tibia77 napisał
To niezły Mickiewicz.
Przecież to właśnie przez takich mickiewiczów Polska była ciągle rozkradana i rozbierana. Wystarczy sobie zobaczyć jaki obraz tej hehe szlachty się wyłania z takiego "Pana Tadeusza". Kiedy inne narody odkrywały nowy lądy, u nas szczytem ambicji było ruszyć dupsko do lasu, żeby upolować świniaka, a potem się nażreć, nachlać i poruchać. To są "wartości", którym Polacy hołdowali i hołdują do tej pory. Do tego intrygi i prostackie rubaszne zwyczaje. Nic innego ich tam nie obchodziło. Wątek "niepodległościowy" jest zupełnie nieistotny i dodany tylko po to, żeby ta rymowanka się lepiej sprzedała. Przecież tam kurwa połowę treści zajmują opisy jadła i chlania, a na końcu gościu to podsumowuje zdaniem, że tam był, miód i wódkę pił (w rzeczywistości napisał to siedząc w ciepłym kurwidołku w Paryżu). Śmiech na sali. Ta książka to jest właśnie moje główne skojarzenie z polską hehe tradycją: leniwy, opasły, wąsaty, rubaszny wieprz.
W ogóle odwoływanie się do jakiegoś jebanego średniowiecza i tradycji szlacheckich to jest iks de. Jakbyś się tam urodził, to na 90% byłbyś wiejskim parobem pańszczyźnianym i spędził całe życie na kopaniu buraków, o ile wcześniej nie umarłbyś na dżumę czy inny syfilis w wieku lat trzech. W najlepszym razie byłbyś szlachcicem-gołodupcem, który by sprzedał matkę za kilka rubli, a nie żadnym kurwa jagiellończykiem czy innym półbogiem ze skrzydłami.
Jak na Wyspach Cooka zacząłem opowiadać o Polsce, to do dzisiaj się ze mnie śmieją.