Wjedziesz na pogrzeb, trochę chujowo ale niby z taką ulga. Ale w trakcie, będzie coraz gorzej, aż w pewnym momencie będziesz chciał zdechnąć, zamienić się miejscami. Jak zaczną jechać z trumna, to będziesz wył jak rafatus po stracie marlenki. Potem będzie jeszcze gorzej.
Jak mi pies zmarł, po 8 latach życia labrador bydle, nerki padły, to przez tydzień nie wstawałem z łóżka. Dorastałem z tym zwierzem i chuj, a co dopiero jakby mi ktoś bliski zmarł.
Pomoże ci tylko czas, a w przetrwaniu tego czasu alko, ćpanie, albo jakieś konkretne zajęcie, a takiego chyba nie masz.
Zakładki