nagiler napisał
-Bardiron! - krzyczała wbijając paznokcie w jego sine już plecy.
Dobrze wiedziała jaka w niej drzemie siła, ale i on nie cierpiał zbytecznie z tego powodu. Wszakże lubił zabawiać się z panienkami z Mavilli. Zwykł zawsze mówić, że są skoczniejsze i tańsze, co bardzo odpowiadało staremu bibliotekarzowi.
-Ahhhhh! - hałasy dobiegające z izby nie ustępowały.
Podobało się to także Tyrii, który czekał na Bardirona, popijając wino przy stoliku piętro niżej. Podniecała go bowiem świadomość przyjemności jakiej doznaje przyjaciel. Nie był o to wcale zazdrosny. Sam wiele rzeczy wyczyniał gdy był młodszy, a teraz nie pozwalało mu już na to zdrowie. Zza ściany dobiegały głośne łomoty, jakby łózko, a właściwie kilka worków pełnych siana położonych na niskim stoliku, miało się zaraz rozlecieć.
-Dobrze się spisałaś - odsapnął stary Bardiron -Ale nie mam zwyczaju opuszczania dziewki bez porządnego klapsa. Odwróc(L) się, no już. - po spełnieniu jego zachcianki zapiął koszulę i zszedł powoli na dół.
Zobaczył Tyrię podpierającego się o stary drewniany stół, który ledwo zipał, jak większość rzeczy, które się tam znajdowały.
Wnętrze baru jak i całego burdelu nie wyglądało najgorzej. Prównując(L) je oczywiście do spelun w Kaar i Tharu. Za stołem, przy którym siedział Tyria stała mała półka, na której leżały winogrona. Obok niej znajdowały się schody prowadzące do sypialnii(ort). Były tylko cztery, bo i klinetów(L) w Mavilli nie było dużo. W ogóle Mavilia różniła się od tych wszystkich miast w okolicy. Dziwki tu były ładne, karczmy też niczego sobie, a jednak ludzie omijali to miasto z jakiegoś, nieznanego powodu. Na przeciwko Tyrii stała barmanka. Nie była najpiękniejszą kobietą miasta, to jest pewne, ale po kilku butelkach wina i taką byś nie pogardził. O ile zwróciłbyś uwagę na jej twarz, od której skutecznie wzrok odsuwały jej duże piersi.
-Jak dla mnie za duże - mówił Bardiron. Jest w tym trochę prawdy, bo ledwo mieściły się one w obcisłym gorsecie dziewczyny.
-Lepsze takie jak wcale, nie? - zapytał nie oczekując na odpowiedź Tyria.
I nie usłyszał jej z resztą. Bibliotekarz skrzywił usta i usiadł obok przyjaciela. Jak zawsze zamówił karkówkę z kaszą i kufel zimnego piwa. Robił to pamiętając o matce, której karkówki mogła pozazdrościć jej każda gospodyni. Łudził się, że jeszcze kiedyś dane mu będzie zasmakować równie dobrze przyprawionego mięsa, lecz za każdym razem się zawodził.
-Bardiron - spytał Tyria -Zostajemy na noc tutaj? Wiesz, nie mam ochoty tłuc się w tych okolicach po zmroku. Pamiętasz jak zginął tutaj młody Raalu? -westchnął -Ciężka sprawa, do dziś nie wiadomo kto mu co zrobił, a wolę być spokojny o swoją głowę. - mówiąc to podrapał się po siwej brodzie i zanurzył usta w winie.
-Daj spokój, to było ponad dwadzieścia lat temu! Nie możemy marnować czasu na postoje, przez twoje kretyńskie fobie. Jutro nad ranem powinniśmy dojechać do Murai i tam się prześpimy - odpowiedział bibliotekarz i począł dokańczać jedzenie, które ledwo mieściło mu się w misce.
Tyria nie lubił patrzeć na jedzącego Bardirona. Drażniło go ciągłe sapanie i mlaskanie, siorbanie i ssanie. Nienawidził tego i zawsze próbował zająć się czymś innym. Często były to muchy latające wokół jego kufla albo goście przy innych stolikach. Tym razem musiał patrzeć się w jego zmarszczoną twarz, której usta przeżuwały prawie spalone mięso, a z nich, w prost(ort) na stół, wypadywały(ort) resztki. Wiele razy próbował rozmawiać z nim podczas jedzenia, ale bywało to dla niego jeszcze gorsze w skutkach. Musiał potem otrzepywać kaszę z koszuli, do której tak był przywiązany. Wszakże dostał ją od jego pierwszej miłości, o której tak często wspominał w modlitwie.
-Musimy dorwać tego sukinsyna! - wydarł się nagle Bardiron.
Jego krzyk zbudził medytującego Tyrię. Ba, nawet dwie kurewki siedzące przy barze spojrzał się w jego kierunku.
-Zabiję tego pierdolonego rzeźnika. Choćbym miał szukać go do osranej śmierci! - wykrzyknął jeszcze raz, co zrobiło na wszystkich jeszcze większe wrażenie.
Bardiron znany był ze swojej porywczości i raptowności. Gdyby nie Tyria przypłaciłby to życiem conajmniej(ort)kilka razy, lecz nie dało mu to nauczki. Nie miał manier ten bibliotekarz, oj nie miał. Tyria nie raz zastanawiał się dlaczego mu towarzyszy, ale szybko przypominał sobie o tym, że nie ma nikogo poza nim. Kościół spalił mu jego pierwszą i jedyną Sarę. Zawsze przy sobie miał kawałek jej sukienki, który sprawiał, że jego oczy napełniały się łzami.
-Tak, tak... dorwiemy go. Gdziekolwiek on jest, dorwiemy go.
-Spadamy stąd - powiedział bibliotekarz -Nie możemy tracić czasu. Konie już pewnie wypoczęły, więc nie ma na co czekać.
Podszedli(ort)do baru, rzucili barmance pięć złotych monet i wyszli. Przed burdelem stały dwa osiodłane konie. Zdrowe, białe klacze ucieszyły się na widok kompanów. Ci dwaj wsiedli na nie i udali się w kierunku Murai. Przy bramie Tyria odwrócił jeszcze głowę by pożegnać się z miastem.
-W końcu możemy już się nie spotkać - rzekł.
W myślach cały czas miał historię o Raalu, tęgim kupcu, który wiózł przyprawy na targowisko w Murai. Ludzie różnie mówili. Jedni, że to wilkołaki, drudzy, że inkwizycja się do niego przyczepiła a jeszcze inni mówili coś o nawiedzonych jaskiniach, które było można spotkać po drodze. Podobno miały być nawiedzone przez duchy z nieopodal leżącego cmentarza. Sam Tyria nie wiedział co o tym myśleć. Nie chciał umierać, mimo tego, że wierzył w pośmiertne spotkanie z Sarą. Bał się jednak, że będzie cierpiał podobnie jak ona, palona na stosie, widząca odchodzącą skórę z jej kończyn.
-Jest przecież ze mną Bardiron - myślał cicho - on nie pozwoliłby mnie skywdzić(L).
Jechali dalej w milczeniu. Bibliotekarz nie był rozmowmy(L) ani skory do dzielenia swoich myśli.(ze swoimi myślami brzmi lepiej) Chyba, że w grę wchodziła rozmowa o dziewkach. Mimo tego, że był bibliotekarzem, nie miał za dużo do powiedzenia. Albo przynajmniej dobrze to ukrywał rozmawiając ze samym sobą.
-Spójrz w prawo - krzyknał(L) Tyria - widzisz to ciało niedaleko jaskini?
...
ciąg dalszy nastąpi. proszę o konstruktywną krytykę i zachęcam do komentowania :)