Adrenalina in dark catedre
Nie mam zbytniego talentu do opowidadania histori więc się nie śmiejcie.
Ekhem.. a więc wszystko zaczeło sie w venore w karczmie. Podczas któregoś wieczoru podczas picia browca kumpel zaproponawał wypad na Dark Catedre. Jako iż był to dobrze wyszkolony rycerz, mnie należało tylko bicie potworów. A więc podrodze mieliśmy niebywałe szczęscie Gs musiał zajśc nam droge lecz dla naszego duetu gs nie sprawiał większego zagrożenia. Ku naszemu zdziwieniu z Gs a poleciły k legi. Gdy wreszcie dotarliśmy do do dc zaczelismy hardkor. Opór na samym początku nie stawiał większysch problemów. Po paru godzinkach zdązyłem nabić 2 lvele <wow> :) nadszedl czas rozstania było coś koło 21 mój qmpel jeszcze miał lekcje do zrobienia. Poszedł. Ja wylogowałem sie na respie smugglerów. Nazajutrz wypadało wrócić z takiej racji ze niemiałem capa potów itd. Niestety po drodze spotkało mnie to czego najbardziej sie bałem 7 tar i chyba z 6 banditów proste bohy zdały sprawdzian niestety droge ucieczki zablokował mi Gs w tym wypadku wiedziałem,że juz nawet cud nie zdoła mnie uratować.Obudzilem sie w świątyni na moje szczęscie poszedł sam bp i lev. Poszedłem do taverny w veno na spotkanie z qumplem .I co się okazało? To że mój bp został uratowny gdyż jak podejrzewam pare minutek później na miejs u pojawimł się qumpel. Szedł sprawdzic czy wszystko ze mną Ok. Od tamtego czasu panicznie stronie od dc......