[Opowiadanie] Rzeźnicy pośród mgły
Witam. Krótkie opowiadanie odemnie "Rzeźnicy pośród mgły". Trochę mi wstyd, że takie krótkie ale miałem pomysł i coś napisałem :P
Rzeźnicy pośród mgły
Gdy już zbłiżyli się do brzegu, przycumowali ponton do drewnianej beli. Grupa Szlak i Sygnał wyszła na plażę. Panowała tam mgła która unosiła się do kolan. Była biała jak mleko, leniwie poruszała się i formowała długie ramiona które owijały nogi młodzieńców. Prócz mgły było tu coś jeszcze. Kał i zgnilizna. Wszyscy to czuli, a gdy któryś myślał, że nadepnął na szyszkę, poczuł silny odór.
- Ktoś się chyba zesrał – powiedział łysawy chłopak – może była tu inna drużyna. Pewnie nasrali pod siebie kiedy wbili we mgłę
- Albo mieli ganka z dżungli – dodał Bartek zwany Jebniętym Bartłomiejem (nawiązanie do LoL'a)
Szli gęsiego, jeden za drugim, starali się iść w równych odstępach ale co chwilę ktoś się potykał o kamienie, korzenie i inne rzeczy które utopiły się we mgle. Ponadto nie byli na tyle zdyscyplinowaną i przeszkoloną grupą, która mogłaby utrzymać równy szyk. Po długim i rychłym marszu zanurzyli się w las. Sosny i jodły zasłoniły księżyc, było ciemniej niż na plaży. Zaledwie parę osób miało włączone latarki, ale te tylko raziły po oczach albo rzucały światło na milczące pnie drzew.
- Przed chwilą mgłę miałem poniżej kutasa, teraz nawet nie mogę zobaczyć twoich cycków Zosiu – śmiał się Jebnięty Bartłomiej
- Tu chyba jakieś zwierzęta zdechły – wyszeptał Wiktor, wyciągając telefon z kieszeni plecaka – Ta mgła chyba rośnie, dzwonię do organizatora i puszczam racę
Ruda Zosia uwielbiała kiedy jej rdzawe włosy bezwładnie zwisały, sięgając kosmykami pośladków. Dziewczyna nie zwróciła najmniejszej uwagi na żart Bartka. Szczerze to mało kto wtedy się zaśmiał, chociaż wszyscy spojrzeli w jej stroną, chcąc zobaczyć grymas na jej bladej, piegowatej twarzy ale Zosia stała zwrócona do nich plecami.
- Chyba za mocno ją pocisnąłeś tymi cyckami
Kiedy raca ratunkowa wzniosła się w górę, na las padło czerwone jak krew światło. Zobaczyli wszystko w czerwieni: drzewa i korony, nawet mgła która była biała jak mleko, zamieniła się w wino. Wszyscy mieli ten sam kolor włosów co ruda Zosia.
- Zosiu, co tam znalazłaś? – zapytał grzecznie Jebnięty Bartłomiej, chcąc aby ton jego pytania niósł w sobie przeprosiny
Bartek nie lubił kiedy ktoś go olewał, a zwłaszcza jakaś dziewczyna. Nim podszedł do niej, potknął się o coś parę razy i wtedy odór szczypnął go jak mróz w oczy. Złapał jej ramiona i obrócił Zosię w jego stronę.
- Zosia co tam znala...
Zobaczył jej białe, krzywe zęby i zielone oczy. Jej otwarte usta próbowały coś wyszeptać ale Zosia już krzusiła się wymiocinami, po chwili złapała głęboki oddech i padła w ramiona Bartka, wypuszczając z ręki świeży kikut znaleziony we mgle.
- Wiktor! - krzyczał Bartek – Wiktor! Wystrzel wszystkie race... wystrzel!
Utopili się we mgle. Zaczęli biegać i wpadać na siebie, piszcząc przytym jak plaga szczurów, piejąc jak kury w kolejce do rzeźnika. Mgła zalała cały las. Członkowie grupy Szlak i Sygnał potykali się, upadając na korzenia drzew albo na błoto ale ci co mieli mniej szczęścia, padali na flaki i kikuty zmarłych ludzi.
Paniczny krzyk zagłuszył ryk silnika. Nie, to nie był silnik. Obcy ludzie włączali piły spalinowe, jedna po drugiej.
- Ktoś przyszedł na wycinkę drzew.... nie, raczej nie, nikt w nocy tego nie robił, chyba że jakiś rzeźnik. Już i tak jest po nas – ta myśl wirowała w głowie Bartka – A co mi tam, przepraszam Zosiu
Jebnięty Bartłomiej zdążył ująć w dłoń pierś Zosi i włożyć palce w jej nieco wilgotną cipkę.
- To chyba dobra śmierć...
Poczuł przyjemne, pieszczące mrowienie z tyłu na szyi. Wydawało mu się przez chwilę, że to ruda Zosia muska jego skórę opuszkami palców ale potem, jej paznokcie boleśnie piłowały szyję. Wiedział, że to nie był jej dotyk. To były zęby, ostre kły na tarczy piły spalinowej. Zosia zawsze uwielbiała spacery, księgarnie, pizze na grubym cieście i słodkie napoje.
- Szkoda, że nam nie wyszło kiedyś... - wyszeptał do jej ucha
- Bardzo przepraszam ciebie Bartek. To było dawno temu. Naprawdę chciałam wtedy dla nas najlepiej.
Nim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, ryk piły spalinowej zagłuszył jej słowa. Jebnięty Bartłomiej poczuł się jak wróbelek frunący w dół
- O jejku...
Wtedy jego głowa oddzieliła się od reszty ciała. Poczuł śluz z jelit. Ostatnim jego spojrzeniem, były krwawe wnętrzności które wypadały z jego trupa.
edit: miało być o survivalu w lesie ale wyszło jak wyszło