Serce jak serce, jeździsz max 10h dziennie(może mniej, nie znam się) resztę dnia masz czas robić co chcesz, możesz żyć zdrowo jeśli chcesz, gorzej z kręgosłupem imo.
Wersja do druku
Max 10h? :D Chyba nie wiesz co mowisz :D Czasami tirowcy ruszaja w trase rano, a wracaja nastepnego dnia rano bo musza robic postoje.
Jemu raczej chodziło o to, że "na raz tyle jedziesz"
Ciekawe co możesz robić na takim postoju we Francji, siedzisz w kabinie, oglądasz jakieś filmy na laptopie i ciągle odżywiasz się chujowo, żarcie z puszki, fast foody i inne gówna. Już nie mówiąc, że możesz zjeżać do domu co 2 tygodnie, rodziny praktycznie nie widujesz, ostatni kawałek chleba.
Akurat czasami jest sytuacja ze jezdzi sie na 2 kierowcow.. gdy jeden ma postoj jedzie drugi wtedy taka trasa Polska-Holandia trwa np od niedzieli do wtorku rano. ( jazda tam i spowrotem)
no pozornie siedzenie na dupie i kierowanie tirem to lajtowa robota, ale stres+tryb pracy+niezdrowe żarcie (niby się da to pominąć, ale zazwyczaj taki kierowca nie ma czasu by jeść zdrowo) daje wystarczająco organizmowi wcirów żeby potem mieć problemy
czytałem gdzieś artykuł o statystykach przeprowadzonych wśród ludzi wykonujących ten zawód i było coś w stylu że 80% ma otyłość 40% nadciśnienie (lub na odwrót, to było z 2 miechy temu i już nie pamiętam) i średnio wiek serca jest 10 lat starszy od wieku posiadacza (może dojść nawet pod 20 lat ;p)
Zastanów się czy taki kierowca w trasie ma na to warunki i siłę, nie mówiąc o tym że większość ma w dupie wszystko póki nie zaczną się źle czuć :D
To dziwna sprawa, bo poznałem malżeństwo co mają tytuły doktorów i wykładaja na UŁ, i maja po 2 tys na reke, to taki gruby hajs jak za tyle nauki? + musza jezdzic na wszelkie konferencje, za które musza sami sobie zaplacic.
Nie wiem jak ty, ale ja nigdy nie widziałem załogi 2-osobowej, na papierku jasne takie coś może istnieje, ale zazwyczaj kierowcy sami jezdza, ale co do pracy, to ta prace wybieraja ludzie z pasja, niech zwykły Janusz nie mysli sobie, że zrobi prawko na tira i będzie śmigal, bo szybko sie wypali, toi trzeba lubić, możesz zarabiac 2-3 tys i byc codziennie w domu, a mozesz zgarniac 6-8 tys ale być ciągle poza domem i wydawac minimum 1000 na smieciowe zarcie. ALe bycie takim kierowca to nie bułka z masłem, masz np postój idziesz sobie spac a tu ci spuszczaja paliwko całe i jestes w pizdzie :) albo wpierdalaja ci sie ludzie do naczepy i proboja emigrowac.
Twarz kierowcy po 28 latach pracy :)
http://joemonster.org/i/l/kierowca_02.jpg
To malo widziales , a skora tego dziadka wyglada tak po 28 latach walenia slonca po jego prawej czesci twarzy
no to może ja się wypowiem, jako, że mój tata jeździ od zawsze na ciężarówkach. jeździł wszędzie, europa zachodnia, wschód bliski i daleki czy szwecja. jedyny jego problem to stale bolące plecy (ah te dafowe siedzenia), nie mam pojęcia o co chodzi ze starszym sercem, kierowca o ile robi u normalnego szefa może robić pauzy i są one długie i jest mnóstwo czasu na zrobienie szamy. palniczek i wszystko da radę zrobić jak w normalnej kuchni + słoiki od mamy i tata odżywia się zdrowo. żaden szanujący się kierowca nie wpierdala w fast foodach, chyba, że młode gnoje. zdjęcie u góry jest z dupy wzięte, tato po 25 latach pracy ma skórę normalną zdrową. identyczną z lewej i prawej strony.
jest to chujowa robota tylko ze względu na bycie z dala od rodziny, chyba nikt z was nie chciałby widywać córki co tydzień lub dwa. a stresu nie ma o ile nie jeździ się na wschód. jak ktoś potnie plandeke to od tego jest ubezpieczenie. raz wpuścili ojcu gaz zasypiający przez uszczelki w drzwiach i chcieli go ojebać, ale w starciu z wielką i ciężką rosyjską latarką, nie mieli szans.
jak coś jeszcze chcecie wiedzieć o pracy kierowcy to walić, chętnie odpowiem (jeździłem z ojcem ze 4 lata, trochę liznąłem takiego życia :))
A u nienormalnego nie moze? Przeciez to jest w ustawie o czasu pracy kierowcy. I tego nie przeskoczy chyba, że jedzie na jakimś magnesie albo czyimś tacho.
Nie wiem czy ogarnales ale z naszej perspektywy jak patrzysz to tak po prawej, ale jakbyś ustawił tą twarz tak jak patrzysz to jest to po lewej.
To bardzo ciekawe, wynajmując mieszkanie i odkładając pewną miesięcznie szybciej i taniej kupisz mieszkanie za swoje niż spłacisz kredyt hipoteczny. Pozatym:
http://www.economy-of-the-xxi-centur...ko-na-czerwone
wlasnie dlatego nie chce tutaj w tym temacie z nikim polemizować, bo z tego co zauwazylem to drugą strone w dyskusji głównie reprezentuje taki margines jak Wielkie Zło czy ten drugi Loo King ;p jeden z nich zarabia na koparce jako drajver po 150zł na godzine a drugi wysmiewa ludzi biorących kredyt na mieszkanie bo koleś nie ma zielonego pojecia o zyciu tak bardzo, ze nie wiem jak on sobie rano bez pomocy mamy wiąże buty ;o
mieszkanie to przeciez obecnie chyba jedna z fajniejszych inwestycji (pod wzgledem zysku, ryzyka i swojej "prostoty").
Cóż, ludzie, którzy decydują się na branie kredytu i nie dokonujący wcześniej obliczeń czy to się opłaca raczej nie są normalni..
Ok, czekam na te wyliczenia. Jeżeli uważasz, że stopa zwrotu na poziomie kilku procent rocznie jest dobra, to sorry, ale marny z Ciebie inwestor. Poza tym daruj sobie te inwektywy..
ehh, w takim razie kurwa tysiące polaków biorących kredyty to debile. biję pokłony twojemu geniuszowi, pewnie jesteś zaradny w życiu i wszystko najlepiej wiesz.
biorąc z banku 250 tyś, zwracasz średnio 400 tyś. Jesli to jest wg Ciebie dobra inwestycja to Cię zdrowo pierdolnęło.
Umowa jest prosta. Oni dają Ci możliwość korzystania z dobra tu i teraz i rozłożenia zobowiązania na realny na Twoje możliwości finansowe czas, a Ty w zamian oprócz zobowiązania płacisz im za tą usługę w formie oprocentowania kredytu. ( wspomniane koło 150 tyś)
Czy to dobrze czy to źle - nie mi oceniać. Zależy kto czego chce od życia. Ja osobiście się do hipoteki nie palę i palić mi się pewno nie będzie .
Ale gdzieś mieszkać trzeba. Wynajęcie mieszkania 3 pokojowego w miarę przyzwoitym standardzie to koszt około 2000 zł (przynajmniej u mnie tak jest, nie wiem jak w innych miastach). Więc chyba lepiej płacić za "swoje", niż płacić to samo, a czasem więcej obcemu.
Czasami sie oplaca, czasami nie.
Jest zbyt wiele czynnikow, ktore determinuja ocene oplacalnosci, aby jednoznacznie stwierdzic, czy sie "kupwoanie nieruchomosci" sie oplaca czy nie.
Pierwsyz przyklad z brzegu
Znajomy kupil dom za 120 tys euro.
Za wynajem placil 600 euro miesiecznie. Rata kredytu to 700.
Po 2 latach dom jest warty 150 tys euro.
Calkiem niezla inwestycja, prawda?
Ten sam rynek, kilka lat wczesniej.
Moj kolega z biura kupil dom (w tym samym miescie) za 700,000 euro.
Teraz (7 lat pozniej) ten sam dom jest warty 400,000 euro
Poki co to wyglada na to, ze to byla najwieksza pomylka w zyciu.
To jest watek na oddzielny temat.
Mozna powiedziec, ze ma tutja zastosowanie generlana zasada - jak panstwo za bardzo miesza sie w gospodarke to konczy sie tragicznie.
Krotko:
- Regulacje prawne dotyczace kredytow (wysoka dostepnsoc + panstwowe gwarancje dla bankow)
- Prawo budowlane, ograniczajace mozliwosc budowy domu - w konsekwencji niska ilosc domow
- Owczy ped mieszkancow - koniecznie mussiz mieszkac we wlasnym domu, nawet jesli rata wynosi 2-3 tysiace euro przez 30 lat.
Ludzie nie dali rady splacac tak wysokich kredytow, zaczeli masowo sprzedawac domy, banki zaczley padac i pociagnley za soba spory sektor gospodarki.
Kryzys, u mnie jest podobnie. Moi rodzice mieszkają na osiedlu domów rodzinnych. W roku 2003 wybudowali dom za około 500tysięcy gdy nastał boom budowlany (chyba koło 2006r), dom był warty odrobinę powyżej 800tysięcy. Każdy dom był sprzedawany od ręki. Teraz gdy domów w okolicy wystawionych na sprzedaż jest bardzo dużo bo ludzi poprzyciskały kredyty we frankach upadki działalności itd. sąsiedzi nie mogą sprzedać podobnego domu za 650 tysięcy. Moich rodziców to za bardzo nie obchodzi bo na szczęście nie mają kredytu ale wielu ludzi budowało/ kupowało domy w okresie boomu gdzie ceny były najwyższe więc jeśli kupili taki dom za 800tysięcy biorąc jeszcze kredyt we frankach (bo chcieli być cwani) to teraz sam dom warty jest 200tysięcy mniej a oni do spłacenia mają powiedzmy 1,1mln bo np kredyt był na 80% kosztów domu. Nic tylko się zajebać i sam niestety znam ludzi którzy przez kupno głupiego starego domu do kompletnego remontu teraz ledwo wiążą koniec z końcem bo rata za kredyt urosła tak jakby spłacali jakąś willę.
Średnio możliwe, że aż tyle. No ale skąd weźmiesz hajs na mieszkanie ziomek? Lepiej spłacać kredyt niż wynajmować i płacić komuś za wynajem.
No i nie zapominajmy, że inflacja rośnie co rok i nie wiem czy jest uwzględniona przy takim kredycie. 2-3% rocznie to po 40latach ~100%, czyli kupiłbyś za to co kupiłeś dom połowę.
Możliwe że tyle, biorąc kredyt hipoteczny spłaca się około 180% wartości tego kredytu. Niby lepiej powoli spłacać ratę tego kredytu, a co jeśli dostanie się ofertę pracy w innym mieście dużo bardziej korzystną od obecnej? Nie można wyjechać bo tu jest mieszkanie i kredyt do spłaty. Inflacja nie jest uwzględniana w kredytach hipotecznych, są za to stopy procentowe, które obecnie są na historycznym minimum, a ich wzrost jest bardzo odczuwalny. Mogę teraz cwaniakować, że nie wezmę kredytu hipotetycznego bo mam 20 lat i na razie mam wsparcie rodziców, jednak prawda jest taka, że się nie opłaca kupować mieszkania na kredyt.
albo sprzedaz mieszkanie i kupisz w miescie docelowym
Ja pie*dole jaka tutaj wiekszosc jest ograniczona :o
jedynym argumentem zajebistym jest ten, ktory chyba jako pierwszy podał Haan - mieszkanie moze stracic na wartosci i to bardzo duzo. No są to juz naprawde baardzo rzadkie przypadki.
w ogole wszyscy zakladacie najgorszy scenariusz jako jedyny - mieszkanie stanieje Ci o dwa razy!!!! kredyt we frankach cie przycisnie ze zamiast 200k to bedziesz musial zaplacic 2kk!!!!! mieszkanie ci wybuchnie albo miasto upadnie!!!!!!!!!
no kur**, kazda akcja niesie ze soba reakcje. Moze mieszkanie staniec a moze tez zdrozec o dwa razy, kredyt moze stac sie tanszy (niecaly tydzien temu w Polsce zostala zmiejszona jeszcze stopa procentowa nawet wiec kredyty meeega potaniały chociazby teraz). Takze jak kazda inwestycja wszystko moze miec swoje negatywne konsekwencje. Moze nastapic inflacja, a moze tez nastapic deflacja. Ale nie oszukujmy sie - wystarczy popatrzec na lokalizacje, przemyslec tak drogi zakup co wedlug mnie jest oczywiste i wtedy dopiero podjac decyzje, zeby takie ryzyko zminimalizowac (0 ryzyka nigdy nie osiagniecie, tego nie twierdze). Ja przed wyborem zegarka siedzialem 2tygodnie i szukalem idealnego modelu, nad wyborem laptopa siedzialem z meisiac z czasu i czytalem wszelakie opinie o kazdym jego podzespole, tak zebym nie zalował tego zakupu. Oczywiscie i tak zanim sie nie przekonalem to nie mialem NIGDY 100% pewnosci NICZEGO
@Wielkie Zło ;
przedstawie swoje obliczenia, ale pod warunkiem ze Ty z tą swoja wyszczekaną mordką przedstawisz potem swoje :)
http://www.bankier.pl/kredyty-hipote...orownaj-oferty
Kryteria wyszukiwania: kwota 300 000 zł, Wartość nieruchomości 350 000 zł, Cel zakup mieszkania lub domu, okres 30 lat, Wiek kredytobiorcy 30 lat, Rodzaj rat równe, Skorzystam z innych produktów banku, aby obniżyć marżę.
przy takich opcjach (ta ostatnia zeby zmiejszyc marze dziala w taki sposob, ze biore ubezpieczenie za 10k wiec zmiejszam marze o 8k i jestem na minusie 2k ale mam ubezpieczenie - zaznaczylem tutaj to realnie bo kto o zdrowych zmyslach bierze kredyt hipoteczny bez ubezpieczenia?) mam kredyt na 300k i powiedzmy ze w banku pko gdzie rrso by wynosilo 4.4% (najlepsze na rynku to niby 3.6% wedlug tej stronki) bede musial PO 30latach zwrocic 522.6k złotych. Nie mam szczerze mowiac pojecia jak tutaj jest z inflacją, jak to kokaina wspomniał wyzej czy faktycznie nie jest uwzgledniana. Mniejsza z tym! Mamy 300tysięcy, za taką kase w moim miescie w Krakowie mozemy sobie kupic spokojnie naprawde fajne mieszkanko 50metrowe w miare dobrej lokalizacji. Chcemy czysty i pewny zarobek? Fajnie jakby byl przystanek z dobrymi polaczeniami (chociaz tutaj wiele sie moze zmieniac przez tyle lat, no ale to tez mozna przewidziec sobie) ale przedewszystkim w ~50metrach szukamy 3 niezaleznych pokoi - takie schodzą jak swieze bułki. Nawet po 500zł od kazdego z tych pokoi na czysto mozemy zarobic spokojnie, a po 200zł jeszcze brac za opłaty. 700zł za mieszkanie to swietna cena w Krakowie jezeli to nie jest zadne zadupie, a my w takim miejscu przeciez rozsadnie myslac nowego mieszkania bysmy nie kupili, prawda?:) W takich pieniadzach i takim metrazu spokojnie mozemy przebrac w ofercie i wybrac dosyc nowe budownictwo, urzadzic mieszkanie w standardzie "ikei" jak to się mowi (czyli tanio, ładnie i trwale:P).
Procz remontu raz na 10lat nie wiem jakie tam moglyby byc dodatkowe wydatki, bo jezeli cos sie na mieszkaniu zepsuje to albo na gwarancje moze isc albo jezeli z winy lokatorów to mozemy naprawic z kaucji. W dodatku taki dochód trzeba opodatkowac - nie mam szczerze pojecia na jakich zasadach cos takiego się robi, ale moja mama na zasadach ryczałtu sie rozlicza z wynajmowania mieszkania i placi tylko 8% do urzedu skarbowego.
Dobra więc od 1500zł tracimy 8% czyli zostaje nam nadal na czysto 1380. W harmonogramie spłaty do 6 raty płacimy po 1600, potem do 43 raty płacimy po 1468zł a nastepnie juz do 360raty płacimy po 1425zł.
shieeet, no to przeciez tracimy!! Wiem ze to byłoby zbyt trudne dla niektorych dlatego tez przypomne jedną wazna rzecz - po tych trzydziestu latach takie mieszkanie staje się waszą wlasnoscią, pozostaje w rodzinie i dalej Wasze dzieci mogą miec mega zajebisty start w dorosłym zyciu :)
wiem, ze to mega uprosciłem ale starałem sie podejsc do tego jak najbardziej obiektywnie. Takze o ile nie koniecznie musi byc tak bardzo kolorowo to tak samo dobrze moze byc duzo lepiej i fajniej mozemy sobie to ogarnac :)
Okazuje sie, ze wcale nie takie rzadkie.
Ponizej dynamika spadku cen nieruchomosci mieszkalnych w 2009 roku, dane przedstawil Permanent TSB
(bank udzielajacy najwiecej kredytow w czasie banki nieruchomosciowej)
https://www.permanenttsb.ie/media/pe...nth-growth.jpg
A tutaj sytuacja dzisiejsza -
"House prices up 15% nationally, 25% in Dublin"
zrodlo: http://www.irishexaminer.com/ireland...in-288532.html
Efekt jest taki, ze klasa srednia nie moze sobie pozwolic na zakup domu i az 42% mieszkancow wynajmuje mieszkanie.
Jednoczesnie z rynku zniknelo 25% mieszkan na wynajem (zabrane przez banki lub kupione przez tzw First Time Buyers).
Sam rozgladam sie za jakas kawalerka. 20 metrowa klitka z zagrzybiala lazienka, ktora nie widziala remontu od czasow, gdy ulicami Dublina spacerowali brytyjscy oficerowie, zostala wystawiona za 800 euro (+ oplaty) i zeszla w ciagu 2h...
Nieruchomosc to towar jak jak kazdy inny, ktory podlega prawom podazy i popytu, a w ciagu 30 lat rynek moze zmienic sie nie do poznania.
To jest ta obiektywnosc? :)
Gdybym mial taka mozliwosc - wolalbym kupic nieruchomosc bez ubezpieczenia, aby zmniejszyc koszty inwestycji.
Nie ma potrzeby trollowac, bo takie rzeczy dzieja sie na codzien i trzeba je brac po uwage decydujac sie na tak powazne i skomplikowane przedsiewziecie jakim jest zakup nieruchomosci na kredyt.
Przypadek upadajacego, wyludniajacego sie miasta opisywalem tutaj:
http://torg.pl/showthread.php?434532...je!&highlight=
Przykladowe zdjecie z tematu
http://laughingsquid.com/wp-content/...815-171843.jpg
Domy w detroit mozna obecnie kupic juz od 50 dolarow.
Przyklady osob, ktore wpakowaly sie w kredyt hipoteczny, a teraz pomino zarabiania sporych wynagrodzen, sa w glebokiej przepasci finansowej moge mnozyc, bo spotykam ich w biurze, sklepie i w kolejce do Tesco z zupkami chinskimi w koszyku.
Oni tez mysleli, ze takie rzeczy sie nie dzieja, a juz na pewno nie u nas. Teraz, pomimo, ze wielu z nich zarabia wiecej niz ja, to z powodu negative equity mala ogromne dlugi i boja sie, ze lada dzien bank zabierze im dom, ktory splacaja od 8 lat.
Na koniec - niz demograficzny i emigracja to kolejne zagrozenie dla potencjalnego kredytobiorcy.
Wystarczy poznac dane statystyczne z Polski
Kilka ciekawych cytatow
zrodlo: http://wyborcza.pl/1,75478,16302364,...stracily_.htmlCytuj:
Zdecydowana większość dużych miast wyludniała się, trzy z nich utraciły miano dużego miasta, zaś w przypadku 11 miast utrata mieszkańców była bardzo duża i przekroczyła 10 proc. Rekordzistą pod tym względem jest Bytom, którego liczba ludności zmniejszyła się o niemal jedną czwartą.
http://natemat.pl/109353,duze-miasta...ys-mieszkancowCytuj:
W 1990 roku Polska miała 43 miasta, które liczyły więcej niż 100 tys. mieszkańców. Obecnie takich miast jest 39. Największy spadek liczby mieszkańców odnotowano w Łodzi (w ciągu ostatnich 20 lat miasto straciło ok. 112 tys. mieszkańców), Bytomiu (ok. 53 tys.) i Katowicach (ok. 47 tys.).
zrodlo: http://wiadomosci.wp.pl/kat,36474,ti...wiadomosc.htmlCytuj:
Łódź będzie wyludniała się w coraz szybszym tempie, w ciągu 22 lat straci 147 tys. mieszkańców ujętych w statystykach. Nieoficjalnie, znacznie więcej. Los Łodzi podzieli większość dużych i średnich miast Polski.
A teraz zejdzmy na ziemie
Njapierw poniesiemy standardowe oplaty
Podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC-2): 6 000.00 PLN
Taksa notarialna (opłata notarialna): 1 970.00 PLN
VAT od taksy notarialnej (opłaty notarialnej): 453.10 PLN
Odpis aktu notarialnego (3 odpisy po 10 stron): 221.40 PLN
Założenie księgi wieczystej: 60.00 PLN
Wpis własności do księgi wieczystej: 200.00 PLN
Prowizja dla biura nieruchomosci(zazwyczaj, ale nie zawsze): 2%: 6 000.00 PLN
Vat od prowizji: 1 380.00 PLN
Prowizja dla banku (lub ubezpieczenie) - 8 000.00 PLN
Urzadzenie mieszkania na potrzeby najmu (wersja ekonomiczna) - 20 000.00 PLN
Minimalny wklad wlasny w 2015 roku (zgodnie z nowelizacja rekomandacji S) - 30 000.00 PLN
Czyli na start potrzebujemy ok 70 000.00 PLN. Niezla sumka, prawda?
A teraz - ile mozemy zarobic?
Wspomniales, ze 3 pokje wynajmiemy za 500zl pokoj.
Przyjmijmy optymistycznie, ze uda nam sie wynajac pokoje za 550zl, czyli 10 drozej i okreslmy roczny pustostan na poziomie 1 miesiaca.
Obliczenia:
11 miesiecy * 3 pokoje * 550zl = 18,150zl rocznie
A teraz koszty:
1) Remont i wymiana elementow wyposazenia raz na 5 lat = 5000zl, czyli 1000zl rocznie
2) Czynsz do wspolnoty mieszkaniowej - 500zl miesiecznie, czyli 6000zl rocznie
z 18,150zl zostalo nam 12,150zl
...ale to jeszcze nie wszystko.
Jesli nie chcemy narazic sie Urzedowi skarbowemu, musimy w naszej symulacji uwzglednic podatek dochodowy.
1) Jesli nie chcemy korzystac z uslug ksiegowego, to najlatweijsza opcja bedzie ryczalt. Przy odrobinie sprytu (najemcy placa czynsz we wlasnym zakresie) zaplacimy 8.5% od 13,150zl (nie mozemy odliczyc amortyzacji)
13,150 - 1,150 = 12 000.00 PLN rocznie na czysto
Jak wyglada nasz zysk w skali roku?
12(roczny zysk netto) * 340 (270 kredytu + 70 gotowki) /100 = 3.5% zysku rocznie
Pominelismy
- ustawe o ochronie lokatorow (problemy z egzekucja zobowiazan finansowych i eksmisja)
- zarzadzanie najmem (koszt menadzera lub nasz czas i paliwo)
- wieksze remonty (przeciekajacy dach, wymiana okien, zalanie mieszkania, pozar, zniszczenie wyposazenia)
- cale ryzyko zwiazane z kupnem nieruchomosci (wady konsytrukcyjne nieruchomosci, negative equity, zmiana stop procentowych, wycene rzeczoznawcy itd)
Czyli w tym przypadku musimy wylozyc spora gotowke (ok 70k), wziac na siebie spore ryzyko (30 lat uzerania sie z najemcami, zmiany koniunkturalne, niz demograficzny, zmiany w prawie bankowym), aby zrealizowac inwestycje ze zwrotem rocznym na poziomie lokaty bankowej. Ocene pozostawiam czytelnikowi.
zajebiste wyliczenia, szkoda że nijak mają się do rzeczywistości.
masz jakieś doświadczenie w inwestycjach w nieruchomości, czy po prostu skopiowałeś to z jakiejś strony?
podałeś Detroit i Bytom jako przykłady miast wyludniających się. To chyba logiczne, że nikt nie będzie inwestował w nieruchomość pod wynajem w mieście do którego nikt nie przyjeżdża? Takie inwestycje mają sens w dużych miastach, z masą studentów jak np. Warszawa czy Kraków.
koszty remontu też wziąłeś z księżyca, jaki jest sens pakowania w mieszkanie 20k w którym będą najprawdopodobniej mieszkać studenci?
coroczny remont za 1000zł? przez 2 lata nie wydaliśmy ani grosza na remonty, chętni do wynajmu zawsze byli.
czynsz płaci przecież wynajmujacy, więc nie wiem czemu doliczyłeś to do kosztów.
No i zakładając twój czarny scenariusz, roczny zysk to 12 000 czyli przy prawie zerowym wysiłku, nasz budżet miesięcznie zasila 1000 zł.
Dlaczego jest to logiczne?
Gdzie cos takiego wyczytales?
Znam inwestorow z bytomia i czytalem o inwestorach z Detroit.
20k to jest wersja ekonomiczna.
Samo zrobienie lazienki to jest kilka tysiecy zlotych, kuchnia to kolejne kilka tysiecy, a pozostaja nam 3 pokoje i korytarz.
Wiem, bo sam spedzilem kilka godzin liczac koszty podobnej inwestycji.
Nie coroczny, tylko zwykla amortyzacja.
Tysiac zlotych rocznie przy mieskaniu wartym ponad 300 tys to bardzo optymistyczne zalozenie.
zerowym wysilku xD
czarny scenariusz xD
Przyjalem zyski 10% wyzsze niz podane przez mojeog porpzednika.
Przyjalem TYLKO miesiac pustostanu (srednia w PL jest wyzsza i wynosi 5 tygodni przy malych mieszkaniach)
Przypomne jeszcze raz:
Jezeli to jest dla Ciebie atrakcyjna inwestycja z czarnym scenariuszem, atrkacyjnym zwrotem rocznym, zerowym wysilkiem itd to chyba nie pozostaje mi nic innego jak pogratulowac dobrego samopoczucia.
Dla porownania, moja inwestycja jest zaplanowana na zwrot na poziomie 8.5% rocznie, przy niewielkim wysilku (najmem zarzadza profesjonalna firma), nizszym zaanagazowaniu kapitalu i krotszym czasie inwestycj (1-10 lat, zamaist 30)
a i jeszcze to:
nie zasila, bo rata kredytu to okolo 1500zl, czyli jestemy 500zl do tylu
no to niezłe łby z nich, skoro inwestują w mieszkanie w mieście w którym nikt go nie wynajmie.
dlatego nie kupuje się mieszkania w stanie surowym
kto normalny bierze kredyt na 30 lat?
wiadomo, że nie od razu mieszkanie zacznie na siebie zarabiać. Na początku każdej inwestycji trzeba dokładać. Ale za to po paru latach nasz dzieci mają gdzie mieszkać, albo co miesiąc wpada do kieszeni niezla suma.
nie masz pojecia o czym mowisz
nie znasz tych ludzi
nie znasz tego rynku
nie wiesz jakie to inwestycje
...ale na podstawie jednej informacji juz wyrobiles sobie ocene, eh...
oO
celem inwestowania jest
a) ochrona kapitalu
b) osiaganie zyskow
W obu przypadkach dobra praktyka jest tani zakup.
Najlatwiejszym sposobem osiagania zysku w biznesie jest dodanie wartosci, np poprzez wyremontowanie i podniesienie stadardu mieszkania.
No bo jak ktos mysli inaczej niz Ty to jest nienormalny, glupi i w ogole huj.
Inwestowanie to biznes jak kazdy inny, wktorym jedni zarabiaja a drudzy traca.
Sa rozne sposoby finansowania zakupu nieruchomosci, jedna z nich jest 30 letni kredyt.
Podstawa jest dobry plan i wiedza.
Czytaj ze zrozumieniem.
Napisalem, ze bytom wg danych do ktorych mam dostep wydaje sie miejscem wyzszego ryzyka.
Podstawowa zasada inwestycji to - wysokosc zysku jest polaczona z poziomem ryzyka.
Wlasnie dlatego ja powinienem zakonczyzc swoja inwestycje na poziomie 8%-8.5%, a kolega z wawy bedzie sie cieszyl z 4%.
Zainwestwoalem w miescie sasiednim to Bytomia.
Czy uwazasz, ze nie wiem co robie, dzialam nieswiadomie i jestem glupi?
Bo tutaj Haan chodzi o to, ze przedstawiles wszystko w czarnych kolorach. Nie wiem czy dlatego, ze chciales pokazac jak wielki wysiłek oraz wiedze Ty sam musiales wlozyc w swoją inwestycje i wydaje mi sie, ze poprostu chciales zaznaczyc ze to co zrobiles to nie taka prosta sprawa o jakiej my tutaj mowimy. O ile uwielbiam Twoje posty czytac, prawie zawsze sie z nimi zgadzam lub mnie przekonują, tak tutaj się czułem naprawdę podirytowany czytając Twoją odbiegającą od rzeczywistosci odpowiedz na mój post. Bacznie sledzilem w innym temacie Twoje poczynania z kupnem mieszkania w Katowicach (dobrze pamiętam?) i też pamietam gdy kiedys wspomniales o zainteresowaniu Krakowem a nawet samym Prądnikiem Czerwonym. W takim razie, gdy brałeś to miasto pod uwagę to dobrze wiesz, ze tutaj jednoosobowych pokoi to nawet na prądniku czerwonym się nie dostanie za mniej niż 650zł, a 700+ za pokój na Prądniku to cena w dalszym ciągu bardzo dobra. Dlaczego w takim razie wyskoczyłeś z ceną 550zł za pokój, w której zawarte były czynsz oraz media? Mowimy tutaj o Krakowie, a nie Bytomiu, Łodzi, czy obrzeżach jakiegokolwiek innego dużego miasta. I to jest miasto studenckie. A to chyba logiczne dla kazdego, ze duzo mniejsze prawdopodobienstwo jest upadku jakiejs uczelni niz zakladu pracy. A przykladowo sam Krakow zrzesza około 170k studentów, ktorzy chcac nie chcac napędzają miasto do zycia :)
Nie posiadam zadnej wiedzy na temat owych standardowych opłat, jednak wykonczenie mieszkania jak i 30000zł o ktorych napisales to przeciez zwykły wkład w mieszkanie. To nie jest na zasadzie, ze kupujemy mieszkanie o wartości 250k i musimy dołozyć te dodatkowe 50k, tylko to jest mieszkanie o wartości realnej 300tys zł. Co do reszty opłat wporządku, z tymże nie rozumiem co to jest za prowizja dla banku lub ubezpieczenie w wysokosci 8k, bo to jest chyba wliczone w kredyt o którym pisałem wczesniej? Noi prowizja dla biura nieruchomosci, ale to sam zaznaczyłeś, że nie jest koniecznością.
A kto wynajmując teraz mieszkanie rozlicza się inaczej?
- dlatego wynajmując mieszkanie najpierw pobieramy kaucje w wysokosci jedno lub dwumiesiecznego kosztu najmu :) a problem z egzekucja to wedlug mnie tez skrajność. Tak wiem, która też trzeba brać pod uwagę :)
- nie mam pojecia jaki jest koszt menadzera, ktorym napisales. I tez raczej nikt nie kupi mieszkania na drugim koncu polski, a przyjezdzac wiecej niz raz na miesiac lub dwa miesiace jest z reguły niewymagalne
Co do dwoch kolejnych punktow to oczywiscie są to rzeczy, od ktorych mozna sie teraz spokojnie ubezpieczyc nie tak wielkim kosztem lub ocenic mieszkanie na tyle, by być pewnym ich mało prawdopodobnej wadliwości.
Z pewnościa Haan masz duzo wieksza wiedze niz wiekszosc uzytkowników torga, ale gdybys tylko skorygował swoje obliczenia o REALNE zyski z najmu tak całość by wygladała zupełnie inaczej :) Niestety Ty w mieszkaniu trzypokojowym za 300 000 złotych, załozyłeś że za pokój otrzymamy przyjmując optymistycznej według Ciebie po 400zł zysku, co jest kompletnym oderwaniem od rzeczywistości.
Chcialem pokazac, ze nie ma jednej dobrej odpowiedzi na pytanie "czy warto kupowac nieruchomosci na wynajem". Jest zbyt wiele czynnikow, aby jednoznacznie odpowiedziec TAK lub NIE.
1) Standardem przy wynajmie mieszkania na pokoje jest wliczanie czynszu w cene.
2) Nic nie wspomnialem o oplatach za media, bo uznalem ze to zmartwienie najemcy, a nie inwestora
Ale niech bedzie, przeanalizujmy sytuacje b. optymistyczna, czyli wynajmujemy 3 pokoje za 700zl + media.
roczny zysk to w takim razie
3 pokoje * 11 miesiecy * 700zl = 23 100 PLN rocznie
23 100 PLN - 12 miesiecy * 500zl czynszu = 17 100 PLN rocznie
17 100 - 1 453zl podatku = 15 647 zl
Co (bez amortyzacji) daje 4.5% zwrotu rocznego w wersji optymistycznej, czyli dalej poziom zblizony do lokaty bankowej.
Mam podac nazwiska, czy co? :)
Ryczalt 8.5% to najprostsza forma opodatkowania.
Opcja alternatywna to rozliczanie sie na zasadach ogolnych (czyli stawka 20%), ktora na pierwszy rzut oka moze sie wydawac malo atrakcyjna, ale po zglebieniu przepisow podatkowych staje sie bardzo interesujaca, poniewaz pozwala robic koszty uzyskania przychodu i przy odrobinie kreatywnosci mozna nie zaplacic podatku w ogole.
Oczywiscie to opcja wykorzystywana glownie przy wiekszej skali niz 1-2 mieszkania.
Zarzadzanie na odleglosc jest nie tylko trudne, ale tez bardzo drogie.
Druga sprawa - nie wyobrazam sobie zarzadzac portfelem nieruchomosci wiekszym niz kilka mieszkan w jednej kamienicy. W tym momencie stajemy sie jednoosobowa firma, a nie inwestorem. Wiem, ze dla osoby z boku inwestycja moze wygladac jak "nic nie robienie", ale rzeczywistosc szybko to weryfikuje, gdy trzeba umowic sie z potencjalnym najemca, ktory zapomnial zadzwonic, ze jednak sie nie zjawi, albo wezwac fachowca do naprawienia okna, gdy trzeba przypomniec, ze termin platnosci minal wczoraj, albo przygotowac mieszkanie pod nowego najemce.
Jak znajdziesz sposob jak sie zabezpieczyc przed negative equity to mozesz po cichu marzyc o nagrodzie nobla z dziedziny ekonomii :)
Wkleilem obliczenia wyzej. Oczywiscie mozna sie klocic, ze zycie w stresie przez 30 lat, aby rata kredytu nie poszla w gore, aby pieniadze od najemcow wplynely przed terminem splaty kredytu. A niech sie okaze, ze mamy dluzszy pustostan i musimy sami placic 500zl czynszu i 1500zl raty. Mozna sie klocic ze TAK, TO JEST FAJNA INWESTYCJA i wziecie na siebie takiego ryzyka przez wiele lat, aby zarobic 0.5% wiecej niz lokata to dobry zwrot.
Inwestowanie w miastach niskiego ryzyka, w dobrych dzielnicach duzych miast to gwarancja stabilnego, niskiego zysku. Jezeli kogos to satysfakcjonuje - ok. Dla mnie taka inwestycja to gra nie warta swieczki.
no i co z tego? chocby Haan byl nie wiadomo jak wielkim real estate developerem i tak pewnie wzial te wyliczenia i dane znikad. zero odniesienia do rzeczywistosci.
a masz jakis argument merytoryczny czy przeszedles sobie tylko potrollowac?