Szantymen napisał
Rzeczywiście: zaniedbałem opisy. Dzięki za komentarz, uwzględnię to w (ewentualnym) kolejnym opowiadaniu.
Część ostatnia:
Anemonen pieścił językiem sutki Saturii. – Jeśli Wielki Mistrz się dowie… – zajęczała kobieta.
– Nie dowie się – zapewnił ją rycerz, zrzucając niewygodny pancerz. – Ekspedycja pewnie jeszcze nawet nie wyruszyła – dodał, muskając dłonią jej włosy.
– Internistka będzie robić kontrolę wszystkim zakonnicom – opierała się dalej paladynka. – Domyśli się, jeśli nie będę już dziewicą.
– A jesteś? – Anemonen powstrzymywał się od śmiechu, niedowierzając. Kobieta milczała. Ręka zakonnika znalazła się teraz między jej nogami.
– Niech ci będzie – wyszeptała w końcu, łapiąc go za dłoń – ale tutaj – wsunęła jego rękę między swoje pośladki. Zakonnik uśmiechnął się i wyciągnął z tobołka maść na stłuczenia. Słyszał już od kilku kleryków, że dawała niezły poślizg.
***
Darian był ujeżdżany przez jedną z kobiet-zombie, podczas gdy druga całowała go, a trzecia pieściła jego sutki. Można by było zaryzykować stwierdzenie, że wojownik był gwałcony przez obrzydliwe potwory, gdyby nie fakt, że mężczyzna wcale nie oponował. Z resztą, określenie „obrzydliwe potwory” też mogłoby zostać uznane za nadużycie. Proces gnicia ciał kobiet został, w jakiś magiczny sposób, zatrzymany. Ich skóra miała blado-siny odcień, a oczy patrzyły bez wyrazu w pustą przestrzeń. Poza tymi dwoma szczegółami, niewiele różniły się od żywych kobiet. Zwłaszcza przy tak marnym oświetleniu.
Pośladki dziewczyny uderzały rytmicznie o biodra Dariana. Jej obwisłe piersi podskakiwały pod samą szyję, by zaraz opaść niewiele ponad pępek. Wojownik nie mógł się jej zbyt dobrze przyjrzeć – widok zasłaniała mu głowa kobiety, która go całowała. W ocenie mężczyzny miała ładne rysy twarzy. Zaczął zastanawiać się ile mogła mieć lat gdy umarła. Piętnaście?
Nagle poczuł, że jego członek nie wytrzyma już dłużej naporu okalającej go cipki. Ciepła sperma rozgrzała nieco chłodną pochwę potwora. – Płyn… życia… – zajęczały ożywieńce, rzucając się łapczywie, żeby zlizać nasienie.
***
Wampirzyca siedziała na twarzy Korneliusa, poruszając biodrami, to w przód, to w tył. Czarodziej pieścił językiem wargi sromowe i łechtaczkę kobiety, próbując złapać oddech i dławiąc się śluzem, spływającym mu do gardła. Wampirzyca uniosła biodra, po czym splunęła magowi w twarz. Lewą ręką złapała go za włosy, prawą zaś położyła na twarzy chłopaka, wsadzając kciuk do jego ust. Zaczął go ssać. – Dobrze, kochanie – pochwaliła go potworzyca. – Bardzo dobrze! Chyba już zrozumiałeś kto tu dyktuje zasady gry – kobieta odwróciła się teraz i znów usiadła na twarzy Korneliusa – tym razem zmuszając go do lizania jej odbytu. Spodnie zdawały się coraz bardziej cisnąć czarodzieja w kroczu.
***
– Ta maść rzeczywiście jest magiczna – Anemonen śmiał się do siebie w myślach, zanurzając twarz w ogromnych piersiach zakonnicy – dokładnie tak jak mówił zielarz: Rozgrzewa i rozluźnia obolałe mięśnie!
Paladyn poruszał gwałtownie biodrami, próbując wejść w Saturię jak najgłębiej, nie zważając na twardą, kamienną posadzkę, która ocierała jego plecy. Wojowniczka pojękiwała cicho, jedną ręką podpierając się o ścianę, a drugą masując swoją łechtaczkę. Nagle z jej ust rozległ się okrzyk uniesienia. Żółta ciecz trysnęła na brzuch Anemonena. W powietrzu zaczął się unosić gorzki zapach moczu.
***
Nieumarłe kobiety zamieniły się teraz miejscami. Dariana gwałciła teraz dziewczyna, która przed chwilą go całowała. – Ciekawe czy one będą miały kiedyś dość – zastanawiał się wojownik. – To zaczyna boleć… – dziewczyna-zombie nacierała brutalnie swoją ciasną cipką na prącie mężczyzny. – Nie dam rady – wyszeptał. – Zaraz znowu eksploduję…
***
Kornelius siedział na kamiennym łożu, z szeroko rozwartymi nogami. Jego ręce były wykręcone na plecy i związane. Członek maga był tak napuchnięty, że aż pulsował, od przepływającej przez niego krwi. – Nie słyszałam! – krzyczała stojąca nad nim wampirzyca. Jej twarde sutki sterczały na sztorc. W przeciwieństwie do reszty skóry, były różowe, podobnie jak jej cipka. – Powtórz jeszcze raz – powiedziała władczym tonem.
– Proszę, zrób mi dobrze, pani Dharmi! – jęknął roztrzęsiony czarodziej. Widać było, że jego psychika nie zniesie już dłużej tego napięcia.
– Błagaj! – powiedziała, następując stopą na penisa swej ofiary.
– Błagam! Bładam, pani Dharmi! – mag padł na kolana – pozwól mi dojść!
– Zastanowię się nad tym – odpowiedziała potworzyca, chichocząc. – Liż moje stopy!
***
Wampirzyca posadziła czarodzieja z powrotem na łóżku, klękając przed nim. – Dawno tego nie próbowałam. Cały czas tylko krew i krew – Dharmi obnażyła kły, przykładając język do członka Korneliusa. Preejakulat ściekał wprost do jej otwartych ust. Kobieta zaczęła delikatnie poruszać językiem, pieszcząc wędzidełko.
– Ja… nie wytrzymam… – wydukał mag. Miał łzy w oczach.
– Och? Przecież wiesz, że nie możesz się spuścić, dopóki twoja pani ci nie pozwoli – powiedziała wampirzyca, całując żołądź. – Chyba, że chcesz, żebym cię ukarała? – puściła oczko chłopakowi. Ten zamknął oczu, próbując myśleć o czymś innym. Nie potrafił. Dharmi piekielnie go podniecała, tak samo jak fakt bycia zdominowanym przez kobietę. Pomimo włożenia maksymalnego wysiłku w opóźnienie wytrysku, z penisa czarodzieja zaczęła wypływać gęsta, biała ciecz. Dharmi spijała wszystko, głośno siorbiąc.
– Tak szybko? – spytała, mlaskając spermą. – Nie wytrzymałeś nawet minuty. Nawet nie zdążyłam użyć rąk… Nie wstyd ci? – spojrzała na Korneliusa z wyrzutem.
– P… przepraszam – zająkał się chłopak.
– Przepraszać to jeszcze będziesz, zobaczysz – wampirzyca wstała, oblizując usta.
***
– Na Torna, jest tu ktoś? – wołanie rozległo się po korytarzach krypty.
– Tutaj! – krzyknęła Saturia. – Otwórz zapadnię, jesteśmy pod podłogą!
Anemonen żałował, że ekspedycja zjawiła się tak szybko.
***
Darian odzyskał przytomność. Obok niego leżały rozczłonkowane i poszatkowane zwłoki trzech kobiet-zombie. Przypomniał sobie. Gwałciły go przed dobrych kilka godzin, nim zemdlał z bólu i wycieńczenia.
– Żyjesz? – odezwał się paladyn, który stał nad oszołomionym wojownikiem. Za jego plecami było kolejnych dwóch zakonników.
***
Kornelius leżał plecami na ziemi. Nogi miał przykute do ściany, w taki sposób, że biodra miał nad swoją twarzą. – Wypluj chociaż kropelkę, to rozpruję ci gardło – Dharmi uśmiechnęła się do maga, wkładając palec do jego odbytu. Jej druga ręka była zajęta członkiem czarodzieja, którego brutalnie doiła. Rzeczywiście musiała mieć dość siły, żeby rozszarpać gardło mężczyzny dłońmi, choćby w grubych rękawicach. Wampirzyca stymulowała prostatę chłopaka palcem, a cieknący z jego penisa preejakulat kapał wprost do jego własnych ust. – Chyba zaraz znowu wystrzelisz, co? – kobieta przyspieszyła ruchy ręki. – Czyżby wizja zjedzenia własnej spermy tak cię podniecała? – Dharmi znów splunęła mu w twarz. W tym momencie, czarodziej spuścił się do swoich ust, jęcząc. – Widzisz? Grzeczny chłopiec – pochwaliła go potworzyca, po czym pocałowała go, nim zdążył przełknąć nasienie.
Nagle na korytarzu rozległy się okrzyki. Zaniepokojona wampirzyca zerwała się na równe nogi. – Zaraz wracam, kochasiu – uśmiechnęła się do chłopaka i wyszła z komnaty.
***
Osłupiała Saturia stała nad Korneliusem, nie wiedząc co powiedzieć. Czarodziej leżał nago, spętany w dziwnej pozycji. Z kącika jego ust spływała sperma. Do pomieszczenia weszło kolejnych dwóch paladynów.
– Po prostu mnie uwolnijcie, dobra? – wymamrotał zakłopotany mag. – Widzieliście może wampirzycę? – spytał po chwili, a w jego oczach widać było trwogę.
– Uciekła – odparł ciemnowłosy rycerz, zabierając się za rozkuwanie łańcuchów, które pętały kończyny chłopaka.
To koniec tego opowiadania. Dziękuję za przeczytanie :).