No z domu można faktycznie nie wychodzić i tak przeżyć całe życie, ale jak ktoś wie (w praktyce nauczył się) jak wychodzić z załamanego lodu i wchodzi na lód 12-14cm+ to raczej ryzyka nie ma. 12 cm to, jeżeli mnie pamięć nie myli, grubość po której skutery już mogą spokojnie jeździć. Sprawdzasz w 3 oddalonych od siebie miejscach grubość, jeżeli wychodzi Ci te 12+ to możesz spokojnie między nimi jeździć. Wiadomo, że do tego dochodzi x innych reguł, ale plus minus tak to wygląda. I wypadków na takim grubym lodzie nie ma wcale dużo; jest to dość bezpieczne i powszechne (niestety nie w Polsce, już dawno takich temperatur nie mamy).
To jest jak (uwaga, sam wymyśliłem tę niedokładną analogię) skakanie ze spadochronem, no niby po chuj, ale ludzie to robią - i nauczyli się to robić z głową. Ryzyko jest raczej u amatorów, którzy bez wiedzy i instruktażu (albo z wiedzą z artykułu w necie) idą na lód, wtedy to proszenie się o tragedie. Ale ta tragedia to efekt uboczny jego rozumu; nie lodu. Jeżeli nie zabije się na lodzie, to na rowerze, za kółkiem, czy cokolwiek innego - gość jest skazany na deduwe bo jest po prostu głupi.
Swoją drogą naszła mnie myśl, że zamiast morsowania; ludzie w kontrolowany sposób mogliby wpadać pod lód i uczyć się zachowań w takich warunkach. Rozrywka ta sama, a element edukacyjny jest - tylko znów, musiałaby się tam znaleźć osoba, która się na tym zna, coby do tragedii nie doszło.
Oczywiście można też zostać w domu, do czego serdecznie zachęcam, bo nasze temperatury nie pozwalają na bezpieczne korzystanie z lodu. A szkoda.
Zakładki