Wierzycie w analogię? Wierzycie że światem rządzą logiczne prawa? Obumarcie roślin skutkuje wyginięciem zwierząt. Zanieczyszczenie wód skutkuje wyginięciem ryb. Odcięcie wody skutkuje obumarciem roślin. Brak mięska skutkuje niedoborem składników odżywczych... Można tak w nieskończoność - wszystko niesie konsekwencje, wszystko ma jakiś schemat. Nawet uczucia przechodzą różne etapy, kiełkują aby wydać owocny plon - dojrzałą miłość, dojrzałe uczucie, przyjaźń, radość, szczęście. Wszędzie musi być zalążek tego wszystkiego.
Gdzie znajdziemy nasiono ustrojów politycznych? Pani zabiera nas na wycieczkę. Kochane dzieci, kto chce jechać na wycieczkę - widać las rąk w górze. Sprawa jest jasna, jedziemy! Słuchaj mężu, Dawid i Tomek, co robimy w weekend? - mówi mama. No, ja niezbyt mogę jechać, praca, obowiązki. Ale tato! Tato! My chcemy - zaczyna się gwar. Kto wygrał dyskusję? Mimo stosunku głosów 2:1 wygrywa ojciec, ponieważ ma więcej do powiedzenia, ponieważ jest mądrzejszy od dzieci, starszy.
Wyobraźmy sobie sytuację. Lecimy samolotem, przed nami mgła. Nagle komunikat - Witam pasażerów. Tutaj szef samolotu. Z uwagi na okoliczności muszę przeprowadzić szybkie głosowanie. Lądujemy czy nie? - pada pytanie przez megafony, z ust szefa samolotu. Zwariował! - pomyślą pasażerowie. Więc jeden facet decyduje o losach 200 pasażerów. Tutaj już nie ma demokracji, tutaj są podejmowane trafne decyzje, zdecydowanie przede wszystkim. Gdy samolot się rozbije, zwalimy wszystko na pilota, bo to przecież jego decyzja. Gdy 200 osób głosuje nad danym tematem, nie mając bladego pojęcia o tym, nikt nie poniesie kary. Bo kogo ukarać? Tam gdzie zaczyna się demokracja, tam kończy się odpowiedzialność. Dlaczego? Bo on ma pojęcie o lataniu, ma pojęcie o tym co robi i czy opłaca się lądować czy nie.
W wąskim gronie możemy być za demokracją. W klasie mamy demokrację, ale już w szkołą kieruje dyrektor. Pomiędzy pasażerami można dyskutować nad miejscem, ale to już pilot ma decydujący głos. Lokatorzy bloku mogą wysyłać pisma, ale to prezes spółdzielni ma decydujący głos. Wierząc analogii, takie prawo powinno funkcjonować wszędzie. Wszystko musi mieć szefa, autorytet, który jasno i stanowczo podejmie decyzję - w oparciu o inne, ale to na jego barkach leży wtedy odpowiedzialność. Wyobraźcie sobie. 1000 ludzi w barze - Drodzy klienci, głosujemy co jemy! Większość była za kanapkami z serem, który przeleżał kilka lat. Kto ponosi odpowiedzialność za biegunkę klientów? Na pewno nie szefostwo, a sami ludzie! Zadziwiające, że dzięki demokracji, nagle znika odpowiedzialność i tak na prawdę nie ma kogo obciążyć odpowiedzialnością? Gdyby to była decyzja jednostki, to po prostu kierownik wyleciałby i byłoby po krzyku. A restauracja splantowałaby i tyle w temacie. Przy demokracji, ludzie poszliby a inni przyszli - po prostu wymieniliby się i dalej rządzili. To jest właśnie demokracja - niby mamy władzę, ale odpowiedzialności to już nie ma.
Demokracja to idiotyczny system, gdzie dwóch pijaczków spod budki ma dwa razy większą moc głosu, niż jedna osoba inteligentna, wykształcona. Gdzie tutaj sens? Weźmy 10 ludzi spod kartonu i 9 profesorów. Uwaga panowie! Głosujemy na temat zmniejszenia stopy socjalizmu w kraju - chcemy zmniejszyć zasiłki dla bezrobotnych. Kurwa, Stefan! Sami złodzieje! Nikt nas nie będzie okradał - panowie, głosujemy na nie. To nic że 9 profesorów pomyśli racjonalnie że zasiłki po prostu rujnują system. To właśnie 10 bezdomnych ludzi ma większą moc głosu niż 9 wykształciuchów. Kochana demokracja!
Mówiłem o analogii, kontynuujmy. Rodzina - wszyscy głosują, ojciec decyduje. Szkoła - wszyscy głosują, dyrektor decyduje. Praca - wszyscy chcą zmian, dyrektor decyduje. Dlaczego oni decydują? Są mądrzejsi, bardziej obeznani w temacie, wiedzą co niesie za sobą decyzja. Więc proszę, powiedzcie mi dlaczego w parlamencie głosują wszyscy i głos wszystkich jest najtrafniejszy, teoretycznie?! Że ludzie od paruset lat nie opamiętali się, i nie zauważyli że jednak profesor to profesor, i jednak ma coś w głowie. Nikt na razie nie pomyślał, że może specjalista do spraw ekonomii ma więcej do powiedzenia, niż minister z mianowania. Nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, aby oddać prawo głosu jedynie wykształconej części kraju? Od razu znalazłaby się odpowiedzialność, wiedzielibyśmy kto nawalił i kogo można pociągnąć do odpowiedzialności. Widział ktoś zbiorowy wyrok na posłów, w sprawie przegłosowania złej ustawy? Demokracja to najgorszy system. Demokracja zabija odpowiedzialność. Demokracja to danie idiocie i doktorowi równego głosu. To jednostka musi decydować!
Kochana demokracja to coś więcej niż nierówny głos. To danie głosu ludziom wyłączonym ze społeczności. Dlaczego zabójca czy osoba chora psychicznie ma mieć jakiekolwiek prawo głosu na temat wyboru władz? Bo taki złodziej to kogo widziałby w parlamencie? Ano takiego, coby wprowadził amnestię. A taki robotnik? No on by chciał człowieka, który dałby im większą płacę. A ledwo pełnoletni? A oni chcieliby legalizacji!
Od wieków to władca rządził krajem - raz lepiej, raz gorzej, ale przynajmniej prości ludzie wiedzieli kogo mają zabić w razie czego. Wszystko było dobrze aż w końcu przylazła demokracja. Zabiła normalny, racjonalny system władzy a dała głos mechanikowi w sprawie ustawy o operacjach serca. Gdzie logika?! Od parę tysięcy lat, świat opierał się na monarchiach. Demokracja na początku mogła jako tako funkcjonować - posłami byli ludzie bogaci (żeby sami nie nachapali kasy), ustawieni w życiu, ustatkowani - żeby pokazać że na prawdę się nadają. A dziś? Dziś do sejmu trafiają ludzie z łapanki - masz dużo znajomych? Jesteś w sejmie! Demokracja prowadzi do absurdów typu informatyk głosuje nad ustawą medyczną, lekarz głosuje nad ustawą mówiącą o ekonomii kraju. Ludzie, litości!