemszcze się na krasnoludach. Jak postanowiłem tak wykonałem. Zabrałęm byle jakie spodnie, kupiłem w sklepie line i wyruszyłem w drogę. Wreszcie dotarłem. Na początku było spokojnie lecz jeden z łuczników tam siedzących zamkną mnie w pomieszczeniu łączącym dwie kopalnie. Po drugiej stronie był znany nam Dwarf Guard i kilka jego pomocników Dwarfów Soldierów. Próbowałem się wydostać ale on nie dawał za wygraną i ciągle zamykał mi drzwi przed nosem. Nie miałem wyjścia. Wypuściłem Dwarf Guarda i Soldiery z nadzieją, że udami się je zabić lecz nie udało się. Wszystko przepadło. Zauważyłem, że straciłem swą tarczę. Załozyłem nową i skończyłęm z magią i zabijaniem potworów na tej oto postaci raz na zawsze.
Mam nadzieję, że wam się podobało. Myślę, że to moje nie ostatnie opowiadanie jakie tu zamieszczę i, że to opowiadanie wypadło dobrze.